21/07/2021
Powiem całkiem nieskromnie - jestem wielką szczęściarą! Bo dzięki pracy jako coach spotykam na swojej drodze wyjątkowe kobiety, których pewnie nie miałabym szans spotkać w innych okolicznościach. Przychodzą do mnie często pełne znaków zapytania, szamoczące się w środku, na coś niezgadzające się w swoim życiu, ale pełne obaw, co z tym zrobić. A potem, po kilku sesjach, zaczynają mnie zadziwiać. I pokazywać, jakie są naprawdę, w środku. Prawdziwe fighterki.
Tak jak teraz, gdy po powrocie z urlopu spotykam się z moimi klientkami po dłużej przerwie. Słucham ich i nie mogę wyjść z podziwu... Jedna zaczęła zupełnie inaczej rozgrywać sytuacje w pracy, inna - dawać sobie prawo do błędów, jeszcze inna zaczęła odważnie porządkować swoje sprawy osobiste. Minęły ledwie 3-4 tygodnie, odkąd widziałyśmy się ostatnio, a widzę, jak wielka zaszła w nich zmiana. Oczywiście nie zaszła sama, dziewczyny zawdzięczają ją sobie. I to nie znaczy, że to, co wcześniej było trudne, nagle stało się łatwe i proste. Nie. Po prostu mimo różnych trudnych emocji, które towarzyszyły im na początku, dziewczyny nauczyły się wybierać to, co rzeczywiście jest dla nich dobre i na czym im zależy. Znalazły w sobie siłę, by za tym pójść i zadbać o siebie i swoje sprawy.
Byłam świadkiem takich przemian już wiele razy, ale za każdym razem jest to wyjątkowo poruszający moment. Bo to jest trochę tak, jakby towarzyszyć Wam w powtórnych narodzinach, do życia w zgodzie ze sobą, w zgodzie ze swoimi potrzebami i wartościami. Takie rzeczy zaczynają się dziać, gdy same siebie usłyszycie, przestajecie się zadręczać, co inni powiedzą, i zaczynacie krok po kroku budować siebie od środka.
I pomyśleć sobie, że tak niezwykłe rzeczy zaczynają się po prostu od spotkania i rozmowy jednej kobiety z drugą kobietą. Ale dokładnie tak jest - taką mamy moc, gdy jesteśmy razem🧡