09/02/2023
Anna Król-Kuczkowska: Proszę sobie wyobrazić pacjentkę o strukturze osobowości borderline z bardzo zdezorganizowanym wzorcem tworzenia więzi. Wzorzec ten można pokrótce opisać jako równoczesne przeżywanie przeciwstawnych pragnień – bycia razem i przerażenia tym byciem, dużą impulsywność, słabe rozumienie swojego i innych świata wewnętrznego i ogromny lęk przed porzuceniem. W chwili zgłoszenia na terapię jej życie jest nie do zniesienia, bo wszędzie dostrzega sygnały tego, że jest niechciana, niekochana i odrzucana. Na przykład leży wieczorem w łóżku ze swoim partnerem i mówi mu, że chce z nim porozmawiać, a on na to odpowiada, że jest zmęczony i odwraca się od niej. W psychice takiej osoby pojawia się wtedy tyle nieznośnych uczuć, których ona sama nie potrafi ani zrozumieć ani ukoić, że po to, by je rozładować np wdaje się w gwałtowną awanturę, albo robi sobie jakąś krzywdę. Jeśli po przejściu terapii ta sama osoba zareaguje na takie zdarzenie mniej impulsywnie, to różnica, która zajdzie w jej życiu osobistym będzie ogromna. To będzie oznaczało, że nauczyła się na terapii zatrzymywać się i tłumaczyć sobie, że takie zdarzenie można interpretować różnorako, powiedzieć sobie na przykład: „no dobrze, wiem, że mam z tym kłopot, poczułam się odrzucona, jak się odwrócił, ale może rzeczywiście jest po prostu zmęczony, miał ciężki dzień, a wczoraj przecież okazywał mi dużo czułości, może nie ma siły teraz rozmawiać, chyba też ma do mnie żal, że tak nakrzyczałam dziś na jego siostrę przez telefon, może rzeczywiście trochę przesadziłam, zobaczymy co będzie jutro”.
Cveta Dimitrova: I to od razu będzie oznaczało, że lepiej się z mężem dogada. Ale co takiego musi się wydarzyć w gabinecie, żeby taka pacjentka zdołała pomyśleć i zareagować inaczej niż zawsze reagowała?
AKK: Musi nauczyć się rzeczy, których z różnych powodów nie miała możliwości nauczyć się wcześniej, zazwyczaj w okresie dzieciństwa i dorastania. Kiedy zaczynam pracę z pacjentami, wyobrażam sobie sytuacje, które sprawiają im trudność, staram się wychwycić momenty, które prowadzą ich do kłopotów. Pacjenci nie dlatego wikłają się w problemy, bo się nie starają, są złośliwi, albo im się nie chce. Oni po prostu nie potrafią inaczej sobie radzić z różnymi okolicznościami. Nie możemy robić czegoś, czego wcześniej się nie nauczyliśmy, powtarzamy na ogół to, czego zostaliśmy nauczeni. A to z kolei bywa spuścizna trudnych doświadczeń, bagażu, którego nie włożyliśmy sobie sami na plecy, choć to my go dźwigamy całe życie. To, że ktoś ma ograniczony dostęp do swoich emocji, nie umie nawet ich rozpoznać, a tym bardziej rozumieć i wyobrażać sobie jak mogą na nie reagować inni, nie jest kwestią jego złej woli. Pacjent nie tyle jest kimś chorym, ale raczej kimś, kto utknął na pewnym etapie swojego rozwoju, bo czegoś nie dostał."
fragment rozmowy z książki "Psychoterapia dziś"