04/08/2025
Mam zwyczaj czytania komentarzy pod artykułami w internecie, choć uważam, że to jest sport ekstremalny, rozrywka dla zuchwałych.
Bo wiadomo, że to łączy się z poznaniem trudnych poglądów, często wyrażonych w hmm, jakby to ująć? Przesadnie bezpośredni sposób.
Ale gna mnie do tego sportu zainteresowanie tym, co inni myślą o tym samym świecie.
Dziś czytałam o stresie i napięciu absolwentów szkół podstawowych, którzy nie dostali się do wybranych liceów i rozpaczliwie szukają miejsca w ogólniaku, który zechce ich przyjąć. Ale tych miejsc - chwilowo - nie ma, bo sierpień to czas, kiedy pierwszoklasiści wędrują z papierami między szkołami i przez najbliższe tygodnie ci, którym egzamin ósmoklasisty poszedł gorzej, albo ci, którzy źle skonstruowali listę szkół pierwszego, drugiego i ósmego wyboru (bo niby skąd mieli umieć zrobić to dobrze?) trwają w próżni. W szkolnym czyścu: już nie są uczniami podstawówki, a jeszcze nie mają miejsca w nowej szkole. Napięcie, łzy, lęk, wstyd, czasem brak wsparcia rodziców, którzy, sami w stresie, warczą „a nie mówiłem?! Trzeba się było uczyć, teraz radź sobie sama!".
Myślę o tych dzieciach - i ich bliskich - z ogromnym współczuciem. Zwłaszcza, jeśli tak, jak ja są internetowymi sportowcami i czytają komentarze.
Bo w nich nie znajdą empatii.
Tam przeczytają, że ich dzieci to tumany, a oni sami są zapatrzeni w swoje „bombelki" („bombelki" i „atencjusze” to słowa, które gdybym była wróżką w mig usunęłabym ze słownika) i nie rozumieją, że miejsce bąbli jest w zawodówce uczącej jak kopać rowy.
Te komentarze piszą ludzie wychowani w jeziorze*, dumni ze swojego wykształcenia, nieświadomi, że ani nie jest ono lepsze czy bardziej dziś przydatne od tego, po które sięgają tegoroczni ósmoklasiści, ani nawet nieświadomi tego, że nie ma szkół uczących kopania rowów.
Ani tego, co tu chyba najważniejsze, że to, że człowiek nie dostał się do żadnej z wybranych przez siebie szkół nie czyni go tumanem.
Jest wiele powodów, dla których mogło się tak stać i żaden z nich - nawet bimbanie przez dwa lata - nie daje nikomu prawa do poniżania i skreślania człowieka.
Sierpień minie i znajdą się miejsca - może nie idealne, a może lepsze niż sobie wyobrażaliście. Nie czytajcie komentarzy i nie słuchajcie ludzi z jeziora!
With love
* „Było nas dziesięcioro, mieszkaliśmy w jeziorze..." - tak się zaczyna genialna kpina z ludzi w moim wieku, którzy mądrzą się, że dzisiejsza matura ma wartość klasówki z czwartej klasy podstawówki; że studia są warte tyle co ich liceum, że wstawali o świcie i szli do szkoły sześć kilometrów przez las, a jak któreś znich nie wracało, bo zostało zjedzone przez wilki, rodzice decydowali się na kolejnego potomka.