18/06/2025
Zbudowałam most do siebie. I dziś zapraszam Cię, żebyś przeszła ze mną.
Dzisiaj post z serii: prywatny, wręcz intymny, głęboki i o prawdzie, która prowadzi do siebie.
Przez lata szukałam siebie. Od dziecka czułam silne poczucie misji i powołania do pracowania z drugim człowiekiem i jego wnętrzem. Jednak, jak to się zwykle dzieje, traumy oddalają nas od siebie, odpinają połączenie z duszą, a w to miejsce wkładają głos lęku, który płynie z traum i zniekształca nam rzeczywistość.
Znam to bardzo dobrze. Przez lata nie wiedziałam kim jestem, czułam się zawsze „inna”, „gorsza”, nie lubiłam siebie i żyłam w chronicznym lęku- paradoksalnie, a właściwie to dzięki tym trudnościom, weszłam na drogę auto-terapii juz w wieku 13 lat.
Wtedy sobie obiecałam, że jak sama przejdę swoją transformację, nauczę się zarządzania swoją psychika, wyedukuję się, to zostanę psychologiem, aby móc pomagać innym w powrocie do siebie.
Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy jak mocno się to we mnie zapisało, bo stało się to moją misją, celem i życiem. Dosłownie.
Uczyłam się głównie bazując na swoim doświadczeniu, analizie, metodach prób i błędów, wyciąganiu wniosków i próbowaniu inaczej. Zapisałam dziesiątki zeszytów próbując zrozumieć o co mi samej chodzi i „jak to działa”.
Gdy dorastałam, naturalnie ludzie, którzy cierpieli pojawiali się wokół mnie. Jakież to było spełnienie, gdy słyszałam, że im pomogłam. Ich wdzięczność napełniana moje serce ciepłem, miłością i wdzięcznością. Wiedziałam, że jestem na drodze powołania swojej duszy.
Gdy miałam 20+ rozpoczęłam oficjalną edukację w „tych” tematach. Kursy, szkolenia, książki. Nie było mnie. Studiowałam godzinami, karmiąc swoją duszę nowymi odkryciami. Nagle wszystko zaczęło nabierać sensu.
Gdy zaczęłam swoją praktykę, bardzo chciałam się „zmieścić w ramach” danych modalności, którymi pracowałam, jednak nie zawsze to czułam. Czegoś mi brakowało.
Szukałam metody, języka, formy, która pomieści to, czego nauczyłam się przez długie lata, ale też odda to, co naprawdę robię i kim jestem.
Zbierałam certyfikaty. Uczyłam się kolejnych podejść, technik, teorii – wierząc, że wreszcie odnajdę w nich siebie.
Ale wciąż odczuwałam niedosyt. Czułam, że to nie do końca to. Jakież to bywało frustrujące. Miałam poczucie, że zrobiłam już tak dużo, a jednocześnie czułam, że to jeszcze nie to.
Zastanawiałam się: o co mi chodzi???- odpowiedź długo nie przychodziła, a zamiast tego znaki i kolejne męczące lekcje do przepracowania.
To, co robiłam przez ostatnie lata było najbliższe psychoterapii, coachingowi, hipnoterapii, duchowemu uzdrawianiu, mentoringowi…
I jednocześnie nie było żadnym z nich w pełni. Ta frustracja narastała, aż któregoś dnia w ciszy usłyszałam :
„Moja droga nie mieści się w żadnej istniejącej modalności… „
- to był moment „błysku”, ale też przebudzający jak kubeł zimnej wody.
Z jednej strony poczułam ulgę bo wreszcie dusza przemowila we mnie, ale też strach, bo wiedziałam, że to co robiłam do tej pory mimo że pomagało, nie jest do końca moje. Autentyczność i wewnętrzna spójność są dla mnie fundamentalne. Bez tego nie umiałabym prowadzić terapii.
Wiedziałam już, że stare runęło, a nowego jeszcze nie znam. To trochę tak, jakbym stanęła nad przepaścią i musiała zbudować most, aby przejść na drugi brzeg.
Jakież to prawdziwe, że dopiero w dyskomforcie i bólu mamy szansę na prawdziwą transformację.
Dopiero, gdy zaakceptowałam i odpuściłam trudne emocje, zobaczyłam w tym szansę na stworzenie nowych, ale tym razem moich, w pełni spójnych ze mną fundamentów pod moją praktykę terapeutyczną.
Dopiero gdy:
• zaczęłam integrować to wszystko, co zgromadziłam przez lata,
• uznałam i oparłam się na swoim bogatym 20-letnim doświadczeniu transformacji,
• przestałam dopasowywać się do ram,
• i pozwoliłam sobie pracować autentycznie, z poziomu serca, obecności -
coś się we mnie otworzyło…
Zobaczyłam, że to, co działa i powoduje, ze człowiek uwalnia się z bólu, nie pochodzi w istocie z wiedzy.
Pochodzi z bezwarunkowej akceptacji, czystej obecności i przestrzeni, w której drugi człowiek może po prostu wrócić do siebie…
🙏
Tak niewiele, a TAK wiele.
Dopiero, gdy odpuściłam ramy ego, mogłam zobaczyć kim tak naprawdę jestem jako człowiek i terapeuta.
Tak właśnie powstała moja autorska holistyczna metoda, oparta o autentyczność, bezwarunkowa akceptację, doświadczenie i bogactwo narzędzi:
✧ Terapia Głębi- Transformational Depth Therapy
✧ połączona z Duchowym Uzdrawianiem i pracą z energią, ciałem i duszą
Już dzisiaj wiem, że to co robię to
nie jest klasyczna psychoterapia.
To nie jest coaching.
To nie jest duchowość bez uziemienia.
To przestrzeń, w której Ty i ja możemy zrzucić maski, puścić powinności i naprawdę być.
W obecności. W prawdzie. W transformacji.
🤗🎉
Już nie szukam.
Już jestem.
I też Cię do tego zapraszam.
I jeśli Ty też czujesz, że chcesz wrócić do siebie –
z radością w sercu Ci w tym towarzyszę.
Ty też możesz zbudować swój most, aby wrócić do siebie .
Z miłością,
M.