
02/06/2025
Zachwyt nie zawsze przychodzi nagle, jak błysk inspiracji.
Czasem przychodzi cicho.
W drobnych gestach codzienności, w oddechu, który wraca.
W tym, co już jest, choć tak łatwo to przeoczyć.
Zachwyt można praktykować.
Można się na niego otwierać, dzień po dniu, chwilę po chwili.
Nie przez szukanie nadzwyczajności lecz przez świadome zauważanie tego, co dobre, co wspierające, co łagodne.
Tego, co karmi nasze życie, nawet jeśli nie krzyczy swoją obecnością.
Kiedy zwalniamy i zatrzymujemy się, by zauważyć te momenty, coś w nas mięknie.
Serce się otwiera.
Oddech się pogłębia.
Wracamy do siebie.
To jest właśnie praktyka zachwytu, nie wzniosła ani oderwana, ale zakorzeniona w ciele, w spojrzeniu, w obecności.
Zamiast pytać: „czego mi brakuje?”,
możemy zapytać:
„Co dobrego już tu jest?”
„Co mnie dziś poruszyło?”
„Czemu mogę dziś powiedzieć: dziękuję?”
Bo zachwyt jest siostrą wdzięczności.
A wdzięczność drogą do pełni.
Dobrego czerwca na macie i poza matą