
05/07/2025
Jestem po pielgrzymce, na którą, muszę przyznać nie do końca chciałam jechać. Ale jestem już po i mam wiele przemyśleń. Przede wszystkich uczyłam się odpoczywać, być ze sobą w ciszy. Bez bodźców „musisz, powinnaś, nie masz czasu”.
Na drodze krzyżowej usłyszałam słowa, które mnie zatrzymały:
„Jezus upadał, ale nigdy się nie poddawał.”
I nagle poczułam, jak bardzo to jest też o mnie.
O Tobie. O nas.
Każdego dnia spotykam ludzi, którzy walczą – z chorobami, kompulsywnym jedzeniem, z brakiem energii, z wstydem po zjedzeniu „za dużo”, z lękiem przed jedzeniem w ogóle, z byciem „jakąś”.
Ja też upadam. Fizycznie, psychicznie, duchowo. Są dni, kiedy jestem zmęczona do szpiku kości. Kiedy dni nie są sprzyjające, a ja próbuję jakkolwiek funkcjonować. Są momenty, gdy czuję, że nie dam rady… Ale wtedy zamykam oczy. Oddycham. I przypominam sobie słowa Murphy’ego z „Potęgi podświadomości”:
„Twoje myśli kształtują twoją rzeczywistość.”
Więc myślę. Świadomie. Tworzę wewnętrzny obraz kobiety, która mimo zmęczenia wierzy, że to ma sens. Że nawet jeśli dziś upadłam – to mam siłę, by jutro wstać.
To, co duchowo przeżyłam na pielgrzymce, zostawiło we mnie spokój i nadzieję, który trudno opisać. Ale najpiękniejsze jest to, że mogę ten spokój teraz dawać innym – Wam, moim pacjentom, obserwatorom, kobietom, dzieciom, które chcą coś zmienić, ale boją się zacząć.
Nie jestem lepsza. Nie jestem niezniszczalna. Ale jestem z Wami w tej samej drodze.
Może nie mamy tych samych krzyży – ale mamy ten sam cel: zdrowie, równowaga, wolność, spokój, wiara.
I pamiętaj: upadek nie definiuje Ciebie.
To to, że wstajesz, czyni Cię silną.
🤎 ja też się pilnie będę tego uczyć. Na swój sposób, a ty na swój. Po prostu.