La Justesse - gabinet terapeutyczny

La Justesse - gabinet terapeutyczny Dane kontaktowe, mapa i wskazówki, formularz kontaktowy, godziny otwarcia, usługi, oceny, zdjęcia, filmy i ogłoszenia od La Justesse - gabinet terapeutyczny, Zdrowie i medycyna, Poznan.

Dopiero praca w gabinecie weryfikuje z czego trzeba być bezwzględnie dobrym…😏Szkolonko z Anią ❤️
19/07/2025

Dopiero praca w gabinecie weryfikuje z czego trzeba być bezwzględnie dobrym…😏

Szkolonko z Anią ❤️

Kiedy sobie myślisz, że są takie dziedziny psychologii, którymi się nigdy nie zajmiesz, ale się okazuje, że los = Twój r...
18/07/2025

Kiedy sobie myślisz, że są takie dziedziny psychologii, którymi się nigdy nie zajmiesz, ale się okazuje, że los = Twój ród zmienia wyniki i zostajesz przyjęta na szkolenie psychoterapii uzależnień 🥹

Z przodkami się nie dyskutuje ❤️

Powoli wychodzę z obezwładniających oczekiwań…A ponieważ to co robisz, czytasz, myślisz ma wpływ na efekty, to na chwilę...
16/07/2025

Powoli wychodzę z obezwładniających oczekiwań…

A ponieważ to co robisz, czytasz, myślisz ma wpływ na efekty, to na chwilę zerknijmy do Dawida R. Hawkinsa:

“Kiedy mówimy o ego, wchodzimy w przestrzeń coraz subtelniejszych energii, które – gdy ulegają integracji – przechodzą w coraz wyższe poziomy świadomości. W końcu docieramy do poziomu miłości, który kalibruje się na 500.

Prawdziwa miłość – ta autentyczna, duchowa – jest rzadka. Tylko około 4% ludzkości funkcjonuje na poziomie 500 lub wyżej. Jeszcze rzadsza jest miłość bezwarunkowa, niezależna – ta, która nie potrzebuje niczego w zamian – i kalibruje się na poziomie 540. Zaledwie 0,4% ludzi doświadcza tego stanu.

Jeszcze mniej osób dociera do najwyższych rejonów zakresu 500, w których odczuwa się miłość do wszystkich – bez wyjątku.

Na tym poziomie myśli nadal istnieją, ale już nie mają nad nami władzy. Pojawiają się, ale nie identyfikujemy się z nimi.

Trzeba jednak zrozumieć: utrzymywanie negatywności wymaga ogromnej ilości energii.

Kiedy umysł człowieka mocno się czegoś uczepi – np. potrzeby bycia kimś, osądu, traumy, winy – tworzy z tego zamknięty system. Taki system staje się jak szczelna konstrukcja. Nie ma w niej przestrzeni na otwartość, zrozumienie, zmianę.

Z czasem to przywiązanie do konkretnego kierunku staje się tak silne, że żyje własnym życiem. Nawet jeśli człowiek cierpi, nie może przestać.

Wszyscy mówią: „Masz wybór”, „Możesz się zmienić” – ale to nieprawda. Nie mamy tej mocy sami z siebie.

To, co naprawdę ma moc, to sam kierunek – kierunek świadomości. I tylko on ma moc, by coś uzdrowić. Tylko zmieniając kierunek, zmieniamy rzeczywistość.

Dlatego moment duchowej transformacji to moment, w którym rezygnujesz z kontroli, z walki o rację, z prób naprawiania innych – i pozwalasz, by kierunek się odwrócił. To nie jest decyzja umysłu – to wewnętrzne porzucenie identyfikacji.

Tym właśnie jest miłość.

Miłość to nie jest to, co robisz. To nie jest coś, co dajesz lub odbierasz. To nie jest uczucie wobec drugiej osoby.

Miłość to jakość bycia. To sposób, w jaki jesteś w świecie.

Spotykasz czasem człowieka, z którym nic Cię nie łączy, a jednak w jego obecności czujesz głęboki pokój, czułość, wdzięczność, radość.

Dlaczego? Nie dlatego, że was coś łączy, nie dlatego, że coś dla Ciebie zrobił. Tylko dlatego, że sposób, w jaki on jest w świecie, rezonuje z Twoją najgłębszą prawdą.

Miłość to obecność, która rozpoznaje Świętość w drugim istnieniu.

Dlatego prawdziwa miłość kalibruje się na poziomie 500 i wyżej.

To nie emocja. To nie zachowanie. To kierunek. To stan istnienia, który wzmacnia życie, szanuje je, słucha.

Kiedy patrzysz na drugiego człowieka i widzisz w nim nie jego błędy, nie jego historię, nie jego rolę – tylko czyste życie – jesteś bardzo blisko Boga.

Bo Bóg nie jest w formie. Bóg jest w obecności.”

– Dzień dobry, pani Justyno.- Zepsuło mi się życie. Nie działa od lat, ale dziś w nocy przestało ostatecznie.Nie śpię, n...
13/07/2025

– Dzień dobry, pani Justyno.

- Zepsuło mi się życie. Nie działa od lat, ale dziś w nocy przestało ostatecznie.

Nie śpię, nie jem, boli mnie wszystko, nie mam już siły.

Chciałbym, żeby pani mi powiedziała, co robić.

Ale tak konkretnie.

Żeby zadziałało.

- 😳



Gdybym mogła, mówiłabym językiem Pepsi Eliot.
Bez cenzury.
Bez pocieszeń.
Bez waty cukrowej owiniętej wokół bolącego zęba.

Bo kiedy przychodzi człowiek i mówi: „Jestem w totalnym rozsypie. Proszę mi powiedzieć, co mam robić, żeby poczuć się lepiej. Ale tak już. Dziś. Od razu. Bo ja nie mam siły czekać.”

To ja słyszę między wierszami:

— Rozwaliłem instalację elektryczną w całym domu, ale proszę, żebyś jednym ruchem włączyła światło.

— Mam korek od szampana w oku, duszę w wersji instant, myśli w trybie lawiny – ale potrzebuję ukojenia, ciepła, zrozumienia.

— I najlepiej, żeby to kosztowało 200 zł, trwało 50 minut i nie wymagało ode mnie NIC! Aaaaaa, w sumie to chętnie bym wybrała wersję darmową procesu, jeśli ma Pani gdzieś na stanie.

Myślisz, że psycholog to będzie taka wróżka, co wyciągnie różdżkę z torebki i – pyk! – naprawi dwadzieścia kilka lat Twojego życia.

Tylko że ja nie jestem wróżką. Nie jestem też TikTokiem, ani balsamem na złamane ego, ani sprzątaczką Twoich błędów życiowych. Nie jestem też algorytmem, czyli Czatem GPT, którego zaprogramujesz na “ojajanie”.
Nie jestem od tego, żeby Ci dać siłę.
Jestem od tego, żeby Ci towarzyszyć, gdy Ty ją z siebie wydobywasz.

Jeśli nie chcesz dać sobie czasu, żeby coś realnie się wydarzyło, to naprawdę – lepiej odpal Internet.
Znajdziesz tam wszystko:
– 7 kroków do szczęścia
– 12 trików na poranione wewnętrzne dziecko
– 3 aplikacje na traumę z dzieciństwa
I jeszcze playlistę na Spotify, która uzdrowi Ci lęk przed bliskością.

Ale jeśli już przychodzisz do psychologa – to uznaj, kim psycholog naprawdę jest.

Psycholog to ktoś, kto potrzebuje Cię poznać. Kto musi zobaczyć, jak myślisz, jak się bronisz, jak wchodzisz w relację.
Nie zrobi tego na podstawie pięciu zdań i spojrzenia.

I najważniejsze: to nie ja mam chcieć bardziej. Zalewać Cię tonem empatycznych pytań, dzięki którym poczujesz, że może to nie Ty, tylko wszyscy na zewnątrz są odpowiadzialni, za to co masz i czego nie masz. Tylko Ty…

Bo jeśli Twoja motywacja zależy ode mnie – to po każdej idealizacji przyjdzie rozczarowanie.
A potem powiesz, że „psycholog Ci nie pomógł”.
Tylko że może to nie psycholog zawiódł, tylko Twoje oczekiwania były nie z tego świata.



Post sponsoruje wizyta mojej byłej pacjentki,
która przyszła w ogromnym kryzysie psychicznym, zdrowotnym, życiowym – praktycznie w ślepej uliczce – i oczekiwała, że na pierwszej wizycie powiem jej, jak naprawić dwadzieścia kilka lat jej decyzji.

Dziękuję jej bardzo.

Za to, że przypomniała mi, czym mój zawód nie jest i nigdy nie będzie.
Nie wybrałam zawodu w blasku fleszy, który sprzedaje iluzje i gruszki na wierzbie.

Wybrałam proces.

Wybrałam niepopularną drogę.

Wybrałam – jak mówi Pepsi – orkę w ciszy, którą każdy dojrzały i świadomy siebie człowiek wie, że musi wykonać.

Z miłością, ale bez ściemy.

I być może zapytasz, czy tacy tylko są pacjenci?

Nie. Oczywiście, że nie.

Bywają też ci… co przychodzą inaczej.
Nie z reklamówką oczekiwań, tylko z otwartymi dłońmi.
Z przestrzenią w sobie.

Tacy, co nie pytają: „Ile to potrwa?”

Tylko: „Od czego możemy zacząć?”

Ci, którzy od początku rozumieją, że to proces, że to praca, że to droga, a nie usługa.
Którzy nie potrzebują natychmiastowych efektów, bo w głębi duszy wiedzą, że wszystko, co prawdziwe – rodzi się powoli.
Którzy nie mówią „napraw mnie”, tylko „chcę siebie zrozumieć”.

To są ci, dla których praca terapeutyczna ma głębię. Ci, z którymi idziemy przez najciemniejsze zakamarki psyche
i czasem – po raz pierwszy w ich życiu – ktoś nie ucieka, nie ocenia, nie porządkuje.
Tylko jest.

To dla nich warto być psychologiem.
To dla nich warto milczeć razem w gabinecie, dopóki nie pojawi się coś prawdziwego.
To dla nich warto uczyć się siebie codziennie od nowa, żeby móc naprawdę być z drugim człowiekiem.
Bo oni wiedzą, że ten proces nie jest dodatkiem do życia, ale ich życiem tylko tym razem świadomym i przez nich wybranym…

Miłej niedzieli 🙂

HURRA JEST JUŻ WARSZTAT DO SAMODZIELNEGO SZKOLENIA w domciu! Program: ODBLOKUJ SWOJE NASTAWIENIE DO PIENIĘDZY! 7 NAJCZĘSTSZYCH BLOKAD FINANSOWYCH​E-BOOK + FI...

Wspieram Cię cały czas, ale nic się nie zmieni jeśli nie sięgniesz po to, co Ci tu zostawiam…:“Praca duchowa ma zawsze z...
08/07/2025

Wspieram Cię cały czas, ale nic się nie zmieni jeśli nie sięgniesz po to, co Ci tu zostawiam…:

“Praca duchowa ma zawsze związek z oczyszczaniem. Często ludzie pytają: „Dlaczego czuję się gorzej, odkąd wszedłem na ścieżkę duchową?” Odpowiedź leży w tym, że zmienia się kontekst – a wraz z nim zmienia się wszystko. Kiedy decydujesz się zbliżyć do światła, dotknąć istoty oświecenia, wyższej świadomości, bezwarunkowej miłości – aktywujesz proces oczyszczenia. A oczyszczanie przywoła do twojego pola wszystko, co musi zostać uzdrowione. Całe to, co nie zostało jeszcze uświadomione, wyparte, stłumione – zacznie wypływać.

To nie znaczy, że coś z tobą jest nie tak. To znaczy, że proces działa. To znaczy, że dusza powiedziała „tak” i ruszyła w stronę prawdy.

Gdy postanawiasz kochać wszystkich – nagle pojawia się stary gniew na ojca. Ojca, który cię zostawił, który zranił, który nigdy nie wrócił. I to nie jest regres – to jest uzdrowienie. To jest ciemna noc duszy. To jest konfrontacja z tym, co domaga się światła.

Chciałem również powiedzieć kilka słów o stylach medytacji – a dokładniej o różnicy między medytacją a kontemplacją. Medytacja to praktyka – konkretny czas, konkretne miejsce. Zaczynasz z zapałem, siadasz w ciszy, próbujesz… a potem dziecko płacze, telefon dzwoni, coś się sypie. I nagle kończysz na kanapie, w koszulce, robiąc coś zupełnie innego.

Kontemplacja to coś głębszego. To sposób bycia. To życie z ideą, z Prawdą, z tekstem, z obecnością. To coś, co możesz praktykować cały dzień, bez względu na to, gdzie jesteś. Kontemplacja ci służy, bo wchodzi z tobą w życie.

Dla przykładu – kiedyś żyłem przez cały miesiąc z jednym psalmem. Psalmem 91. Nie czytałem go tylko. Żyłem nim. Oddychałem nim. I wtedy zaczynasz widzieć, że to, co czytasz – zaczyna ci się odsłaniać. Nie jako informacja. Jako Prawda.

To jest proces wewnętrznego odsłonięcia. Nie odkrycie – ale ujawnienie się. I w miarę jak żyjesz z taką Prawdą, zaczynasz sam stawać się jej nosicielem. Twoje wnętrze staje się miejscem, w którym to wszystko rezonuje.

Obowiązek duchowej praktyki – jeśli czujesz go w sercu – jest nieopisywalny. Dla mnie to było coś nieuniknionego. Prowadziło mnie wszystko, aż do samej granicy śmierci – śmierci ego, śmierci iluzji, śmierci „ja”. To było przerażające – ale też… zupełnie milczące. Bo w tym milczeniu było wszystko.

Proces duchowy jest cichy. Bardzo, bardzo cichy.

Jak powiedział mi wczoraj dr Kallenbach: „To jest ultra-cisza”.

Tak. Duchowe zobowiązanie jest ultra-ciszą. Ale i sam proces jest ultra-ciszą. To nie da się wyrazić słowami. To trzeba przeżyć.

Gdy już odkryjesz, czym jest twoje duchowe powołanie, twoje głębokie TAK – wtedy potwierdzasz proces. A gdy potwierdzasz proces, wszystko w tobie się porusza. Oczyszczanie się zaczyna. I wtedy jedyną drogą jest poddanie. Poddanie wszystkiemu, co się wydarza. Poddanie się Bogu.

To oznacza również poddanie się sobie – takiemu, jakim byłeś. Oznacza przebaczenie sobie dawnych błędów. Porzucenie samokrytyki. Puszczenie winy. Ale to się nie uda, jeśli nie jesteś w stanie poddać się Bogu.

Bo wtedy – w tamtym momencie – zrobiłeś wszystko, co mogłeś, z tą wiedzą, którą miałeś. Byłeś wtedy kimś innym niż jesteś dziś. Teraz wiesz więcej. Teraz zrobiłbyś inaczej. Ale wtedy – nie byłeś tym, kim jesteś teraz.

To bardzo trudne, żeby naprawdę puścić ocenianie siebie – jeśli nie jesteś w stanie powierzyć tego wszystkiego większej Inteligencji. Bogu. Miłości.

Tak właśnie przepracowuje się trudne rzeczy, które się pojawiają w procesie.”



David R. Hawkins

W gabinecie nie dzieje się magia, to raczej przypomina powtarzanie oczywistości, które ktoś w swoim życiu zgrabnie próbu...
05/07/2025

W gabinecie nie dzieje się magia, to raczej przypomina powtarzanie oczywistości, które ktoś w swoim życiu zgrabnie próbuje przeskakiwać…:

✧ Mam taką tendencję, żeby podglądać, sprawdzać…
☉ Masz co?
✧ No…
☉ Masz co?
✧ Powiedziałam: tendencję.
☉ Tak, właśnie. Powiedziałaś.
✧ No tak.
☉ Ale to jest wybór.
☉ To nie jest żadna tendencja, to nie jest nawyk, to nie jest wzorzec – nie wtedy, gdy już wiesz, że to robisz.
☉ Tendencje, wzorce i nawyki są nieświadome. Działają w tle. Ale w chwili, gdy stają się dla ciebie widoczne, przestają być czymś automatycznym. Jeśli nadal to robisz, to jest już wybór. Świadomy wybór.

✧ Masz rację.
☉ Zauważ: to twoja definicja „nawyku”, „wzoru”, „tendencji” sprawia, że możesz wciąż zrzucać winę na coś poza sobą.
☉ Bo mówisz sobie, że „to tylko nawyk”, więc musi być jakiś specjalny proces, który cię z niego wyciągnie.
☉ Ale prawda jest taka: sam fakt, że go zobaczyłaś – to już jest proces.
☉ Proces się zakończył w momencie uświadomienia.
☉ Od tej chwili, jeśli dalej tak postępujesz, to znaczy, że wybierasz, żeby tak było.

✧ Ale to przecież wciąż we mnie jest.
☉ Tak, bo ty wybierasz, żeby to nadal w tobie było.
☉ I właśnie o tym rozmawiamy.
☉ Mówimy o tym, że to już nie jest mechanizm, który rządzi tobą z cienia.
☉ To twój wybór. Bo gdzieś w tobie istnieje przekonanie, że ta strategia, to zachowanie – wciąż ci w czymś służy.

✧ Rozumiem.
☉ I teraz masz szansę, skoro już to widzisz, odkryć: w co ja wierzę, że uznaję to zachowanie za potrzebne?
☉ Jakie przekonanie sprawia, że wybieram coś, czego przecież nie chcę?
☉ Bo to jest wybór.
☉ A żeby wybrać coś nowego, trzeba nazwać to, co sprawia, że trzymasz się starego.
☉ Trzeba zobaczyć, co takiego daje ci ten wzorzec, że nadal go karmisz, że nadal po niego sięgasz – nawet jeśli mówisz, że nie chcesz.

☉ Czasem – nie mówię, że to twój przypadek, ale czasem – to może być po prostu wybór tego, co znane.
☉ Bo to, co znane, wydaje się bezpieczniejsze niż to, czego nie znasz.
☉ Bo nadałaś nieznanemu definicję: „to straszne”, „to nieprzewidywalne”, „to może mnie zaboleć”.
☉ A to, co znajome – choć trudne, choć nieprzyjemne – przynajmniej jest oswojone.
☉ I to może wystarczyć, żeby wciąż wybierać cierpienie.
☉ Bo strach przed nieznanym jest silniejszy niż ból znanego.

✧ To bardzo prawdziwe.
☉ W porządku.
☉ To teraz pozwól sobie zrozumieć, że możesz zmienić definicję nieznanego.
☉ Bo przysięgam ci – w tym, co nieznane, nie ma nic, co nie byłoby po prostu tobą.
☉ Nie ma niczego, co byłoby tam przeciwko tobie.
☉ W nieznanym nie mieszka nic innego poza tobą samą – tą częścią ciebie, której jeszcze nie spotkałaś.
☉ Jeśli boisz się siebie, nie wejdziesz tam.
☉ Ale jeśli nie boisz się być sobą naprawdę, wejdziesz w to nieznane z otwartymi ramionami, z drżeniem serca, ale i z zachwytem.

☉ Bo to, co nieznane, jest w istocie przygodą odkrywania siebie.
☉ I kiedy nazwiesz je właśnie tak – gdy poczujesz, że to twoja prawda – zmienisz hierarchię lęków.
☉ Zobaczysz, że to, co przed tobą, wcale nie jest straszne – jest żywe, świeże, prawdziwe.
☉ I wtedy wybierzesz pójść naprzód.
☉ Pójdziesz za tym, co cię porusza, co cię woła – za swoją ekscytacją.
☉ A doświadczenie „bycia ofiarą” – zniknie.

✨ Bashar ✨

Ten moment, kiedy piszesz posta kilka dni temu i okazuje się, że istnieje ktoś, kto rozumie co czujesz 🥹❤️Marcin ohhhh M...
03/07/2025

Ten moment, kiedy piszesz posta kilka dni temu i okazuje się, że istnieje ktoś, kto rozumie co czujesz 🥹❤️

Marcin ohhhh Marcin 😍


Komunikacja dusz

Dusze nie potrzebują tych niskowibracyjnych emocji, komunikują się na innych częstotliwościach. Dusze reagują na energię akceptacji, miłości, radości, wdzięczności, którymi cała przestrzeń energetyczna Ziemi jest teraz dosłownie wypełniona. Jeśli pozwolisz sobie je poczuć, twoja dusza z pewnością się zamanifestuje, zareaguje na zmiany.

Gdy zaakceptujesz zmiany zachodzące na planecie, gdy przestaniesz kurczowo trzymać się starych przekonań i nie będziesz walczyć o interesy swojej osobowości, zdasz sobie sprawę z tego, kim i jaki jesteś. Twoje prawdziwe cele, które są obierane w jedności duszy i umysłu, zaczną urzeczywistniać się z prędkością myśli. Usłyszysz, co ludzie naprawdę do ciebie mówią, a prawda nie będzie już poza twoim zasięgiem.

💔Depresja: stan oddzielenia od źródła💔Depresja nie jest tylko zbiorem objawów. To nie tylko apatia, pusty wzrok, brak od...
03/07/2025

💔Depresja: stan oddzielenia od źródła💔

Depresja nie jest tylko zbiorem objawów. To nie tylko apatia, pusty wzrok, brak odpowiedzi, milczenie, bezsenność, niejedzenie, niemożność funkcjonowania w świecie. To także – a może przede wszystkim – wyraz wewnętrznego oddzielenia. Oddzielenia od sensu. Oddzielenia od znaczenia. Oddzielenia od samego źródła życia, które w swojej istocie jest nieustannie żywe, obecne i kochające.

Kiedy człowiek doświadcza depresji, nie wierzy już, że jest kochany. Nie wierzy, że coś ma znaczenie. Nie wierzy, że przyszłość niesie cokolwiek wartego życia. W istocie – przestaje wierzyć, że życie w ogóle się wydarza. Że warto się w nim pojawiać.

Mówiąc językiem mapy świadomości, depresja to zejście w najniższe częstotliwości – apatii, żalu, beznadziejności. To stany, w których energia życia już nie płynie. Człowiek nie jest tylko smutny – on jest pozbawiony wewnętrznego przepływu, odłączony od źródła. Jak rzeka, która wyschła. Jak światło, które przestało świecić, bo ktoś zakrył jego źródło ciemnym kocem przekonań.

📌Jak dochodzi do depresji?

Depresja nie pojawia się znikąd. Ona jest odpowiedzią. Jest reakcją na coś, co uważaliśmy za sens życia, a co zniknęło, straciło swój blask albo po prostu przestało działać.

To nie sama utrata powoduje cierpienie. To znaczenie, jakie tej rzeczy, tej osobie, tej sytuacji nadaliśmy. To nie dyplom doktora – ale to, co on miał znaczyć. Nie związek – ale jego emocjonalna rola w naszym życiu. Nie młodość – ale to, co ona miała dawać. Nie piękno – ale to, co ono miało chronić.

Depresja to moment, w którym znaczenie, które nadaliśmy czemuś na zewnątrz, okazuje się nietrwałe, iluzoryczne. A wraz z nim – rozpada się to, co nazywaliśmy tożsamością. Wtedy pojawia się cierpienie. Bo to, na czym zbudowaliśmy nasze poczucie wartości, przestaje nas wspierać.

To uczucie, że wszystko, co dawało sens, przestało istnieć – jest bolesne. Ale to także zaproszenie. Zaproszenie do odkrycia, że znaczenie nigdy nie było „tam”. Że nigdy nie pochodziło z zewnątrz. Że jego źródłem – zawsze była nasza własna świadomość.

📌Podatność na depresję

Podatność na depresję nie wynika z tego, że coś się wydarzyło, ale z tego, co myśleliśmy o tym, co się wydarzyło. To nie wydarzenia tworzą depresję – ale nasze przypisanie znaczenia, nasza struktura oczekiwań, nasz sposób trzymania się tego, co uważaliśmy za warunek szczęścia.

Kiedy uczono nas, że wartość znajduje się poza nami – staliśmy się podatni. Gdy kazano nam wierzyć, że miłość to coś, co trzeba zdobyć, że sukces to coś, co trzeba udowodnić, że wygląd, prestiż, pieniądze to coś, co daje poczucie bycia „kimś” – zaczęliśmy inwestować energię życia w to, co nietrwałe. I ta inwestycja z czasem przynosi cierpienie.

To nie nasza „słabość” czyni nas podatnymi. To nasza niewinność. Dziecięca gotowość, by wierzyć światu. By ufać, że to, co nam mówią, jest prawdą. Programy, które przyjęliśmy, nie były naszym błędem. Były naturalnym skutkiem miłości. Bo chcieliśmy wierzyć. Bo chcieliśmy należeć.

Ale teraz przychodzi czas przebudzenia. Czas, w którym człowiek pyta: „czy to nadal jest moje?”. „Czy to nadal ma dla mnie sens?”. „Czy jestem gotów nadać nowe znaczenie?”.

📌Wyjście z depresji

Wyjście z depresji nie zaczyna się od działania. Zaczyna się od gotowości. Gotowości, by zobaczyć, że to, co myślałem o sobie, o świecie i o Bogu – może nie było prawdą. Że mogę się mylić. Że jestem gotów spojrzeć jeszcze raz. Że coś we mnie mówi: „To nie koniec. To początek”.

Najpierw trzeba zobaczyć strach, który leży pod depresją. Bo depresja – jak mówiłem – jest często ucieczką przed strachem. Przed przyszłością bez tego, co kochaliśmy. Bez tego, co miało nam dawać poczucie sensu. Trzeba być gotowym usiąść w obecności tego strachu – nie uciekać, nie etykietować, nie walczyć. Po prostu pozwolić ciału czuć. Pozwolić sobie przeżyć dokładnie to, co się dzieje.

Kiedy zaczynamy rozpoznawać swoje ciało jako narzędzie prawdy, kiedy pozwalamy sobie czuć drżenie w brzuchu, puls w klatce piersiowej, mrowienie w nogach – zaczynamy odzyskiwać siebie. Widzimy, że można to przeżyć. Że można być z tym. Że to nie zabija. Że to jest przejście. Nie koniec.

Depresja mówi: „Porzuć wszelką nadzieję”. Ale to kłamstwo. Za tą bramą czekają inne drzwi. Drzwi do samego siebie. Do własnej duszy. Do prawdy.

📌Duchowe spojrzenie

Człowiek, który przeżył depresję, staje przed duchową szansą. Może zobaczyć, że źródło szczęścia nie jest „tam”, ale „tu”. Że nigdy nie był oddzielony od Boga – tylko od własnego przekonania, że musi szukać Go gdzieś poza sobą.

To, co czujemy w depresji jako ostateczne oddzielenie, jest tak naprawdę dramatycznym zaproszeniem. Cichy szept: „Spójrz w siebie. Źródło jest w tobie. Zawsze było.”

To nie znaczy, że farmakologia jest zbędna. Leki ratują życie. Podnoszą poziom neuroprzekaźników, przywracają podstawową równowagę chemii mózgu. Ale to dopiero początek. Bo jeśli człowiek nie zmieni sposobu, w jaki postrzega świat, w jaki odnosi się do siebie i rzeczywistości – wróci tam, gdzie był. I będzie wracał.

Tylko zmiana w świadomości – tylko powrót do siebie jako źródła – zmienia wewnętrzną podatność. Czyni człowieka stabilnym, odpornym, ugruntowanym w czymś, co nie przemija.

📌Różnice między kobietami a mężczyznami

Kobiety częściej odczuwają depresję przez stratę relacyjną. To, co zostało utracone – miłość, relacja, bliskość – staje się osią cierpienia. Dla mężczyzn – częściej depresja wiąże się z utratą znaczenia w świecie, pozycji, sukcesu. Ale źródło podatności jest to samo: utożsamienie wartości z czymś, co się zmienia.

Dla jednych będzie to piękno. Dla innych władza. Dla innych – potrzeba bycia potrzebnym. Ale we wszystkich przypadkach: gdy coś z zewnątrz staje się centrum, my tracimy siebie.

📌Czego trzeba się nauczyć?

Najważniejsze jest jedno: uznać, że ja jestem tym, kto nadaje znaczenie. Ja jestem źródłem. Ja wybieram, co ma dla mnie wartość.

To jest moment odwagi. Wejście w pole odwagi – 200 na Mapie Świadomości – to granica między życiem w kłamstwie a życiem w prawdzie. Powyżej odwagi zaczyna się życie. Pojawia się światło. Pojawia się moc.

Kiedy człowiek zaczyna mówić prawdę o tym, w co wierzył. Kiedy zaczyna zadawać pytania. Kiedy odważy się uznać, że może być inaczej – wszystko zaczyna się zmieniać.

To nie wydarzenia nas ranią. To sposób, w jaki je trzymaliśmy.

To nie świat nas zdradził. To my zainwestowaliśmy naszą miłość w to, co nietrwałe.

Ale to nie nasza wina.

To była niewinność. Czystość. Dziecięce zaufanie.

I teraz – możemy wrócić do tej niewinności. Nie naiwnej. Ale świadomej. Mądrej. Głębokiej.

I z tego miejsca – znów żyć.



Z miłością,
D. R. Hawkins (gdyby dziś z Tobą rozmawiał)

Czy depresja to tylko stan umysłu, który możemy przezwyciężyć?Dr David Hawkins, uznany psychiatra, naukowiec i nauczyciel duchowy, w swoim wykładzie wyjaśnia...

✨Zaakceptuj to, co było, żebyś mogła po swojemu tworzyć to, co będzie✨Czasem wydaje się nam, że to, co było, można po pr...
01/07/2025

✨Zaakceptuj to, co było, żebyś mogła po swojemu tworzyć to, co będzie✨

Czasem wydaje się nam, że to, co było, można po prostu zostawić.
Że wystarczy iść dalej, patrzeć w przyszłość, skupić się na rozwoju, na tym, co przed nami.
Ale to nieprawda.

Bo to, co niezaakceptowane, nie zostaje w przeszłości.
To, co odrzucone, zaprzeczone, niedopowiedziane – nie milknie.
Wręcz przeciwnie – wraca.
Wraca w zaskakujący sposób, codziennie przypominając, że nie możesz iść naprzód, jeśli nie wzięłaś do serca tego, co za Tobą.

Kiedy nie zaakceptujesz swojego życia – jego historii, jego trudów, jego światła i jego ciemności – ono zacznie mówić do Ciebie głośniej.
Zacznie Cię budzić.
Zacznie Cię zatrzymywać w miejscach, w których chciałaś przyspieszyć.
Zacznie krzyczeć w sytuacjach, w których potrzebowałaś ciszy.

Będziesz trafiać na ludzi, którzy Cię nie rozumieją.
Na związki, w których wciąż jesteś pomijana.
Na znajomych, z którymi czujesz się nie na miejscu.
Na miejsca pracy, które drenują Cię do zera.
Na sytuacje, w których wszystko zdaje się iść pod prąd.

I będziesz się zastanawiać: co robię źle?
Ale to nie Ty robisz coś źle.
To po prostu Twoje życie mówi: „Zatrzymaj się. I spójrz na mnie wreszcie naprawdę.”

Spójrz na to dzieciństwo, które nie było takie, jak trzeba.
Na tych rodziców, którzy nie dali Ci tego, czego potrzebowałaś – może dlatego, że nie umieli, może dlatego, że byli zajęci przeżyciem, może dlatego, że sami byli poranieni.
Na tamte chwile samotności, które nosisz w sobie do dziś.
Na tamte słowa, które tak bardzo bolały, że nauczyłaś się udawać, że ich nie słyszysz.

Jeśli nie uznasz tej historii – to będziesz całe życie próbować ją naprawić.
Będziesz wchodzić w role, które mają załatać tę lukę.
Będziesz się starać bardziej, niż trzeba.
Będziesz poświęcać siebie, żeby dostać choć cień tego, czego wtedy zabrakło.

I wtedy pojawia się ten wewnętrzny deal:
„Skoro nie mogłam mieć miłości, to przynajmniej chcę mieć sukces.”
„Skoro nie mogłam być sobą, to przynajmniej chcę być uznana.”
„Skoro nie mogłam być spokojna, to przynajmniej niech świat mi się podporządkuje.”

I może świat się zgodzi.
Da Ci sukces. Da Ci podziw. Da Ci wpływy.
Ale nie da Ci ukojenia.
Bo poświęcenie siebie zawsze zostawia gorzki posmak.
Zawsze.

Niezaakceptowane życie staje się ciężarem.
Cieniem, który się kładzie na każdym nowym początku.
I możesz zaczynać w nieskończoność, ale każda nowa droga będzie miała w sobie coś znajomego – to samo napięcie, ten sam lęk, ten sam brak.

Bo przeszłość nie chce być usunięta.
Ona chce być uznana.
I tylko wtedy, kiedy naprawdę ją przyjmiesz – z całym jej bólem, chaosem, pięknem i niedoskonałością – coś zaczyna się prostować.

Ciało się rozluźnia.
Serca nie trzeba już bronić.
Nie musisz udowadniać, że zasługujesz.

Wtedy przestajesz reagować z przeszłości.
Zaczynasz tworzyć z teraźniejszości.
Z przestrzeni, w której wszystko może się wydarzyć – po Twojemu.

Ale nie wydarzy się, jeśli nie uwolnisz tego, co było.
Nie wydarzy się, jeśli wciąż będziesz udawać, że to nie Twoja historia.
Nie wydarzy się, jeśli nie zrozumiesz, że Twoje życie nie było pomyłką.

Było Twoje.
I zasługuje na to, by je uznać.

🪷🪷🪷

Ku pamięci pracy własnej, która już nie mogła dłużej czekać ❤️🫂❤️

Ostatnio zauważam coś, co powtarza się coraz częściej. Ludzie – często bardzo świadomi, bardzo wglądowi, z dużą samoobse...
30/06/2025

Ostatnio zauważam coś, co powtarza się coraz częściej. Ludzie – często bardzo świadomi, bardzo wglądowi, z dużą samoobserwacją – w pewnym momencie mówią: „chyba zrobię sobie przerwę od terapii”. I choć każdy ma do tego prawo, i czasem przerwa bywa słuszna, to jednak bardzo często pojawia się to dokładnie w momencie, gdy zaczyna wybijać to, co najtrudniejsze. Gdy zaczynają się ujawniać głębokie, pierwotne rany. Gdy na powierzchnię wychodzą uczucia, których nie sposób już dłużej spychać. To wtedy właśnie – paradoksalnie – najczęściej zapada decyzja o wycofaniu.

I ja to rozumiem. Bo kiedy wszystko w środku woła o ulgę, ucieczkę, zatrzymanie – to bardzo ludzkie chcieć się zatrzymać. Ale właśnie wtedy… to nie jest czas, by rezygnować.

Bo to, co się wydarza, to nie „za dużo”. To dokładnie to, po co przyszłaś/przyszedłeś do terapii. To rdzeń. To źródło. To właśnie te chwile, w których trzeba stanąć, spojrzeć, wytrzymać, poczuć i nie uciec.

Bo czy będzie łatwiej za miesiąc? Czy świat magicznie wyciszy wszystko, co w tobie drży? Czy twoje ciało przestanie pamiętać, co pamięta? Nie. Przeciwnie – każde odsunięcie tego procesu odkłada uzdrowienie na później.

Poniżej przeczytasz, co według mnie właśnie się dzieje – w ludziach, w systemie, w duszy. Co się wydarza w terapiach, z których ktoś chce się wycofać, bo „już za dużo”. Jeśli jesteś właśnie w takim miejscu – przeczytaj. Może to, co wydaje się teraz trudnością, jest w rzeczywistości największym zaproszeniem.

🪷🪷🪷

“O czym to jest teraz, dla wielu z nas - przez warstwy strażników, do rdzeniowych zranień
i naszej pierwotnej natury zaufania, bezpieczeństwa i miłości.​

W moim rozpoznaniu, wiele z tego co teraz czujemy -
te niezrozumiałe emocje, które pojawiają się znikąd, uczucia
z przeszłości, zapomniane wspomnienia, dziwne sny, chaos energetyczny, to są w dużym stopniu nieuleczone rany z przeszłości, które żyją w nas i aktywują się teraz bardzo intensywnie. Duże, a czasami również mikro traumy, które przeżyliśmy plus zapisane odpowiedzi naszego ego, na tamte wydarzenia - sposoby poradzenia sobie z tym co było, na przykład naszego 6-latka. I to wciąż żyje i działa w dorosłym życiu. Wszystko wychodzi na powierzchnię.

Momentami zranione fragmenty duszy potrafią być tak silne, że dosłownie hipnotyzują teraźniejszość. Rany, oraz warstwy konstruktów, mechanizmów obronnych i strażników, które jak membrana, otaczają i chronią rdzeniowe zranienia.

Uniki się skończyły, jesteśmy wołani do zrobienia, najbardziej uczciwej i najgłębszej pracy. Aby dotrzeć do starych ran i form, które powstały w miejsce nas sprzed zranień i sprzed pobrania ran przodków i kolektywnych traum. To jest powrót do miłości, w miejsce zaufania i bezpieczeństwa , poczucia bycia kochanym i w mocy, w niewinności
i żywotności dziecka. To jest nasza pierwotna natura - bezpieczeństwo i miłość, zanim zostanie naruszona, zraniona
i chroniona nieczuciem.

Kiedy poznajemy i rozpuszczamy kolejne warstwy i uczymy się trzymać przestrzeń w obecności dla tego, co się w nas wydarza, w której organiczny sposób powracamy do naszej oryginalnej natury. Do pierwotnej Jaźni, która jest miłością i obecnością.

Według mnie nie da się obudzić z ego, poprzez jego negację (advaita, kultura satsangu itd.), budzimy się z ego, kiedy je poznajemy i ukochujemy, zgadzamy się na jego istnienie, poznajemy jego dobre intencje i mechanizmy i rozpuszczamy jego potrzebę istnienia, bo stawiamy się jako dojrzała kochająca obecność, w miejsce gdzie nie było nikogo, gdy był potrzebny na wczesnych etapach życia. Rozpuszczamy potrzebę istnienia ego, fragment po fragmencie. Poprzez bycie z naszym człowiekiem w obecnej miłości, ucieleśniamy się coraz bardziej jako obecność miłość.

Zauważmy, że ego jest funkcją obrony naszej wrażliwości. Kiedy odzyskujemy pierwotne bezpieczeństwo i obecność, krok po kroku ego znika. Jest funkcją świadomości, nie ma imperatywu istnienia. Jest opcją. Ale ucieczka od niego, lub negacja, nigdy nie poprowadzi do prawdziwej i ukorzenionej transcendencji.

Każdy strażnik, każdy mechanizm, każda blokada, każde napięcie, zacisk szczęki, ścisk w brzuchu, odcinanie emocji, wszystkie maski, to są sposoby chronienia tego, co w nas najbardziej wrażliwe. Nawet agresja, gniew, mają dla nas dobre intencje. Człowiek jest pełen ochraniających części
i jedną z ich funkcji jest to, abyśmy nie czuli pierwotnego uczucia zranienia, ani tych najwrażliwszych fragmentów, najbardziej kruchych. I niekończący się cykl trwa. Nieczucie trzyma wszystko w kupie, ale nie pozwala na głębokie uzdrowienie i integrację.

Tak, czuję, że to co się wydarza, to przebudzenie ran, jest spowodowane kolektywnymi zmianami na planecie, wznoszeniem wibracji Ziemi i tym samym, płyną te potężne fale, wyciągające na powierzchnię, to co blokuje nas przez Byciem Jaźnią, miłością, obecnością, autentycznością, harmonią. Duży wpływ w moim odczuciu również mają na to kolektywne doświadczenia ludzi na Ziemi, które wydają się dużo bardziej, stymulować nasze indywidualne doświadczenia, niż w ostatnich latach. Czujemy bolesne ciało Planety. Jeszcze intensywniej, niż wcześniej, może tak lepiej to ująć.

Czujemy w obecnej chwili rdzeniowe zranienia, pojawiają się na powierzchni naszego czucia spontanicznie - to wołanie. Ale żeby odpowiedzieć i naprawdę je uzdrowić, to co jest potrzebne, to bardzo świadoma praca. Dosłownie chirurgiczna praca w wielkiej obecności i miłości. Tak momentami się czuję, jak chirurg pracujący na najwrażliwszych częściach mózgu.
I nauka ludzi tej odpowiedzialności czucia, stawiania się do siebie w szacunku i miłości, to jest kluczowe według mnie nie tylko dla terapii, ale dla duchowości i szerokiego spektrum metod rozwoju w ogóle. Obecność. Miłość. Szacunek. Cierpliwość. Widzenie dobra.

Praca ze wszystkimi strażnikami, których stworzyliśmy jako dzieciaki, żeby poradzić sobie z tym co przekraczało możliwość czucia dziecka, pozwala na poczucie tego teraz, jako dorosły. I krok po kroku możemy bezpiecznie zejść czuciem, do pierwotnego zranienia. W dialogu i czuciu pełnym szacunku i uważności, miłości dla całości naszego człowieka.

Jestem świeżo po sesji z klientką, gdzie potrzebowaliśmy nawiązać relację i poznać, rozbroić z 10 warstw, aby dotrzeć do czucia, jednego z podstawowych zranień, które podtrzymywało powracającą pętlę traumatycznego doświadczania. 1.5 godzinna operacja duchowo, mentalno, energetyczno, czuciowa. Odważna dusza. Kolejna istota, gotowa zanurkować w najgłębsze odmęty, aby czuć. Trząść się i czuć, płakać i czuć i rozpuszczać. Powracać do zaufania, do Bycia poza kontrolą. I tak to jest na granicy i poza strefą tego co znane. Stad potrzebujemy odwagi. Jeśli to czytasz Siostro, mocne przytulasy. Dobra robota. Jestem poruszony pracą
z ludźmi na takiej głębi. To jest święte.

Widzę jak regularna praca, krok po kroku prowadzi, do otwierania się naszego człowieka, dotykając coraz bardziej rdzeniowych tematów naszej indywidualnej jaźni.
Nie uciekniemy od tej pracy. To wielkie wzniesienie planety,
w moim poczuciu nie wydarzy się poprzez nic innego, jak odzyskanie naszego oryginalnego kształtu, w kochającej, uczciwej integracji wszystkiego czym jesteśmy.

W świecie, który zbudował swoją kulturę i system szkolny, relacje rodzinne, w zasadzie większość systemu społecznego, wokół wykluczenia tego co trudne, udawania, nieczucia, kontroli i ucieczki od siebie - rewolucyjnym aktem jest czuć. Czuć i dzielić się świadomie uczuciami. I uczyć się być z tym co jest bez identyfikacji, ah to jest wielkie. Czuć i być z tym zachowując przytomność i uważność nawet siedząc w ogniu doświadczeń.

[…]

To co widzę, to powrót, nasz powrót do tego kim jesteśmy. To nie są narodziny. My zawsze jesteśmy, tym kim jesteśmy. Zawsze byliśmy. Po prostu to kim jesteśmy, zostało zranione i się chroni. Potrzebujemy siebie, w powrocie do siebie.”

Leo Ananda Usiah

Adres

Poznan

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy La Justesse - gabinet terapeutyczny umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Pozwól, że opowiem Ci moją historię...

Witaj!

Nazywam się Justyna Neyder i tworzę przestrzeń - Psycho_Fizjo_Terapii.

Założyłam swoją autorską stronę poświęconą integracji Ciała, Umysłu i Duszy.

Odkąd pamiętam miałam ogromną potrzebę, by spotkać na swojej drodze osobę, która będzie posiadała wiedzę z zakresu medycyny, psychologii i duchowości. Uznałam, że dzięki takiemu połączeniu możliwe będzie znalezienie przyczyny mojego problemu tak fizycznego, jak i psychicznego. Chciałam poczuć, że jestem rozumiana zarówno wtedy, gdy zgłaszam dolegliwości ciała, jak i te związane z potrzebami duszy. Niestety pojawiały się osoby, będące specjalistami tylko z jednej dziedziny. Mimo, że na jakiś czas odczuwałam ulgę, to jednak wciąż czegoś mi brakowało. Dlatego pewnego dnia postanowiłam, że sama będę taką osobą, której szukam.