02/04/2025
Obejrzałam „Adolescence”, film o którym tak głośno ostatnio. Boli, nie szokuje. Kończyłam z myślą, że jest to serial o konsekwencjach niewyrażonej złość i kruchego poczucia wartości (nie tylko Jamiego ale i jego członków rodziny).
Jamie gnębiony miał „do wyboru” zbierać, tłumić, odwracać uwagę, znowu zbierać i tłumić kolejne zranienia i wybuchnąć w jakieś formie, kiedy już więcej się nie pomieści. Mógł też popaść w depresję, wycofać się z życia społecznego, mógł też znaleźć „słabszego” i gnębić kogoś innego. Mógł też złość skierować na siebie i się okaleczać czy targnąć na swoje życie. Był w tym sam i nie wiedział, co zrobić z tym emocjonalnym bólem i zranieniami. Mógł, choć w rzeczywistości nie miał wyboru jako 13latek. Powielał schemat.
Tak niewyrażona, tłumiona złości może krzywdzić. Złość ma niestety złą reputację, bo doświadczamy jej siły rażenia w agresji, przemocy czy destrukcji, niezależnie, czy skierowana wobec siebie czy innych. To nie złość rani, tylko tłumienie złości krzywdzi. Złość nie jest zła, chce nas chronić, walczyć o to coś ważnego, coś co jest w zagrożeniu (godność, poczucie wartości, szacunek, to, że się liczę czy jestem kochany/a…). Przekazywany z pokolenia na pokolenie ciężar niewyrażonej złości i ból braku poczucia wartości w wybuchach złości buduje złudzenie siły, sprawczości, kogoś, kogo inni się boją. Bo na czymś trzeba siebie budować. Tragiczne.
Mam nadzieję, że pokazana tragedia nie służy szukaniu winnych, ale zaprasza do szukanie tego co nas chroni przed przemocą (czy to w roli sprawcy czy ofiary). Nie stałoby się to co się stało, gdyby Jamie miał do kogo pójść i dostałby wsparcie, gdyby Jamie wiedział, co ze swoją złością zrobić. Nie stałoby się tak, gdyby Jamie miał bliską, bezpieczna relację, w której dostałby zrozumienie. Nie stałoby się tak, gdyby Jamie miał stabilne poczucie wartości, wiedział o sobie więcej, niż tylko to, jaki powinien być.