22/04/2025
Jeden z moich pacjentów, dość trudny, miał ze mną bardzo dobrą sesję, podczas której udało mu się doświadczyć swoich uczuć głębiej niż kiedykolwiek wcześniej.
Zapytałem się go, czy uważa, że udało mu się skonfrontować ze swoimi uczuciami. Odpowiedział, że tak.
Kiedy powiedziałem, że również tak uważam, rozpłakał się.
Dlaczego płaczemy, kiedy czujemy się kochani?
Kiedy pozwalasz mi pokochać ciebie, część ciebie musi umrzeć.
Być może to część w której jest twoja nienawiść do siebie samego. Być może jest to twoje zaniedbywanie i ignorowanie siebie. Może jest to twoja bezwartościowość.
Wszystko to, co buduje twoje fałszywe ja, musi pęknąć i umrzeć, aby moja miłość i akceptacja mogła dotrzeć głębiej, do ciebie prawdziwego.
Każda fasada, fałszywa maska, każda obrona musi umrzeć, abyś mógł pozwolić sobie na bycie kochanym.
Kiedy to się dzieje, czujesz, że te obrony umierają, czujesz że je tracisz, czujesz również głęboki ból związany z tym, jak długo czekałeś na ten moment.
W tym momencie, w którym rodzisz się na nowo, jest zarówno radość narodzin, jak i smutek umierania.
Różne strategie obronne, które gwarantują nam bezpieczeństwo w dzieciństwie, budują naszą samotność w dorosłości. I te strategie muszą umrzeć, jeśli mamy sobie pozwolić na to aby dotykała nas miłość.
Kiedy ten moment następuje, kiedy czujesz się kochany, powracają wszystkie bolesne wspomnienia sytuacji, w których te obronne strategie były ci niezbędne, za tymi wspomnieniami podąża żałoba po wszystkim, co utraciłeś.
Aby pozwolić sobie na przyjęcie mojej akceptacji (miłości), musisz zrobić krok w nieznaną przestrzeń.
Tam, gdzie nie wiesz, co się wydarzy.
W przestrzeń, w której będziesz rozstawał się ze swoimi obronami, ścianami odgradzającymi cię od ludzi, historiami za którymi się ukrywasz - tak, abyśmy mogli razem zobaczyć kim naprawdę jesteś i jaki jest świat poza więzieniem zbudowanym z twoich obron.
Musisz pozwolić sobie na utratę wizerunku siebie jako niewiele wartego, niewystarczająco dobrego, wizerunku kogoś kto nie zasługuje na szacunek innych, kogoś kto wstydzi się sam siebie, kogoś kto zasługuje tylko na to, aby umrzeć.
Wszystkie te wizerunki nie dopuszczają do ciebie miłości.
Musisz pożegnać się z tymi, dotąd najlepszymi twoimi przyjaciółmi.
Musisz przestać być do nich przywiązany, bo tylko wtedy będziesz w stanie związać się z drugim człowiekiem (...).
Masz rację, że obawiasz się akceptacji i miłości twojego terapeuty. On przecież prosi cię, abyś odrzucił fałszywą tożsamość i pozwolił odejść dotychczasowym, nieprawdziwym wyobrażeniom na swój temat i pozwolił zobaczyć to, co jest pod spodem.
A kiedy na to pozwolisz, co zobaczycie razem?
Rzekę wściekłości, miłości, poczucia winy, żałoby, wstydu i wielu innych rzeczy, dotąd nie ubranych w słowa.
Tak, dotąd niewypowiedziana prawda, pozwoli urodzić się opisującym ją słowom, a przez to i tobie.
Jon Frederickson
Tłumaczenie: Anna Król - Kuczkowska.
Ilustracja: rzeźba Giovanni Strazza.