18/08/2025
Wracałem sobie ostatnio i minąłem dwóch chłopaków, może po 9–10 lat. Szli obok siebie z plecakami, gadali głośno, jak to dzieci. W pewnym momencie usłyszałem jedno zdanie:
— „Mój tata wypije piwo i mówi, że ma luuuz.”
I tyle. Jedno zdanie, rzucone zwyczajnie, bez żadnej złośliwości. Ale dało do myślenia. Bo widać, jak dzieci wchłaniają wszystko, co widzą i słyszą w domu. Nie oceniają, nie analizują – one po prostu powtarzają. Jak takie małe dyktafony.
My często skupiamy się tylko na tym, czy dziecko nie przeklina, czy nie ogląda czegoś „dla dorosłych”. Ale przecież to nie zawsze te „wielkie” rzeczy zostają w głowie najmocniej. Czasem to właśnie codzienny obrazek – tata z piwem i hasłem, że wtedy jest wyluzowany – zaczyna tworzyć schemat myślenia. I dziecko uczy się, że tak wygląda relaks.
Tu jest właśnie cały haczyk. Wychowanie to nie są gadki i zakazy, tylko przykład. Psychologia mówi jasno: dzieci uczą się tego, co widzą, a nie tego, co im się mówi. Więc nawet jeśli rodzic tłumaczy: „nie pij, bo to złe”, a sam codziennie kończy dzień puszką piwa i żartem, że „dopiero teraz jest fajnie” – dziecko zapamięta obraz, a nie słowa.
Morał?
👉 Trzeba uważać, co pokazujemy dzieciom, bo one kopiują nas w całości – i nasze dobre strony, i nasze nawyki. Nawet te drobne rzeczy, na które sami nie zwracamy uwagi, mogą stać się dla nich wzorcem.
I to zdanie, które usłyszałem na ulicy, przypomniało mi, że czasami warto spojrzeć na siebie oczami dziecka. Bo ono widzi i zapamiętuje dużo więcej, niż nam się wydaje.