28/05/2025
Udzieliłem dzisiaj wywiadu dla jednego portalu prasowego. Nie wiem co zacytują, a co nie, a więc dla świadectwa - całość poniżej.
Snus to produkt tytoniowy w postaci małych woreczków, które umieszcza się między górną wargą a dziąsłem, gdzie nikotyna i inne substancje chemiczne wchłaniają się przez błony śluzowe. Może zawierać tytoń - te wyroby są w Polsce nielegalne albo czystą nikotynę - te wyroby są dopuszczone w Polsce do obrotu, ale tylko dla osób pełnoletnich. Snus to zatem sposób spożycia tytoniu lub dostarczenia nikotyny, gdzie produkt nie jest palony, ale wchłaniany w jamie ustnej. Osoby głęboko uzależnione wykonują charakterystyczny odruch popijania wody po umieszczeniu snusa pod górną wargą, co przyspiesza uwalnianie nikotyny, ewentualnie innych substancji chemicznych i zwiększa ich dostępność - zauważa prof. dr hab. med. Krzysztof J. Filipiak, jeden z najbardziej znanych polskich kardiologów
Snusy - jako produkty, w których nie dochodzi do spalania, są mniej toksyczne niż tradycyjne papierosy pod względem ryzyka miażdżycy i chorób nowotworowych. Niestety, nadal stanowią formę realizacji ciężkiego uzależnienia, bowiem to nikotyna i jej pochodne mają potencjał uzależniający. Jako medycy wiązaliśmy nadzieje z produktami bez spalania, ale jak wiadomo, ich pierwsza generacja - e-papierosy - również okazuje się bardzo szkodliwa i może powodować ciężkie uszkodzenie płuc. Z perspektywy lekarza najważniejsze jest zatem uniemożliwienie dostępu do e-papierosów, snusów nikotynowych dzieciom i młodzieży. Tego typu produkty, w tym zastępczy w stosunku do tradycyjnego papierosa podgrzewacz tytoniu (nie mylić z e-papierosem) powinny być dostępne tylko dla osób dorosłych. W pewnych sytuacjach można tego typu produkty wprowadzać zastępczo w trakcie odzwyczajania od palenia tradycyjnych papierosów, walki z nałogiem i takie postępowanie medycyna nazywa dzisiaj procedurą „harm reduction” - redukcji szkód - dodaje prof. Krzysztof J. Filipiak, Prezes Polskiego Towarzystwa Postępów Medycyny - Medycyna XXI.
Jeszcze kilka tygodni temu, na specjalistycznych wykładach dla lekarzy, gdy rozmawialiśmy o paleniu papierosów, wielu lekarzy uczyło się po raz pierwszy jak rozróżniać te wyroby. Dzisiaj, dzięki wątpliwej zasłudze uzależnionego kandydata na prezydenta - wszyscy są już ekspertami - żartuje prof. Krzysztof J. Filipiak. Ale my nadal uczymy lekarzy jak rozróżniać te uzależnienia i jak prowadzić wywiad lekarski. Należy zadawać pytanie: „palisz?” (pytając o papierosy), „wapujesz?” (pytając o e-papierosy), „podgrzewasz?” (pytając o urządzenia podgrzewające tytoń), „dajesz w dziąsło?” (pytając o woreczki nikotynowe pod dziąsło). Tak rozmawiamy z młodzieżą i taka rozmowa przydałaby się również z kandydatem na prezydenta. To „dawanie w dziąsło” jest szczególnie niebezpieczne jeżeli chodzi o poziom uzależnienia. Woreczek z nikotyną może odpowiadać wypaleniu kilkudziesięciu papierosów. Stąd zapewne lawirowanie, nie przyznawanie się do tak dużego uzależnienia, charakterystyczne dla osób uzależnionych zachowania (np. „muszę wyjść na 60 sekund na ważny telefon”, "to tylko guma"). No i aspekt edukacyjny. Czy widzieli Państwo w telewizji kogoś, kto zapala papierosa? kto w programie na żywo wyciąga e-papierosa i wdycha chemiczny dymek? Nie? A zobaczyli Państwo osobę, która robi to ze snusem i kandyduje na urząd prezydenta - wstyd mi jako obywatelowi i lekarzowi - konkluduje prof. dr hab. med. Krzysztof J. Filipiak