23/05/2025
Cisza, w której mówi dziecko
Człowiek jest istotą graniczną. Żyje między pragnieniem bliskości a potrzebą wolności. Pomiędzy tym, co chciałby dać innym, a tym, co chce zostawić tylko dla siebie. I od pierwszego dnia życia uczy się jednego: gdzie kończy się on, a zaczyna drugi człowiek.
Granice. Słowo twarde jak skała, ale kruche jak papier, jeśli dotyczy dziecka.
Bo dziecko nie zna swoich granic — jeszcze. Ono dopiero się ich uczy. Sprawdza, jak daleko może się oddalić, żeby nie zniknąć z pola widzenia matki. Jak głośno może krzyczeć, by nie zostać uciszone. Jak bardzo może płakać, zanim ktoś powie: „dosyć”. Dziecko — każdego dnia, każdym spojrzeniem i gestem — pyta dorosłych: „Czy jestem tu bezpieczne?”.
Z tej perspektywy praca nauczyciela, psychologa, wychowawcy nie jest zawodem. Jest zobowiązaniem. Etyką uważności. Bo nie pracujemy z teorią, nie uczymy programu — spotykamy się z drugim człowiekiem w jego najczulszej formie: w dzieciństwie. A dzieciństwo — to nie etap, to fundament.
Granice dziecka to rzeczy niewidzialne. Czasem ukryte w spojrzeniu spuszczonym w dół. W milczeniu. W nadmiernej energii albo w zbyt szybkiej zgodzie. Dziecko nie powie: „przekroczyłeś moją integralność”. Ale jego ciało to powie. Jego zachowanie. I to właśnie od dorosłego zależy, czy umie czytać te znaki — jak reporter, który nie czeka na oficjalny komunikat, tylko wychodzi w pole i słucha szmeru ulicy.
Nauczyciel, który krzyczy na dziecko za spóźnienie, nie wie, że właśnie podważa jego prawo do godności. Psycholog, który ocenia, zanim zrozumie, zamyka przed dzieckiem drzwi, które miały prowadzić do zaufania. Wychowawca, który mówi: „musisz się przystosować” — nie wie, że być może każe dziecku zgodzić się na to, co nie do zniesienia.
Granice to nie narzędzie kontroli. To akt troski. To komunikat: „Twoja obecność jest ważna, ale twoja wolność też”. To najgłębsza forma szacunku: nie dotykam cię tam, gdzie nie chcesz być dotknięty. Nie mówię za ciebie. Nie wchodzę w twój wewnętrzny świat z butami własnych przekonań.
Etyka wobec dziecka to nie zasady z kodeksu. To codzienne wybory — jak słuchać, jak pytać, jak milczeć. To świadomość, że każde słowo wypowiedziane do dziecka może stać się częścią jego wewnętrznego głosu na całe życie. Głos ten może wspierać — lub ranić. Może dawać oparcie — lub odbierać siebie.
A najważniejsze jest to: że dziecko pamięta. Nie daty. Nie fakty. Pamięta ton głosu. Pamięta spojrzenie. Pamięta, czy zostało wysłuchane.
Dlatego stawianie granic nie polega na wytyczaniu terytoriów. Polega na budowaniu mostów z szacunku. Bo tylko tam, gdzie granica nie jest przemocą, rodzi się relacja. A w niej — wszystko, co najważniejsze.