20/06/2022
Poronienie....
Spoglądam nadal na stratę, doglądam jej. Nie rozpamiętuję, ale pamietam, nie trzymam kurczowo, ale i nie odpędzam. Jak każda strata, i ta ma swoje etapy, swoje narracje. Jest miejsce na rozpacz, ale i nadzieję. Żaden etap nie ustępuje drugiemu miejsca, następują płynnie po sobie. Mój smutek się nasycił. Pamiętam dobrze moment, kiedy nadeszła wielka nadzieja. Była tak samo mocna jak poprzedzający ją smutek. Wiele się mówi o poronieniach. W ciągu ostatnich lat nastąpił przełom. Kobiety opowiadają o stratach. W parentingu powstaje przestrzeń na to doświadczenie. My, kobiety, które poroniłyśmy, jesteśmy gdzieś pomiędzy dwiema narracjami, pomiędzy „nic się nie stało” a nadaniu imion, organizowaniu pogrzebów itp Niektóre kobiety nie przeżywają tego w taki intensywny sposób, ale czują przekaz od najbliższych, że trzeba to tak mocno przeżywać. Czasem czują, że być może wobec smutku innych ich smutek powinien być większy. Z kolei rodzina, martwiąc się o stan psychiczny kobiety, poszukuje jakiejś normy – punktu odniesienia i przez to przewidywalności tego doświadczenia, ale też jakiegoś społecznego schematu, który podpowiadałby, jak się zachować, co jest naturalne w tej sytuacji, a co wymaga innej pomocy, np. lekarskiej.
Natomiast chciałabym podkreślić, że to są zupełnie różne doświadczenia: kobiet, które straciły ciążę w 10., 12. tygodniu, kobiet, które straciły ciąże w późniejszych okresach, kobiet, które próbują zajść w ciążę, i każda kolejna miesiączka jest przeżywana przez nie jak strata, i w końcu kobiet, które mają doświadczenia kilku poronień.
Jeśli chodzi z kolei o wewnętrze przeżywanie – to niektóre kobiety zaczynają czuć się matkami w bardziej zaawansowanej ciąży albo nawet „na samej końcówce”, więcej wtedy myślą o sobie w roli matki i o dziecku, zaczynają inaczej się ubierać, ta zmiana ma bardzo szeroki wymiar. Niektóre natomiast bardzo szybko wchodzą w tę przestrzeń, psychicznie czują się odpowiedzialne za dziecko, noszą ubrania ciążowe mimo tego, że ciało może niekoniecznie nadąża za stanem umysłu – to też ma swoje odbicie i konsekwencje w przypadku poronienia. To też jest proces żegnania się z własnymi planami i akceptowania straty. Czasem na kontakt z tym, co utracone, wystawia widok kobiety w ciąży, niemowlęcia, wesołej pary z dzieckiem, ale też wystawy z wózkami, akcesoriami dziecięcymi. Może to mieć nagły przebieg, ale powodować też stały ból wtedy, gdy o tym myślimy. Z jednej strony ważne jest, aby na takie sytuacje się nie wystawiać, umieć się ochronić przed wizytami bliskich z małymi dziećmi, nie oglądać treści, które o tym natrętnie przypominają. Ale też, by opłakać i przyjąć swoją stratę – bo utrata ciąży to też strata planów, nie tylko związanych z dzieckiem, ale też np. z odejściem z niechcianej pracy, stratą impulsu czy powodu do wyczekiwanej zmiany w swoim życiu.
Jeszcze wspomniałabym tu o tym, że czasem kobiety mają poczucie, że już dawno przyjęły i opłakały stratę, a nagle doświadczają jakby powrotu do tamtych uczuć, myśli. Nie rozumieją, co się dzieje, i to powoduje dodatkowo lęk – „może dzieje się ze mną coś niedobrego, to się nigdy nie skończy”.
Pamiętam taki moment, kiedy czułam się już lepiej po stracie, ale ciągle otaczało mnie współczucie, którego już nie potrzebowałam. Chciałam, żeby ktoś ze mną wierzył, że się uda. Wiem od wielu mam, że też ich to dotyczy, takie niedopasowanie do nastrojów bliskich. Równie często zwyczajnie nie wiemy, czego chcemy, bo ani współczucie, ani pocieszanie w zasadzie nie jest pomocne i adekwatne.
Czasem najważniejsza jest obecność i zaangażowanie bliskich, którzy przyjmą i wytrzymają, zrozumieją i potem nie będą do tego powracać. Możliwość wyrażenia złości, gniewu wobec świata, losu, Boga, i wyrzucenia jej wobec tych, którzy przecież nie są za to odpowiedzialni, ale są wystarczająco bliscy, jest tym, co przynosi jakąś ulgę. To, że mamy komu to wykrzyczeć, nasz gniew, złość, i że ta osoba będzie z nami wtedy i potem, jest ważne. Bliskość zaangażowanej i empatycznej osoby, która trwa przy nas w smutku, złości i radości, żywo reaguje, poszukuje sposobu pocieszenia, ale jest też spontaniczna w swoich reakcjach, jest czasem największym wsparciem. Jest też impulsem do odbudowania siły kobiety, możliwości regeneracyjnych jej ciała i psychiki.