Robert Milczarek gabinet: pomoc psychologiczna i psychoterapia - coaching

Robert Milczarek gabinet: pomoc psychologiczna i psychoterapia - coaching Robert Milczarek: gabinet psychologiczny szkolenia script doctoring "W ciągu całego życia człowiek nie tyle jest, ile stwarza siebie."

— Fiodor Dostojewski

Przed nim ogromny i piękny ptak, na ramieniu papuga, a pod stopami jeziorny muł. Zapowiedzi, które brzmią jak zaklęcie i...
09/07/2025

Przed nim ogromny i piękny ptak, na ramieniu papuga, a pod stopami jeziorny muł. Zapowiedzi, które brzmią jak zaklęcie i zaproszenie do nowego świata.
Świata, w którym wszystko jest możliwe: poznanie, zabawa, przygoda.
I choć w oczach przez chwilę widać zawahanie, to ciało już rusza: najpierw powoli, ostrożnie, potem z coraz większą ciekawością.

Tak działa dziecięca odwaga: nie jako brak lęku, ale jako gotowość do tego, by go przekraczać, gdy tylko obok stoi ktoś, kto nie powstrzymuje, nie zawstydza, nie mówi „uważaj” zanim jeszcze padnie pytanie „czy mogę?”.

Giżycko. Poranek po deszczu.
Na trawie jeszcze rosa, w powietrzu coś między zapachem mokrej ziemi a zapowiedzią upału.
Nasz czterolatek siedzi na pomoście, boso, z patykiem w dłoni, moczy go w wodzie i próbuje „łowić ryby z kałuży”.
Obserwuję go z kilku kroków, nie ingeruję. Trochę balansuje na krawędzi, trochę się wychyla.
Wiem, że widzi, że patrzę. I wiem, że wie, że nie pobiegnę od razu z asekuracją.

Bo właśnie o ten balans chodzi.

Wakacje to nie tylko odpoczynek. To też laboratorium życia, pełne nieprzewidywalnych sytuacji, nowych zapachów, smaków, dźwięków, czasem innych zasad i obcych dzieci.
Dla dziecka to wyzwanie. Dla rodzica to test.

Test na zaufanie.
Na to, czy potrafię pozwolić mojemu dziecku spróbować, doświadczyć, dotknąć, zanim zareaguję lękiem.

Czy dam mu szansę sięgnąć po nowość, mimo jego obaw i moich.
Czy potrafię nie wyprzedzać go z ostrzeżeniem, nie zasypywać zakazami, zanim zapyta.
Czy potrafię nie przesłonić jego ciekawości swoim niepokojem.

Bo ciekawość dziecka to jeden z najbardziej naturalnych motorów rozwoju, ale łatwo ją stłumić. Zwłaszcza wtedy, kiedy nie zdajemy sobie sprawy, że nasze „uważaj”, „nie ruszaj”, „to nie dla ciebie” to nie faktyczne ostrzeżenia, tylko projekcje naszego lęku.

Nie chodzi oczywiście o puszczanie dziecka samopas. Nie o udawanie, że ryzyka nie ma. Chodzi o kontrolowane ryzyko i świadome towarzyszenie. Takie, w którym jest miejsce na eksperymentowanie, ale i na czułą obecność. Gdzie dziecko wie, że może próbować, ale też, że nie zostanie samo, gdy się przestraszy czy potknie.

Obserwuję więc, jak mój syn sam ocenia, jak daleko może się wychylić nad wodę. Nie mówię nic. I widzę, że robi krok w tył. Sam, bo bezpieczeństwo to nie tylko zakazy i barierki. To wewnętrzne poczucie wpływu, granic i zaufania do siebie i do opiekuna. A to buduje się nie przez kontrolę, ale przez mądre wspieranie.

Ciekawość dziecka to nie zagrożenie, to zaproszenie.
Do tego, żebyśmy też jako dorośli sprawdzili, jak bardzo jesteśmy gotowi ufać.
Jemu. I sobie.

Wystarczająco dużo gwiazdek miszlę ma ten wakacyjny buffet 👍
08/07/2025

Wystarczająco dużo gwiazdek miszlę ma ten wakacyjny buffet 👍

Uprzejmie informujemy, że w dniach 7 - 21/07 uprawiamy urloping.Over and out.
07/07/2025

Uprzejmie informujemy, że w dniach 7 - 21/07 uprawiamy urloping.
Over and out.

Jakieś trzydzieści, może trzydzieści dwa lata temu, jako nastoletni chłopak, zacząłem masowo pochłaniać filmy, tak w koń...
05/07/2025

Jakieś trzydzieści, może trzydzieści dwa lata temu, jako nastoletni chłopak, zacząłem masowo pochłaniać filmy, tak w końcu podstawówki z głową pełna pytań i ciekawości moja uwaga coraz mocniej skręcała w stronę kina.
Pamiętam, jak namówiłem moją mamę na ratalny zakup odtwarzacza VHS marki Sharp. To było wydarzenie nie lada i ze względu na naszą sytuację finansową i na realia tamtych czasów, kiedy taki zakup wymagał żyranta.
Ale byłem zdeterminowany. Uparłem się i przekonałem moją przybraną, świętej pamięci ciocię Asię, żeby wzięła na siebie gwarancję. Dzięki niej się udało. I tak otworzyły się przede mną nowe światy.
Mieszkałem wtedy sto metrów od Szkoła Filmowa w Łodzi / PWSFTviT, ale moje pierwsze filmowe lekcje odbywały się gdzie indziej, kilkaset metrów dalej, w wypożyczalni kaset wideo przy ulicy Kilińskiego.
Dziś stoi tam stacja benzynowa, ale wtedy… to było miejsce magiczne. To tam prowadziłem swoje pierwsze badania nad światem, wyobraźnią i wrażliwością. To tam wpatrywałem się w okładki kaset, czytałem nazwiska reżyserów i aktorów. Jeszcze niewiele rozumiałem, ale już czułem, że kino to coś więcej niż rozrywka.
Pamiętam też właściciela tej wypożyczalni. Widział, że nie przychodzę tylko po kolejną kasetę z Michaelem Dudikoffem, Stevenem Seagalem czy Lorenzo Lamasem (choć wtedy sztuki walki i filmy akcji miały swój urok).
To on po raz pierwszy polecił mi film z charakterystyczną czołówką Solopan Polska.
I od tamtej pory… przepadłem.
Dzięki filmom z ikoną tańczącego dżentelmena budowałem swoją wrażliwość filmową: Blade Runner, Underground, Cinema Paradiso, Buena Vista Social Club, Kusturica, Jarmusch, Coen Brothers, Campion, Lynch, Malkovich… To wszystko wtedy chłonąłem zupełnie nie zdając sobie sprawy, że te wybory filmowe, a tak naprawdę gust Jacka Szumlasa, którego wtedy jeszcze nie znałem, wpłyną na moje życie.
I że to, co zacząłem jako dzieciak w wypożyczalni, poprowadzi mnie ścieżką zawodową, emocjonalną, życiową.
Dziś los napisał taki scenariusz, że mogę z Jackiem rozmawiać o kinie. Po prostu. Wymieniać się wrażliwościami.
Historia zatoczyła koło, a ja wiem jedno;
nigdy nie porzucajcie swoich pasji i marzeń. Czasem trzeba im po prostu… dać czas.
Cierpliwości 🤘
Ps. Serdeczności z okazji 35 rocznicy istnienia Solopan 👏👏👏

_____________________________________________

About thirty, maybe thirty-two years ago, as a teenage boy, I started devouring films like crazy. It was the end of elementary school, my head was full of questions and curiosity, and my attention was gradually turning towards cinema.

I still remember convincing my mom to buy a Sharp VHS player on installments. Back then, it was a big deal — both because of our financial situation and the reality of those times, when such a purchase required a guarantor. But I was determined. I insisted. And I managed to persuade my late, beloved aunt Asia to co-sign the deal. Thanks to her, it worked. And suddenly, new worlds opened up before me.

At the time, I lived just a hundred meters from the Łódź Film School (PWSFTviT), but my first film lessons happened elsewhere — just a few hundred meters away, at a video rental store on Kilińskiego Street. Today, there’s a gas station there, but back then… it was a magical place. That’s where I conducted my first "research" on the world, imagination, and sensitivity. That’s where I would stare at the VHS covers, reading the names of directors and actors. I didn’t understand much yet, but I already sensed that cinema was much more than entertainment.

I also remember the owner of that rental store. He quickly realized I wasn’t there just for another Michael Dudikoff, Steven Seagal, or Lorenzo Lamas movie (though let’s be honest, martial arts and action films had their charm back then).

He was the one who first recommended a film with the iconic Solopan Polska opening sequence. And from that moment on… I was hooked.

Thanks to the films with that little dancing gentleman in the logo, I was building my film sensitivity: Blade Runner, Underground, Cinema Paradiso, Buena Vista Social Club, Kusturica, Jarmusch, Coen Brothers, Campion, Lynch, Malkovich… I absorbed it all, not realizing back then that these film choices — or actually, the taste of Jacek Szumlas, whom I didn’t know yet — would shape my life.

And that what I started as a curious kid in a video rental store would eventually shape my professional, emotional, and personal path.

Today, life has written such a script that I can talk to Jacek about cinema. Just like that. Exchange thoughts, share our sensitivities.

The story has come full circle. And I know one thing:
never abandon your passions and dreams. Sometimes, all they need is… time.

Patience 🤘

P.S. Warm congratulations on the 35th anniversary of Solopan! 👏👏👏

Fot. Sławek Fijałkowski

Żona o szczęściu w Radio Łódź.Zapraszam do słuchania 🙂
04/07/2025

Żona o szczęściu w Radio Łódź.
Zapraszam do słuchania 🙂

Czy szczęście to stan ducha, czy raczej sposób myślenia i styl życia? Czy da się być szczęśliwym w świecie pełnym niepokoju, kiedy przeżywamy trudne chwile? I

Przy okazji premiery nowego filmu Paolo Genovese "Follemente. W tym szaleństwie jest metoda", dystrybucja Aurora Films p...
01/07/2025

Przy okazji premiery nowego filmu Paolo Genovese "Follemente. W tym szaleństwie jest metoda", dystrybucja Aurora Films porozmawialiśmy sobie w gronie dziennikarsko - psychologicznym o lękach i potrzebach kobiet i mężczyzn we współczesnym świecie relacji.
Co z tego wyszło?
Sprawdźcie sami :)

Czym jest randka? Jak się do niej przygotować? Wydawać by się mogło, że randka to randka, nic skomplikowanego, a tymczasem, jak wynika z filmu „Follemente. W...

Są takie wieczory, po których człowiek wychodzi lżejszy.Wczoraj z żoną mieliśmy właśnie taki wieczór. Kolejny już raz da...
30/06/2025

Są takie wieczory, po których człowiek wychodzi lżejszy.

Wczoraj z żoną mieliśmy właśnie taki wieczór. Kolejny już raz daliśmy się porwać refleksyjnemu, pełnemu lekkości, humoru i muzycznej wrażliwości recitalowi Artura Andrusa.
I znów, słuchając jego wierszy, piosenek, żartów, tej charakterystycznej mieszaniny inteligencji i autoironii, przypomniałem sobie, jak bardzo nam dziś potrzeba właśnie takiego poczucia humoru.

Nie tego przaśnego, nachalnego, festynowego poklepywania się po brzuchach, ale tego, co rodzi się z inteligencji, kultury słowa, symboli i aluzji.
Tego, co wymaga chwili zatrzymania, mrugnięcia okiem, wspólnego porozumienia. Humor, który jest subtelny jak dobra metafora i zostawia w człowieku coś więcej niż tylko chwilowy wybuch śmiechu.

Kiedy patrzę na scenę, na minimalistycznie ekspresyjnego w gestach Artura Andrusa, na to, jak z wdziękiem potrafi połączyć południowy temperament z chłodną powściągliwością ludów północy, myślę sobie, jak bardzo ważna jest wrażliwa edukacja artystyczna: książki, wiersze, muzyka, teksty, to nie jest snobizm ani elitarna zabawa dla wybranych.
To budowanie w sobie fundamentu, który pozwala dorastać nie tylko fizycznie, ale emocjonalnie i społecznie.

Dojrzałość to w dużej mierze umiejętność cieszenia się drobnymi rzeczami. Dostrzegania niuansów. Odczytywania znaczeń między słowami.
I właśnie dlatego tak bardzo porusza mnie, kiedy Artur Andrus wspomina w swoich utworach mistrzów: Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przyborę.
Ich twórczość to dla mnie symbol świata, którego w wielu miejscach dziś już brakuje.
Świata, w którym słowo miało wagę. Dobierano je starannie. Słowo było nie tylko nośnikiem treści, ale świadectwem szacunku do siebie, do innych, do publiczności.
Świata, w którym bycie dobrym w tym, co się robi czy to w słowie, muzyce, relacji wymagało czasu, cierpliwości, warsztatu.

I myślę sobie, że dzisiaj takich przykładów, takich artystów i takich chwil potrzebujemy jak powietrza.

Dlatego dzielę się z Wami na dobry początek tygodnia tą muzyczną, sentymentalną interludą - linkiem do piosenki, która wczoraj znów poruszyła mnie do głębi: o dwóch mistrzach słowa, muzyki i elegancji Jerzym Wasowskim i Jeremim Przyborze.

Życzę Wam dzisiaj chwili zatrzymania. Czułości dla słowa. I odrobiny śmiechu tego, który koi.

"Panie Wasowski, Panie Przybora"śpiewa: Alicja Majewska muzyka: Włodzimierz Korczsłowa: Artur Andruszdjęcia i montaż: COOLKOLEKTYWdźwięk: Michał Anuszewskiws...

Przychodzi taki moment w życiu, kiedy człowiek nie chce już tracić czasu.Na fasadowe relacje, na pozorowane rozmowy, na ...
29/06/2025

Przychodzi taki moment w życiu, kiedy człowiek nie chce już tracić czasu.

Na fasadowe relacje, na pozorowane rozmowy, na aktywności, które spalają życiową energię, a nie zostawiają po sobie ani sensu, ani dobrego śladu.
Takie, które nie odżywiają, ani intelektualnie, ani twórczo, ani emocjonalnie.

Jestem właśnie na takim etapie życia.
Coraz wyraźniej czuję upływający czas.
I coraz mocniej widzę jego wartość.

Dlatego coraz mniej we mnie przestrzeni na sytuacje, w których ludzie nie chcą ryzykować odsłonięcia.
Na rozmowy, które skręcają w bezpieczne, powierzchowne tematy. By tylko się nie odkryć. By wypaść dobrze. Zasłużyć na akceptację. Być „fajnym”, czasem za wszelką cenę.
Coraz dalej mi do takich sytuacji, rozmów, ludzi.
Szkoda mi życiodajnego czasu.

Szukam relacji, które są żywe.
Ludzi, którzy są ciekawi, nie tylko świata, ale i drugiego człowieka. Ciekawi tego, co w nas prawdziwe, poruszające, kruche, autentyczne.
Co Cię zmienia?
Czego dziś potrzebujesz?
O czym marzysz?
Czego się boisz?
Co Cię raduje?
Jakie masz wątpliwości?
To są pytania, które stawiam i na które sam chcę odpowiadać. W przepływie między pokazaniem skrawków z osobistych światów.

Kiedy spotykam na swojej drodze osoby gotowe na takie spotkania, pełne odwagi, otwartości, gotowości na przepływ, to czuję, że to ma sens.
Wtedy każda komórka mojego ciała tańczy 💛
Taka rozmowa nie jest zapychaczem czasu. Nie jest jak spulchniacz w chlebie: niby większy, a człowiek się nim nie najada.

Potrzebuję takich przelotów w relacjach.
I na szczęście mam wokół siebie osoby, z którymi to się dzieje. 🙏🙏🙏

Ta potrzeba autentyczności, prawdy, ciekawości drugiego człowieka jest dla mnie dziś tak egzystencjalnie ważna, że weryfikuje relacje.
Ktoś chce i umie w tę prawdę wchodzić.
Ktoś nie czuje, nie chce, boi się, nie potrafi.
I to jest okej. Nic na siłę.

Część relacji z tego powodu nie przetrwa próby czasu. Część się wykruszy, uschnie naturalnie, ale część się rozwinie, bo te potrzeby i wrażliwości się spotkają albo stworzy się przestrzeń na coś zupełnie nowego.

Jestem już w takim wieku, że dobrze to czuję.
I mam z tym pokój wewnętrzny.
Nic na siłę. Nic wbrew sobie.
Szkoda życia. Jest zbyt cenne na puste przeloty.

To, co mnie raduje, to spotkania z ludźmi, którzy chcą być obecni.
Którzy są ciekawi.
Którzy chcą się wymieniać.
Którzy podejmują ryzyko bycia w prawdzie.

Jeśli będzie nam dane się tak spotkać, to wyjątkowe szczęście.
Jeśli nie, to tak miało być. Biorę i to.
Dzięki temu łatwiej puścić to, co już nie działa i zrobić przestrzeń na nowe.

W ostatnich miesiącach często o tym myślę. O autentyczności w relacjach.
W świecie pełnym wizerunkowych fasad, presji porównywania się i zamykania w bańkach, myślę i czuję, że tego potrzebujemy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Być autentycznie obecnym.
Zaangażowanym.
Otwartym.

Dziękuję Wszystkim, których spotykam na swojej drodze w tym przepływie.
Życzę Wszystkim, którzy mają inaczej, żeby było im dobrze w życiu tak jak chcą.

Rapete, papete, brzdęk!

Kolejny trening negocjacyjny z grupą ludzi z otwartymi głowami za mną. I jak zawsze, zanim przeszliśmy do technik i stra...
27/06/2025

Kolejny trening negocjacyjny z grupą ludzi z otwartymi głowami za mną. I jak zawsze, zanim przeszliśmy do technik i strategii zatrzymaliśmy się przy czymś ważniejszym. Przy sobie: bo to, jak myślisz o negocjacjach, zaczyna się… od tego, jak myślisz o sobie.

Czy w rozmowie czujesz się petentem? Kimś, kto „czeka, aż dadzą”?
A może partnerem, który rozumie, że rozmowa to nie bitwa, ale przestrzeń do wspólnego szukania rozwiązań?

Twój temperament, osobowość, to, co wyniosłeś\aś z domu i z wcześniejszych doświadczeń, o wszystko słychać w Twoim stylu negocjowania.

Słychać w tym:

Ile w Tobie lęku, a ile odwagi do pytania i argumentowania.
Czy częściej sięgasz po prośbę, groźbę, a może… szantaż emocjonalny, choć czasem nawet nieświadomie.
Czy umiesz rozpoznać moment, gdy wchodzisz w uległość lub przeciwnie, w niepotrzebny opór.
I czy potrafisz, pomimo różnic, zobaczyć to, co wspólne.

Na warsztatach zadawaliśmy sobie właśnie te pytania., bo negocjacje to nie tylko umowa. To spotkanie ludzi, kultur, sposobów myślenia.

Dlatego:

Uczyliśmy się, jak oddzielić człowieka od problemu, zgodnie z podejściem „issues not persons”.

Sięgaliśmy do modeli globalnych kultur negocjacji, bo inaczej negocjuje Brytyjczyk, inaczej Francuz, a jeszcze inaczej ktoś z Polski czy Bliskiego czy Dalekiego Wschodu.

Praktykowaliśmy argumentację w modelu debaty oksfordzkiej, bez ataków ad personam, z szacunkiem dla różnicy zdań.

A na koniec zawsze zostaje pytanie o granice.

Gdzie jest moja wytrzymałość emocjonalna, gdy rozmowa staje się trudna?
Czy potrafię wyłapać manipulację, szantaż emocjonalny, zastraszanie?
I co mogę zrobić, żeby nie dać się w to wciągnąć, zarówno w pracy, jak i w codziennym życiu?

Negocjacje to nie teatr silnych i słabych. To umiejętność prowadzenia rozmowy… nawet wtedy, gdy interesy się różnią, a emocje buzują.

I tego z dużym szacunkiem dla różnorodności uczyliśmy się razem.
Do zobaczenia na kolejnym etapie w lipcu :)

Kończy się rok szkolny i przedszkolny.Dla dzieci to ważny, symboliczny moment: rozdanie dyplomów, występy, uściski z cio...
26/06/2025

Kończy się rok szkolny i przedszkolny.

Dla dzieci to ważny, symboliczny moment: rozdanie dyplomów, występy, uściski z ciociami i nauczycielami, poczucie dumy z własnych postępów. To także czas, w którym szczególnie widać, jak istotna jest obecność obojga rodziców, nie tylko w codzienności, ale właśnie w takich emocjonalnie ważnych chwilach.
Niestety, dla części dzieci i rodziców te momenty bywają pełne napięcia, smutku lub nieobecności.

Tam, gdzie po rozstaniu toczy się cicha lub jawna wojna dorosłych, to właśnie dziecko najczęściej staje się narzędziem rozgrywek.
Utrudnianie kontaktu z jednym z rodziców, nastawianie dziecka przeciwko drugiemu rodzicowi, ograniczanie roli jednego z rodziców w życiu dziecka, to zjawiska, które trafiają do gabinetów psychologicznych coraz częściej.

Dziś chcę o tym napisać: o zjawisku przemocy w relacji rodzicielskiej po rozstaniu, o alienacji rodzicielskiej i o emocjonalnych kosztach, jakie to niesie dla dorosłych i dla dzieci.
Rozstanie nie kończy rodzicielstwa
Rozpad związku to zawsze kryzys: emocjonalny, tożsamościowy, organizacyjny, ale dla wielu osób nie kończy się na tym, że znikają wspólne plany czy relacja partnerska.
Zostaje coś o wiele trwalszego. Rodzicielstwo.

Dla dzieci - szczególnie tych młodszych - naturalna obecność obojga rodziców jest fundamentem poczucia bezpieczeństwa. Niestety, kiedy dorosłych pochłania konflikt, łatwo z tego zrezygnować lub to zniszczyć.

W gabinecie słyszę coraz częściej opowieści o próbach utrudniania kontaktów, o manipulowaniu dzieckiem, o fałszywych oskarżeniach, o wykorzystywaniu systemu prawnego jako narzędzia walki.
Historie te dotyczą zarówno ojców, jak i matek. To nie jest zjawisko związane z jedną płcią, to efekt nieprzepracowanego bólu, żalu i walki o władzę po rozstaniu.
A najczęściej kosztem dziecka.

Jakie formy przemocy rodzicielskiej pojawiają się po rozstaniu?

To przemoc, która często nie zostawia widocznych śladów na ciele, ale głęboko rani psychikę i relacje rodzinne. Najczęściej przybiera formę:

Przemocy emocjonalnej: dewaluowanie drugiego rodzica w oczach dziecka, nastawianie dziecka przeciwko niemu, stosowanie alienacji rodzicielskiej.

Przemocy ekonomicznej: szantaż finansowy, wykorzystywanie alimentów jako narzędzia presji, sabotowanie sytuacji zawodowej drugiego rodzica.

Przemocy prawnej (instytucjonalnej): fałszywe oskarżenia, utrudnianie kontaktów mimo postanowień sądu, instrumentalne wykorzystywanie procedur prawnych.

Czasami także przemocy fizycznej lub niszczenia mienia: jako forma wyładowania frustracji lub zastraszania.

Zarówno kobiety, jak i mężczyźni mogą doświadczać takich form przemocy. To nie jest kwestia płci, ale dynamiki konfliktu, trudności emocjonalnych i braku umiejętności budowania zdrowych relacji po rozstaniu.

Co pokazują badania: płeć a konflikt rodzicielski po rozstaniu.

Choć zjawisko alienacji rodzicielskiej i przemocy emocjonalnej w relacji rodzicielskiej dotyczy obu płci, polskie dane pokazują pewne wyraźne proporcje.

Statystyki sądowe za 2021 rok wskazują, że w zdecydowanej większości przypadków to matkom powierzana jest wyłączna opieka nad dziećmi po rozwodzie lub rozstaniu.

Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że:
• 19,4% rodzin w Polsce to samotne matki,
• tylko 2,9% to samotni ojcowie.
Dodatkowo, według Rocznika Demograficznego:
• matkom powierzano wyłączną opiekę w 27,2% przypadków,
• ojcom zaledwie w 2,76%, choć rośnie liczba spraw, w których sądy przyznają obojgu rodzicom wspólną opiekę (ponad 68% przypadków).

Tymczasem badania dotyczące mediacji pokazują, że tam, gdzie pojawia się silny konflikt, często dochodzi do utrudniania kontaktu z dzieckiem przez jednego z rodziców.
Polskie i międzynarodowe badania (Austin, Poustie, Harman) pokazują, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni stosują alienację rodzicielską, choć w praktyce, w polskich realiach, częściej zgłaszają jej doświadczenie ojcowie, co wiąże się m.in. z tym, że to matki częściej sprawują codzienną opiekę nad dzieckiem.
Szacuje się, że nawet 40–50% rozwodzących się par doświadcza przynajmniej symptomów alienacji rodzicielskiej, a w około 10–15% przypadków zjawisko to przybiera formę trwałą i głęboko raniącą dla dziecka oraz wykluczonego rodzica.
Co równie ważne, badania dr Cywińskiej pokazały, że po 10 latach od rozwodu aż 2/3 dzieci pozostaje w słabej relacji z ojcem, niezależnie od tego, jakie były wcześniejsze kontakty i zaangażowanie ojca w życie dziecka.

Dlaczego tak się dzieje?

Z psychologii i praktyki klinicznej wiemy, że tego typu zachowania rzadko są wynikiem czystej złej woli.
Częściej to efekt:

- Nieprzepracowanego żalu i poczucia zranienia po rozstaniu.
- Lęku przed utratą kontroli, separacją i brakiem wpływu na życie dziecka — charakterystycznego dla osób z lękowym lub ambiwalentnym stylem przywiązania.
- Mechanizmów obronnych, takich jak projekcja, zaprzeczanie czy zniekształcenia poznawcze, które mają chronić przed bólem, ale często ranią innych.
- Wzorców wyniesionych z rodziny pochodzenia, gdzie konflikty rozwiązywało się przemocą, manipulacją lub całkowitym odcięciem.
- W niektórych przypadkach także zaburzeń osobowości: narcystycznych, borderline, antyspołecznych, które utrudniają konstruktywne rozwiązywanie konfliktów.

Konsekwencje dla dorosłych i dzieci

Przemoc emocjonalna, alienacja rodzicielska, nieustający konflikt to rzeczy, które zostawiają ślad:

- U dorosłych prowadzą do depresji, stanów lękowych, bezradności, utraty poczucia sprawczości i izolacji społecznej.
- U dzieci zaburzają poczucie bezpieczeństwa, budują fałszywy obraz jednego z rodziców, zwiększają ryzyko problemów emocjonalnych i społecznych w przyszłości.

Badania jednoznacznie pokazują, że dzieci potrzebują kontaktu i zdrowych relacji z obojgiem rodziców o ile oboje są zdolni do tworzenia bezpiecznej, niekrzywdzącej przestrzeni.
Ograniczanie tej relacji z zemsty, złości czy lęku rzadko bywa skutecznym rozwiązaniem.
Najczęściej pogłębia konflikt, rani dorosłych i odbiera dziecku coś, czego nie da się łatwo odbudować zaufanie i poczucie stabilności.
Jak radzić sobie z emocjonalnymi kosztami przewlekłego konfliktu?
Dla wielu rodziców rozstanie to początek długotrwałego procesu, w którym trzeba nauczyć się funkcjonować mimo napięcia i niepewności.

Ważne, by:

- Nazwać to, co się dzieje w sobie i w relacji. Bez tego trudno odzyskać wpływ na sytuację.
- Urealniać oczekiwania: nie wszystko da się naprawić od razu, ale to nie znaczy, że nie warto próbować.
- Oddzielać to, co zależy ode mnie, od tego, na co nie mam wpływu, to podstawa higieny psychicznej w takiej sytuacji.
- Budować odporność emocjonalną poprzez terapię, ruch, wsparcie społeczne, kontakt z innymi rodzicami w podobnej sytuacji.
- Zarządzać emocjami: złość, smutek i frustracja są naturalne, ale to, co z nimi zrobimy, może eskalować konflikt lub go wygaszać.
To niełatwe, ale możliwe. Wymaga dojrzałości, konsekwencji i odwagi, tej prawdziwej, nie krzykliwej.
Odwagi, by dbać o siebie, o swoje zdrowie psychiczne i o relację z dzieckiem nawet jeśli droga do tego jest trudna.

Na koniec…
Piszę ten tekst nie po to, by kogokolwiek oskarżać. Piszę go, bo widzę w gabinecie, jak trudne potrafi być budowanie rodzicielstwa po rozstaniu.
Widzę matki i ojców zagubionych w emocjach, zmęczonych konfliktem, zdezorientowanych w walce o prawa i obowiązki.
Widzę dzieci, które choć teoretycznie „poza konfliktem”, to emocjonalnie są jego największymi ofiarami.
Nie chodzi o to, kto „wygra” spór po rozstaniu. Chodzi o to, by dziecko nie musiało być narzędziem, argumentem, zakładnikiem.
Rodzicielstwo nie kończy się wraz z rozpadem związku. Czasem dopiero wtedy zaczyna się prawdziwy test dojrzałości, wytrwałości i odpowiedzialności.

Jeśli jesteś w takiej sytuacji, szukaj wsparcia. Rozmawiaj. Działaj mądrze, nawet jeśli emocje podpowiadają coś innego, bo na końcu tej trudnej drogi jest coś ważniejszego niż wygrana w konflikcie: jest relacja z Twoim dzieckiem.
I warto o nią walczyć spokojnie, konsekwentnie, z szacunkiem dla siebie i dla dziecka.


Lubię ten moment, kiedy zespół na chwilę zatrzymuje się w biegu. Kiedy liderzy odkładają na bok kalendarze pełne spotkań...
24/06/2025

Lubię ten moment, kiedy zespół na chwilę zatrzymuje się w biegu. Kiedy liderzy odkładają na bok kalendarze pełne spotkań i listy zadań i zaczynają patrzeć trochę szerzej — na siebie, na zespół, na to, co przed nimi.

Wczoraj miałem przyjemność poprowadzić właśnie takie spotkanie — warsztat facylitacyjny wspierający liderów w budowaniu wspólnych kierunków, ale też w czymś bardzo konkretnym:
- Nazwaniu tematów do współpracy,
- Przełożeniu oczekiwań na mierzalne zachowania i rezultaty,
- Zobaczeniu, jak robią to inne, dojrzałe organizacje.

I za każdym razem widzę, jak bardzo potrzebujemy takich chwil, bo codzienność wciąga. Operacyjne tematy, KPI, projekty - wszystko ważne, ale łatwo w tym zgubić sens, relacje, zrozumienie.

Dlatego wierzę, że rola zewnętrznego facylitatora, kogoś, kto spojrzy z boku, z doświadczeniem psychologicznym i projektowym, ale też z uważnością jest właśnie po to, żeby zatrzymać ten pęd i pomóc zespołowi zobaczyć: gdzie jesteśmy, co działa, co trzeba nazwać, uporządkować, wdrożyć.

Na wczorajszym warsztacie pracowaliśmy nie tylko z teorią, ale z realnymi narzędziami: skalami behawioralnymi, przykładami wdrożeń z innych firm, planem konkretnych działań, bo zmiana zaczyna się od rozmowy, ale musi się kończyć działaniem.

Dziękuję zespołowi za otwartość, gotowość do dyskusji i konkretu.

Nie jestem najlepszym ojcem na świecie. I nawet nie próbuję się w tej sprawie z nikim ścigać, ale naprawdę bardzo chcę b...
23/06/2025

Nie jestem najlepszym ojcem na świecie. I nawet nie próbuję się w tej sprawie z nikim ścigać, ale naprawdę bardzo chcę być dla swojego dziecka wystarczająco dobrym tatą.
Takim, przy którym czuje się bezpiecznie.
Takim, który pomaga mu czuć się dobrze ze sobą.
Takim, który przygotowuje go do własnej podróży przez życie.

I wiem, że kiedyś przyjdzie ten moment. Ten, który dla każdego ojca jest trudny, ale nieunikniony. Moment, w którym moje dziecko będzie mogło ode mnie odejść w pełni, świadomie, bez lęku, bez że musi wracać z obowiązku albo poczucia winy, a wtedy, kiedy będzie tego chciało. I tylko dlatego, że będzie tego chciało.

Dzisiaj Dzień Ojca.

I właśnie z tej okazji i z potrzeby serca chcę o tym powiedzieć.

Jak mówi artystka, fotografka Anne Geddes:„Każdy może być ojcem, ale nie każdy tatą.”

Zatem Panowie, życzę Wam — i sobie — żebyśmy dla swoich dzieci byli takimi tatami, jakimi one naprawdę nas potrzebują. Nie idealnymi. Wystarczająco dobrymi.

Znacie piosenkę Cat Stevensa "Father and Son"?

https://youtu.be/B_H5XuIb5WM?si=FCihPkuenwGqin_8

W niej jest wszystko o tej odwiecznej dynamice między ojcami, a synami. O napięciu, współpracy, nieuchronnej wymianie pokoleń.
O tej chwili, kiedy młody królewicz zaczyna patrzeć na starego króla nie tylko jak na przewodnika, ale i jak na tego, którego pewnego dnia… zastąpi.

Tylko pytanie: czy król jest na to gotów?
Czy poradzi sobie ze swoją dumą, lękiem przed upływem czasu, przed utratą roli?
Czy będzie potrafił wspierać młodego następcę w dojrzewaniu, zamiast go zatrzymywać lub kontrolować?
Czy zostawi mu przestrzeń, zamiast nieobecności lub nadmiernej surowości?

O tym dla mnie jest ojcostwo.
O balansie między wsparciem, a nie wyręczaniem.
O przestrzeni między obojętnością, a ślepym posłuszeństwem.
O sile, którą ojciec daje nie wtedy, gdy dominuje, ale gdy towarzyszy.

Co prawda ta piosenka opowiada o relacji ojca z synem, ale dla mnie to jedna z najbardziej poruszających metafor ojcostwa w ogóle.
Jest w niej miejsce dla wszystkich dzieci, chłopców i dziewcząt, bo bycie ojcem to też uczenie się, jak dawać córce oparcie, jak być obok niej bez kontroli, ale z troską, z obecnością, z uznaniem dla jej siły i delikatności.

Panowie, dzisiaj nasze święto.
Zróbmy z niego coś więcej niż symboliczny gest.
Zasilmy siebie spokojem, energią, refleksją.
Żeby mieć siłę być dla naszych młodych następców i następczyń.
Nie królem, którego trzeba obalić.
Ale ojcem, który pozwala rosnąć.

Adres

Łódź

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Robert Milczarek gabinet: pomoc psychologiczna i psychoterapia - coaching umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Robert Milczarek gabinet: pomoc psychologiczna i psychoterapia - coaching:

Udostępnij

Kategoria