19/08/2025
Wiele osób myśli, że ADHD to tylko machanie nogą, rozproszenie czy wieczne „zapominalstwo”. Owszem, można mówić też o „supermocach” ADHD - kreatywności, energii, nieoczywistych rozwiązaniach. Jednak obok tego są też bardzo realne, bardzo codzienne trudności.
Jakie? Opowiem Wam na przykładzie zwykłego dnia.
Tankuję samochód. Patrzę niby na licznik, ale głową jestem już zupełnie gdzie indziej: urodziny dziecka we wrześniu, klient który idzie dziś na diagnozę, i pytanie - czy w tej przerwie w ciągu dnia zdążę popracować?
I nagle okazuje się, że zatankowałam dużo więcej, niż chciałam, bo moje myśli były już 10 kilometrów dalej.
Wtedy przychodzi inna myśl: „dowód! Przecież muszę wymienić dowód osobisty!”. Bank przypominał mi o tym 300 razy, a ja 300 razy zapominałam. I nie dlatego, że nie chciałam - przecież dziś można to załatwić online. Ale tyle razy, ile mi przypominano, tyle razy o tym zapominałam. Sprawdzam, ważny do jutra.
A konsekwencje? Bardzo realne: odcięcie od konta bankowego, a wraz z nim od własnych pieniędzy.
A w tle dzieje się normalne życie: praca, dziecko, ludzie, którzy coś ode mnie chcą, a ja muszę pamiętać, żeby coś zjeść i może napić się wody.
Trzy razy próbuję zapłacić w parkometrze, a w głowie odpalają się tysiące dialogów. Wracam do auta, ruszam, ale… ktoś trąbi, bo światło dawno zielone, a ja oczywiście byłam myślami gdzie indziej.
Piszę coś „na kolanie”, siedząc na podłodze, bo tak mi wygodnie. Ludzie pytają: „dlaczego pani nie usiądzie na krześle?”. A ja mam ochotę odpowiedzieć: „bo mam ADHD i tu mi dobrze”.
Wzrok nagle ucieka na ładny kubek termiczny z popularnego taniego sklepu. I przez chwilę świat jest tylko o tym kubku.
Potem jadę z bliską osobą na kontrolę onkologiczną, w poczekalni spotykam ludzi, którzy też potrzebują wsparcia. I w trakcie rozmowy myślę: czy podlałam dzisiaj warzywniak? i jaka będzie pogoda we wrześniu na urodziny?
Do tego lęk. Taki, który znam, który potrafię nazwać, ale on wchodzi jak nieproszony gość i krzyczy: „nie dowozisz, nie ogarniasz”.
Wracam do domu, a światło migające między drzewami zaczyna wbijać się w głowę. I pojawia się pytanie: czy dziś skończy się to migreną, czy po prostu mnie odetnie?
A do tego jeszcze te „zbiory przypadków”:
– wyjeżdżam z parkingu źle, więc muszę nadkładać drogi,
– kupuję trzy przyprawy w piątym sklepie (nie poddaję się! znajdę je przecież), przy okazji wrzucam do koszyka kolorowankę dla dziecka, choć mój syn nie koloruje, bo nie lubi,
– jestem przekonana, że przyprawy włożyłam do auta… ale nie ma ich na siedzeniu. Wracam na parking, a one leżą rozrzucone na asfalcie.
– w trakcie płacenia kartą na stacji przypomina mi się, że pewnie znowu przegapiłam wystawienie kosza na śmieci przed domem. Pani do mnie mówi, ale ja nawet nie wiem o czym - profilaktycznie mówię „nie dziękuję”.
I jeszcze te małe absurdy dnia:
– zimna kawa sprzed kilku - no właśnie dni? odnaleziona jak relikt,
– pranie, przy którym zastanawiam się, czy wsypałam proszek,
– pisanie posta, kiedy jednocześnie robię zakupy.
To wszystko - to nie jest wyjątkowy dzień. To jest zwykły dzień, w zasadzie jego mała część.
I czasem przy ADHD… żadna ilość terapii, leków czy ashwagandy, żadna ilość wiedzy i trików organizacyjnych - nie pomaga.
To wszystko dzieje się w jednej głowie. To nie jest kilka osób, które myślą o różnych rzeczach jednocześnie. To ciągle jedna osoba.
Jedna głowa, która nigdy nie przestaje myśleć.
Jadę samochodem i potrafię nagle zacząć rozmyślać o przyszłości mojego dziecka za 20 lat i rozpłakać się przy tym, bo pewnie za 20lat to on nie zobaczy żadnego wróbla, bo wyginą. Może powinnam mu więcej opowiadać o ptakach? A może kupię atlas... Tak jak szybko zaczęłam myśleć i płakać o te nieszczęsne wróble tak szybko o tym zapomniałam i przypomniałam sobie o dowodzie i zaczęłam płakać bardziej. Potem całe szczęście moją uwagę odwrócił ładny kot przy drodze.
I kiedy ktoś pyta mnie: „Jak to jest mieć ADHD?”
to odpowiedź brzmi: właśnie tak.
To nie tylko rozproszenie czy kreatywność – to nieustanne myślenie jednej osoby, jedna głowa, która przetwarza tysiące dialogów, scenariuszy i rzeczy do zrobienia. To trochę zabawne, trochę dramatyczne, trochę absurdalne… i trochę jakby życie samo w sobie podkręcało głośność.
Czy właśnie opowiedziałam wam swój dzisiejszy dzień? Tak, opowiedziałam.
P.S. kiedy wróciłam do domu, uslyszlam że te przyprawy to w zasadzie już nie potrzebne.🤣
♥️