Katharsis - Psycholog Online

  • Home
  • Katharsis - Psycholog Online

Katharsis - Psycholog Online KATHARSIS (gr. oczyszczenie) – uwolnienie od cierpienia, odreagowanie zablokowanego napięcia, st? Doświadczenie zawodowe zdobywałam m.in.

O MNIE:

Jestem psychologiem, absolwentką Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, członkiem Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Ukończyłam Podyplomowy Kurs Psychoterapii organizowany przez Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. w Klinice Nerwic Instytutu Psychiatrii i Neurologii (Warszawa), Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie (Gdynia), Dzi

ennym Oddziale Psychiatrycznym Visum (Sopot), Dziennym Oddziale Psychiatrycznym Animus (Gdynia) oraz Polish Psychologists` Association (Londyn). Prowadzę terapię par, indywidualną i grupową osób dorosłych, psychodramę, specjalizuję się w leczeniu depresji, zaburzeń lękowych, zaburzeń osobowości oraz odżywiania się. W psychoterapii stosuję podejście eklektyczne, dla każdego dobieram indywidualnie metody pracy. Obowiązuje mnie absolutna dyskrecja, informacje które mi powierzysz, zostaną tylko między nami. Możesz zachować również pełną anonimowość. Wszystkim, bez wyjątku, okazuję szacunek i zrozumienie, angażuję się w pełni w pracę z każdym, kto zgłosi się po pomoc. Wspólnie poszukamy rozwiązań, które zapewnią osiągnięcie trwałych, pozytywnych efektów. Dzięki psychoterapii masz szansę odkryć nowe możliwości, zwiększyć własny potencjał i dążyć do indywidualnej samorealizacji.

19/06/2025

Hej ludzie, sprawdzajcie Waszych terapeutów, czy mają odpowiednie kwalifikacje.

Obecnie procedują się w Sejmie dwie ustawy - o zawodzie psychologa oraz psychoterapeuty. Nie bójcie się pytaċ o dyplomy oraz zaświadczenia.

Pamiętajcie, psycholog, który ma uprawnienia, ukończył pięcioletnie studia.

Psychoterapeuta, ma ukończoną specjalizaję z psychoterapii (nie specjalnośċ!).

Chętnie odpowiem na pytania.

PS: Terapeuta uzależnień, psychoterapeuta par, psychoterapeuta dzieci i młodzieży, to zupełnie inne specjalizacje, pamiętajcie o tym! Z chorymi zębami nie pójdziesz do ginekologa, ani odwrotnie!

Ważne i warte przeczytania.
12/09/2024

Ważne i warte przeczytania.

Uwaga ❗️

Ważne i kluczowe informacje dla wszystkich - na temat procesu sądowego z narcyzem oraz działań w czasie okołorozwodowym ❗️

Jedną z podstawowych rzeczy w przygotowaniu do rozwodu, którą tworzymy wspólnie z Klientem i naszymi prawnikami jest scenariusz działań. Należy zaznaczyć, że w naszej Kancelarii zatrudniamy przeszkolonych prawników z terenu całej Polski☝️

Na tym pierwszym etapie zwracamy szczególną uwagę na dotychczasowe postępowanie osoby toksycznej oraz na słowa, które wypowiadała podczas awantur, w treści maili i sms’ów. Znając mechanizmy manipulacji i sposoby działania osób narcystycznych jesteśmy w stanie przewidzieć jakie będzie chciała uzyskać korzyści, jakimi sposobami, jakie będzie miała zarzuty i czym będzie rozmywać swoją winę oraz czego sama może się obawiać. To pozwala przewidzieć ich postępowanie, narzędzi jakie będzie chciała wykorzystać i odpowiednio zabezpieczyć naszego Klienta.

W sądzie narcyz będzie pokazywać swoją iluzję, jak wiele zrobił i jak się starał, a jeśli coś nie wyszło to zawsze będzie to wina drugiej strony. Podczas rozprawy sądowej, jak i w życiu osoby narcystycznej - wszystko jest na pokaz, nawet robienie z siebie ofiary przed innymi, czy przed sądem. Przeżyte wypadki, traumatyczne doświadczenia mogą być tym, co czyni je wyjątkowym, o czym mogą opowiadać będąc w centrum uwagi, domagając się zrozumienia i wzbudzając litość. My od początku wiemy, że tak właśnie będzie się zachowywał.

Takie osoby nie poczują się nigdy do winy, a mając niskie poczucie własnej wartości, będą starały się to ukryć pod iluzją swojej wspaniałości. Zawsze potrzebują zewnętrznych źródeł zasilania i potwierdzania swojej wielkości. Porównują siebie do znanych osób, autorytetów czy nawet archetypów i symboli. Są zazdrośni o dokonania, możliwości i zasoby innych, więc starają się ich dewaluować wraz ich osiągnięciami, jednocześnie żyjąc w silnym przekonaniu, że to właśnie inni im zazdroszczą, że chcą być tak wspaniali jak oni, przez co żyją w strachu, że ktoś może chcieć im coś zabrać lub że działa za ich plecami na ich niekorzyść. Najczęściej boją się utraty swojej tożsamości, bo w głębi duszy wiedzą, że nie jest prawdziwa i nie należy do nich. Dlatego podczas postępowania sądowego zaciekle będą bronić swojego wizerunku.

Osoby narcystyczne w innych ludziach dopatrują się zachowań, których sami doświadczyli: porzucenia, kłamstw, intryg, braku lojalności. I mówią o tym wprost, co nazywa się projekcją. Żyjąc w ciągłym poczuciu zagrożenia demonami z przeszłości sami przejawiają takie zachowania. W sądzie, czy w pismach procesowych będą kłamać, wyciągać z kontekstu, to co im pasuje, robiąc z siebie ofiarę, by za chwilę zaatakować w czułe punkty.

Na etapie przygotowania i podczas trwania procesu analizujemy materiały dowodowe nie tylko pod kątem prawnym ale również psychologicznym, pomagamy opisywać konkretne sytuacje i zdarzenia, żeby były czytelne dla sędziego oraz biegłych psychologów z Opiniodawczego Zespołu Specjalistów Sądowych (OZSS). Od samego początku tworzymy akta sprawy w taki sposób, aby stały się cennym źródłem wiedzy dla biegłych, a jednocześnie umożliwiły nam zadanie własnych pytań pytań do biegłych, wykraczających poza zakres standardowo badanych kompetencji rodzicielskich - w tym o stosowane manipulacje, formy przemocy psychicznej, nastawianie dzieci przeciwko rodzicowi, uzależnienia czy o zaburzenia osobowości.

Narcyzi bezgranicznie wierzą, że są perfekcyjni, a inni źli, i z takiej perspektywy wrogich atrybucji przedstawiają w sądzie i pismach procesowych wszystko czego doświadczyli. Będą się mścić na każdym kroku, kłamać, oskarżając o wszystko, o co tylko będą mogli i będą robić to z dużą pewnością siebie. Dlatego tak ważne w procesie jest wyprzedzanie ich działań i wsparcie psychologiczne Klienta, aby on również potrafił działać z pewnością siebie, zaatakować zamiast przygotowywać się na atak.

To, co jest utrudnieniem dla osób chcących odejść od narcyza, czy złożyć pozew rozwodowy to często nadmierne myślenie. Najczęściej wynika z różnych obaw, lęków czy strachu. O siebie, o najbliższych, o przyszłość, o reakcje narcyza, czy nawet osób z otoczenia. Odejście jest przełamaniem pewnych schematów, wyjściem z tzw strefy komfortu. Nadmierne myślenie często mnoży czarne scenariusze na potrzeby wyeliminowania potencjalnych konsekwencji w przyszłości, a obniża pewność siebie i zdecydowanie blokuje podjęcie konkretnych działań.

Należy uświadomić sobie, że nigdy nie mamy pełnej kontroli nad tym co się wydarzy w przyszłości, natomiast pod opieką prawnika mającego wiedzę z zakresu toksycznych relacji, dodatkowo mając stałe wsparcie psychologiczne przez czas trwania procesu rozwodowego możemy pracować nad doprecyzowaniem tych obaw, które często okazują się bezpodstawne, zrozumieniem całej sytuacji, minimalizując negatywne konsekwencje i przygotowując się na nie, wraz z podniesieniem swojej pewności siebie i poczucia własnej wartości.

Wiemy, że komunikacja z toksykiem to schemat. Zwracasz się do niego z ważnym dla Ciebie tematem, np. dotknęło Cię co on powiedział lub jego zachowanie sprawiło Ci przykrość, czy po prostu zwracasz mu uwagę. W odpowiedzi otrzymujesz gwałtowną zmianę tematu, odwrócenie kota ogonem i pierwsze co słyszysz to wrzucanie Cię w poczucie winy, często podniesionym już głosem. Twoją reakcją na to najczęściej jest tłumaczenie się, w końcu nikt nie lubi czuć się winny. Jednak w tym samym momencie toksyk zaczyna wyrzucać z siebie sałatkę słowną, monolog, którego nie można przerwać, a przecież Ty nie zdążyłeś /aś jeszcze wytłumaczyć się z poczucia winy. Słyszysz mnóstwo wątków, często powyciąganych z przeszłości, przeinaczonych lub po prostu nieprawdziwych, nad którymi próbujesz nadążyć, a Twój temat dawno poszedł w zapomnienie. Bez uświadomienia sobie tego schematu, czy odpowiednich narzędzi trudno sobie poradzić, co sprawia, że często albo odpuszczamy dla tzw świętego spokoju albo sami wybuchamy, co może być wykorzystane przez toksyka do wskazania nas jako niestabilnych emocjonalnie sprawców, którzy są wszystkiemu winni.

Mając wiedzę na temat zachowań i schematów toksyka możemy lepiej przygotować się i poprowadzić proces sądowy, a udzielając wsparcia psychologicznego naszemu Klientowi pracować nad jego pewnością siebie i poczuciem własnej wartości, tak żeby w przyszłości mógł sobie sprawniej poradzić w podobnych sytuacjach. W ramach wsparcia psychologicznego uczymy naszego Klienta nowych form komunikacji, uczymy stawiania granic, razem zmieniamy schematy, często pracując na bieżącej komunikacji sms, mailowej i werbalnej.

Cały czas mamy na uwadze, że najważniejsze wartości dla narcyza to jest jego wizerunek i finanse. Pieniądze dają narcyzowi poczucie władzy i dominacji nad innymi. Nie wahają się kłamać i manipulować, aby uzyskać kontrolę finansową nad swoimi partnerami czy innymi ludźmi.

Można powiedzieć, że osoby narcystyczne kochają pieniądze. Słowo kochają nie zostało użyte przypadkowo. Odczuwanie uczuć i emocji u takich osób jest mocno ograniczone, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę genezę powstawania zaburzeń, czyli dewaluację dziecka i stosowanie różnych form przemocy przez rodziców, to łatwo zauważyć, że taki rodzic również sam nie mógł odczuwać współczucia działając na szkodę dziecka. W swoich zachowaniach i relacjach nie przejawiał uczuć, zwłaszcza miłości lub była ona zafałszowana, a na jej miejsce pojawiały się inne, materialne wartości. W takiej toksycznej rodzinie najważniejsza nie była wspomniana miłość, czy relacje tylko często właśnie pieniądze, i nawet jeśli ich nie było to często pojawiały się w rozmowach, zwłaszcza kiedy oceniano innych. Pieniądze stały się substytutem miłości, a i im ktoś miał ich więcej tym większą wartość reprezentował, był lepiej postrzegany i bardziej „kochany”.

Narcystyczne zaburzenie osobowości charakteryzuje się niską empatią, przesadnym chwaleniem się osiągnięciami i nadmierną potrzebą uwagi i pochwały. Z powodu ich fantazji o sobie, władzy i potrzebie sukcesu, pieniądze są dla narcyzów formą statusu i niezbędnym instrumentem do osiągnięcia tego, czego chcą.
Wiele osób doświadczyło problemów finansowych po emocjonalnym związku z narcyzem, kiedy toksyk przejmował całkowitą kontrolę nad rachunkami, kontami, nieruchomościami, a dodatkowo, często poprzez deprymowanie oraz izolację, ograniczając możliwości zarobkowe partnera.

W procesie sądowym narcyz nie zawaha się przekroczyć granicy nielegalnych i nieetycznych zachowań. Będzie manipulować, oszukiwać i zdradzać innych, działać na granicy prawa lub ją przekraczać. Posługując się również pieniędzmi, aby ukarać innych. Będzie kłamać lub robić z siebie ofiarę dla korzyści ekonomicznych kierując się wspomnianą w poprzednich filmach dewizą „Co jest Twoje to jest moje, a co moje jest moje”.

Jeśli potrzebujesz specjalistycznej obsługi prawnej, konkretnego wsparcia psychologicznego w takich sprawach przeciwko narcyzowi jak rozwód, władza rodzicielska, kontakty z małoletnim, alimenty, sprawy karne, czy podział majątku - skontaktuj się z nami ❗️

07/06/2023

„Syndrom oszusta” – według niektórych badań jest to stan dobrze znany ok. 70 proc. z nas. A po raz pierwszy opisały go w latach 70. XX w. amerykańskie naukowczynie Pauline Rose Clance i Suzanne Ament Imes. (...)
Wbrew temu, co mylnie sugeruje sformułowanie „syndrom”, opisane wyżej doświadczenie nie figuruje w żadnej z klasyfikacji zaburzeń psychicznych. Clance i Imes pisały zaś o „fenomenie”, nie o syndromie. Historia tego, jak „fenomen oszusta” stał się „syndromem oszusta”, może być przyczynkiem do rozważań na temat tkwiącej w nas dziś silnej potrzeby postrzegania niemal każdej trudności emocjonalnej jako odstępstwa od wyimaginowanej „normy”. Co wzmacnia tylko uczucie nieprzystawalności. (...)
Istota problemu nie leży w naszych osiągnięciach czy sukcesach, lecz raczej w towarzyszących im wyobrażeniach o tym, kim należy być, aby zyskać szacunek i uznanie. Christopher Lasch, autor wciąż zaskakująco adekwatnej „Kultury narcyzmu”, pisał, że procesy społeczne, które ciągłe dążenie do poprawiania siebie uczyniły najważniejszą wartością, sprawiły zarazem, że odżegnujemy się od realnej rywalizacji, bo stała się ona zbyt zagrażająca. Człowiek współczesny stał się człowiekiem ahistorycznym, pozbawionym więzi rodzinnych i tożsamości związanej z pochodzeniem, pozycją społeczną czy innymi uwarunkowaniami. Zniknęła skala porównawcza i punkty odniesienia w bliskim otoczeniu, a przedmiotem aspiracji stały się różne mgliste ideały samorozwoju. W rywalizacji faktycznym zagrożeniem nie są jednak wcale inni ludzie, a właśnie nasze wyobrażenie o tym, jak bardzo, w odróżnieniu od nas, są odważni, pracowici, utalentowani, pozbawieni lęków i wątpliwości. Fałsz nie tkwi w „ja”, ale w kulturowym przekazie o nieograniczonych możliwościach i doskonałych obrazach sukcesu, które zewsząd nas otaczają. To zatem raczej tam, a nie w sobie, należy szukać owego „oszusta” czy „oszustów”.

Fragment tekstu Cvety Dimitrovej - "Polityka" 20.2023

fot Ana Nichita

15/01/2023

Czym jest perfekcjonizm?
Musisz być zawsze „na 100%”? Wszystko ma być bez wyjątków dopięte na ostatni guzik? Możliwe że jesteś perfekcjonistą.

Co to jest perfekcjonizm?
Perfekcjonizm można określić jako tendencję do wyznaczania sobie (lub/i innym) nierealistycznie wysokich standardów funkcjonowania, łącznie z niemożnością zaakceptowania błędów czy niedoskonałości (choć znane jest powiedzenie, że „błędów nie robi ten kto nic nie robi”). Może się on przejawiać np. w dbałości o wygląd, uporządkowanie spraw w domu, pracy, może mu też towarzyszyć obsesja „domykania spraw”, dążenia do ideału.

Perfekcjonizm uwzględnia dwa elementy: niezwykle wygórowane standardy („wysoka poprzeczka”) oraz zachowania dążące do ich spełniania przy konieczności uniknięcia błędów. Wysokie standardy wpływają na możliwość ich realizacji („tak bardzo się staram, że ciągle jestem spięty”), co można określić mianem „perfekcjonizmu upośledzającego”. W rezultacie usilne dążenie do ideału może stać się zasadniczą przeszkodą na drodze do jego osiągnięcia.

W związku z obsesyjnymi wysiłkami i bardzo wysokimi standardami, perfekcjoniści, jeśli dodatkowo posiadają pewne wrodzone talenty, mogą zostać wybitnymi sportowcami, muzykami, wykładowcami itd. Równie często mogą jednak wypadać znacznie poniżej swoich możliwości. Perfekcjoniści często myślą w sposób „czarno–biały”, mogą np. wierzyć że: „jest tylko jeden właściwy rezultat i tylko jeden właściwy sposób jego osiągnięcia”. Myślenie w ten sposób może rodzić uporczywe wątpliwości i trudności decyzyjne w związku z przekonaniem „jest tylko jeden właściwy wybór”, a decyzja będzie albo „jedynie słuszna” albo „kompletnie błędna”.

W związku z zaabsorbowaniem precyzją, osoby takie mogą spędzać nadmierną ilość czasu wykonując różne czynności. W skrajnych przypadkach nawet niewielkie zadania mogą stać się przytłaczające, prowadząc do frustracji czy odkładania takich zadań na później z powodu lęku.

Nierzadko perfekcjoniści w sposób wybiórczy postrzegają swoje sukcesy: oskarżają siebie surowo za potknięcia, równocześnie bagatelizując znaczenie własnych osiągnięć. Z tego powodu często trudno im odczuwać radość czy satysfakcję.

Dolegliwości towarzyszące perfekcjonizmowi
Lęk i napięcie związane z perfekcjonizmem mogą skutkować bólami głowy, problemami trawiennymi, wzmożonym napięciem mięśniowym, a nawet problemami związanymi z układem sercowo–naczyniowym. Perfekcjoniści mogą także obawiać się podejmowania nowych aktywności, ze strachu przed „byciem początkującym”. Negatywne rezultaty perfekcjonizmu są widoczne szczególnie wtedy gdy dotyka on wielu sfer życia: „muszę być doskonały we wszystkim”.

W skrajnych przypadkach u osób będących perfekcjonistami może rozwinąć się depresja lub możliwe będzie postawienie diagnozy osobowości obsesyjno-kompulsyjnej (anankastycznej). Niektóre objawy związane z anoreksją czy bulimią także można rozumieć jako skrajne przejawy perfekcjonizmu ukierunkowanego na własne ciało i wygląd. Nieracjonalnie wysokie, zniekształcone standardy (np. muszę być szczupła), są wyraźne w anorektycznym obrazie siebie jako osoby grubej.

Przyczyny perfekcjonizmu
Przyczyny perfekcjonizmu najczęściej mają charakter środowiskowy. Większą skłonność do perfekcjonizmu mają pierworodni, osoby nadmiernie krytykowane w dzieciństwie przez rodziców, czy osoby które straciły w dzieciństwie kogoś z rodzeństwa lub rodzica.

Konsultacja u psychologa lub psychoterapeuty może być pomocna odnośnie ustalenia sposobów radzenia sobie z uciążliwym perfekcjonizmem oraz zrozumienia zarówno jego przyczyn i funkcji.

Opracował: mgr Grzegorz Mączka na podstawie: The Gale Encyclopedia of Psychology 2nd edition, Gale Group 2001

14/01/2023

To my sami musimy zadbać o siebie. Czyli o to, żeby nasz wewnętrzny rodzic nauczył się dobrze karmić nasze wewnętrzne dziecko. Biologiczni rodzice już tego nie zrobią. Psycholożka i psychoterapeutka Monika Wasilewska wyjaśnia, jak przepracować własne deficyty z dzieciństwa.

11/01/2023

„Nie dziwi mnie, że dzieci wychowywane do uległości robią sobie krzywdę fizyczną. Są w rozpaczy i nie umieją jej w żaden bezpieczniejszy sposób wyrazić” – mówi psychoterapeutka Marta Sokołowska. Dlaczego raz na zawsze warto wybić sobie z głowy przekonanie, że dzieci mają być ...

06/01/2023

Plecy tego, kto doświadcza długotrwałego stresu, przypominają tarczę wojownika. Plecy żyjącego w wiecznym rygorze są proste jak deska. Słowa: „Wyprostuj się” lub „Coś ty taki sztywny” nic nie pomogą. By uleczyć plecy, potrzeba wglądu w siebie i zmiany przekonań na temat...

03/12/2022

UWIĄZANI

Kiedy, jak i po co należy odciąć psychiczną pępowinę od rodziców?

Mądrze przecięta pępowina to podstawa do tego, by w przyszłości mieć poczucie sensu i celu. Łatwiej go znaleźć, gdy rodzic dał przyzwolenie na bycie sobą, pozwolił się zbuntować. Nie uzależnił, nie uwiązał. Bo dzieci nie należą do rodziców. Nie żyją po to, by ich zadowalać. Nie są im nic dłużne.

Rodzice dzielą się na tych, którzy wychowują dzieci dla świata, i tych, którzy zachowują je dla siebie. Ci drudzy, choć nieświadomie, mają swoje wyrafinowane metody wikłania. Jak państwo L., którzy, nadal mieszkają z dziećmi Ewą i Markiem. Żadne z nich, choć przekroczyli już czterdziestkę (oboje po studiach i na etatach), nie miało jeszcze stałego związku. Nie licząc tego pierwszego i jak dotychczas jedynego – z rodzicami. „Gdyby była taka potrzeba, to pokupowałoby się dzieciom mieszkania” – tłumaczy sąsiadom tata. Mama wie, dlaczego dzieci nie założyły jeszcze swoich rodzin: „Córka nie miała szczęścia do mężczyzn, a Marek, to, niestety… pierdoła”. Ostatni absztyfikant Ewy był wdowcem z trójką dzieci, dlatego rodzice odradzili córce związek. Dziewczyna, która spotykała się z Markiem jeszcze rok temu, „za bardzo się rządziła”. Państwo L. znajdują wiele argumentów, by zachować dzieci przy sobie. Siedemdziesięcioletni emeryci, okopani w swoich rodzicielskich rolach, stworzyli hermetyczny system.

Czasami więzi stają się wiązaniem. Bolesną niemożliwością, chorą lojalnością, błędnym kołem. Dr Jolanta Berezowska, psychiatra, terapeutka rodzin, superwizor Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, ma wielu klientów, którzy nie potrafią odseparować się od rodziców. Mimo dojrzałego wieku, a nawet posiadania własnej rodziny nie wiedzą, kim są. Wszystko wydaje im się przypadkowe, począwszy od wyboru partnera, na pracy skończywszy. Nie potrafią stworzyć związku, bo każdy, prędzej czy później, przynosi rozczarowanie. Boją się odpowiedzialności lub są nadmiernie kontrolujący. Uzależnieni na różne sposoby od swoich rodziców nie potrafią o siebie zawalczyć, wyrwać się w świat, choć są na nim od 20, 30, a nawet 40 lat. Nie znają swoich potrzeb. Nie radzą sobie z życiem, choć pozornie wygląda to zupełnie inaczej. Dlaczego „odpępnienie” dla wielu ludzi jest takie trudne? Dr Berezowska wyjaśnia: – Dziecko zaczyna odchodzić od pierwszego spaceru na własnych nogach. Mądrzy rodzice powinni dawać wsparcie mówiąc: „poradzisz sobie”, zamiast „nie dasz rady beze mnie”.Wychowywanie to trenowanie rozłąki, która z czasem staje się coraz dłuższa.

Krok pierwszy: miłość

W dzieciństwie, gdy niewiele jeszcze zależy od nas, uczymy się wszystkiego, co najważniejsze. Człowiek rodzi się zaprogramowany na miłość. Przywiązać się i być kochanym – to nasze pierwsze zadanie rozwojowe. Jeśli matka przytula, dotyka, mówi, patrzy – mały człowiek nabiera przekonania, że świat jest bezpieczny tak jak bliskość. Psychologowie nazywają to nadzieją podstawową lub bazową ufnością.

To pierwszy moment na osi życia, które według psychologa Erika Eriksona zakończyć się powinno wewnętrzną integracją: pozbawioną bilansów akceptacją siebie i swoich wyborów. Kompetencje emocjonalne Erikson zamknął w hasłach: bazowa ufność, autonomia, inicjatywa, produktywność, tożsamość, intymność, generatywność, integralność (patrz także s. 6). To nazwy etapów, które uczą nas sztuki życia. Nic z tego, jeśli nie towarzyszy nam w tym mądry rodzic.

Bez nadziei podstawowej i wszystkich po kolei zdobytych „sprawności” nie ma nagrody – wspomnianej integralności.

Amerykański psycholog Richard D. Logan na podstawie teorii Eriksona pogrupował te poziomy rozwojowe. Według niego, jeśli nie dostaliśmy bazowej ufności, a potem nie zdobyliśmy autonomii, mamy marne szanse na udaną partnerską relację, na intymność. Bez niej według innego amerykańskiego psychologa Roberta Sternberga, autora trójczynnikowej teorii miłości, nie ma dobrego związku.

Na czym to polega? Obserwując, jak półtoraroczne dziecko reaguje na znikającą i pojawiającą się ponownie matkę, wiadomo, jaki model więzi zna. Zbadali to i opisali brytyjski psychiatra John Bowlby oraz kanadyjska psycholog Mary Ainsworth. Tylko bezpieczny model ułatwia w późniejszym życiu bliskie relacje. Pozostałe: unikowy, lękowo-ambiwalentny i zdezorganizowany (ostatni, wynikający z dużej patologii, dołączono do teorii przywiązania później) – oznaczają problemy. Jeśli rodzic nieprawidłowo odpowiada na potrzeby dziecka – krzyczy, denerwuje się, nie reaguje na płacz, unika fizycznego kontaktu – funduje dziecku pozabezpieczny model.

Z tak zapisanym w pamięci emocjonalnej (wydarzenia pamiętamy dopiero od trzeciego r.ż.) skryptem przywiązania i bezpieczeństwa dwulatek wchodzi w okres budowania swojej autonomii, czyli drugiego bardzo ważnego przystanku na eriksonowskiej osi. Właśnie w tym czasie, gdy mały człowiek nosi jeszcze pieluchę, uczy się samokontroli i samodzielności. Tego, że nie jest mamą, ale sobą, bo początkowo tego nie odróżnia. Rodzic też nie i, niestety, czasem tak już zostaje.

Ten czas węgierska psycholożka dziecięca Margaret Mahler, reprezentantka koncepcji relacji z obiektem – jednej z najważniejszych teorii dotyczących rozwoju człowieka, nazwała subfazą praktykowania. Obiekt to opiekun, zazwyczaj mama, osoba, do której dziecko może się przywiązać i stworzyć z nią bezpieczną więź. Mahler na podstawie obserwacji kilkunastomiesięcznych dzieci dowiodła, że zręby tożsamości człowieka tworzą się właśnie około drugiego roku życia. Wtedy, gdy dziecko zaczyna chodzić i mówić, gdy jest wielkim odkrywcą i eksperymentatorem. Mądry rodzic pozwala wtedy na samodzielność organizując przestrzeń tak, by maluch nie zrobił sobie krzywdy. Nie straszy światem, nie krzyczy przerażony przy każdym upadku dziecka. Ale, gdy trzeba, mówi „nie”, bez wycofywania miłości i akceptacji. Jeśli dziecko słyszy: „nie rusz”, „nie dotykaj”, „zostaw”, „znowu się pobrudziłeś”, „zepsułeś”, na dokładkę komunikowane krzykiem, zakoduje sobie, że świat jest przerażający i wrogi. Nadopiekuńczy, roztrzęsiony rodzic uczy, że nie warto wychodzić poza jego orbitę. Przekazuje tym samym coś jeszcze gorszego: „nie poradzisz sobie beze mnie”.

Z takim bagażem dziecko trafia do przedszkola. – Zabawa z innymi dziećmi to też uczenie się życia. Żeby dziecko mogło odejść, musi umieć funkcjonować również w grupie – przypomina dr Berezowska. Według eriksonowskiego podziału na cykle, przedszkole uczy podejmowania inicjatywy. Jeśli dziecko nie potrafi się przebić ze swoimi potrzebami, wzbiera w nim poczucie winy.

Krok drugi: bycie grzecznym

Opiekun ma swoją motywację. Nadal chce mieć bezradne, zależne stworzenie. Karze za samodzielność, wynagradza za posłuszeństwo. Od tego momentu symbiotyczna relacja matka–dziecko, która mogła być potencjałem, staje się wiązaniem. – Wyręczanie i ograniczanie to sidła zastawiane nieświadomie, by nie puścić dziecka w świat. Żeby nie znalazło potem partnera, nie usamodzielniło się. To powolny proces, bo najpierw nie umie się uczesać, potem pozmywać, a na koniec boi się samemu zamieszkać. Wyręczane dziecko nie buduje autonomii, nie uczy się samodzielności, bycia sobą, tylko zaspokaja potrzeby rodzica – wyjaśnia te zawiłe zależności dr Berezowska. Trafiają do niej również ludzie w depresji. Bywa, że u podłoża tej choroby jest zablokowana złość na rodzica. Przymuszane do czegoś dziecko, niesprawiedliwie karcone (np.: za to, że się pobrudziło, że ma tylko trójkę), często trzyma w sobie tę wściekłość latami i przenosi w dorosłość. Złość uderza potem ze zdwojoną siłą – depresją. Jej korzenie mogą tkwić we wczesnym dzieciństwie.

W naszej kulturze wciąż pokutuje przekonanie, że dobre dziecko to grzeczne dziecko. – Dążenie za wszelką cenę do tego, by maluch był posłuszny, może doprowadzić do katastrofy w przyszłości, bo nie uczy się on kontaktu ze swoimi emocjami. To czarna pedagogika, w której rodzic jest panem. Tymczasem sensem wychowania jest rozpoznanie potrzeb dziecka i umiejętność odpowiedzenia na nie. Kazać jest łatwo, wytłumaczyć trudniej – mówi Konrad Piotrowski, który zajmuje się naukowo buntem młodzieńczym. – Dziecko musi znać granice, ale jego świat nie może składać się z zakazów i nakazów. Prawda jest taka, że im więcej zaniedbamy, im mniej włożymy mądrego wysiłku, tym trudniej będzie potem. I nam, i im.

To drugi kluczowy etap po buncie dwulatka.

Krok trzeci: bunt

Ale najpierw jest wiek szkolny. Kolejny etap rozwoju, w którym kilkulatek powinien mieć grupę kolegów, potrzebę bycia w różnego rodzaju kółkach zainteresowań – swoje środowisko, w którym się odnajduje. Niepowodzenia, czyli odepchnięcie przez grupę, oznaczają poczucie niższości w dorosłym życiu. Gdy dziecko fizycznie przestaje nim być, zmienia się wszystko – jego wygląd, sposób myślenia. Teraz czas połączyć to, czego nauczyli je rodzice, ze światem zewnętrznym – znaleźć swoje miejsce. Jest to trudne, gdy wciąż rodzice wiedzą lepiej i chcą za nas przeżyć życie. Młody człowiek walczy wtedy o siebie. Zasada jest prosta: im bardziej się buntuje, tym zdrowiej. Konrad Piotrowski twierdzi, że nastolatek poprzez krytykowanie rodziców, nierzadko także ranienie, zmiany nastrojów, dziwne ubrania i muzykę, kontestację, stara się zakreślić swoje terytorium. Dorastanie często jest trudne i często boli.

Bunt młodzieńczy to druga faza separacji-indywiduacji, czyli „odpępnienia”. Tak jak maluch uczy się chodzić, tak nastolatek samodzielnie myśleć. – Nastolatki chcą, żeby rodzic stanął po ich stronie, powiedział: „wiem, że to jest trudne, chodź, pogadamy”. A nie: „co za fanaberie, posprzątaj, to głupoty wywietrzeją ci z głowy”. Jeśli zbudowaliśmy relację opartą na autorytecie i silnej hierarchii, to dziecko może wylądować w sekcie lub negować wszystko i wszystkich, rozwinąć zachowania antyspołeczne. Szuka silnych osobowości, autorytetów, partnera dominującego – klaruje psycholog.

Nierozstani

Startującemu w dorosłe życie człowiekowi i jego rodzicom wydaje się, że wszystko dopiero się zaczyna, tymczasem właśnie zaczyna on oddawać światu to, co dostał. – Wielu moich pacjentów rodzice zmusili do powielenia swojej drogi: np. idź na prawo, bo musisz odziedziczyć kancelarię. To jest przekaz „bądź dla mnie, bo ja ciebie potrzebuję” – wyjaśnia dr Berezowska. – Ma marzyć o tym, co rodzic chce, być tym, kim mu pozwala. Nie możemy dzieci zatrzymywać dla siebie. Jeśli matka i ojciec są dojrzali, to pozwalają dziecku czuć po swojemu. Nawet wtedy, gdy czuje ono złość. Jeśli rodzic lamentuje, że córka czy syn chcą wyjechać za granicę do pracy, to myśli o sobie. A dziecku trudno zostawić rodzica, który się poświęcił. Czuje się lojalne. I to je wiąże.

Czy do lojalnych należy też Marta? 38 lat, świeżo po rozwodzie, dwie córki. Podobnie jak mama została księgową, tyle że dziś jest już dyrektor finansową. Ale to nie jest dla mamy powód do dumy, bo zawsze jest niezadowolona. A to dlatego, że Marta pozwoliła byłemu mężowi co dwa tygodnie spotykać się z dziećmi (skoro odszedł, nie powinien ich już zobaczyć). Albo że nie taki proszek do prania kupiła. Mama czuje się do tego uprawniona, bo zawiaduje domem zapracowanej córki. Wyprawia dziewczynki do szkoły, odbiera je, robi zakupy, gotuje. Marta jest przekonana, że gdyby nie mama, nie poradziłaby sobie.

Kilka miesięcy temu zaczęła się z kimś spotykać. Dziewczynki go poznały, bywa co weekend, czasem nocuje w tygodniu. Jednak córki mają zakaz mówienia o tym babci. Marta umie utrzymać tajemnicę, bo całe życie udawały z mamą, że tata nie pije. Były mąż Marty odszedł po 13 latach. Przez całe małżeństwo miał poczucie, że Marta ma dzieci z matką, że to z nią jest w bliższym związku niż z nim. Dr Jolanta Berezowska tak widzi tę sytuację: – Dziecko ma być dzieckiem, a nie partnerem matki przez tajemnicę. Tajemnicę można mieć przed dzieckiem, a nie z nim, bo w ten sposób wiążemy je ze sobą. Zabieramy dzieciństwo i bezpieczeństwo. Nie wolno wikłać małego człowieka w świat dorosłych.

Jeśli kobieta jest w taki sposób związana z matką, to najpierw jest w roli córki, dopiero potem sama jest matką. Dzieci „nierozstane” ze swoimi opiekunami mają małe szanse na stworzenie dobrego związku.

Dlaczego rodzice wikłają swoje dzieci, nie chcą się z nimi rozstać? Zdaniem dr Berezowskiej, boją się zostać na starość we dwoje, bo jedyne, co ich łączyło, to dzieci. – Jeśli nie umie się być blisko z partnerem, to dziecko uzupełnia deficyty emocjonalne: „nie szukam już czułości u męża, znajduję ją u dzieci”. Wyręczające matki to często kobiety rozczarowane przez swoich mężów. Jeśli u rodziców nie ma bliskości, to dziecko może bać się odejść. Nadopiekuńczy rodzice przekazują informację: „jesteś złym dzieckiem, bo mnie zostawiasz, a ja się dla ciebie poświęciłam”. Syn czy córka czuje się obsadzony w roli opiekuna rodziców. Do tego dochodzi obrzydzanie dzieciom ich partnerów – wylicza rodzicielskie grzechy psychoterapeutka. Ostrzega: –Jeśli córka dzwoni codziennie do zdrowej matki, to znaczy, że nie może się od niej oderwać. Dlaczego? Jeśli matka wybrała jako partnera kogoś chorego (np. alkoholika) i wpisuje się w rolę ofiary, to również wpisuje się w przemoc. W takich sytuacjach dziecko dostaje rolę wybawcy.

Dorosła córka odbiera matkę jako opiekuńczą i poświęcającą się, czuje się jej dłużnikiem. No i siłą rzeczy przenosi ten schemat do swojej rodziny. Sama staje się wybawcą dla swego partnera. Może się okazać, że najlepiej odnajdzie się np. u boku kogoś mało odpowiedzialnego, unikającego bliskości.

Od partnera oczekujemy czegoś, czego nie dostaliśmy w domu. Tymczasem nikt nie jest w stanie dać bezwzględnej akceptacji, bezwarunkowej miłości, bezpieczeństwa. W ten sposób ludzie budują związki skazane na porażki. Bo obarczanie partnera rolą opiekuna lub swojego dziecka, lub każdą inną, bez przyjrzenia się, kim on naprawdę jest, nie rokuje. – Jeśli się żyło na bagnach, to na sawannie jest dziwnie. Bliskość w małżeństwie nie polega na tym, że się jest z kimś, kto przypomina mamę, tylko że się tę osobę widzi jako kogoś odrębnego. Jeśli jest się w roli, to oczekuje się też roli od partnera. Dlatego związki uwikłanych w rodziców ludzi są kontynuacją patologicznych relacji w rodzinie – podsumowuje dr Berezowska.

Ogarnąć całość

Psycholog rozwojowy prof. Anna Brzezińska od lat powtarza swoim studentom, że każdy moment życia jest ważny. Że jest sumą tego, kim byliśmy. I w każdym punkcie teraźniejszości zamyka się przeszłość i przyszłość człowieka. – Wczesnodziecięce doświadczenia wpływają na to, kim jesteśmy – podsumowuje Konrad Piotrowski, jej doktorant. Wyjaśnia, że od czasów powstawania koncepcji Erika Eriksona, czyli lat 50. i 60., zmieniło się postrzeganie okresu między dwudziestką a czterdziestką w życiu człowieka, bo dziś żyjemy inaczej. Nie ma już starych kawalerów i panien, są tylko nieobciążone negatywnym postrzeganiem single. –Co nie zmienia faktu, że jeśli czterdziestolatek nadal żyje z rodzicami, to zakrawa na patologię. Ale nie jest już dziwne, że trzydziestolatek nie podejmuje trwałych zobowiązań i jeździ po świecie, o ile sam potrafi na siebie zarobić – zauważa Piotrowski. Dziś wspólne mieszkanie z mamą i tatą zawsze można usprawiedliwić brakiem zdolności kredytowej czy kryzysem. Jaka jest zatem granica między normą a patologią? – Czerwone światło powinno się zapalić, gdy dorosłe dziecko nie chce budować swojego świata. Nie ma potrzeby samodzielności. Jeśli jednak deleguje się dziecko do bycia dzieckiem, to ono nim pozostanie, nawet gdy ma już własną rodzinę. Wtedy rolę dorosłego przejmuje partner i ma swoje dzieci plus męża/żonę – twierdzi psycholog.

Na czym więc polega dojrzałość? Zgodnie z teorią na kilku sprawach: autonomii emocjonalnej, odpowiedzialności za działania, zdolności do samodzielnego podejmowania decyzji, budowaniu intymnych relacji z innymi ludźmi i z partnerem. Jesteśmy dojrzali, gdy samodzielnie funkcjonujemy, kochamy, jesteśmy zadowoleni z życia. Tym jest właśnie wspomniana na początku integralność.

– A może testem na dojrzałość jest śmierć? Umrzeć godnie, świadomie to dopiero sztuka. Bez pretensji, żalu – zastanawia się dr Berezowska. Mówi: –Inaczej dojrzały jest 5-latek, który umie zawiązać sobie sznurówki, inaczej 14-latek mówiący „chcę być inny!”. Inaczej 25-latek podejmujący pracę i odpowiedzialność. Inaczej 50-latek dojrzewający do tego, żeby się rozstać z dziećmi i spędzić z partnerem resztę życia. Inaczej człowiek zmagający się z chorobą, która przychodzi, chcemy czy nie.

Trzeba przyjąć, że jedni mają łatwiej, inni trudniej. Jednym udaje się z rodzicami rozstać, inni dźwigają ich przez całe życie. Na szczęście historia nie jest napisana, tylko się pisze, więc zmiany są możliwe.

Autor: Joanna Drosio-Czaplińska

Address


Opening Hours

Monday 10:00 - 20:00
Tuesday 10:00 - 20:00
Wednesday 10:00 - 20:00
Thursday 10:00 - 20:00
Friday 10:00 - 20:00

Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Katharsis - Psycholog Online posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Contact The Practice

Send a message to Katharsis - Psycholog Online:

Shortcuts

  • Address
  • Opening Hours
  • Alerts
  • Contact The Practice
  • Claim ownership or report listing
  • Want your practice to be the top-listed Clinic?

Share