
08/05/2025
Tak często przypominam o tej ważnej pozycji Shavasana - część z Was ją kocham, inni nienawidzą.
Pamiętam, jak podczas jednego z kursów nauczycielskich jogi poprosiłam grupę, by położyli się w pozycji shavasany. Wszyscy z radością przenieśli swoje zmęczone ciała na maty – niektórzy założyli skarpetki, inni położyli na oczy małe poduszeczki wypełnione lawendą, jeszcze inni ułożyli sobie gniazdko z poduszek i wtulili się w nie, jakby przygotowywali się do snu. W sali zapanowała cisza. Rozpoczęłyśmy skanowanie ciała – relaksowanie każdej części po kolei.
A potem powiedziałam: „Shavasana to pozycja trupa. Teraz poczuj, jak twoje ciało umiera. Wszystkie mięśnie się rozluźniają. Opadają w stronę ziemi. Wszystkie płyny w ciele opadają w dół. Całe napięcie umysłowe się rozpuszcza – bo kiedy umieramy, nic już nie ma znaczenia. Nie mamy nad tym kontroli. I tylko wtedy naprawdę odpoczywamy.”
Na początku poczułam strach – strach przed wypowiedzeniem na głos tematu, o którym zwykle się milczy: śmierci. Po miłej, ciepłej sesji jogi nikt nie spodziewa się rozmowy o końcu życia. Wręcz przeciwnie – szukamy lekkości i ukojenia.
Pamięć zabrała mnie wtedy do Dharamsali, na satsang z Dalajlamą, gdzie powiedział: „Pamiętaj o śmierci każdego dnia, w każdej chwili – tylko wtedy naprawdę zaczniesz żyć.”
Nie bez powodu wykonujemy shavasanę po każdej praktyce jogi. To przypomnienie, że istnieje śmierć – a wszystko, w co wkładamy naszą energię, pewnego dnia przestanie istnieć. Pomaga nam to puścić przywiązania do owoców naszych działań, ale także przypomina, że te owoce powinny być sattwiczne.
Shavasana to najtrudniejsza, najbardziej skomplikowana asana. Bo nie ma dokąd uciec, poruszyć się, zniknąć. To ostatnia asana.
QI
**ra