04/09/2025                                                                            
                                    
                                                                            
                                            Mój projekt/firma „Gode Samtaler” powoli nabiera kształtów. Na żywo prowadzę rozmowy z ludźmi – takie zwyczajne, ale też te trudne, w których podjęcie decyzji może rzutować na resztę życia. Bywa, że pojawiają się łzy i silne emocje. Ale też, tak jak dwa dni temu, pojawia się wdzięczność. Za możliwość bycia wysłuchanym, bez doradzania na siłę czy oceniania.
Tutaj natomiast dzielę się ciekawymi tematami, o których przeczytałam lub usłyszałam, a także swoimi własnymi doświadczeniami i refleksjami. Cieszę się za każdym razem, gdy do mnie piszecie i dzielicie się swoimi historiami.
Dziś opowiem o ciekawej rozmowie, którą odbyłam ze znajomym. Jest o tym, jak relacje damsko–męskie potrafią mocno zachwiać poczuciem własnej wartości. Na potrzeby posta załóżmy, że to mężczyzna jest „be”, a kobieta zraniona (choć bywa, że jest odwrotnie!).
Zdarza się, że jedna strona daje wsparcie, ciepło, czas, a nawet realną pomoc i naturalnie oczekuje, że druga strona odpowie choćby wdzięcznością czy zwykłym zainteresowaniem. Tymczasem zamiast bliskości pojawia się chłód, dystans, a nawet unikanie.
Psychologia relacji opisuje to zjawisko jako dysbalans emocjonalny. Dzieje się tak wtedy, gdy jedna strona inwestuje energię, a druga ją bierze, nie dając nic w zamian. To często sygnał, że partner (lub znajomy) działa bardziej z poziomu egoizmu niż dojrzałej wymiany.
Wiele jest książek o egocentrycznych manipulatorach (polecam np. „Toksyczne związki” Miry Kirshenbaum lub „Emocjonalni wampirzy. Jak radzić sobie z ludźmi, którzy wysysają z nas energię” Alberta J. Bernsteina).
Według Bernsteina wampir-narcyz potrafi być uśmiechnięty i miły, kiedy czegoś potrzebuje. Umie „rozpalić” i oczarować tak, żeby druga strona poczuła się ważna. Ale w momencie, gdy już dostanie to, co chciał (uwagę, emocje, wsparcie itd.), nagle traci zainteresowanie. Druga strona przestaje spełniać swoją rolę „dającego”. Wtedy narcyz znika lub ucina kontakt. Nierzadko nawet delikatne zwrócenie uwagi odbiera jako atak. Odpowiada chłodem, dystansem lub karzącym milczeniem.
Co wtedy dzieje się w głowie „ofiary”? Otóż uruchamia się mechanizm obwiniania siebie: „może zrobiłam/-łem coś źle, pewnie nie jestem wystarczająca/-y”. Spada poczucie własnej wartości, bo zostaje uzależnione od tego, czy ktoś tę osobę „dostrzeże”. Pojawia się lęk przed odrzuceniem, który bywa silniejszy niż analiza sytuacji na chłodno.
Tymczasem prawda jest taka, że zachowanie tej toksycznej osoby mówi więcej o niej samej. To, że ktoś nie potrafi docenić, nie znaczy, że nie ma czego doceniać. Problem nie leży w osobie zranionej, tylko w tym, że trafiła na kogoś, kto nie umie być w relacji inaczej niż w roli biorącego.
I tak sobie myślę, a zarazem zgadzam ze słowami mądrzejszych ode mnie, że odcinanie się od takiej relacji to wyraz dojrzałości i zaopiekowania się sobą. Bo zdrowa relacja to wymiana na zasadzie: trochę biorę i jednocześnie trochę daję. Jeśli ktoś tylko bierze, to nie jest to partnerstwo, tylko wysysanie energii.
Mam więc taką małą przypominajkę:
Twoja wartość nie zależy od cudzej uwagi. Ona jest w Tobie od zawsze. Granice są oznaką siły, nie słabości, a odcięcie się od relacji, która wysysa, to nie dziecinada, tylko dojrzałość. Wybieraj ludzi, którzy potrafią wymieniać się dobrą energią, a nie tylko ją brać.
💛 Anna