Wierzę, że kobiety mają ogromny wpływ na relacje, które tworzą.
- Bierz sprawy w swoje ręce.
Wierzę, że zmiana myśli i przekonań powoduje zmianę emocji.
- Możesz je kształtować.
Od Ciebie zależy jakie cele sobie wyznaczasz i czy osiągasz to, czego pragniesz.
- Możesz zdobyć potrzebną wiedzę i umiejętności, by to zrobić.
Zdecyduj się być szczęśliwa.
Jestem coachem relacji i emocji, terapeutą pracującym w nurcie metody krótkoterminowej skoncentrowanej na rozwiązaniu, a w pracy z osobami po doświadczeniach przemocy seksualnej, słownej, fizycznej, zaniedbania emocjonalnego, intelektualnego, fizycznego lub strat prokreacyjnych stosuję elementy programu terapeutycznego NEST.
Dorastałam w rodzinie, w której mało rozmawiało się o emocjach, potrzebach serca i wewnętrznych ograniczeniach. Chociaż dbali o mnie kochający, dobrzy rodzice, to brakowało im umiejętności i wewnętrznego przyzwolenia, aby powiedzieć, co tak naprawdę czują. Wrażliwość serca, odczucia, pragnienia, były ignorowane i odrzucane jako coś wstydliwego, ułomnego i niepraktycznego. Brak otwartości na siebie, a tym bardziej na współmałżonka nie pozwalał im na zbudowanie głębokiej, zażyłej relacji. W dorosłe życie wystartowałam z deficytem umiejętności odczytywania swoich emocji i regulowania ich. Była we mnie jednak ogromna determinacja, by sobie z tym poradzić i myśl – nie ma we mnie zgody, by moje życie miało wyglądać podobnie.
Kiedy zaczęliśmy budować nasze małżeństwo, wiedziałam, że chcę żyć zupełnie inaczej niż w moim domu rodzinnym. Chciałam budować relację pełną ciepła i bliskości. Pamiętam, kiedy moja mama ujrzała mojego przyszłego męża. Powiedziała – „to nie jest chłopak dla Ciebie”. Był energiczny, ekspresyjny i szybko podejmujący działanie. A ja wtedy spokojna, refleksyjna i podchodząca z pewnym dystansem. Wewnątrz mnie działo się bardzo dużo, było wiele nieujawnionych emocji, pragnień i potrzeb. Aby to mogło ujrzeć światło dzienne potrzeba było czasu i wykształcenia nowych umiejętności.
Połączyły nas wspólne wartości i marzenie o wielkiej miłości.
Przecieraliśmy szlaki, uczyliśmy się nowych zachowań. Rozważaliśmy, jak powinno być i jak zrobić, żeby to osiągnąć. Oboje wchodząc w ten związek mieliśmy ogromny zapał, by czerpać z wszelkich dostępnych, dobrych źródeł wiedzę i umiejętności potrzebne do tego, by nasza jedność była możliwa i z biegiem lat wzrastała. Przegadaliśmy wiele godzin, przeżyliśmy wiele szczęśliwych chwil, mieliśmy szczęście budować relacje z naszymi dwoma córkami.
Niestety, życie nie szczędziło nam niełatwych doświadczeń. Zadania, które podejmowaliśmy, koncentrowanie się na obowiązkach, problemy zewnętrzne oddaliły nas od siebie. Stało się to w sposób zupełnie dla nas niezauważalny. Doświadczyliśmy kryzysu.
W ostrej fazie naszych konfliktów przyszła mi do głowy myśl – „Racja. Nie pasujemy do siebie… Co teraz?”
Okazało się, że każde z nas zbudowało sobie swój własny, odrębny świat. Dotyczyło to w głównej mierze formy spędzania czasu wolnego. Ten świat w żaden sposób nie był atrakcyjny dla drugiej strony. Kiedy wyjechaliśmy na pierwszy długi urlop, po prawie dziesięciu latach, okazało się, że mamy sprzeczne oczekiwania. Nie byłam w stanie sprostać ulubionym formom spędzania czasu męża, nawet on tego wcale nie oczekiwał. Dla niego moje pasje były po prostu nudne. Pojawiło się ogromne rozczarowanie, a nawet złość, że priorytetem przestało być „my”, a stało się „ja”, choć wcześniej nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.
Próbowaliśmy wymusić na sobie pożądane rozwiązania dotyczące tego, co robimy, gdzie jedziemy. Każde z nas czuło się stawiane pod ścianą, niezrozumiane i oszukane. Konsekwencją była utrata zaufania, ogromna frustracja, utrata idealnego obrazu drugiej strony, a nawet utrata poczucia bezpieczeństwa. Złość i gniew chwilami brały górę. Trwało to parę miesięcy.
Uratowała nas determinacja, że CHCEMY być razem.
Rozmawialiśmy o swoich emocjach, o wewnętrznym rozdarciu i niepokoju. Na zmianę pojawiały się krótkie chwile bliskości, a potem znów następowała walka.
Szukaliśmy tego, co cieszy nas oboje. Znaleźliśmy wiele nowych rzeczy, które nas cieszą. Odkryliśmy radość ze wspólnych wycieczek rowerowych, podjęliśmy jogging, razem planowaliśmy krótkie wypady za granicę, wspólne dyskusje na ciekawe tematy i granie w gry planszowe. Każde z nas zrobiło krok w kierunku zainteresowań drugiej osoby. Nauczyliśmy się siebie na nowo, a przy tym opanowaliśmy wiele innych ważnych umiejętności, które dotąd pomagają nam pielęgnować relację. Mamy swoje zasady i zwyczaje. Wspólnie zasypiamy dając sobie ogromną porcję czułości. Z ekscytacją myślimy o wspólnej przyszłości.
Sprawa budowania związku pasjonuje mnie od zawsze. Widzę jak ogromne znaczenie mają przekonania, umiejętność regulowania emocji, ale i znajomość narzędzi, które można stosować, by pielęgnować i wzmacniać związek. Wiem jakie wielkie znaczenie ma moja wewnętrzna praca nad sobą, by w pozytywny sposób wpłynąć na drugą osobę, by poczuła się kochana i zrozumiana. Wcześniej musiałam pokochać i zrozumieć… siebie. Być może i ty masz taką pracę do wykonania.
Nie wiem z jakiej rodziny pochodzisz. Nie wiem, czy czułaś się rozumiana, chciana i kochana. Być może nie doświadczyłaś takiego wsparcia jakiego potrzebowałaś, by rozwinąć w pełni swoje możliwości. Rozumiem Cię, bo sama z takiej rodziny pochodzę.
Chcę Ci towarzyszyć w drodze.
Chcę pomóc ci znaleźć rozwiązania, których potrzebujesz.
Wspierać cię w wyznaczaniu celów, które zaprowadzą cię tam, gdzie chcesz.
Rozwinąć twój potencjał, byś była najlepszą wersją samej siebie, a relacje z najważniejszym dla ciebie mężczyzną były źródłem radości i poczucia bezpieczeństwa.
Tego Ci z całego serca życzę
Ewa Arendarczyk – Twój coach relacji i emocji, terapeuta metody krótkoterminowej skoncentrowanej na rozwiązaniu