Strona dla ludzi którzy myślą że są kurą

Strona dla ludzi którzy myślą że są kurą To jest strona dla Ciebie jeśli wydaje Ci się, a jeszcze lepiej gdy jesteś pewien, że jesteś Kurą!

19/11/2024

W życiu trzeba mieć granice!

19/11/2024

Chwila relaksu! Kury czekające aż pranie doschnie!

Chickens! Are everywhere! As they know the answers!
19/11/2024

Chickens! Are everywhere! As they know the answers!

Na TikToku, Instagramie, czy Facebooku widuję trenerów, coachów, poważnych ludzi przecież. Piszą i mówią, że świat wcale...
02/11/2024

Na TikToku, Instagramie, czy Facebooku widuję trenerów, coachów, poważnych ludzi przecież. Piszą i mówią, że świat wcale nie jest taki jak myślimy. Że to, jak myślimy jest ważniejsze. Bo wtedy świat się zmieni i podąży albo i ba... wyprzedzi nasze marzenia i cele prostując ścieżkę naszą do tego celu. OK!

Pomyślałem, że zgoda. Tak będę żył teraz. Logiczne z tych filmów i postów wydawało się, że wystarczy zmienić widzenie i myślenie a reszta to będzie spacerem w czerwcowy poranek. Np? No to, że rzeczy istnieją tylko gdy je widzimy. Że nasz umysł je kreuje na te chwile gdy patrzymy w danym kierunku.

Zamknąłem zatem oczy i najpierw niepewnie sprawdziłem już na ślepo czy mur stoi tam gdzie stał. Dotyk zdawał się to potwierdzać, jednak już tylko zdawał się, brak wzroku powodował, że to już nie było takie oczywiste, że mur stoi gdzie stał. Sprawdziłem też w miejscu gdzie była drewniana brama w murze. Do tego na podstawie wzroku, gdy jeszcze z niego korzystałem, pamiętałem, że na bramie był naP*S "d**a" . Pogłaskałem. W oczekiwaniu tego, co mi wyobraźnia podpowiadała, liczyłem, że to będzie młoda i jędrna d**a. Niestety widać była chyba raczej sucha i stara. To znaczy nie widać, bo oczy zgodnie z coachami zamknąłem ale weszła mi drzazga i teraz czuję jak palec krwawi.

Poszedłem do kościoła, tam to dopiero są trenerzy. Twierdzą, że zmysły tylko nas łudzą i prowadzą do błędnego osądu. Tylko wiara i chodzisz po wodzie, stajesz się narzędziem siły wyższej li tyło i możesz wszystko. Upewniony tymi słowy wszedłem na początek w kałużę przy chodniku. Nadal czułem, że stąpam po jej dnie a moje "New Balancy", nomen omen, napełniają się ni chybi wodą.

Na koniec rozpędziłem się w swej desperacji i pobiegłem całym pędem w kierunku. Gdzie pamięć mimo zamkniętych oczu wspominała coś nieśmiało o murze. Ale już tylko nieśmiało. Niestety pamięć o murze wystarczyła aby w niego pierdolnąć i złamać kość w stawie ramienia oraz rozbić łeb nad brwiami. Poturbowany słyszałem wyraźnie glos nauczyciela od matmy. "Glową muru nie przebijesz". Matka też tak gdakała. Co oni tam wiedzieli. To było dawno, nie było wtedy fizyki kwantowej, częstotliwości zbawienia ani tych mądrych ludzi w Internecie, którzy za darmoszkę sie dzielą.

Niestety póki co leżę na poczekalni w szpitalu i rozmyślam na temat tego, co realne a co wymysłem naszym albo naszych ojców, trenerów, księży, psychologów a nam jedynie wpojone skutecznie na tyle aby złamać bark, utonąć.
Muru nie ma to wiem i jestem pewien. Jakaś część mnie nie daje za wygraną i pewna swego czeka aż zrośnie się ramię i przejdzie ból głowy, by spróbować ponownie oczywiście już w kasku tym razem.
Stosowanie BHP nie jest oznaką słabości mej wiary a jedynie troską o narządy przecież. Do zobaczenia z drugiej strony muru, ktory wielu z was nadal wydaje sie taki oczywisty! Dobrego dnia!

Achaś...jak to jest, że Izrael, który przeszedł przez cierpienia Getta, morduje tyle ludzi bezlitośnie, robiąc im Getta w przekonaniu, ze robią dobrze sobie i innym? Obrzydliwe. Co oni mają DDA po drugiej wojnie i teraz sami muszą to zrobićkomuś?

Do tego Koreańczycy w Ukrainie ale uwaga nie będą budować fabryki Kia, tylko niszczyć fabryki , bo oni są te Koreańczyki z NRD.
Do tego Macierewicz, który był ruskim szpiegiem jak całe P*S z resztą. Teraz nagle okazuje się, że był...ruskim szpiegiem
Do tego przemiliardy ukradzione z Orlenu i innych firm państwowych, czyli z twojej i mojej kieszeni wywiezione do Rosji w walizkach.
Do tego ludzie, którzy nadal myślą, że P*S jest ok i chcą podobno na czarnka głosować.
Do tego Tusk i jego kumple, którzy dłubią przy tych samych spółkach ale już z innej strony przecież.

Jak tam twój mur w tym wszystkim? Nadal go masz? Dobrze Ci z nim? Wolisz zostać w Matrix?

Mój psychiatra dał mi takie nowe tabletki świetne i zachęcał do dalszych prób pojęcia istoty wszechświata bez murów. Dam radę, mówił, już umiem to sobie wyobrazić reszta to kwestia ...czegoś, co lada chwila uzupełnię sam podobno i wtedy spokój, luz i wolność. Bo nie chodzi o mur, pieniądze, czy zdrowie albo życie. Chodzi o wolność poranka. Wolność decydowania jak spędzasz swoje poranki i o której się kończą.
Podobno. Jeden coach mówił na TikToku.

Dobrego dnia

Jesien to najdziksza z pór roku. Nigdy nie wiesz, co ci przyniesie. Pamiętam kiedyś lepiłem ludziki z kasztanów, wspólni...
28/10/2024

Jesien to najdziksza z pór roku. Nigdy nie wiesz, co ci przyniesie. Pamiętam kiedyś lepiłem ludziki z kasztanów, wspólnie z kolegą, zeszło nam do zmierzchu. Może to zmierzch wylazł z nienacka, jakoś po zmianie czasu. Zaskoczył nas? Mama martwiła się pewnie i dziwiła, dlaczego mnie nie ma ze szkoły. Było to w czasach, gdy byliśmy dymani i okradani tylko przez jedną partię a nie kilka tak jak teraz i nikt nie miał GPS przy sobie. Trudno. Wróciłem później, dostałem opieprz ale ludziki, koniki, psy i cała gromada kasztanowych stworzeń stała przez zimę i patrzyła jak uczę się samodzielnie i niepostrzeżenie języka niemieckiego. Zusammengehörigkeitsgefühl! Togethernes, to się chyba teraz nazywa. W czasach video, GPS i multipartyjnego systemu. Ko ko ko...

Znajoma w ZUS pracuje na front desku! Mówi, że po pełni zawsze same "Czuby" przychodzą.  Nie idźcie jutro do ZUS!
16/10/2024

Znajoma w ZUS pracuje na front desku! Mówi, że po pełni zawsze same "Czuby" przychodzą. Nie idźcie jutro do ZUS!

Pierwsza myśl, pierwszy łyk kawy, pierwszy telefon, pierwszy krok. To wszystko takie trudne gdy masz ołów w głowie.Wróbe...
14/10/2024

Pierwsza myśl, pierwszy łyk kawy, pierwszy telefon, pierwszy krok. To wszystko takie trudne gdy masz ołów w głowie.
Wróbel hyc, hyc, podskoczył dwa kroć po okruszek na stoliku nim wiatr zdmuchnął obu.

Człowiek-PoczekalniaKiedyś w Madrycie czekałem na pociąg. Na dworcu Atocha – takim hiszpańskim Centralnym, ale nie jedyn...
12/10/2024

Człowiek-Poczekalnia

Kiedyś w Madrycie czekałem na pociąg. Na dworcu Atocha – takim hiszpańskim Centralnym, ale nie jedynym głównym dworcu w Madrycie. Jechałem jak zwykle do Andaluzji, a właśnie z tego dworca odjeżdżają pociągi na południe. Wiem, że sama Hiszpania jest już na południu, ale Andaluzja to jakby południe południa. Nie to jest ważne. Siedziałem na ławce i myślałem o podobnych bzdurach, kiedy kątem oka zobaczyłem, że dosiadł się do mnie jakiś latino. Żaden jednak przystojny macho, był raczej metysowaty. Taki raczej nikczemnego wzrostu i nienachalnej urody.

– Mówi pan po hiszpańsku? – zapytał mnie. Zrobił to oczywiście po hiszpańsku, ale przecież nie będę tego pisał po hiszpańsku i potem sobie tłumaczył. Wiadomo, o co chodzi, prawda?

– Tak – odpowiedziałem również po hiszpańsku, bo inaczej pewnie by nie zrozumiał, ale jak już pisałem… To jakieś nudne. Zatem do rzeczy.

– To świetnie – odezwał się do mnie pół-Indianin, sądząc po akcencie i po wyglądzie pochodzący gdzieś z Paragwaju. Po akcencie, bo mówiliśmy po hiszpańsku.

– Co jest takie świetne? – uśmiechnąłem się – Przecież prawie 40 milionów ludzi wokół mówi po hiszpańsku. – Metys zrozumiał żart i zaśmiał się. No, w każdym razie na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– Pan się nadaje! – wykrzyknął i nie przestawał się uśmiechać.

Czego on, kurna, chce? Dotarło do mnie, że to pewnie jakiś przekręt i że będzie chciał mi sprzedać zioło, kokę czy inny hasz. No, w najlepszym przypadku będzie próbował mi wcisnąć złoty zegarek, albo przećwiczyć na mnie jakiś inny wałek.

– Ja do niczego się nie nadaję – powiedziałem, chcąc uciąć bezcelową rozmowę. – Tak przynajmniej mówi moja żona – dodałem, żeby znowu wyglądało na żart.

– O nie, pan się nadaje doskonale! I wcale pan nie ma żony – odrzekł, radośnie szczerząc swoje żółtawe zębiska. – Pan się nadaje wprost idealnie!

Cholerka, pomyślałem sobie. Pewnie będą chcieli mnie zabić, a potem ukraść mi nerkę albo płuca, że o innych cenniejszych narządach nie wspomnę. Przeraziłem się na serio. Byłem sam w obcym mieście, siedziałem co prawda na dworcu, a wokół było pełno ludzi, ale czy kogokolwiek by to obeszło? A że nie mam żony? To mi dopiero bystrzacha. Nie mam obrączki, to i nie mam żony.

– Niech pan się nie boi – uspokoił mnie metys, jakby wyczuwając mój strach. – Ja jestem człowiek poczekalnia – po czym dodał – pomagam ludziom szybciej dotrzeć do celu.

Więc jednak narkotyki. Teraz miałem pewność.

– Widzi Pan – ciągnął dalej – ten mój pseudonim to jeszcze z Paragwaju. Zanim tu przyjechałem, byłem dobrze prosperującym szamanem. Pomagałem wielu ludziom. A to odnaleźć odpowiednią małżonkę, a to pozbyć się złego kandydata na męża, pomnożyć bydło czy dostać ulgę podatkową. Pisać też potrafię, to i podania pisałem. Nawet zęby potrafię wyrywać. – Mówiąc to, wskazał paluchem na dziury po czwórce i piątce w dolnej lewej części żuchwy.

No dobrze, pomyślałem sobie, chyba nie wywinę się z tego tak łatwo. Będę musiał wysłuchać którejś z jego historii. Do odjazdu mam godzinę, wiec posłucham sobie jego hiszpańskiego dialektu.

– W takim razie do czego tak doskonale się nadaje? – Postanowiłem zapytać, choć nadal czułem się trochę jak Wojciech Cejrowski podczas zbierania materialu na kolejny tekst

– To proste. Pan się ożeni z moją córką! – zawołał już bez uśmiechu na twarzy.

O cholera, wykrzyknąłem w głębi serca, a głośno zacząłem protestować, że biedny jestem, że nie pochodzę z tego kraju, tylko z Polski, no i w ogóle, że nie znam jego córki, i że mogę się jej zwyczajnie nie spodobać. Przecież nie mogłem powiedzieć, że, sadząc po jego urodzie, to raczej córka nie spodoba się mnie.

– Proszę się nie obawiać – metys jakby czytał w moich myślach – jestem prawdziwym szamanem i tajniki fachu przekazali mi przodkowie. Ja wszystko załatwię. Spodoba jej się pan. Pieniądze i kraj nie mają żadnego znaczenia, jeśli się młodzi kochają.

Jakie znowu „KOCHAJĄ”, zagrzmiało mi w głowie. Żarty żartami, ale to już przesada! A może to po prostu ukryta kamera? Hiszpanie robią sobie jaja z przyjezdnych i tyle… Ale gdzie tam!

– Ja już to wszystko widzę – dodał szaman, bo tak go będę nazywał. – Jutro spotka się Pan z moją córką, a potem wszystko pójdzie jak z płatka. Będzie taki ślub, że aż serce rośnie!

– Jak się pan nazywa? – Postanowiłem zapytać z grzeczności, żeby jakoś tę sprawę zakończyć.

– Clemens Lluvias – odparł. – Tak jak lluvias – to znaczy po hiszpańsku „deszcze”, ale przecież nazwisk się nie tłumaczy. Ale co ja tu, kurna, o nazwiskach…

– Panie Lluvias – zacząłem oficjalnie – bardzo szanuje pana pomysł i czuję się zaszczycony, że chce mi pan oddać rękę swojej córki, ale niestety nie mogę jej przyjąć. Serio. Mam już inne plany na życie. Teraz jadę na wakacje, a potem wracam do pracy do Polski. Tam poznam jakąś polską kobietę, a kiedyś może się i ożenię. Do tego byłem już kiedyś żonaty i, proszę mi wierzyć, kiepski ze mnie mąż. Ja…

– Panie P***ku – przerwał mi Lluvias – ja to wszystko wiem. Zajrzałem panu do głowy i duchy mi powiedziały, że pan się nadaje, wiec pan się nadaje. Poza tym ja niczego panu nie proponuję, ja pana informuję. Mówią na mnie człowiek poczekalnia, bo na wszystko mam czas i potrafię długo czekać. Kiedy jednak ów czas przychodzi, to nie po to, żebym coś przegapił! Albo kogoś! A już tym bardziej idealnego kandydata na męża dla mojej córki. Jutro pan ją pozna, a potem wszystko pójdzie gładko. Mówiłem już przecież.

– A jeśli wrócę do Polski już dziś? Jeśli zamiast tam, dokąd jadę, pojadę gdzieś indziej? – zacząłem drwić z niego, sprowadzając sprawę schopenhauerowsko ad absurdum.

– P***k pojedzie dokładnie tam, gdzie pozna moją córkę. Przecież ja mu nie powiedziałem, gdzie ona jest. Nie muszę wiedzieć, dokąd się pan wybiera, choć to akurat wiem, żeby pan jutro poznał moją córkę!

Cholera! Myślałem, że zaraz zwariuję. Ten gość mnie wykończy! Idę po jakąś Fantę i zabieram się stąd, postanowiłem. Chciałem wstać z miejsca, ale nie mogłem. Z jakiegoś powodu moje nogi odmówiły posłuszeństwa, a tyłek nie chciał oderwać się od ławki. Spojrzałem na Lluviasa, ale ten się tylko uśmiechał.

– Musze jednak pana ostrzec – zaczął znowu – jeśli się pan uprze i nie zechce poślubić mojej córki, to stanie się pan kimś takim jak ja. Będzie pan człowiekiem poczekalnią! Będzie pan na wszystko czekał, ale nic nie będzie chciało się wydarzyć. Będzie pan chciał pójść tam albo gdzieś indziej, ale nogi pana nigdzie nie zaprowadzą. Co gorsza, będzie się pan różnił ode mnie w jednym, jeśli już pan dotrze tam, dokąd zechce, będzie za późno. Pociąg odjedzie albo nikt nie będzie na pana czekał. Będzie pan człowiekiem poczekalnią! Na pustym dworcu! To taka klątwa szamańska. Ale pan jest oczywiście mądrym człowiekiem i jutro pozna moją córkę.

– Proszę tu nie spać! Halo, proszę pana!, proszę nie spać na dworcu. Mogą pana okraść! – Moim ramieniem potrząsał policjant i przyjaźnie się uśmiechał. – Dokąd pan jedzie? – Zapytał.

– Do Malagi, jestem turystą. Mam pociąg o 18:50 – odpowiedziałem grzecznie, jeszcze na wpół senny . Więc to był tylko sen. Uff!

– No to dziś pan nie pojedzie. Jest już 19:20. Ale proszę się nie martwic, w Madrycie co prawda nie ma plaży, ale za to są fajne kobiety. Kto wie, może pozna pan kogoś już jutro! – Policjant uśmiechnął się i kierując się w stronę peronów, podszedł do jakiegoś menela.

Cholera jasna!,- pomyślałem…

DywanikKiedyś na małym placyku, który do dziś nosi nazwę Azahar od zapachu kwiatu pomarańczy, pojawił się sprzedawca dyw...
12/10/2024

Dywanik

Kiedyś na małym placyku, który do dziś nosi nazwę Azahar od zapachu kwiatu pomarańczy, pojawił się sprzedawca dywanów. Tego dnia, jak przez wiele poprzednich podróżował przez spalone Słoncem andaluzyjskie góry i doliny. Dotarł wreszcie do małego miasteczka przyklejonego do do skalistych gór, znalazł się we Frigilianie. Widok z tego miasta wyzwolił w nim tęsknotę za domem, który zostawił po drugiej stronie morza. Dotarł do Frigiliany od Granady, okrążając łukiem od Tarify przez Sevillę oraz większość miasteczek i miast tej krainy. Jego Arabscy przodkowie przybyli tu nie tak znowu dawno, ale czuł sie dość swojsko. Nie zawsze rozumiał co mowią lokalni, ale i tak było w tym kraju coś radosnego i spokojniejszego niż w jego pustynnym kraju. Andaluzja dla Araba jawiła się jako zapowiedź tego co może być dalej na północ. Czasem o tym rozmyślał, ale nigdy nie odważył się przekroczyć granic gór Sierra Morena w kierunku Madrytu. Dlatego kilka dni temu zawrócił z bogatej i przystrojonej w wiosenne kwiaty Granady. Dziś jest nie pierwszy raz tutaj. Nie opuszczało go od rana poczucie, które setki lat później będą tłumaczyć podwyższonym ciśnieniem. Czuł drżenie rąk, rumieńce na twarzy i lekką nerwowość. Jako jeszcze nie stary Arab był trochę przesądny i miał na tej podstawie prawo oczekiwać, że coś się tego dnia wydarzy.
Kiedy stanął koło studni, aby rozłożyć swe dywaniki spojrzał odruchowo po okolicy i po ludzkich twarzach, które w to przedpołudnie śpieszyły sie do meczetu. Zobaczył w tym wszystkim też kobiety, które nie biegły do meczetu, ale zebrały się na placu, aby nabrać wody przy studni ze zbiornika. Czasem wystarczy odblask andaluzyjskiego Słońca w oczach kobiety, aby mężczyzna poczuł całym swoim sercem samotność i wiedział, że jego życie już nigdy nie będzie takie samo. Adil właśnie poczuł ten skurcz a jego skorę przebiegł dreszcz niepewności. Usta wyschły i język, zazwyczaj tak biegły w zachwalaniu dywanów, skołowaciał. Ona spojrzała na niego tylko i wyłącznie dlatego, ze stał zbyt blisko studni. Uśmiechnęła się. On również. To wystarczyło.
Rozłożył dywany i zdjął swoje pakunki z osiołka. Miał ochotę odpocząć trochę nim pierwsi klienci zaczną do niego podchodzić i trzeba będzie się wziąć ostro do pracy. Cały ten fragment dnia już był z głowy. Wiedział, ze nie pozbędzie się dziewczyny z serca tak łatwo. No właśnie, bo ona nie tyle trafiła do jego głowy, co bezpośrednio do serca. Pomyślał, że gdyby przyszła jeszcze raz po wodę, to mogłby pozwolić jej stanąć na najpiękniejszym z jego dywanów. To byłby piękny widok. Marzył o tym wszystkim zerkając w kierunku morza z małego ryneczku we Frigilianie. Odległe o kilkanaście kilometrów morze odbijało światło słoneczne pracowicie już od rana. To nadawało wodzie kolory, których Adil nie potrafił przełożyć za pomocą nici na swoich dywanach. Tak samo nie udawało mu się nigdy wydobyć odpowiedniego koloru na powierzchni dywanów, który byłby odwzorowaniem kwiatów jakie spotykał. Teraz kiedy czuł zapach kwiatów pomarańczy, pomyślał,ze dobrze byłoby, aby jego dywany pachniały. Czy to możliwe? Czy to dobry pomysł?
Zanim znalazł w sobie odpowiedzi na te pytania podeszli pierwsi klienci. Rozgorzała rozmowa na temat ceny i jakości. W pewnym momencie chciał się ich już pozbyć bo zauważył, że dziewczyna wraca w kierunku studni z pojemnikiem na wodę. Opuścił cenę dywanu szybciej niż to konieczne i zamknął transakcję. Gdy ona podeszła bliżej przywitał się i zaprosił, aby przyjrzała się dywanom.Ona wręcz się spłoszyła i nie wiadomo, czy to kultura tamtych czasów, czy jej wrodzony lęk podpowiedział jej, aby się oddalić. Sprzedawca dywanów został znowu sam pośród gęstniejącego tłumu. Po kolejnej rundzie dziewczyna pojawiła się z koleżanką i poczuła się pewniej. Odważyła się stanąć na pięknym utkanym dywanie, na tym najdroższym jaki Adil posiadał przy sobie. Włożył w ten jeden dywan wiele nocy i wieczorów zimowych po drugiej stronie morza i spodziewał się, że dostanie za niego sporo pieniędzy. Teraz miał nadzieję, że ten dywan spodoba się dziewczynie na tyle, że ona się nim zainteresuje. W swoim gorącym pustynnym sercu miał już wizję, że mógłby tu zamieszkać. Widok z Frigiliany podobał mu sie już od dawna. Mógłby tkać swoje dywany również po tej stronie morza. Albo to ona mogłaby wyjechać z nim do kraju przodków. Zadbałby o to, aby nie musiała się męczyć noszeniem wody. Był trochę zdziwiony, że tyle myśli jest w stanie zmieścić ludzki umysł w trakcie takich paru chwil, które dziewczyna spędziła stojąc na dywanie.
W tym samym czasie na rynku pojawił sie bogaty właściciel fabryki garnków. Adil zrozumiał, że to jest ten moment kiedy ma szansę sprzedać swój dywan za rozsądne pieniądze. Dlatego szybko bezwiednie, niemalże pochylił się i pociągnął, jak mu się wydawało, bardzo lekko za dywan. Szarpnięcie okazało się jednak zbyt silne dla dziewczyny, która nie wykonała w odpowiednim momencie kroku do tyłu. Upadła. Poczuła jak cały jej świat runął. Przed chwilą stała na pieknym dywanie i patrzyła w oczy mężczyzny. Za nim widziała piękny widok na morze i otwartą przestrzeń. Teraz to wszystko zniknęło, a jej oczy widziały jedynie ubrania innych ludzi na rynku. Zanim poczuła do końca jak miękko i bezpiecznie byłoby usiąść na takim dywanie został jej wyrwany z pod stóp. Adil oczywiście nie miał takiego zamiaru. Nie kierowała nim chciwość, czy chęć skrzywdzenia dziewczyny. Po prostu chciał przygotować produkt, aby go udostępnić jako nowiutki i nieużywany bogatemu, potencjalnemu kupcowi. Trzymał dywan w ręku i nie wiedział, co ma robić dalej. Ratować dziewczynę? Ona oszołomiona ogłądała naczynie na wode, czy aby się nie potłukło? Zbierała myśli o tym jak teraz wrócić do swego zajęcia, nim ludzie się zaczną z niej śmiać wokół. Adil spojrzał też na kupca i krzyknął w jego stronę coś o najpiękniejszym dywanie jaki ludzkie oczy widziały. Kupiec podszedł, zaczął oglądąć, ale gdy usłyszał cenę to się skrzywił. Dobijanie targu zaczęło się przeciągać i finalnie nie zostało domknięte. Kupiec poszedł dalej. Adil oprzytomniał i zaczął się rozglądać za dziewczyną, która gdzieś w tym zamieszaniu zniknęła. Odeszła i mimo, że Adil został dwa dni w tym małym miasteczki nie udało mu się jej spotkać i naprawić swego błedu. Do dziś nosi w sercu widok z rynku we Frigilianie i będąc już starym nauczycielem tkactwa wydobywa najpiękniejsze kolory z nici, których używa. Jego dywany czasem nawet pachną, ale zawsze w jakiś niewytłumaczalny sposób wydają się bardzo smutne i znajdują klientów tylko wśród nieszczęśliwie zakochanych, albo wdowców i wdów.

Zdjęcia Tetuan, Maroko.
To nie Frigiliana 😀

W drodze na lotnisko najbadziej zawsze odczuwam nieuniknioną tęsknotę. Ta czyha zwykle w pełni dopiero w rękawie prowadz...
11/10/2024

W drodze na lotnisko najbadziej zawsze odczuwam nieuniknioną tęsknotę. Ta czyha zwykle w pełni dopiero w rękawie prowadzącym do samolotu. Jej przedsmak jest dostępny już w drodze na lotnisko w jakiś sposób zawsze. Czasem są to tylko wspomnienia tego, co było fajne przez ostatni czas. Gdy wracasz z urlopu. Ale czasem jak u mnie dziś to całe lat historii, którą przeżyłem w tym mieście i kraju.
Gdy poruszam się po ziemi to zawsze jestem częścią jakiejś nici, która prowadzi do kogoś. Do kobiety, z którą sypiałem i żadne z nas nie pamięta dlaczego to było wtedy ważne. Do teatru, gdzie każdej jesieni wyglądałem nowych premier. Do pracy, która nie mam pojęcia do czego służyła i dlaczego za to płacili w ogóle. Gdy jednak samolot oderwie się od płyty lotniska a to już za ileś tam minut. Te nitki urwą się nieuchronnie i mózg zaboli na chwilę w iluś tam miejscach, gdzie były podłączone te wszystkie ważne i nieważne ale emocjonalnie wiążące wspomnienia. Gdy wylatuję samolotem to mam wrażenie, że to jest zawsze ta jedna, ta ostatnia podróż. Nigdy tu już nie wrócę. Zapuszczę korzenie w pełni, w nowym miejscu. Tam pozostanę. Oczywiście w praktyce tak się wydarza niezwykle rzadko ale ta emocja, która temu towarzyszy jest dokładnie z tej kategorii. Dziś też tak jest. Za oknem jebana jesień, piękna płacząca deszczem. Wiatr strąca coraz to śmielej liście z drzew a te już nawet się nie bronią. Po prostu zrzucają kolory aby na listopad zostać w pełni swej szarej nagości. Bezwstydnie będą tak stać do wiosny gołe. Czasem tylko zasłonią to czy owo reklamówką na trochę zadziornie łopoczącą na sterczącej gałęzi. W aucie gruziński, czy uzbecki kierowca patrzy na mapę i nawigację Warszawy jakby wczoraj się tutaj znalazł dopiero. Dopóki kierunek na lotnisko się zgadza nie odzywam się, chujowo mówię po uzbecku a po gruzińsku wcale, więc co mi tam. Wracam do swoich pożegnalnych myśli. Czemu ja tęsknię za tym wszystkim, zanim się oderwałem od ziemi? Dlaczego w ogóle tęsknię za tym krajem. Chyba teraz dociera do mnie o czym śpiewał Ciechowski w piosence, "Nie pytaj mnie o Polsce" o swoim uzależnieniu od tego wszystkiego. Każdy z nas ma jakąś ojczyznę, pewien nawet ten kierowca taxi tęskni za stepem i górami oraz czymś tam, co tylko on zna. Inna sprawa, że przecież wszyscy nie możemy uciec, po pierwsze nie wszyscy by chcieli pewnie. Tak jak nie każdy alkoholik chce wyzdrowieć ze swego uzależnienia. Po drugie niektórzy by wciąż się oglądali wstecz jak żona Lota, nie bacząc na okoliczności i to co im grozi. Będą pragnęli te ostatniego spojrzenia na znany krajobraz nim na zawsze zniknie z oczu i pozostanie tylko w głowie zapisany. W końcu jakaś grupa będzie się nawet cieszyła na ten wyjazd, na odlot, na brak konieczności powrotu. Pojebane te wszystkie jesienne podróże grubo. Bo z czego się tu cieszyć. Lecisz do innego miejsca, gdzie też musisz jeść, mieć dach, czyli musisz zapracować to i być może więcej. Niemniej nadzieja na odmienność losu pozwala nie odczuwać smutku rozstania a przynajmniej go łagodzi solidnie. Nie wszystkim i nie zawsze. Bo jak ma się czuć lepiej Arab, który z Arabii znalazł się zimnej i deszczowej Szwecji. Nic bardziej rozczarowującego, gdy z gajów oliwek, pomarańczy, być może bliskości ciepłego morza znajdujesz się w jakieś jebanej chłodni pogodowej i emocjonalnej. Być może i będziesz dłużej żył ale cóż warte jest dłuższe życie, gdy jest wypełniane jedynie dłużej tęsknotą.

02/10/2024

Perfecto! Tutaj kura korzystająca z hotelu na Kubie. Być może to ktoś z naszych. Źródła nie mówią nic na temat na temat długości ani celu pobytu. Możliwe, że to tajne!
Halucinante!

Adresse

Neufahrn Bei Freising

Webseite

Benachrichtigungen

Lassen Sie sich von uns eine E-Mail senden und seien Sie der erste der Neuigkeiten und Aktionen von Strona dla ludzi którzy myślą że są kurą erfährt. Ihre E-Mail-Adresse wird nicht für andere Zwecke verwendet und Sie können sich jederzeit abmelden.

Teilen

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram