
17/06/2025
Dobre pytania właściwie pochodzące z tej piosenki.
„Czy słyszysz kroki, myślisz o kim?”
I drugie:
„A gdyby jutro droga na spacer, była drogą niezwykłą”?
I trzecie:
„A gdybym dzisiaj już przeszedł ciuteczkę dalej, może było by gorzej - a może, jeszcze wspanialej?”
Ad. 1.
Bardzo poruszające pytanie. Ciekawe skojarzenia pojawiły się w mojej głowie. Wiele osób z nas jako dzieci nasłuchiwało kto idzie np. ja potrafiłam rozpoznać jaki rodzic (mama czy tata) wchodzą do mieszkania po stylu otwierania zamka kluczem 😅 po krokach też potrafiłam rozpoznać kto idzie. Nawet potrafiłam rozpoznać po odgłosie silnika że to tata parkuje pod blokiem. Pewnie zbiegało się to z godziną „po 15”, ale wtedy przyjeżdżało dużo samochodów także jednak „ten mój” potrafiłam rozpoznać. Gdy o tym piszę ogarnia mnie ogromna nostalgia. Natomiast pytanie brzmi: o kim myślałam wtedy, gdy słyszałam kroki?
O kim myślę dzisiaj gdy słyszę kroki?
Kogo się spodziewam?
Lub kogo boję się spodziewać?
Lub kogo wyczekuję?
Lub na kogo nie czekam, kto jednak może nadejść?
Ad.2.
Tutaj słyszę pytanie o to, że poczucie, że coś jest niezwykłe, zależy od tego jak ja postrzegam życie. Czy jest dla mnie smutną, „nużąca”, „dłużąca się” serią przypadkowych zdarzeń, czy też serią ekscytujących wyborów (dokonanych przeze mnie świadomie lub nie)?
Czy doceniam moje życie naprawdę?
W grupach osób nieuleczalnie chorych na nowotwory, których nie ma możliwości już uleczyć wciąż pojawia się ta sama refleksja u chorych - „że nie żyli naprawdę”, co oznacza dokładniej w ich wyjaśnieniach, że tak bardzo nie doceniali spraw za które dziś dziękują każdego dnia.
Ciągle powtarza się refleksja u osób, które prawie straciły życie lub je stracą (czyli wszyscy), ale mają już informacje kiedy (czyli nie wszyscy) - że dopiero spotkanie ze śmiercią pozwoliło im zacząć żyć naprawdę.
Wiele osób na granicy tego doświadczenia płaczą ze szczęścia mówiąc „dziękuję za moją śmiertelną chorobę, bo dzięki niej naprawdę żyję chociaż przez chwilę”.
Wiele osób, które cudem jednak ozdrowieje, zmienia się w „ludzi światła”. Zauważyliście? Coś zmienia się w tych ludziach. Stają się po prostu tacy, że chcesz być blisko nich. Przestają być tacy pretensjonalni, czerpią przyjemność z wiatru, deszczu, śniegu, wichury, nie chodzą tacy naburmuszeni, nabomblowani jak du^a pawia - czemu nie stajemy się tacy już dziś?
Czemu nie wystarczy po prostu uświadomić sobie, że każdy z nas ma wyrok śmierci w odroczeniu?
Nie znasz po prostu daty.
Musisz poznać ją żeby „droga na spacer była drogą niezwykłą?”
No i nie zapominajmy o najlepszej czołówce „pawich d*p” a mianowicie o tych, którym śmierć spojrzała w oczy naprawdę bardzo bardzo głęboko, w oni nabomblowali się w sumie jeszcze bardziej i nic nie zrozumieli… nic.
Jeśli jest coś za co najbardziej w życiu jestem wdzięczna, to to że nie należę do tych nieszczęśników.
Mnie dotknęła choroba śmiertelna i prawie umarłam przez nią. Mogę umrzeć zawsze. Jest nią alkoholizm, narkomania, hazard. Dziękuję najmocniej na świecie że spotkało mnie to że zachorowałam na tą chorobę śmiertelną.
Ad. 3
To pytanie otwiera we mnie bardzo głębokie refleksje dotyczące przedobrzenia z czymś lub przeciwnie - w robieniu za mało. Właściwie czuję kiedy robię ze dużo lub za mało.
Jakie to ma dla mnie znaczenie?
Czy jeśli zrobiłabym w jakimś momencie trochę więcej lub trochę mniej, może byłoby gorzej niż jest, a może byłoby lepiej niż jest?
Oczywiście nigdy nie dowiem się jak by było.
I już nie chodzi nawet tylko o motoryczne wykonywanie zadań, ale w ogóle o decyzje życiowe. O relacje. O osiągnięcia, ogólnie o wybory.
Jeśli wybrałabym inaczej, może byłoby gorzej, niż obecnie a może właśnie cudowniej?
Czyż nie zastanawiamy się nad tym często? Jak chcesz poczuć się lepiej to pomyślisz „mogło być gorzej”. A jak chcesz poczuć się gorzej, to pomyślisz „mogło być lepiej”.
Ale rzadko kiedy pytasz zestawiając i to i to w jednym pytaniu. A może byłoby gorzej, a może jeszcze wspanialej?
Pięknego wtorku.
Monia