
08/09/2025
🌕 Rozmowa z bratem Księżycem 🌕
Minęło wiele lat.
Pamiętam noce, kiedy pracowałem jako ochroniarz i zawsze wtedy, gdy Księżyc był w pełni, ludzie się zmieniali. Maski spadały, a spod ich twarzy wychodziło coś dzikiego, nieujarzmionego. Jakby światło Księżyca budziło w nich demony, które próbowały wyrwać się na powierzchnię.
Długo nosiłem w sobie to pytanie.
Aż wczoraj, patrząc na niego w pełni blasku, przywitałem się jak z bratem i w końcu odważyłem się zapytać:
– Bracie Księżycu, powiedz mi, dlaczego tak się dzieje?
Dlaczego, kiedy świecisz w pełni, ludzie szaleją? Dlaczego wychodzi z nich to, co najciemniejsze?
Księżyc uśmiechnął się swoim milczeniem.
Po chwili odpowiedział:
– Widzisz, każdy człowiek emanuje światłem. W każdym jest piękny blask, który promieniuje na świat, nawet jeśli go nie dostrzega.
Ja zaś, kiedy wstaję w pełni, staję się lustrem. Nie mam własnego światła – odbijam to, które już w was jest.
I kiedy to światło wraca do waszych wnętrz, rozświetla wszystko. Także to, co ukryte. A tam, w cieniu, czają się wasze demony – rany, lęki, gniewy, tajemnice. One nie znoszą blasku, bo blask obnaża ich obecność. Dlatego wariują. Dlatego macie wrażenie, że pełnia wyciąga z ludzi coś obcego.
Ale to nic obcego, bracie. To tylko wy sami. To, czego nie chcieliście widzieć.
Ja jestem tylko lustrem.
Zrozumiałem wtedy, że pełnia nie jest klątwą.
Jest darem.
To moment, kiedy możemy spojrzeć w zwierciadło i zobaczyć prawdziwy obraz siebie – bez masek, bez ucieczki.
Bo tylko wtedy, gdy uznamy swoje cienie, możemy pozwolić, by nasze światło świeciło naprawdę.
🌕✨