03/02/2025
Przywracanie. Podoba mi się to słowo. Przywracanie tego domu, tej ziemi, może nas samych. Ale do czego? Życie mamy wypełnione. To nasza zapamiętałość mnie zdumiewa. Czy płynie tylko stąd, że kiedy już rzuciliśmy się w ten projekt, nie wszystko nam wychodzi? Czy podniecenie i wiara nie dopuszczają pytań? W tym ogromnym kieracie jest miejsce na nasze ramiona i po prostu dlatego popychamy go, żeby się obracał? Ale wiem, że jest jakiś główny korzeń, tak mocny jak tamten olbrzymi, który oplatał głaz. Pamiętam moje rozmarzenie nad "Poetyką przestrzeni" Bachelarda (...) Napisał on, że dom to "narzędzie analizy" duszy ludzkiej. Przypominając sobie pokoje w domach, w których mieszkaliśmy, uczymy się przebywać (ładne słowo) w sobie samych. Bliskie mi jest jego pojęcie domu. Napisał, że słońce dziwnie furkocze wpadając do pokoju, kiedy siedzi się samotnie. Ale przede wszystkim uznałam jego koncepcję, że dom chroni śniących. Domy ważne to te, które nam pozwalają spokojnie śnić. (...) Dzięki Bechelardowi uświadomiłam sobie, że domy, które do głębi odczuwamy, wiodą nas z powrotem do pierwszego domu. Pamiętam jednak nie tylko pierwszy dom, ale i pierwszą koncepcję samej siebie. My, południowcy, mamy w spiralach DNA jakiś jeszcze niewykryty gen, nakazujący nam wierzyć, że miejsce jest przeznaczeniem. To, gdzie się jest, znaczy, czym się jest. Im głębiej owo miejsce przenika w jaźń, tym bardziej się umacnia więź z owym miejscem. Wybór miejsca nigdy nie bywa przypadkowy, to wybór czegoś, czego się pragnie.
Frances Mayes "Pod słońcem Toskanii".