
09/02/2025
Pacjent onkologiczny u kardiologia - wywiad z prof. Ewą Lewicką - Prezes-elekt Sekcji Kardioonkologii Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i Kierownik Poradni Kardioonkologicznej UCK w Gdańsku.
𝐊𝐚𝐫𝐝𝐢𝐨𝐥𝐨𝐠𝐢𝐚 𝐢 𝐨𝐧𝐤𝐨𝐥𝐨𝐠𝐢𝐚 𝐭𝐨 𝐣𝐞𝐝𝐧𝐞 𝐳 𝐧𝐚𝐣𝐰𝐚𝐳̇𝐧𝐢𝐞𝐣𝐬𝐳𝐲𝐜𝐡 𝐝𝐳𝐢𝐞𝐝𝐳𝐢𝐧 𝐦𝐞𝐝𝐲𝐜𝐲𝐧𝐲, 𝐚 𝐣𝐞𝐝𝐧𝐨𝐬𝐭𝐤𝐢 𝐜𝐡𝐨𝐫𝐨𝐛𝐨𝐰𝐞, 𝐤𝐭𝐨́𝐫𝐲𝐦𝐢 𝐭𝐞 𝐝𝐳𝐢𝐞𝐝𝐳𝐢𝐧𝐲 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐳𝐚𝐣𝐦𝐮𝐣𝐚̨, 𝐬𝐚̨ 𝐧𝐚𝐣𝐜𝐳𝐞̨𝐬𝐭𝐬𝐳𝐲𝐦𝐢 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐜𝐳𝐲𝐧𝐚𝐦𝐢 𝐳𝐠𝐨𝐧𝐨́𝐰. 𝐍𝐢𝐞𝐦𝐧𝐢𝐞𝐣 𝐣𝐞𝐝𝐧𝐚𝐤 𝐢𝐜𝐡 𝐩𝐨ł𝐚̨𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞 𝐰𝐜𝐢𝐚̨𝐳̇ 𝐰𝐲𝐝𝐚𝐣𝐞 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐛𝐲𝐜́ 𝐦𝐚ł𝐨 𝐩𝐨𝐰𝐬𝐳𝐞𝐜𝐡𝐧𝐞, 𝐰𝐫𝐞̨𝐜𝐳 𝐧𝐨𝐰𝐚𝐭𝐨𝐫𝐬𝐤𝐢𝐞…
Kardioonkologia rozwija się bardzo dynamicznie, szczególnie na przestrzeni ostatnich lat, tj. od 2022 roku, kiedy zostały opublikowane wytyczne na temat kardioonkologii, opracowane po raz pierwszy przez Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne. I rzeczywiście, ten temat zaczął być coraz bardziej nośny, a sesje poświęcone tym zagadnieniom są już standardem na polskich konferencjach kardiologicznych.
Kardioonkologia jest bardzo potrzebna choćby dlatego, że choroby układu krążenia to (po samym nowotworze) główna przyczyna zgonów wśród pacjentów onkologicznych. Wpływa na to współwystępowanie chorób serca w tej populacji chorych, bo zarówno nowotwory, jak i choroby układu krążenia są problemami głównie średniego i starszego wieku. Ponadto, niektóre terapie onkologiczne są potencjalnie kardiotoksyczne i brak monitorowania, nierozpoznanie tej kardiotoksyczności może, niestety, spowodować fatalny finał u pacjenta, który miał onkologicznie zupełnie dobre rokowanie.
Obecnie w Europie istnieją już nie tylko oddziały, ale duże ośrodki dedykowane tej właśnie dziedzinie medycyny. Ogromny postęp w zakresie diagnostyki i leczenia onkologicznego oraz hematologicznego sprawił, że w wielu chorobach przeżywalność i rokowanie wciąż się poprawiają. Obecnie u wielu chorych nowotwór zaczyna mieć status choroby przewlekłej i nawet jeśli nie możemy pacjenta wyleczyć, jesteśmy w stanie znacznie przedłużyć mu życie. Dlatego właśnie kardiotoksyczność leczenia onkologicznego będzie miała istotny wpływ na długość jego życia.
𝐂𝐨 𝐬𝐤ł𝐨𝐧𝐢ł𝐨 𝐏𝐚𝐧𝐢𝐚̨ 𝐝𝐨 𝐳𝐚𝐢𝐧𝐭𝐞𝐫𝐞𝐬𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢𝐚 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐤𝐚𝐫𝐝𝐢𝐨𝐨𝐧𝐤𝐨𝐥𝐨𝐠𝐢𝐚̨?
Przez wiele lat funkcjonowania naszego szpitala [Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku], dzieje się tak, że konkretni kardiolodzy konsultują konkretne oddziały. Ja przez wiele lat byłam takim właśnie lekarzem konsultującym onkologię. Bardzo doskwierało mi wtedy, że często coś stwierdzam, coś rozpoznaję, włączam jakieś leczenie i nie wiem co dzieje się potem. Miałam świadomość, że niektóre osoby wymagają monitorowania przez nas, kardiologów, a nie tylko doraźnej konsultacji. Moje starania o powstanie Poradni Kardioonkologicznej poparł ówczesny kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii - Profesor Jacek Jassem oraz kierownik Kliniki Hematologii i Transplantologii – Profesor Jan Maciej Zaucha.
Miałam też szczęście, bo to był rok 2017 i pojawiło się zielone światło dla rozwoju AOS-u, czyli ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Stało się możliwe zwiększenie liczby świadczeń w zakresie opieki specjalistycznej, w tym kardiologicznej. I tak 1 stycznia 2018 roku rozpoczęła działalność nasza Poradnia Kardioonkologiczna, za co jestem naprawdę wdzięczna Dyrekcji szpitala. Trwa już dziewiąty rok naszej działalności.
W 2018 roku zaczęłam także organizować specjalne konferencje - Bałtyckie Spotkania Kardioonkologiczne. W tym roku odbędzie się już ósma jej edycja (w 2020 roku konferencja nie odbyła się z powodu pandemii). Planując program tej konferencji staram się, aby był on maksymalnie praktyczny i trochę „odczarowuję” wspomniane wytyczne które, z jednej strony zrobiły bardzo dużo dobrego, bo są znakomitym podręcznikiem, jednak dla kogoś, kto rzadko spotyka się z kardioonkologią mogą być trudne, a nawet odstraszające. Dla osób przygotowujących się do egzaminu z kardiologii oznacza to konieczność zapamiętania jakichś abstrakcyjnych leków, które w kardiologii w ogóle nie występują oraz kompletnie niekardiologicznych metod leczenia. To odkrywanie zupełnie nowej dziedziny. Dlatego na naszych konferencjach staramy się pokazywać kardioonkologię przede wszystkim jak najbardziej praktycznie.
W 2023 roku udało nam się powołać Sekcję Kardioonkologii Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Obecnie przewodzi jej Pan Profesor Jarosław Droszcz, kardiolog z Łodzi, a od jesieni to ja będę przewodniczącą. Już druga konferencja tej Sekcji odbędzie w tym roku w październiku we Wrocławiu.
𝐉𝐚𝐤𝐢𝐦𝐢 𝐚𝐬𝐩𝐞𝐤𝐭𝐚𝐦𝐢 𝐤𝐚𝐫𝐝𝐢𝐨𝐨𝐧𝐤𝐨𝐥𝐨𝐠𝐢𝐢 𝐳𝐚𝐣𝐦𝐮𝐣𝐞 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐏𝐚𝐧𝐢 𝐰 𝐬𝐰𝐨𝐣𝐞𝐣 𝐩𝐫𝐚𝐜𝐲 𝐧𝐚𝐮𝐤𝐨𝐰𝐞𝐣?
Przede wszystkim zaburzeniami rytmu serca, jako że od lat pracuję w Klinice Kardiologii i Elektroterapii Serca. W mojej Klinice, oprócz zabiegów ablacji oraz implantacji różnych urządzeń kardiologicznych – kardiowerterów-defibrylatorów, stymulatorów resynchronizujących, zwykłych stymulatorów – diagnozujemy przyczyny zaburzeń rytmu serca. Arytmie mogą być problemem u pacjentów onkologicznych i hematologicznych. Jest to też zagadnienie mało poznane i dość rzadko badane do tej pory.
Jesienią ubiegłego roku została opublikowana monografia, której jestem redaktorem –"Zaburzenia rytmu serca u chorych poddawanych leczeniu onkologicznemu". Współautorami są lekarze z mojej Kliniki oraz specjaliści z innych polskich ośrodków zajmujących się arytmologią. To pierwsza taka pozycja w polskiej literaturze medycznej, myślę że bardzo potrzebna.
Nie tylko zaburzenie rytmu, ale również urządzenia wszczepialne mogą generować problemy u pacjentów onkologicznych, szczególnie u osób leczonych radioterapią oraz chorych kierowanych na badania techniką rezonansu magnetycznego. Chcąc ułatwić pacjentom dostęp do tego badania, udało mi się – we współpracy z dr Karoliną Dorniak z Zakładu Diagnostyki Chorób Serca opracować specjalny SOP, czyli opis procedury wykonania badania rezonansem magnetycznym u osoby, która ma wszczepione jakieś urządzenie kardiologiczne.
Radioterapia to obszar, który również szczególnie mnie interesuje. Mimo postępu technicznego jaki się dokonał w tej metodzie leczenia, myślę, że nie ma bezpiecznej radioterapii, oczywiście w kontekście sercowo-naczyniowym. Moim zdaniem, kluczowe jest wyodrębnianie tych pacjentów, którzy mają onkologicznie dobre rokowanie - u nich radioterapia może odezwać się w negatywny sposób po kilku lub kilkunastu latach. Zwłaszcza jeśli podstawa serca, czyli pień naczyniowy był w zakresie pola napromieniania. Skuteczne przeprowadzenie takiego leczenia to praca wielu osób, w tym radioterapeutów i techników radioterapii. Jednak nawet współczesna radioterapia - bezpieczniejsza, lepiej planowana, stosująca nowe techniki – nie jest dla serca obojętna.
𝐉𝐚𝐤𝐢𝐞 𝐬𝐚̨ 𝐠ł𝐨́𝐰𝐧𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐫𝐨𝐳̇𝐞𝐧𝐢𝐚 𝐰𝐲𝐧𝐢𝐤𝐚𝐣𝐚̨𝐜𝐞 𝐳 𝐢𝐧𝐰𝐚𝐳𝐲𝐣𝐧𝐞𝐣 𝐭𝐞𝐫𝐚𝐩𝐢𝐢 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐜𝐢𝐰𝐧𝐨𝐰𝐨𝐭𝐰𝐨𝐫𝐨𝐰𝐞𝐣 𝐝𝐥𝐚 𝐮𝐤ł𝐚𝐝𝐮 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐨𝐰𝐨-𝐧𝐚𝐜𝐳𝐲𝐧𝐢𝐨𝐰𝐞𝐠𝐨?
Przy współczesnych technikach radioterapii są to głównie zagrożenia odległe. Ryzyko kardiotoksyczności radioterapii rośnie wraz z czasem, który minął od tego leczenia. Największe ryzyko związane z radioterapią to akceleracja miażdżycy. Z drugiej strony uruchamiana jest przebudowa tętnic, która trochę przypomina waskulopatię w sercu przeszczepionym. Tak więc z jednej strony bardzo szybko rozwijają się blaszki miażdżycowe, a z drugiej – u niektórych pacjentów powstają gładkie rurkowate zwężenia tętnic. Problemem jest, że akceleracja miażdżycy może nastąpić w bardzo krótkim czasie - koronarografia wykonywana u pacjenta w odstępie pół roku może wykazać, że zmiana, która była 30-procentowa powoduje obecnie 90-procentowe zwężenie tętnicy.
Kolejna kwestia – symptomatologia choroby wieńcowej, która jest albo żadna, albo bardzo nietypowa - radioterapia może bowiem powodować uszkodzenie zakończeń włókien nerwowych i tacy pacjenci bardzo często są bezobjawowi lub mają nieswoiste objawy. Dlatego tak ważne jest, aby lekarze pamiętali o możliwych konsekwencjach radioterapii i kierowali tych pacjentów na badania przesiewowe. Niestety, choroba wieńcowa może zostać przegapiona i ktoś, kto został wyleczony, na przykład z ziarnicy złośliwej, może w wieku trzydziestu kilku lat zginąć z powodu ostrego zespołu wieńcowego.
𝐂𝐳𝐲 𝐬𝐳𝐜𝐳𝐞𝐠𝐨́𝐥𝐧𝐞𝐣 𝐮𝐰𝐚𝐠𝐢 𝐰𝐲𝐦𝐚𝐠𝐚𝐣𝐚̨ 𝐣𝐞𝐝𝐲𝐧𝐢𝐞 𝐜𝐡𝐨𝐫𝐳𝐲 𝐳 𝐰𝐜𝐳𝐞𝐬́𝐧𝐢𝐞𝐣 𝐳𝐝𝐢𝐚𝐠𝐧𝐨𝐳𝐨𝐰𝐚𝐧𝐲𝐦𝐢 𝐜𝐡𝐨𝐫𝐨𝐛𝐚𝐦𝐢 𝐤𝐚𝐫𝐝𝐢𝐨𝐥𝐨𝐠𝐢𝐜𝐳𝐧𝐲𝐦𝐢, 𝐜𝐳𝐲 𝐰 𝐰𝐲𝐧𝐢𝐤𝐮 𝐧𝐨𝐰𝐨𝐭𝐰𝐨𝐫𝐮 𝐥𝐮𝐛 𝐣𝐞𝐠𝐨 𝐭𝐞𝐫𝐚𝐩𝐢𝐢 𝐩𝐨𝐣𝐚𝐰𝐢𝐚𝐣𝐚̨ 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐧𝐨𝐰𝐞 𝐩𝐫𝐨𝐛𝐥𝐞𝐦𝐲?
Rzeczywiście, pacjenci z już rozpoznaną chorobą serca to osoby, które są najbardziej narażone na potencjalną kardiotoksyczność niektórych terapii onkologicznych. I jest to grupa pacjentów, na którą zwracamy szczególną uwagę w naszej Poradni Kardioonkologicznej.
Wiemy również, że poza radioterapią, istnieją pewne grupy leków, które, niestety, nawet w zdrowym sercu mogą spowodować np. rozwój niewydolności serca. Takimi lekami są antracykliny. Nawet jeśli chorzy o niektórych lekach z czasem zapominają, o tych zwykle pamiętają, dlatego że doksorubicyna i epirubicyna mają charakterystyczny czerwony kolor. Są one najczęściej stosowane u pacjentów z rakiem piersi, w terapii szpiczaka, chłoniaków, białaczek czy mięsaków. U tak leczonych osób może rozwinąć się kardiomiopatia rozstrzeniowa i związana z nią niewydolność serca.
Mówi się, że predyspozycja do wystąpienia kardiomiopatii poantracyklinowej może być częściowo uwarunkowana genetycznie i krótko mówiąc, nie ma bezpiecznej dawki doksorubicyny. Wiemy natomiast, jakie dawki są potencjalnie kardiotoksyczne i tacy pacjenci są o tym informowani, a my monitorujemy ich po leczeniu. Przeprowadzamy tak zwany screening, na podstawie EKG i badania echokardiograficznego, czasem (rzadko) badania rezonansem magnetycznym.
Istnieją też inne terapie, które wymagają monitorowania kardiologicznego. Dotyczy to przede wszystkim inhibitorów proteasomu oraz niektórych inhibitorów kinaz tyrozynowych. Mogą one powodować akcelerację nadciśnienia tętniczego i wśród lekarzy może pojawić się mylne przekonanie, że trzeba szukać jakiejś dodatkowej tego przyczyny. Tymczasem jest to następstwem stosowanego leczenia onkologicznego.
Należy uczulać lekarzy, nie tylko kardiologów, ale także internistów i lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej na to, że pacjent onkologiczny jest pacjentem onkologów tylko w zakresie choroby podstawowej. Onkolodzy nie mają czasu, żeby zajmować się wszystkim. Niestety, często bywa, że pacjenci są do nich kierowani z każdym problemem, nawet z jakimiś banalnymi zmianami na skórze. Każdy lekarz, do którego trafi taki pacjent, powinien postarać się wyjaśnić przyczynę zgłaszanej przez niego dolegliwości, a nie kierować go do onkologów, którzy, naprawdę, wymagają odciążenia w tym zakresie.
𝐂𝐳𝐲 𝐰𝐨𝐛𝐞𝐜 𝐭𝐞𝐠𝐨 𝐤𝐚𝐳̇𝐝𝐲 𝐩𝐚𝐜𝐣𝐞𝐧𝐭 𝐨𝐧𝐤𝐨𝐥𝐨𝐠𝐢𝐜𝐳𝐧𝐲 𝐩𝐨𝐰𝐢𝐧𝐢𝐞𝐧 𝐛𝐲𝐜́ 𝐩𝐚𝐜𝐣𝐞𝐧𝐭𝐞𝐦 𝐤𝐚𝐫𝐝𝐢𝐨𝐥𝐨𝐠𝐢𝐜𝐳𝐧𝐲𝐦? 𝐉𝐚𝐤𝐢𝐞 𝐤𝐨𝐫𝐳𝐲𝐬́𝐜𝐢 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐧𝐨𝐬𝐢 𝐩𝐚𝐜𝐣𝐞𝐧𝐭𝐨𝐦 𝐭𝐚𝐤 𝐢𝐧𝐭𝐞𝐫𝐝𝐲𝐬𝐜𝐲𝐩𝐥𝐢𝐧𝐚𝐫𝐧𝐚 𝐨𝐩𝐢𝐞𝐤𝐚?
Takie korzyści są bezsporne. Przykładowo, w naszej poradni prowadzimy autorski projekt monitorowania kardiotoksyczności leczenia raka piersi, co dotyczy chorych u których planowane jest zastosowanie antracykliny lub leczenia anty-HER2. Teraz dochodzi jeszcze immunoterapia - pembrolizumab. Wszystkie takie pacjentki mają wyjściowo - przed leczeniem wykonywane badanie echokardiograficzne oraz oznaczenie stężenia peptydów natriuretycznych i troponiny. Z tymi wynikami przychodzą do naszej poradni, a my oceniamy ich czynniki ryzyka sercowo-naczyniowego i dotychczasowe leczenie choroby serca, jeśli taka występuje. Na tej podstawie ustalamy plan kontroli kardiologicznej. Zwykle widzimy się z tymi chorymi po roku od zakończenia leczenia onkologicznego. Każda osoba wychodzi z naszej poradni z zaleceniami co dalej. Czy powinna nadal kontrolować się u kardiologa, a jeżeli tak -kiedy powinna być ta pierwsza kontrola, a kiedy kolejne, w tym badanie echokardiograficzne, kontrola lipidogramu czy kontrolne TK tętnic wieńcowych u chorych leczonych radioterapią w obrębie klatki piersiowej.
Jedna z pracujących z nami pań pielęgniarek, opracowała ankietę na temat wiedzy pacjentek na temat kardiotoksyczności leczenia raka piersi i to zagadnienie stanowiło temat jej pracy magisterskiej. Ankieta obejmowała 20 pytań i była wypełniana przez pacjentki leczone u nas - w UCK, jak i chore leczone w innym ośrodku. Wyniki były druzgocące. I nie chodzi mi tutaj o to, aby nas chwalić jacy jesteśmy wspaniali, ale żeby pokazać, jak wiele można osiągnąć w bardzo prosty sposób – w czasie zaledwie dwóch wizyt w poradni. Zawsze kategorycznie mówimy o konieczności zaprzestania palenia, zachęcamy do aktywności ruchowej i żeby ją zacząć już w trakcie chemioterapii. Nie musi być intensywna, ale koniecznie trzeba się ruszać. Dowiedziono bowiem, że osoby, które są aktywne w okresie terapii osiągają lepsze wyniki leczenia. Nasza pani pielęgniarka była kilkakrotnie zapraszana na różne konferencje pielęgniarskie gdzie prezentowała wyniki wspomnianej ankiety. To wskazuje na zainteresowanie tym tematem i rosnącą rolę pielęgniarki w tym zakresie.
𝐙 𝐏𝐚𝐧𝐢 𝐢𝐧𝐢𝐜𝐣𝐚𝐭𝐲𝐰𝐲 𝐩𝐨𝐰𝐬𝐭𝐚ł𝐚 𝐩𝐢𝐞𝐫𝐰𝐬𝐳𝐚 𝐧𝐚 𝐩𝐨́ł𝐧𝐨𝐜𝐲 𝐏𝐨𝐥𝐬𝐤𝐢 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐜𝐡𝐨𝐝𝐧𝐢𝐚 𝐤𝐚𝐫𝐝𝐢𝐨𝐨𝐧𝐤𝐨𝐥𝐨𝐠𝐢𝐜𝐳𝐧𝐚. 𝐉𝐚𝐤𝐢𝐞 𝐛𝐲ł𝐲 𝐠ł𝐨́𝐰𝐧𝐞 𝐜𝐞𝐥𝐞 𝐢 𝐰𝐲𝐳𝐰𝐚𝐧𝐢𝐚 𝐩𝐨𝐝𝐜𝐳𝐚𝐬 𝐬𝐭𝐰𝐨𝐫𝐳𝐞𝐧𝐢𝐚 𝐭𝐞𝐠𝐨 𝐨𝐬́𝐫𝐨𝐝𝐤𝐚?
Wyzwanie pierwsze - żeby poradnia zaczęła działać. Wyzwanie drugie - zachęcić kolegów kardiologów, aby również zainteresowali się tym tematem. Udało się - jest nas w tej chwili czworo. Cel był jeden – ułatwienie leczenia hematologom i onkologom poprzez rozwiązywanie problemów kardiologicznych ich pacjentów. My nie formułujemy przeciwwskazań do planowanego przez nich leczenia. Przeciwnie, robimy co w naszej mocy, aby to leczenie mogło być realizowane bez jakichkolwiek zakłóceń. Przy okazji ustalamy profilaktykę, plan kontroli na życie po raku. Potem prosimy naszych kolegów kardiologów w innych poradniach, aby to kontynuowali. Pewnie, chciałabym, żeby poradnia działała przez 5 dni w tygodniu, ale pracuje 3. Planujemy, aby niedługo to już były 4 dni robocze. Natomiast jeśli jest coś pilnego nikt z nas nie odmawia, a onkolodzy i hematolodzy znają numery naszych telefonów. Traktujemy się poważnie. Wszyscy wiedzą, że pracę w poradni kończymy późno, bo pacjent onkologiczny nie jest łatwy. Trzeba przejrzeć jego zwykle bogatą dokumentację, zaplanować diagnostykę i ustalić dalsze leczenie kardiologiczne. A na koniec jeszcze opisać wszystko w taki sposób, żeby nasz tok myślenia był zrozumiały. To nigdy nie jest pacjent, który zajmie 15 minut. Każdemu poświęcamy średnio pół godziny.
𝐖𝐚𝐳̇𝐧𝐚̨ 𝐜𝐳𝐞̨𝐬́𝐜𝐢𝐚̨ 𝐏𝐚𝐧𝐢 𝐩𝐫𝐚𝐜𝐲 𝐣𝐞𝐬𝐭 𝐝𝐲𝐝𝐚𝐤𝐭𝐲𝐤𝐚. 𝐉𝐚𝐤 𝐰𝐚𝐳̇𝐧𝐞 𝐰 𝐤𝐬𝐳𝐭𝐚ł𝐜𝐞𝐧𝐢𝐮 𝐦ł𝐨𝐝𝐲𝐜𝐡 𝐥𝐞𝐤𝐚𝐫𝐳𝐲 𝐣𝐞𝐬𝐭 𝐩𝐨ł𝐨𝐳̇𝐞𝐧𝐢𝐞 𝐧𝐚𝐜𝐢𝐬𝐤𝐮 𝐧𝐚 𝐢𝐧𝐭𝐞𝐫𝐝𝐲𝐬𝐜𝐲𝐩𝐥𝐢𝐧𝐚𝐫𝐧𝐞 𝐩𝐨𝐝𝐞𝐣𝐬́𝐜𝐢𝐞 𝐝𝐨 𝐩𝐫𝐨𝐜𝐞𝐬𝐮 𝐭𝐞𝐫𝐚𝐩𝐞𝐮𝐭𝐲𝐜𝐳𝐧𝐞𝐠𝐨?
Myślę, że jest to bardzo ważne, a współczesna medycyna jest działalnością na pograniczu różnych dziedzin. W tym wypadku kardiologia, onkologia i hematologia są ze sobą bardzo powiązane. Zajmowanie się takimi pacjentami dodatkowo uczy empatii, bo są to szczególni pacjenci. Niezależnie od moich zainteresowań kardioonkologią, w czasie zajęć ze studentami zawsze staram się omawiać chorych „całościowo”, z uwzględnieniem różnych współchorobowości i ich wpływu na problemy kardiologiczne pacjenta. Bardzo cieszy mnie fakt, że zostałam wyróżniona tytułem najlepiej ocenianego w ankiecie dydaktycznej wykładowcy na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym – to udowadnia jak bardzo ciekawa i pouczająca może być nauka kardioonkologii.
Bardzo się cieszę z zainteresowania studentów kardioonkologią. Biorą oni udział w naszych projektach, a w czasie ubiegłorocznej Wiosennej Konferencji Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego studentka - Julia Urbańska zajęła pierwsze miejsce w Sesji Studenckiej i miała znakomite wystąpienie.
Prowadzimy razem projekty na temat migotania przedsionków u pacjentów onkologicznych oraz zaburzeń rytmu serca u chorych na raka płuca. Niedługo rozpoczniemy nowy temat – kardiotoksyczności radioterapii stosowanej w leczeniu raka prawej piersi. Wiem, że tych tematów nigdy nam nie zabraknie.
Myślę, że kardioonkologia zmienia wyobrażenie na temat pacjenta onkologicznego. To już nie jest chory, na którego nałożono wyrok rychłego zgonu i u którego nie ma nic do zrobienia. Kardioonkologia pokazuje, jak ważne jest, aby zwracać uwagę na tych pacjentów w każdym wymiarze - nefrologicznym, endokrynologicznym, diabetologicznym oraz - oczywiście kardiologicznym. Dlatego że każda uzyskana poprawa będzie przynosiła bardzo wymierne korzyści – wydłużenie przeżywalności i poprawę jakości życia u chorych na raka.
𝐁𝐚𝐫𝐝𝐳𝐨 𝐝𝐳𝐢𝐞̨𝐤𝐮𝐣𝐞𝐦𝐲 𝐳𝐚 𝐮𝐝𝐳𝐢𝐞𝐥𝐞𝐧𝐢𝐞 𝐰𝐲𝐰𝐢𝐚𝐝𝐮.
Dziękuję.