 
                                                                                                    28/03/2024
                                            Czy karty są jedynym wyznacznikiem i czy to karty są tym wyznacznikiem właściwie?
A otóż nie! 
W mojej ścieżce ugryzłem temat na swój intymny i swoisty sposób, nie ucząc się od niczego ani od nikogo, a jedynie podążając za intuicją. 
Kiedy pracuję kartami z klientem, ja nieraz otwarcie słowami, nieraz moją duszą pytam klienta duszę o to, czy ja mogę zajrzeć w jej pole, w jej ścieżkę i kiedy czuję, że w osobie jest rzeczywista ciekawość i otwartość, wtedy wychodzą najbardziej przejrzyste czytania.
W czytaniu nie pomaga dystans, wstrzemięźliwość lub lęk, ale i wtedy się udaje; i dobrze, ponieważ osoby z tej kategorii dzięki takiemu sensownemu przedstawieniu sytuacji, zaczynają czuć, że to dla nich działa, że im to pomaga, że jest czymś terapeutycznym i wspierającym. Kiedy taka osoba się pojawia, ja wtedy dbam, aby poczuła, że jest w środowisku bezpiecznym i dostrzegła higienę spotkania. Wtedy w większej mierze współpracuję z kolektywnym polem, w którym zresztą i tak nasze wszystkie się zawierają i z nim współistnieją, więc to wcale nie musi obniżać jakości czytania, choć zwykle tak jest (ale nie zawsze). 
Tak więc informacje nie pochodzą stricte z tych kart. To jest narzędzie, dzięki któremu system ochronny osoby jest w stanie bardziej się odblokować, a rzeczywiste czytanie odbywa się z przestrzeni niematerialnej. Karty po prostu mają za zadanie odpowiedzieć, ukazać, przekazać informację stamtąd. To jest łatwiejsze w odbiorze dla klienta oraz dla początkującego czytającego (pole) karty. 
Przypuszczam, że są osoby czytające karty, które sądzą, że to te karty są jakieś magiczne i im to również działa, a to dlatego, że proces nadal zachodzi. Karty od tak dawna są już zakodowane, aby służyć w ten sposób, że sam ten rytuał przywołuje do całego zdarzenia "moc", czyli spełniają swoje zadanie.
Można zawiesić punkt odniesienia w różnych miejscach i on będzie bardziej lub słabiej działał. To jest jeden z czynników, kolejne czynniki, to jak dany czytający potrafi skorzystać z danego punktu odniesienia, czyli metody, jakie ma obecnie predyspozycje, jaką ma swoją osobistą "moc" oraz oczywiście zupełnie prozaiczny czynnik- znajomość symboliki z kart oraz symboliki ogólnie.
Czy karty są jedynym wyznacznikiem przyszłości/teraźniejszości/przeszłości/rzeczywistości?
-Oczywiście, że nie. Czytając karty, ja czuję które informacje są jakieś mocno osadzone w polu i zdają się być względnie sztywne, ale to jest zawsze ukazanie potencjału na przyszłe zdarzenia. My korzystając z tych informacji mamy szansę wejrzeć głębiej lub przejrzyściej w siebie i świat nam bliski, jak również i w globalną rzeczywistość- jednak ludzie zwykle są ciekawi tego, co bezpośrednio jest związane z nimi samymi. Kiedy już mamy takie informacje, to one reprezentują to, co ukazuje się w najbardziej prawdopodobnym zestawie i od nas/Was zależy, czy my w tym momencie użyjemy tych informacji, żeby się odpowiednio ułożyć względem zaistniałej sytuacji, czy ta sytuacja nam wcale nie jest w kolorki i zdecydujemy zmienić "linię czasu". Obserwuję pewną wielowymiarowość świata, w którym możemy wpływać na przyszłość i zmieniać linię zdarzeń. Tak jakbyśmy wyobrazili sobie, że jest wiele możliwych rozwiązań na nasz najbliższy miesiąc życia i w sumie to jedno z nich jest bardzo pewne, ale jest szansa, że jednak stanie się inaczej, właściwie jest jakieś niewielkie prawdopodobieństwo, że może się stać cokolwiek, bo np. odezwie się przysłowiowa przyszywana ciocia z ameryki i ogłosi, że ma dla nas milion dolarów i ciekawą propozycję na życie. To mało prawdopodobne, ale możliwe. Dlatego w zależności od tego, jak potrafimy wpływać na rzeczywistość, możemy korzystając z informacji od tarota, nawet zmienić coś tak, aby nam było bardziej na rękę lub aby czegoś uniknąć. Ciekawostka jest taka, że możemy zmieniać również teraźniejszość oraz przeszłość wchodząc w zapis zdarzenia i je transformując. Może to brzmieć absurdalnie i super, ale to naprawdę działa. To również można wykorzystywać do uzdrowienia wewnętrznego dziecka, dając jemu to, czego mu zabrakło lub wchodząc w zdarzenia sięgające nawet do naszych przodków, w których nie braliśmy udziału, a one jednak na nas wpływają poprzez rodową traumę. Po wykonaniu takiej transformacji zdarzeń, nowa rzeczywistość (inna linia zdarzeń) jakby nie pamięta tego, co się zdarzyło, nie przywiązuje do tego żadnej wagi, choć wcześniej zdawało nam się, że to jest coś tak mocno wpływającego na nas czy innych związanych z danym zdarzeniem ludzi... 
Od Ciebie zależy, jak skorzystasz z czytania i co zrobisz z wiedzą, którą tutaj podaję. 
Kiedy czytam dla siebie, nieraz jak na tym obrazie widzę bardzo niekorzystny rozkład i choćbym go próbował powtarzać i nie wiadomo jak oczyszczać karty, to ciągle wychodzi to samo. Ja sam wtedy czuję, że to mocna informacja. Mam wrażenie, że niektóre informacje są tak silne, aby nie każdy mógł w łatwy sposób zaburzyć kolej rzeczy, gdyż jak wiemy, choć świat dąży do swoistej homeostazy i dostosowuje się, to wszystko wpływa na wszystko i niektóre zdarzenia są bardzo ważne z perspektywy naszej osobistej drogi lub linii czasowej, na której się znajdujemy i albo Ty potrzebujesz tej linii w takiej lub zbliżonej wersji, aby odbyć swoją podróż przez życie i dojść do upragnionego celu, którego Twoja dusza pragnie, albo ta linia jest mocno uzależniona od Ciebie z tą świadomością i sztywno trzyma Cię na tym etapie, gdyż Cię potrzebuje z jakichś wyższych powodów. Lubię jednak wierzyć, że nic nie jest niemożliwe w tej kwestii i wielowymiar jakoś się zawsze pozbiera- to dosyć nonszalanckie, ale tak właśnie to ze mną akurat jest- pragnę wspinać się świadomością i wierzę, że rozwój oraz przejęcie sterów przez czystą intencję, przy zaprzęgnięciu odpowiedzialności zawsze bardziej się przysłuży niż zaszkodzi, bo na takie energie czeka Wszechświat, który właśnie pragnie się rozszerzać/rozwijać. 
Mimo to, z drugiej strony często poddaję się temu... Np. czuję i ufam, że jednak tędy jest droga, pomimo iż widzę, co niesie za sobą ta linia czasu, to decyduję się, nawet jeśli wystawiam się na względne cierpienie. 
A czasem nie i wtedy "zawalczam" o przeskok. Nieraz się udaje, a nieraz nie. Jeśli bardzo mocno tego pragnę, to zwykle tak. 
Podobnie jest ze snami profetycznymi, ale to już osobny temat.                                        
 
                                                                                                     
                                                                                                     
                                                                                                     
                                                                                                     
                                                                                                     
                                                                                                     
                                         
   
   
   
   
     
   
   
  