
14/07/2025
Realia OION są tak zaskakujące, że trudno o nich mówić temu, kto pierwszy raz, niespodziewanie, na ten oddział trafia.
Gdy ma się szczęście i dobrą duszę wprowadzającą w ten świat, to wie się, że te "tysiące rurek i czujników" jakim naszpikowane jest dziecko dba o nie każdej sekundy.
Monitorują, alarmują i zapisują istotne parametry.
Bez nich personelowi byłoby bardzo trudno.
Ale z tym szczęściem różnie bywa.
Sama się o tym przekonałam.
Teraz, gdy zapomniałam już o lęku i strachu, mogę z czułością patrzeć na zdjęcia mojego dziecka okablowanego jak w Matrix'ie.
Teraz pytania ciekawskich, o te wszystkie rurki wychodzące z jej ciała nie sprawiają mi bólu.
Teraz tym z Was, którzy nie znają Oddziału Intensywnej Opieki Neonatologicznej (OION) mogę sama powiedzieć, co jest czym i do czego służy.
Pytacie po co?
By Ci, którzy pierwszy raz do niego zmierzają nie byli tak spanikowani i przerażeni tym, co zastaną.
By Ci, którzy nigdy go nie odwiedzą, wiedzieli ile wysiłku kosztuje otrzymanie wcześniaka przy życiu.
By Ci, dla którzy wcześniak jest tylko mniejszym noworodkiem uzmysłowili sobie, że wyjście z OION to nie kwestia "nabrania ciałka".
Widzicie ile jest czujników na tym rysunku?
Każdy jest istotny, każdy coś mierzy, podaje lub kontroluje.
Każdego z nich musi się pozbyć wcześniak, by wyjść do domu.
Ale są i takie wcześniaki, którym te czujniki i rurki towarzyszyć będą jeszcze długi czas, zdarza się, że nawet całe życie...
I przypominam o petycji kierowanej do Ministerstwo Zdrowia dotyczącej wdrożenia jednolitego standardu neonatologicznego w Polsce... bo
Link do petycji w komentarzu