12/10/2025
Niedziela, wczesny poranek, jadę do lasu. Krążę po ścieżkach z wiaderkiem na grzyby i słucham klangoru żurawi z pobliskich stawów. Mój błogi spokój zostaje zakłócony przez drobnego faceta rozmawiającego przez telefon w trybie głośnomówiącym. Gościu idzie za mną krok w krok.
Zirytowana siadam na pieńku i czekam aż mnie minie. Facet dochodzi do mojej miejscówki, kończąc rozmowę. W duchu głośno wzdycham - w gościu postury wyrośniętego skrzata rozpoznaję mojego irytującego pacjenta sprzed paru tygodni.
No kur... nawet w lesie żyć nie da... - myślę i staram się uśmiechnąć, choć niezbyt mi to wychodzi🤷🏼.
- Dzień dobry, idę za pania i idę, bo liczyłem, że do grzybów mnie pani doprowadzi hłe, hłe - zaczyna facet skrzekliwym głosikiem.
- Dzień dobry. W sumie doprowadziłam pana do grzybów - stwierdzam pokazując ręką na polankę usianą fioletowymi, niedużymi grzybkami.
Facet kuca i zrywa jednego.
- To jadalne? Co to? Dlaczego tyle ich tu rośnie?
- To lakówka ametystowa, jadalna, nijaka w smaku, ale zamarynowana może być. - stwierdzam zgodnie z prawdą
Facetowi zapalają się iskierki w oczach.
- Aaaa to ten grzyb co w kryminałach o nim piszą, że rośnie na trupach prawda? Bo lubi ten... Amoniak i azot?
Wyciągam nogi i wygodniej usadawiam się na pniaczku.
- Dokładne to te grzyby. - uśmiecham się krzywo
Facet zerka na polankę, na grzyba w ręce, na mnie i pyta:
- Skoro są takie nijakie w smaku to co pani tu robi?
(Chcę mieć chwilę spokoju - myślę)
Wzruszam ramionami, wyciągam z jednej kieszeni nożyk, z drugiej małe jabłko, odkrajam kawałek i nabijam na końcówkę noża. Przyglądam się kawałkowi owocu krytycznym wzrokiem.
- Ja? Ja, proszę pana, lubię tu siedzieć i patrzeć jak te grzyby rosną. 😈
Wkładam końcówkę noża do ust i przegryzam kwaśne jabłko. Grymas musiałam mieć straszny bo pan postury skrzata ekspresowo zniknął między chaszczami.
Nawet się nie pożegnał. 🤷🏼
Chyba straciłam pacjenta 🤷🏼
Cóż.
Nie będę tęsknić. ☘️