25/07/2025
Jak często osądzasz swoje lub cudze ciało?
Ja robię to zdecydowanie częściej niż bym chciała. Trudno mi się do tego przyznać, bo chciałabym, żeby ten automatyzm się nie pojawiał.
Chciałabym, żeby moją pierwszą myślą, kiedy widzę czyjeś zdjęcia było jakieś pytanie, zaciekawienie się drugą osobą.
Jednak biologia, nasze mózgi działają inaczej i co więcej wspiera to społeczno-kulturowa mieszanka naszych czasów.
Oddychamy na co dzień powietrzem złożonym z osądów i zaskakującego przyzwolenia, aby te osądy wydawać („no co, to już nie mogę powiedzieć swojej opinii?”). To między innymi sprawia, że coraz bardziej pływamy w odmętach wstydu i niezadowolenia z własnego ciała,
Czasami prowadzę webinary na temat wstydu i robię krótką ankietę na temat obszarów, których się wstydzimy. Nie będzie tu chyba zaskoczeniem jak napiszę, że najwięcej punktów zdobywa ciało. Ludzie nie chodzą na plażę, bo wstydzą się tego jak wyglądają, opuszczają spotkania z przyjaciółmi, rodziną, rezygnują z romantycznych relacji, bo uważają, że nie są wystarczająco „hot”.
Ciało może być dla nas mniej lub bardziej atrakcyjne – to jest truizm. Mózg sortuje bodźce, ocenia, porównuje. Często dzieje się to tak automatycznie, że nie zauważamy.
To zupełnie nie nasza wina. Ale jak mówi Paul Gilbert (nauczyciel współczucia) jest naszą odpowiedzialnością, co z tym zrobimy.
To, co zauważamy, że pojawia się w naszym umyśle automatycznie to jedno, ale mówienie tego głośno – to zupełnie co innego.
Zwłaszcza w sieci, gdzie coraz częściej ludzie czują się upoważnieni, żeby rzucać komentarze o czyimś wyglądzie, jakby był to temat publiczny z natury („Skoro się pokazuje, to musi liczyć się z opiniami”, „Co taka wrażliwa, to niech się nie pokazuje”).
"Słaba ta uroda", "Chyba mąż jej jeść nie daje", „O wieloryb, którego wyrzuciło na brzeg”, „Ta sukienka, co za koszmarek” (to ostatnie to było o Idze Świątek! serio!)
Ale przecież czyjeś ciało nie istnieje po to, aby zaspokajać nasze estetyczne potrzeby!!!!
A my nie jesteśmy od tego, żeby zawstydzać, sprawiać, że ta osoba zacznie czuć się źle w swoim ciele (czy jesteśmy?).
Słowa, które ranią, często wrzucone pod zdjęciem, które nawet nie dotyczy wyglądu. Ktoś dzieli się sukcesem, momentem życia, emocją – a dostaje w zamian ocenę swojego ciała.
Czy gdybyśmy mijali tę osobę na ulicy, podejdziemy do niej i powiemy to samo?
Bo skoro chodzi po ulicy musi się liczyć z komentarzami?
Czy rzeczywiście to, co widzimy, daje nam automatyczne prawo do komentarza?
Czy tak potężne skupienie na sobie i myślenie „mam prawo mówić co chcę, jest wolność słowa” sprawia, że zapominamy, że po drugiej stronie jest człowiek z krwi i kości? A może dalej - mamy gdzieś, że tam jest człowiek z krwi i kości?
Może to dobry moment, żeby się zatrzymać i zapytać: Po co to piszę? Czy to coś wnosi? Czy ta osoba mnie o opinię poprosiła? Czy chciałabym, żeby ktoś powiedział to mnie?
I na koniec pytanie współczucia: czy to co robię zmniejsza czy zwiększa cierpienie w świecie?
Nie chodzi o to, żeby się biczować za każdą myśl. Wiecie, że jestem od tego daleka.
Możemy sprawdzić, czy nie jesteśmy trybikiem w tej wielkiej maszynie ocen, która męczy nas wszystkich – z każdej strony.
I nie zrobić w niej wyłomu.
Zdjęcie sprzed dekady prawie, zrobiła je Czapi https://www.facebook.com/Czapipi