10/21/2024
Naszła mnie nostalgia jesiennej opowieści.
Uliczny Artysta.
Ten mężczyzna mógł mieć około 40 lat, wyrokiem losu poruszał się na wózku inwalidzkim. Lekko niegolona twarz nieustanie lustrowała okolice. Od czasu do czasu oczy jego nabierały gwałtownie blasku i wtedy sięgał po szkicownik. Dłonie drobnymi szybkimi ruchami wiodły ołówki po powierzchni karki, od czasu do czasu sięgał po kolorową kredkę, dodając tchnienie koloru do swojego dzieła.
Miał swoje stale miejsce na najruchliwszym placu śródmieścia, gdzie w godzinach pory lanczu wystawiał swoje rysunki na sprzedaż.
Jednego takiego popołudnia obok przechodziła dwójka kobiet. Jego wzrok przyciągnęła szczególna postawa jednej nich. Jego oko uczulone szczególnie na barwy i wibracje kolorów zdawało się też dostrzegać promieniowanie ludzkiej duszy. Poprzez śnieżnobiały, elegancki dres, z delikatnie obejmującym głowę kobiety, w jaki była obleczona, wyczuwał głęboką dziecięcą bezradność stanu jej duszy, co odbijało się na postawie sylwetki tej kobiety, jej sposobu poruszania się.
Uliczny artysta szybko zamknął oczy, gwałtownie poddając swój umysł i wibracje szyszynki w stan medytacji, wysyłając w stronę kobiety zaproszenie do bezpośredniego kontaktu. Nie minęło pół minuty, jak usłyszał kobiecy, wychodnią, melodyjną intonację głosu, ach, jaki piękny rysunek, czy można go kupić. Piękne, duże, wyraziste czarne oczy posłały w jego stronę niemą prośbę o zgodę.
Na rysunku, troje roześmianych dzieci, zjeżdżały sankami z górki, mocno okrytej zimową szatą śniegu, nad nimi słoneczko posyłało wokół uśmiechy promieni słonecznych, które mieszając się z błękitem nieba, towarzyszyło tymi barwami śniegowi górki i czerwienią dziecięcych ubranek.
Artysta szepnął, ależ dobrze pani wybrała, każdy z moich obrazków niesie w sobie szczególne promieniowanie kształtów, barw, a nawet przeznaczenia. Szanowna pani już zapłaciła swoim wyborem, niech ten obrazek przyniesie pani radości serca, spełnienie marzeń i oczekiwań.
Towarzyszka kobiety wykrzyknęła, na, ale ty masz szczęście, niczym bajkowa księżniczka.
Czasami losy ludzi spłatają się na krótsza lub dłuższą chwilę, czasami na odnajdują się losach tkanych karma poprzednich żyć, być może muszą pozamykać kołobiegi swoich przeznaczeń.
Może i było tak w tym szczególny zdarzeniu w życiu tego artysty, a może było to tylko takie przypadkowe zdarzenie. Minęło kilka miesięcy, artysta dla chwil odpoczynku udawał się do pobliskiego, niedużego parku. Lubił panującą w nim cichą atmosferę, niewiele osób tam można było spotkać, najczęściej spacerowały osoby z psami, czasami matki z małymi dziećmi. Szybkim krokiem przemierzali wskroś park studenci, spieszać się do pobliskiej uczelni. Zbliżając się do ulubionej ławki, spostrzegł siedząca kobietę, rozpoznał w niej właśnie ta, co polubiła jego zimowy obrazek. Ona również go rozpoznała i przywitała szczerym uśmiechem i radością w oczach, zapraszając, by znalazł obok miejsce. Artysta zauważył zmianę w jej postawie spojrzeniu i wyczul wibracje zadowolenia jej ducha. Tym razem niczym nieosłonięta jej głowa, z upiętymi z tylu włosami pokazywała światu piękną rzeźbę kształtu jej głowy, twarzy i szyi. Moment tej chwili aż prosił się, o sięgniecie po szkicownik i probe przelania, uchwycenia tego piękna na papierze. Ale cóż, nie miał przy sobie swojego podręcznego warsztatu rysownika. Kobieta powiedziała, wie pan, coś dziwnego się stało, i myślę, to za sprawa tego pana rysunku. Wiem dokładnie, czego oczekuje od życia i co chce robić w swoim życiu, czuje moc i energie, jak nigdy przedtem. Czasami nawet myślałam, ten rysunek to jakiś dar od osoby, która nie istnieje, być może zdążył się jakiś baśniowy cud.
Po krótkiej wymianie zdań kobieta rzekła, muszę iść na spotkanie z przyjaciółką. Energicznie wstała i pospiesznym , sprężystym krokiem oddaliła się, rozpraszając sylwetkę w dalekiej nicości ulicy. O tak, pomyślał artysta, wyraźnie widać, jak jej duch nabrał energii i mocy. Co teraz losie, kogo przyciągniesz do mojej drogi życia, z kim skrzyżujesz moje losy?
**The Street Artist**
The man was likely around forty, his fate tied to a wheelchair. His slightly unshaven face constantly scanned his surroundings. Every so often, his eyes would suddenly gleam, and in that moment, he would reach for his sketchbook. His hands, in swift, delicate motions, guided the pencils across the surface of the page. From time to time, he would pick up a colored pencil, adding a breath of life and color to his work.
He had a regular spot in the busiest square downtown, where, during the lunch rush, he displayed his drawings for sale.
One afternoon, two women passed by. His gaze was drawn to the peculiar demeanor of one of them. His eye, finely attuned to hues and the vibrations of colors, seemed to sense the radiance of the human soul. Through the woman’s snow-white, elegant tracksuit, gently encasing her head, he perceived a deep, childlike vulnerability of spirit, reflected in her posture and the way she moved.
The street artist quickly closed his eyes, plunging his mind and the vibrations of his pineal gland into meditation, sending out an invitation for a direct connection with the woman. Not half a minute had passed when he heard her voice—soft, melodic. "Oh, what a beautiful drawing! Can I buy it?" Her large, expressive black eyes silently pleaded for his approval.
On the drawing, three laughing children were sledding down a snow-covered hill. Above them, the sun beamed smiles of sunlight, which blended with the blue sky and intertwined with the snow and the red of the children’s clothing.
The artist whispered, "You’ve made a wonderful choice. Each of my drawings carries a special resonance of shapes, colors, and even destiny. Dear lady, you have already paid with your choice. May this picture bring you joy, fulfill your dreams, and meet your expectations."
Her companion exclaimed, "Wow, you're so lucky, like a princess from a fairytale!"
Sometimes the fates of people intertwine for a brief or prolonged moment. Sometimes they meet again through the threads of karma from past lives, perhaps to close the loops of their destinies.
Maybe that was the case in this particular event in the artist’s life, or perhaps it was just a random occurrence.
Several months passed, and the artist often went to a nearby small park to rest. He liked the quiet atmosphere, where few people wandered. Most often, people with dogs strolled by, sometimes mothers with small children. Students, in a hurry to the nearby university, briskly crossed the park.
As he approached his favorite bench, he noticed a woman sitting there. He recognized her—it was the same woman who had liked his winter drawing. She recognized him too, greeting him with a warm smile and joy in her eyes, inviting him to sit beside her.
The artist noticed a change in her posture and expression, sensing the vibrations of contentment in her spirit. This time, her head was uncovered, her hair tied back, revealing the beautiful sculpted shape of her head, face, and neck. The moment seemed to beg for him to reach for his sketchbook, to try and capture that beauty on paper. But, alas, he didn’t have his tools with him.
The woman spoke, "You know, something strange happened. I think it’s because of your drawing. I now know exactly what I want from life and what I wish to do. I feel a strength and energy like never before. Sometimes I even thought that drawing was some gift from someone who doesn’t exist, as if a fairy-tale miracle had happened."
After a brief conversation, the woman said, "I must go meet my friend." She stood up energetically and walked away with a brisk, springy stride, her silhouette fading into the distant nothingness of the street.
"Oh yes," thought the artist, "it's clear how her spirit has gained strength and energy. Now, fate, who will you bring next along my path, with whom will you cross my destiny?"