22/10/2023
Twoje ciało to majstersztyk inżynierii. Twoje serce to najwydajniejsza p***a świata. Samo siebie zaopatruje w energię i substancje odżywcze. Dostosowuje tempo i siłę swoich uderzeń do wysiłku, jaki akurat wykonujesz. Bije nieustannie przez kilkadziesiąt lat.
Wyobrażasz sobie samochód, który nieustannie jedzie przez tyle lat?
Ale serce byłoby nic nie warte, gdyby W TYM SAMYM CZASIE nie wykształciły się płuca. Są organicznym filtrem cząstek, służącym do wyłapywania tlenu i zarazem pozbywania się dwutlenku węgla. To genialny filtr dwustronny! Na dodatek- oczyszcza sam siebie. Wyobrażasz sobie jakiś filtr, który przez kilkadziesiąt lat nadal działa, mimo zadymiania go dymem papierosowym?
Ale ale... tu zaczyna się odjazd, bo płuca i serce byłyby niedziałającym bezsensownym wynalazkiem, gdyby WRAZ Z NIMI nie wykształciły się żyły i tętnice. Tak się szczęśliwie składa, że oplatają oba te narządy, rozwidlając się na cieniutkie naczynka włosowate, dając tlen i substancje odżywcze każdej komórce. Co więcej, prowadzą do wszystkich innych narządów, nie plączą się, nie przeszkadzają sobie ani niczemu innemu, nie biegną przypadkowo i byle jak. Są jak autostrada. I automatycznie zwężają się w odpowiednich miejscach, gdy jest zimno, albo rozszerzają, gdy jest gorąco lub wymaga tego wysiłek.
I tak się szczęśliwie składa, że ciało "wpadło na pomysł" wyprodukowania krwi, która w tych naczyniach płynie, tworząc oparte na związku żelaza krwinki czerwone, które wyłapują zarówno tlen, jak i dwutlenek węgla.
I uff, całe szczęście, że w tej krwi pływają też mali pogromcy bakterii, wirusów i grzybów- tzn. komórki odpornościowe. Bez nich najmniejsza inwazja byłaby końcem dla organizmu. I w ogóle- miło ze strony ciała, że wyprodukowało też komórki "plastry", które łatają uszkodzenia, bo jak wiadomo, takowe się zdarzają. Wyobraźcie sobie system dróg, który sam się łata i przez kilkadziesiąt lat (u większości osób) nie ma w nim ani jednego korku? Raczej nie w naszym kraju :D
Ale zapnijcie pasy. Ten cały system byłby NIC NIE WARTY, gdyby wraz z nim nie działał system trawienia. Bo wiecie, tlen nie wystarczy do spalania. Trzeba mieć co spalać. Fajnie się składa, że organizm został wyposażony w mechaniczny system obróbki pokarmu, zwany jamą ustną. Wraz z jej skomplikowanym mechanizmem ruchu, jakim jest szczęka, wraz z nawilżaniem, zwanym śliną i z ostrzami do siekania i miażdżenia, zwanymi zębami. A do tego pojemnik z silnym kwasem, który jednak owego pojemnika nie trawi (a trawi nawet metal!) ponieważ żołądek produkuje odpowiednią osłonę śluzową. I na koniec istny cud inżynierii, którego ludzie do tej pory nie są w stanie podrobić- jelita. System trawienia oraz przepuszczania substancji odżywczych i wody prosto do krwi, a jednocześnie siedlisko dla miliardów bakterii, które produkują niektóre witaminy, albo hormony, jak serotonina czy GABA.
Ale... zgadliście. To byłoby niewiele warte bez wątroby i trzustki. Te dwie fabryki produkują hormony i enzymy potrzebne do trawienia lub absorpcji substancji odżywczych. Wątroba oprócz tego filtruje toksyny. Zwyczajnie "wie", na jakie substancje ma rozbić każdą z toksyn, aby ta była mniej szkodliwa. Ma nawet wiele wyspecjalizowanych enzymów specjalnie do tego celu, jak monoaminooksydaza, która rozkłada wiele leków.
I doskonale się składa, że mamy też nerki, bo bez nich nie mielibysmy jak pozbyć się zbędnych substancji i nadmiaru wody z krwi.
Ale to dalej nie wszystko. Wyobraź sobie, że ten cały system byłby nic nie warty bez skóry, która go okrywa, mięśni, które umożliwiają ruch, ani kości, które stabilizują całość.
Ale to wszystko to jest mały pikuś! Całe ciało byłoby niezdatnym do funkcjonowania, pustym zlepkiem komórek, gdyby nie mózg, który tym wszystkim zarządza i oczywiście jest podłączony do ciała systemem przewodów nerwowych. Mózg, który potrzebuje do działania tyle energii, co żarówka, a wykonuje miliony procesów- ciągle, bez przerwy.
Ale to, znowu, jeszcze nic! Jakimś cudem mózg potrafił wykształcic przedłużki, tzn. apartaurę do ODBIORU RZECZYWISTOŚCI. Zastanów się nad tym chwilę. Pomyśl. Masz superkomputer, ale nic nie może zrobić, bez reagowania na rzeczywistość. Więc tak po prostu wypuszcza z siebie oczy z mechanizmem służącym do odbierania fal świetlnych. Jakimś cudem mózg wiedział, jak sobie zbudowac takie oczy i jak przetworzyć dane z nich. Tak samo zbudował sobie uszy, jako instrument odbierający fale dźwiękowe, węch i nos, jako zmysł do odbierania lotnych związków chemicznych, smak do odbierania związków chemicznych z żywności, czy wreszcie dotyk do odbierania nacisku czy temperatury.
Więc ciało, które wydaje się czymś normalnym, jest w zasadzie zbiorem zależnych od siebie, funkcjonujących w fascynującej symbiozie zespołów sterowanych przez genialny superkomputer z podpiętymi do niego sensorami.
I oczywiście to ciało potrafi jeszcze jedną, niesamowitą rzecz- tworzyć mniejsze kopie samego siebie. To jest NIE SA MO WI TE.
Pomyśl chwilę. Bo zaraz kolejna, jeszcze bardziej niesamowita myśl: to ciało (albo raczej- my w nim) potrafi czuć.
Miłość, nienawiść, przyjemność, ból, radość, smutek, błogość, gniew, rządzę, współczucie, zrozumienie, niepokój... potrafimy nie tylko odbierać materię dookoła nas, ale też reagować na nią emocjonalnie i nadawać jej znaczenie, tak samo jak innym istotom, pojęciom, przyszłości, przeszłości, czy wreszcie- samemu życiu.
Twoje życie ma dokładnie takie znaczenie, jakie mu nadasz. To Twoja wola i Twój wybór, ale jednak, zważywszy na fakt, że jesteś tak doskonałą, piękną maszyną, proszę Cię- rozważ, czy w takim razie, być może, sensem, który ma "najwięcej sensu" nie jest własnie kultywowanie dobra i piękna na świecie. Skoro Twoje ciało jest przejawem piękna, geniuszu i dobra, może warto te wartości mnożyć na świecie?
Może warto spojrzeć na całe istnienie jak na jedność?
Zwierzęta też są tej jedności częścią. Mają podobne ciała, odczuwają te same emocje. Mniej zaawansowane, ale nadal- czują. Może warto przynajmniej spróbować zapobiec ich cierpieniu?
Tak jak jestem raczej sceptycznie nastawiony do kościoła, tak do Jezusa i jego nauk podchodzę z respektem. Zwłaszcza do słów- wszystko, coście uczynili jednemu z braci waszych najmniejszych, mnieście uczynili.
Oczywiście to metafora. Najmniejsi bracia to inne istoty, a sam Jezus- może oznacza Boga, czyli absolut, czyli wszystko. Jedność. Istnienie.
Może jedząc zwierzęta, a zatem zabijając je, krzywdzimy sami siebie?
Pomyśl o tym.