
11/06/2025
Pokolenie 50+ – ostatni twardziele!
Nie zaczepiaj nikogo po pięćdziesiątce. Serio. To nie są zwykli ludzie – to gatunek przetrwania. Twardzi jak chleb sprzed tygodnia, szybcy jak kapcie babci lecące w twoją stronę. Zanim skończyli 2 lata, rozpoznawali nastrój mamy po stuknięciu garnkiem w kuchni. W wieku 5 lat nosili klucz do domu na sznurku i wiedzieli, że „obiad jest w piekarniku – podgrzej, ale nie spal”. W wieku 7 lat gotowali zupę pomidorową bez przepisu, a w wieku 9 już potrafili uszczelnić kran i uciec przed psem sąsiada z wiadrem na głowie. Bez problemu obsługiwali pralkę Franię i wymieniali dętkę w rowerze. Letnie dni spędzali od rana do zmroku na świeżym powietrzu – bez komórek, za to z konkretnym planem: trzepak, rzeka, kapsle i powrót do domu po ciemku, z kolanami wyglądającymi jak mapa szlaku bojowego. I żyją. Kolano łatało się śliną i liściem babki, a jak bolało – słyszało się: „Nie boli, nie urwało”. Jadło się chleb z cukrem, piło wodę z węża ogrodowego (pełną mikrobiomu, którego dziś nie powstydziłby się niejeden jogurt). Alergii nikt nie miał. A jak miał – to się nie przyznawał. Większość przeszła minimum jedną próbę „porwania przez obcych”... albo przez kuzynów na wakacjach u cioci. Znali 15 sposobów usuwania plam z trawy, smaru, krwi, błota i atramentu z pióra – bo trzeba było wyglądać czysto, zanim wróciło się do domu. To jeszcze nic. Przeżyli:
• radio tranzystorowe,
• telewizor czarno-biały,
• gramofon,
• magnetofon szpulowy i kasetowy,
• walkmana,
• magnetowid z funkcją „tracking”,
• płyty CD i discmana,
• a dziś trzymają tysiące piosenek w kieszeni... i tęsknią za szumem przewijanej kasety.
Jak już zdobyli prawo jazdy, jechali Fiatem 126p przez pół Europy – bez noclegów, klimatyzacji i GPS-a. Wystarczył atlas drogowy, gdzie całe Niemcy mieściły się na dwóch stronach, kieszeń z walutami różnych krajów i kanapka z jajkiem w bagażniku. I dojechali. Bez Google Translate, za to z uśmiechem i „dogada się na migi”. To ostatnia generacja, która wie, jak wyglądało życie bez internetu, bez zasięgu, bez ładowarki do telefonu – bo telefonu po prostu nie było. Znali różnicę między telefonem stacjonarnym a „tym na sznurze w przedpokoju”. Przepisy kuchenne mieli w zeszycie, a o urodzinach się pamiętało – albo się nie przychodziło.
To ludzie, którzy: potrafią naprawić wszystko taśmą izolacyjną, spinaczem i kombinerkami, mieli tylko jeden kanał w telewizji i jakoś się nie nudzili, wiedzą, co to „przewijanie palcem” – ale w ksią żce telefoniczne i wiedzą, że jak ktoś nie odbiera telefonu, to „znaczy – żyje, oddzwoni”. Są z innej gliny. Mają w sobie azbest emocjonalny, odporność z PRL-u i refleks wyćwiczony na trzepaku. Ostatni wojownicy codzienności.
Nie zaczepiaj pięćdziesięciolatka. On widział więcej, przeżył więcej i ma w kieszeni miętówki starsze niż twoje dziecko. Przeżył dzieciństwo bez fotelika, kasku i filtra UV, edukację bez laptopa i młodość bez scrollowania. Google’a nie potrzebuje – bo ma instynkt.
I ma więcej wspomnień niż cała twoja galeria w chmurze.
❤️ Rok urodzenia? 1962