20/02/2022
ZBROJA - NIE ZRANISZ MNIE WIĘCEJ!
Ślady zranień serca w ciele - część I
Jaki rodzaj doświadczenia może wywołać rozbudowane i usztywnione zatrzymanie w ciele, które do tego bardzo dobrze wygląda?
Kiedy popatrzymy na osobę̨ z tym rodzajem reakcji, naszym oczom ukaże się̨ wspaniale rozwinięta klatka piersiowa z wyrzeźbionymi mięśniami i dumnie uniesionym mostkiem, osadzonym symetrycznie między szerokimi ramionami. Z tyłu zobaczymy łopatki, które niczym skrzydła trzymają̨ naprężone plecy. Ten doskonały widok mógłby nas zwieść, gdyby nie jeden fakt: BEZRUCH.
Celem powstałej zbroi mięśniowej jest unieruchomienie i ochrona przed tym, co zewnętrzne. Powstały pancerz ma być nieugięty, nieustępliwy i nieprzenikniony, reprezentując to, jak sama osoba chce być postrzegana. Gdy obserwujemy oddech, ze zdziwieniem zobaczymy, że wdech i wydech rozchodzi się tylko w przestrzeni brzucha, pozostawiając klatkę nieporuszoną. Co więcej, widoczny będzie rodzaj „napompowania”, jakby stale wykonywany był wysiłek do trzymania się na wdechu i reprezentowania w mocy i kontroli. Sprawne oko dostrzeże przewężenia, które mają być ukryte pod rozbudowanymi mięśniami. Właśnie takie wyzwanie energetyczne musi podjąć organizm człowieka, noszącego w swoim sercu głęboką RANĘ NARCYSTYCZNĄ.
Każdy z nas w większym lub mniejszym stopniu nosi taką ranę w sobie. Kiedy siła bodźca jest wysoka i powtarzająca się w czasie, stajemy się̨ STRAŻNIKIEM naszej rany. Wszelkie wysiłki kierowane są, by zapobiec ponownym zranieniom i co ważne, UKRYĆ sam fakt jego istnienia. Poczucie, że bylibyśmy kochani, gdybyśmy byli kimś innym, jest trudne do zniesienia nawet dla dorosłego człowieka. Dorosły ma wybór: może się sprzeciwić, chronić, odejść. Dziecko musi zaprzeczyć swojej prawdziwej naturze i stać się tym, kim rodzic chciałby, by było. Powstaje wtedy wewnętrzne przekonanie:
TO, KIM JESTEM, TO ZA MAŁO.
Maluch zidentyfikuje się z tą częścią, która jest pożądana przez otoczenie, a zepchnie w głąb tę, która została odrzucona. Dzień́ po dniu mały człowiek rozwija w sobie aspekty, które znajdują uznanie w oczach bliskich mu osób. Niestety równocześnie wzmacnia to zasiane wcześniej niszczące przekonanie. Powstaje sytuacja, w której nie dość, że jesteśmy zranieni, to musimy jeszcze ZAPRZECZAĆ́ istnieniu rany, by nikt nigdy nie odkrył, jak „prawdziwy Ja” czuje się mało warty. I tak rodzi się kolejna warstwa obron:
TA RANA MNIE NIE DOTYCZY, TO NIE JESTEM JA!
Nie dziwi wobec tego fakt, że powstanie pancerna odpowiedź w klatce piersiowej, która ma chronić przed wpływami zewnętrznymi. Ona sama stanie się nieruchomym tworem, skutecznie blokując falę oddechową. Im mniej oddychamy, tym mniej czujemy, co daje nam pełne zabezpieczenie przed napływem zagrażających emocji. Taka osoba, z czasem rozpoznając w sobie brak zaangażowania uczuciowego, powierzchowność utrzymywanych relacji czy rodzaj martwoty i pustki w środku, być może zgłosi się do terapii ze zdaniem:
JA NIC NIE CZUJĘ.
Ten wgląd jest zwykle znakiem dającym nadzieję na skuteczne leczenie.
DYNAMIKA CIAŁA
Twarde, wyrzeźbione mięśnie są fizyczną ochroną dla niezwykle kruchej konstrukcji psychicznej. Myśl o tym, że ktoś miałby dotknąć mojego zranionego serca, paraliżuje. A przeżywanie obawy, że ktoś odkryłby, jak mało czuję się wart, otwiera tyle wstydu, że zostanie włożony jeszcze większy wysiłek woli, by wzmocnić obronę. Kolejnym zagrożeniem jest obezwładniający lęk przed ponownym poczuciem upokorzenia związanego z tym, że właśnie mnie to spotkało. Ilość uczuć spychanych przez lata, jak i ich intensywność wydają się nadchodzącym tsunami, które wszystko zatopi. Nie dziwi więc siła środków podejmowanych w ciele, by skontrolować to, co tak zagraża. Osobę, która tyle zainwestowała w nieczucie, przeraża myśl, że teraz ma się mu poddać. Przeżywa siebie jako tamę, w której jedna nieszczelność doprowadzi do rozpadu całości. Uzbrojenie zewnętrzne w postaci nabudowanych mięśni podtrzymuje wewnątrz balon wdechowy, który jest bardzo dobrze napięty i wypełniający, do momentu, kiedy pod naporem ciśnienia nie pęknie. Wtedy nie zostaje nic. Stąd konieczność tak mocnej konstrukcji zewnętrznej i stałego jej wzmacniania. Dla takiej osoby zaproszenie do czucia oznacza wizję ponownego złamania i załamania, a dalej – zapadnięcia się̨ do pustego środka. Balonu nie można skleić... Dopóki jest, rozpiera klatkę, daje poczucie wielkości i mocy, sięgając aż do miednicy i podciągając napięciowo jej struktury. Całe ładowanie energii będzie skierowane do góry, a wiec w stronę: trzymania się, pokazywania i dominacji.
JAK SOBIE POMÓC?
Kiedy refleksja ja nic nie czuję przejdzie w czegoś mi brakuje, a potem w chcę poczuć otwiera się̨ przestrzeń do pracy. By „rozbroić” to trzymanie, potrzeba psychoterapii. Ten rodzaj blokady reprezentuje czubek góry lodowej, pod którym są lęk, pustka i poczucie bezsensu. Rana narcystyczna leczy się̨ w relacji. Dopiero nowy rodzaj doświadczenia pozwoli na zmianę wzorca tworzenia więzi. Ale to, co na pewno możemy robić już dziś samodzielnie, to ZMIĘKCZAĆ I OŻYWIAĆ klatkę piersiową. Na niewiele się tu zda sterowanie oddechem, bo taka osoba jest w stanie poruszyć klatką na komendę tak, jak i resztą ciała.
PRAKTYKA „UZNAJĄC RANĘ”
Uważność na poruszenia serca i uznanie ich znaczenia to pierwszy krok do zdrowienia. W bioenergetyce mamy ćwiczenie: „zbliżanie ręki do serca” i jest ono kwintesencją procesu leczenia. Rzecz dzieje się w staniu, w parach. Jedna osoba z miłością i uważnością zbliża rękę do serca ćwiczącego, który w każdej chwili może ją zatrzymać, wycofać, równocześnie wyrażając wszystko, co się z nim dzieje, kiedy zachodzi cały proces. Mówiąc, czego potrzebuje, by było bezpiecznie, by mogło powstać nowe, wspierające doświadczenie. Moc słów, które padają̨ po raz pierwszy od lat:
NIE ZRAŃ MNIE WIĘCEJ, TO BYŁO MOJE SERCE, BOJĘ SIĘ ZAUFAĆ
tworzą możliwość przyjęcia rany, jaką noszę w sobie. Praktykę tę można przenieść w warunki domowe, kładąc sobie własną rękę na sercu i doświadczając, na ile mogę poczuć obecność swojej dłoni, na ile mogę przyjąć jej ciepło, na ile mogę się rozluźnić i na ile mogę̨ powiedzieć do siebie:
PRZEPRASZAM, BARDZO CIĘ PRZEPRASZAM.
PRAKTYKA „OŻYWIAJĄC KLATKĘ”
Jeśli ktoś ma bliską osobę̨, z którą może bezpiecznie wejść w kontakt fizyczny, bardzo polecam „zwalnianie powietrza z balonika”. Praktyka ta pozwala oswajać lęk przed zalaniem uczuciami i byciem złamanym. Osoba ćwicząca kładzie się̨ na plecach na ziemi. Partner łagodnie, stopniując ciężar, opiera swój brzuch na klatce drugiej osoby. Pierwsza część polega na tym, by zacząć wspólnie oddychać – przy wydechu osoba będąca na górze delikatnie oddaje ciężar swojego ciała w dół, tak by pomagać́ w wydłużaniu tej fazy i wypuszczaniu powietrza na zewnątrz. Czasem ten etap wymaga kilku powtórzeń, zanim przyjdzie poczucie bezpieczeństwa dla kolejnego kroku, w którym ćwiczący może odczuć, że potrzebuje więcej ciężaru i zacząć go wpuszczać w siebie. Asystujący poczuje wtedy miękkość i ruch w klatce piersiowej ćwiczącego. Kolejnym etapem jest pozwalanie sobie przez praktykującego na impulsy, jakie przychodzą z ciała, np.: ściśnięcie mocniej osoby rękami, przytulenie się, przyciąganie przy wydechu albo poczucie, że mogę odsunąć́ asystującego. Ten rodzaj praktyki pozwala na stopniowe PRZYWRACANIE czucia i ODMRAŻANIE klatki.
PRAKTYKA „WYBIERAJĄC CZUCIE”
Kiedy z czasem pojawi się płacz, który jest niezbędnym elementem leczenia, ważne, by uświadomić sobie, jak bardzo chcę go zatrzymać i jak trudnym jest dla mnie po prostu zaszlochanie. Pierwszym krokiem jest zauważanie tych momentów, w których czuję, że coś mnie porusza i zostawanie z nimi, a z czasem – świadome powracanie do nich, niezależnie czy to scena z filmu, wspomnienie czy melodia. Drugi krok to zwracanie się do swojego serca i poczucie go. Na przykład co drugi dzień znajduję sobie 10 minut na kontakt ze swoim wzruszeniem, doceniam każdą łzę, każde spontaniczne westchniecie, które się pojawi.
Zmiękczenie zbroi, a następnie rozszczelnienie jej wymaga czasu, wielu powtórzeń i tolerowania ryzyka związanego z pokazywaniem tego, kim jestem. Jednak podejmując to ryzyko w końcu stajemy za sobą, zwracając się w stronę swojego serca i jego zepchniętych potrzeb.
Marzena Barszcz
Więcej znajdziecie Państwo w książce "Psychoterapia przez ciało": https://www.instytutanalizybioenergetycznej.com/produkt/psychoterapia-przez-cialo/