08/06/2023
𝐓𝐖𝐎𝐉𝐄 𝐁𝐎𝐒𝐊𝐈𝐄 𝐂𝐈𝐀Ł𝐎
Przez wiele lat dotykałam boskich ciał, głównie kobiecych. Przy każdym naszym spotkaniu miałam łzy w oczach, czując pod palcami historię opowiadaną przez żylaki, skrzywienia, garby, zbite pośladki lub blizny po operacjach.
Tak. Ciała, które masowałam, nieustannie opowiadały mi historię zmęczenia, bólu i smutku. Historię tego, jak bardzo mają już dość wymagań, braku szacunku i katowania ze strony osób, które w nich mieszkają.
Zawsze, gdy mówiłam osobie, którą masowałam „twoje ciało jest piękne”, słyszałam...naprawdę? no coś ty, mam za duży brzuch, za małe pośladki, za wąskie biodra, za grube uda, mam cellulit, żylaki, trądzik i łysieję...
Zawsze coś nie tak.
Dwa lub trzy razy zdarzyło się, że kobieta, usłyszawszy, że jej ciało jest piękne, uśmiechnęła się, potwierdziła to wyznanie z zadowoleniem, po czym dodała...sporo pracy i wysiłku włożyłam w to, żeby moje ciało było piękne.
I to też było przykre, bo potem ta zwycięska kobieta opowiadała mi o swojej diecie albo o wyczerpujących treningach na siłowni.
Rozumiem to.
Naprawdę rozumiem te wszystkie wymagania wobec własnego ciała. Oczekiwania, żeby było jędrne, smukłe, sprawne, rozciągnięte jak należy, wytrzymałe na wysiłek i oczywiście zdrowe. Do tego w odpowiednich proporcjach i z ładną skórą.
To całkiem jak dobre auto, prawda? Albo super robot kuchenny.
Tego wymagamy od naszych ciał.
Żyjemy w kulcie.
W pogoni za ideałami.
Żyjemy też na wojnie.
To jest wojna przeciwko naszym ciałom.
Zaczyna się od nieakceptacji i wymagań, żeby było owo ciało jakieś, całkiem jak w wychowaniu małego dziecka na porządnego obywatela. Nie rób rzeczy X, staraj się bardziej o Y, otrzymasz uznanie od Z.
Do tej tresury i heblowania służą super diety, obrazy ciał z mediów społecznościowych szlifowane odpowiednimi filtrami i nasze własne podświadome oczekiwania wobec ciała, jakie ma być, a jakie nie.
To jest wojna.
A na wojnie różnie bywa, są tacy, którzy tracą życie, są też tacy, którzy tracą ducha.
Dlatego trzeba siebie odzyskać, żeby wyjść poza tryb przetrwania i zacząć żyć.
Boskie ciało to nasz statek na podróż przez życie. Ciało znosi wszystko. Złe traktowanie poprzez niedosypianie i ślęczenie przed ekranem, śmieciowe jedzenie, łykanie garściami tabletek poprawiających samopoczucie skopane tym, co robimy mu wcześniej. Znosi nawet wieloletnie zaniedbania ukrywane poprzez połykanie leków, które mają zrekompensować to, co jest nie do zastąpienia – sen, dobre odżywianie, przebywanie w naturze, odpoczynek i miłość.
Wszystko, żeby przetrwać, żeby wyglądać lepiej niż się czujemy, a na koniec, żeby służyć wizerunkowi ciała idealnego, który nosimy w swoich umysłach.
A gdzie wizerunek, tam kult. Po trupach. Bez czucia. Bez serdeczności.
Ech, płakać mi się chce...
Wielu z Was czytających, jest już w innym miejscu w budowaniu relacji ze swoim ciałem. Często dzięki zatrzymaniu się, często dzięki chorobie fizycznej, a nierzadko dzięki depresji lub zwątpieniu w cele życia oparte na nieustających osiągnięciach i rywalizacji.
Wielu z Was już wie, że kult ciała i jego wizerunku odbiera mu życie.
Bo ciało nie jest przeznaczone dla kultu i religii.
Ono jest świątynią.
I czeka, cierpliwie czeka, żebyś Ty, żebym ja, żebyśmy my wszyscy zaczęli w nim mieszkać jak w domu, który kochamy. A dom potrzebuje kogoś, kto się nim będzie opiekować, nie katować, remontować, czyścić i nieustannie przemeblowywać.
Co może być wstępem do zamieszkania w swoim ciele?
Wdzięczność.
Dziękuję Ci za wyrozumiałość. Dziękuję Ci, moje ciało, za to, że ze mną tyle lat wytrzymałoś. Za to, że mnie nie opuściłoś. Za to, że jesteś mądrzejsze niż cała kultura super ciał, w której żyję. Dziękuję Ci, że nie umarłoś, kochane moje. Dziękuję Ci.
Przeprosiny.
Przepraszam Cię, kochanie za lekceważenie choroby. Za tony tabletek. Za brak snu. Za brak słońca. Za brak patrzenia na zielone drzewa. Za tony cukru. Za katowanie zginaniem kręgosłupa. Za noszenie zbyt ciężkich rzeczy. Za niesłyszenie, że chcesz się położyć i odpocząć. Za mówienie o Tobie „jesteś nie takie!” Przepraszam Cię, kochane moje za niewidzenie Ciebie.
Miłość.
Kocham Cię za to, że wytrzymujesz ze mną. Za to, że trwasz mimo bólu, który Ci zadałam. Kocham Cię za to, że oddychasz, chodzisz, śmiejesz się i przytulasz. Kocham Cię, moje ciało. Jesteś cudowne!
Prośba.
Proszę Cię, przyjmij mnie. Nie opuszczaj mnie. Przyjmij moje błogosławieństwo.
Moje Boskie Ciało.
Boże Ciało.
Bóg we mnie, a ja w Nim.
Święta Unia.
Pobłogosław sobie.
Połóż dłonie na sercu, na brzuchu, na głowie i powiedz na głos:
Dziękuję, że jesteś, kochanie.
Jesteś najpiękniejsze na świecie.
Dziękuję, że jesteś tutaj ze mną.
Amen
Słowa: Ewa Wąsała.