07/06/2025
Pamiętasz BRAVE HEART?
Ten film to nie jest film o jakiejś tam historii. To krzyk duszy człowieka, który nie chce żyć na kolanach. To bunt, zryw serca, kiedy władza, jakiś porządek świata depcze nam po pietach, gwałci nasze kobiety. Wtedy serce woła POWSTAŃ! I serce, które krzyczy ma pewnie każdy, ale już ODWAGĘ do tego, żeby faktycznie powstać i się sprzeciwić temu, co nie pasuje, już niewielu!
Co Ciebie najbardziej poruszyło w historii Wiliama? Co sprawiło, że łza pojawiła się w Twoim oku? Za kim byłeś/łaś? Kto był Twoim bohaterem w tym filmie?
Ja wyłam. Jak bóbr, kiedy Wiliam krzyczał FREEDOM, a duch jego ukochanej z usmiechem wołał go do siebie. Byłam wzruszona i wściekła.
Wściekła na zdradę, na obłudę, na bezduszność. Nie wiem, czy pamiętasz scenę, kiedy Wiliam na polu bitwy zdejmuje hełm jednego z rycerzy… i widzi twarz Bruce’a (Roberta I Szkockiego).
Co Ty wtedy czułęś/łaś?
A pamiętasz scenę, kiedy umierał Longshanks (Edward I)? Co czułeś/łaś, kiedy żona jego miękkiego syna, mówi mu na ucho, że jest w ciąży z Wiliamem? A Ty wiesz, że on wcześniej, żeby upokorzyć naród i zyskać długofalową przewagę, wprowadził prawo pierwszej nocy... Gwałt na narodzie, gwałt na kobietach. Zgodny z prawem.
I co czuło Twoje serce? Wobec prawa przecież następczyni tronu była godna potępienia. A kobiety niestosujące się do prawa pierwszej nocy- również łamały prawo. A ci, którzy wymagali tego prawa, stali po stronie praworządności. Działali w imieniu prawa.
William widział to inaczej. Rozumiał to, że prawem nie może być coś, co gwałci ludzi na poziomie fizycznym, duchowym, czy psychicznym. Widział, że jedynym prawem jest prawda. Ale nie taka, którą opowiadali sobie, aby usprawiedliwić swoje interesy, Edward, jego sługi i elita. Tylko prawda elementarna. Naturalna. I myślę, że każdy, kto oglądał ten film, czuł podobnie, jak Wiliam.
Czemu o tym piszę? Bo mieliśmy w Polsce ostatnio wybory. I kiedy czytam, słucham, oglądam, to żal mi nas, jako narodu.
Pokazano nam kandydatów. Żaden z nich nie był moim kandydatem. Pokazano nam ich i my ich przyjęlismy. Kiedy trwała kampania, często spotykałam się z twierdzeniem, że "trzeba wybrać mniejsze zło". Jakby zło nie było złem. Mniejsze, czy większe? To dalej zło. To takby godzić się na to, czy prawo pierwszej nocy wykona ten miękki ala syn Edwarda, czy jeden z jego osiłków. A już o tym, że akt sam w sobie jest obrzydliwy nikt nie mówi. Ugotowali nas, jak przysłowiową żabę. A my się daliśmy. I gramy w tą obrzydliwą grę bez godności.
Jak można wystawiać kogoś, kto na tak prestiżowe stanowisko w państwie uprawia branie na ekranie??? Żadne tłumaczenie, że to jak papieros, niczego nie zmienią! Przecież nikt nie pali w trakcie wystąpień publicznych! Jaki poziom szacunku do ludzi to ujawnia?
Jak można ogłosić się prezydentem na podstawie sondażu! I to z różnicą około 1%? Ileż trzeba mieć w sobie pychy i braku rozsądnego myślenia? Nie wspomnę już o podejściu do swojej zony, którą ogłosza się "pierwszą damą" na podstawie sondażu.
Jak można wołać o toleracji, o szacunku a jednocześnie zgłaszać do Sądu Najwyższego wniosek o zamnknięcie Stowarzyszenia niezależnych Lekarzy i Badaczy! Czyli wydanie tolerancji, ale tylko tej, która toleruje, co my mówimy, że jest do tolerowania. Resztę trzeba zniszczyć!
I co nam zaserwowano w odpowiedzi na tą obłudę, pychę i pogardę, wystrojoną w intelektualne piórka? Szemrane powiązania, oszustwa, szemraną przeszłość, ubraną w swojskość.
I my to kupiliśmy.
Bo co? Bo znowu, zamiast merytoryczną rozmową o tym, co naprawdę da się zrobić, jaki jest plan działania, jakie są punkty w programach wyborczych i jaki to realnie będzie miało wpływ na ŻYCIE nas wszystkich, a więc nie tylko kobiet, ale również mężczyzn- ich mężów, ich synów, wnuków i ojców. A przecież i córek. To co? Standartowo wyciąga się to, co działa zawsze! ABORCJA! KOBIETY DO GARÓW! GWAŁTY I RODZENIE, czy Ci się podoba, czy nie... Działa. Bardzo. Zawsze. Kiedy potrzebna jest jakaś inna sprawa do przepchania, do wygrania. A potem CISZA. Do następnego razu, kiedy znów włączą ten społeczny zapalnik. Obie partie korzystają z tego w takim samym stopniu.
Tak. I wciąż my, kobiety płacimy. Bo to Gra. Gra naszymi bólami, naszym tak wiele razy łamanym prawem do stanowienia o sobie! Gra naszymi głebokimi ranami upokorzenia, nadużycia i potężnej ilości bólu! Od wielu pokoleń! Jest w nas zapisany trangeneracyjnie tak silnie, że tak łatwo nim sterować. To program, który jest w nas. Tylko, że... ten program wciąż jest wykorzytywany tak samo, jak prawo pierwszej nocy- nie na naszą korzyść! To są hasła! A od kiedy pamiętam, od kiedy zaczęłam patrzeć na politykę- jest to temat, który wciąż jest w GRZE. Gdyby chodziło o prawdę, dawno by znikł. Ale to jest genialne narzędzie. Wystarczy spojrzeć na historię polityki w niedawnej przeszłości, żeby wiedzieć, że zawsze jest wyciagany, kiedy politycy jednej lub drugiej strony chcą coś przepchnąć. A temat tak gruby jak WOLNOŚĆ umęczonych od pokoleń kobiet- jest do tego najlepszym narzędziem. My jesteśmy tym narzędziem. Bo dajemy sobą tak sterować.
My kobiety, które systemowo mamy przekazany ten ból i ten wkurw, same jesteśmy w pewnien sposób sobie winne, a z druguej strony tak strasznie niewinne. Bo z jednej strony w lęku i pogardzie do agresji wychowujemy synów i społeczeństwo, które ma być miłujące, pozbawione agresji, brak stawiania jasnych granic nazwałyśmy tolerancją. Mową nienawiści nazwałyśmy nazywanie rzeczy po imieniu- bo to kogoś może zaboleć. Mężczyzn, którzy grają w męskie sporty, nazwałyśmy prymitwnymi. Bójki w wieku dojrzewania, które w psychologii są uznawane za normalny etap rozwoju i naukę w stawianiu swoich granic- wbrew naturze, chcemy wykorzenić. Ze strachu przed tą agresją oprawców wojennych, chcemy koty uczyć być wege. A jednocześnie płaczemy wszyscy na Brave Heart, gdzie mężczyzna jest po prostu mężczyzną. Który umie wyrazić swoją agresję w obronie swoich granic i granic słabszych członków swojego plemienia. Umie zabić. I który imue wykorzystać swój intelekt dla dobra ludzi.
Pokoleniowo i systemowo, kobiety są ofiarami. Prawa. Systemów. Nie swoich WOJEN, w których ginęli ich synowie i ich ukochani. I nie ważne, czy nawet nie ginęli- bo nawet jak wracali, to wracali tak inni, że byli, a ich nie było. Utopieni w myślach, bólu, traumach i alkoholu. Ofiarami złamanych męskich serc, wkurwu i bólu, który gwałcił, mordował, kaleczył. Trangeneracyjnie te historie naszych babek, prababek wciąż w nas żyją. Ale w tym pokoleniu jesteśmy też sprawcami. Bo to my odbieramy sprawczość naszym synom i córkom, izolując ich od ich własnej agresji. To my tworzymy dzieci, które nie chcą utożsamiać się z płcią, bo płeć to albo męska agresja, która krzywdzi, albo kobiecość, która wciąż mówi o miłości i tolerancji, ale sama nie akceptuje ani agresji, ani jasnego stawiania sprawy i nazywania rzeczy po imieniu. Jedno i drugie jest KŁAMSTWEM. Jedno i drugie chce w końcu wyzwolenia, mesjasza, który nas wybawi i zakończy ten dramat.
Dlatego jesteśmy też tymi, które chcą to zmienić. Które chcą pomóc. Które pakują się w akcje pomocowe, tam, gdzie dzieje się krzywda (bo ją tak dobrze czujemy), robimy to nawet swoim kosztem, bo bliżej nam do krzywdy niż do agresji:). A AGRESJA jest przecież potrzebna do ROZSĄDNEGO bronienia siebie! Agresja jest potrzebna do tego, żeby bronienia swoich granic nie nazywać rasizmem, żeby męskości ala syn Edwarda z Brave Heart nie nazywać normą męskości, żeby obcych flag na naszych urzędach nie nazywać poprawnymi.
Jesteśmy klasycznym przykładem trójkąta dramatycznego Karpmana.
Nie rozumiejąc, że dopóki ten program będzie w nas żywy- tracimy na tym wszyscy!
Bo nie ma nas w oderwaniu od całości. Polska to nie jest jednorodny umysł, jednorodna myśl, jednorodna rasa. epigenetycznie jest w nas złożoność. Polska to panowie w dworkach i pokojówki, które były kochankami, to herby rodowe wymieszane z chłopką na sianie, to Żołnierze AK, którzy ledwo uzli z życiem z Powstania Warszawskiego i sieroty wychowane w sierocińcu, to ludowa mądrość słowian i wyniki badań z Auschwiz.
A ustawienia systemowe pokazują, że są w nas również ci, których byśmy nie chcieli widzieć: nasi oprawcy, czyli Niemcy, Austriacy, Kozacy, Ukraińcy, Rosjanie i inni. Te wszystkie trudne dla naszego Narodu wydarzenia wciąż w nas żyją. Wyparcie niczego nie zmienia.
Dla mnie te wybory były nauką, doświadczeniem, jakiego jeszcze nie doświadczyłam, ale którego już nie oddoświadczę.
Komentarze, które obserwuję od "Inteligencji" i od "chłopstwa" są smutne.
"słychać wycie- znakomicie"? Naprawdę? "całą tą chołotę do obozu, pozbawić prawa głosu" Naprawdę?
Patrzę na bannery, które wywiesili sąsiedzi. Sąsiedzi, którzy pilnują domu, kiedy wyjeżdżamy, sąsiedzi, którym wyprowadza się psa, sąsiedzi, z którymi się dobrze żyje w sąsiedztwie. I te banery mają to zmienić? A jednak zmieniają. I to nie tylko w sąsiedztwie. Córka przeciw matce, rodzice przeciw dzieciom, brat przeciwko bratu.
I w imię czego? Czegoś, co może być dobre tylko z punktu widzenia ugotowanej żaby.
Moja babcia mawiała, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. I tak. Wygrani czują się jak oprawcy, przegrani czują się jak ofiary. Jedni i drudzy wymieniają się agresją i tym, kto bardziej cierpi. Co kilka lat jedni, potem drudzy. A korzystają ci, którym chcemy wierzyć, że skończą ten cyrk. Ale ten trzeci tego nie zrobi. Bo to dobra Gra. Gdzie trzeci korzysta.....Szkoda, że nie jesteśmy to my, Polacy. Nasze rodziny, nasze dzieci, nasza kultura, nasza ziemia, nasze bogactwo narodowe, nasze sąsiedztwo.
Szkoda.
Mam nadzieję, że to wszystko się dzieje po to, żebyśmy zobaczyli. Zrozumieli. I w końcu wyszli ponad tą miernotę, na którą się godzimy.
W końcu Brave Heart nie był ani elitą, która w historii zawsze zdradza, ani prymitywnym chłopem, który walczy o podstawowe potrzeby dla swojej rodziny. BYŁ GłOSEM PRAWDY, która żyje w sercu każdego z nas. Prawdy, która może dojść do głosu dopiero wtedy, kiedy ... zniknie lęk. Lęk przed tym, czego się najbardziej boimy, a co utożsamia nam ta druga strona. Ta druga strona to nasz Cień.
Doświadczenie pokazuje, że dopóki nie stanie się z cieniem w twarzą w twarz i nie uzna się go jako swojego... cień nie zniknie.
Więc każda zmiana zaczyna się od Ciebie. I nie chodzi o to, aby zagłosować z ajedynie słuszną opcją, tylko o to, żeby zobaczyć, co mnie ciągnie do tej jedynie słusznej racji:)
Pięknej soboty
Bogusława