Balans Pracownia Diagnozy, Terapii i Psychoedukacji

Balans Pracownia Diagnozy, Terapii i Psychoedukacji Celem Pracowni Balans Agata Furman jest pełna diagnostyka , terapia i psychoe

Balans, czyli osiągnięcie równowagi psychofizycznej każdej trafiającej do mnie osoby. Uwzględniając fakt, jak ogromne znaczenie w życiu człowieka mają relacje i rodzina, dużą uważność kieruję na funkcjonowanie w parze, małżeństwie, w rodzinie.

20/08/2025

Mam w głowie trzy sytuacje, kiedy moja odpowiedzialność za własną seksualność może wspierać mnie i moje relacje.
1. Decydując się z kimś na wspólny seks, to dalej ja jestem odpowiedzialna za własną satysfakcję. Za to, że wiem, czego chcę i czego potrzebuję, żeby było mi dobrze. Za to, że pokażę i wytłumaczę drugiej osobie, co to jest. Za to, z kim decyduję się na seks. Za swoje bezpieczeństwo i komfort, i za to, że decyduję się na seks i rozmawiam o tym, na jakich warunkach. Jeśli nie jest mi dobrze, to nie oczekuję, że druga strona domyśli się i zgadnie, czego mi trzeba. Nie czekam na księcia na białym koniu, który będzie znał moje ciało i potrzeby lepiej niż ja.
2. Kiedy widzę kogoś, kto jest dla mnie atrakcyjny, wiem, że to nie ta osoba mnie pobudza, tylko to moje emocje i potrzeby się odzywają. Traktuję swoje pobudzenie i pożądanie jako sygnał tego, co dzieje się we mnie, a nie czegoś co mnie kontroluje z zewnątrz. Tak samo jak przy złości odróżniam wyzwalacz od przyczyny złości, tak tutaj odróżniam swoje potrzeby od osoby, przy której je poczułam. Dzięki temu mogę zrobić ze swoim pobudzeniem, podnieceniem i pożądaniem to, co będzie mi służyć. Mogę za nim pójść, jeśli druga osoba poczuła coś podobnego i razem mamy na to zgodę. Mogę po prostu być w kontakcie z moim pożądaniem i się nim cieszyć. Mogę też zdecydować się użyć go w jakiś inny sposób. Na przykład wtedy, kiedy jestem w relacji z inną osobą i umówiliśmy się, że mamy seks tylko ze sobą, mogę świadomie wybierać, że nie wchodzę w seksualną relację z kimś innym, kto mi się spodobał. Albo kiedy wiem, że ta druga osoba kogoś ma. Albo nie jest mną zainteresowana.
3. To ja mogę korzystać ze swojej seksualności dla budowania ważnej dla mnie relacji. Mogę więc świadomie czerpać ze swojej seksualności, żeby pogłębiać relacje z drugą osobą, budować bliskość, obdarowywać sobą drugiego, ważnego dla mnie człowieka. Autorka książki „Sex That Works” Wendy Strgar pisze o tym, że pary, które mają długotrwałe mocne relacje, wyróżniają się między innymi tym, że nie czekają z seksem na spontaniczność, tylko podejmują świadomą decyzję, że seks będzie ważną aktywnością, rytuałem, którym będą wspólnie cementować i celebrować swoją relację. Nie zmuszają się do seksu, tylko robią na niego świadomie przestrzeń w swojej relacji i nie zostawiają tego działaniu przypadku.
Agnieszka Stein, „Nowe wychowanie seksualne”
fot Toa Heftiba

24/07/2025

"W dorosłym życiu walka o miłość (czasem przy niemożności uwierzenia w nią) może odbywać się za pomocą tak dramatycznych środków, że kolejni partnerzy, przyjaciele czy nawet własne dzieci w końcu tego nie wytrzymują. Jedna z naszych pacjentek – pragnąc, by partner wreszcie ją przekonał, że naprawdę mu na niej zależy – podczas jego podróży służbowych podejmowała coraz groźniejsze próby samobójcze. Chciała, by „dzięki temu” zrozumiał, jak bardzo czuje się wtedy opuszczona. Za czwartym razem, gdy połknęła prawie wszystkie leki z domowej apteczki i ledwo ją odratowano, partner postanowił odejść i, na wszelki wypadek, poprosił szefów o przeniesienie do innego kraju.
Wielu ludzi sprawia wrażenie, jakby wcale nie szukali w życiu obiecującej relacji, ale przeciwnie – dążyli do powtórki tej dawnej, raniącej. Co tkwi na dnie tak uporczywego niszczenia własnego życia? Jeśli przyjmiemy, jak brytyjska psychoanalityczka Melanie Klein, że jest to destrukcja, możemy rozumieć kogoś (w szczególności pacjenta) w kategoriach „wewnętrznej mafii” czy „gangu”, czyli jakichś złowrogich sił tkwiących w tej osobie. W efekcie przypisujemy jej opór, chęć zniszczenia, mściwość i wrogość. Bliższy mi jest inny sposób myślenia, proponowany m.in. przez Fairbairna i Winnicotta, w ramach którego różne elementy życia psychicznego pacjentów (w tym i te destrukcyjne) próbujemy pojmować w kategoriach niemożności, bezradności, rozpaczy, głębokiego zranienia, ochrony swojej niegdyś sponiewieranej części.
Wybitny psychoterapeuta Ronald Fairbairn wyjaśniał to, mówiąc metaforycznie, że lepiej być grzesznikiem w świecie rządzonym przez Boga niż bezgrzesznym w świecie rządzonym przez Szatana. Całkowicie zdani na naszych opiekunów, jesteśmy skazani, by widzieć ich jako dobrych. Tylko wtedy mamy nadzieję na bezpieczeństwo. Gdybyśmy zaś uznali, że są okrutni czy bezmyślni, nasze dzieciństwo pełne byłoby niemożliwego do zniesienia przerażenia. A skoro oni są dobrzy, to nasze krzywdy i cierpienia są naszą winą. I musimy wciąż starać się, by spełnić ich oczekiwania, wtedy może zasłużymy na ich miłość."

Zofia Milska-Wrzosińska
fot unsplash

21/07/2025

Zło może urosnąć
Stoję tu samotny, stoję tu z przypadku, jak prawdopodobnie całe życie. (…) Za mną jest nicość. Nicość, w którą odeszły setki tysięcy ludzi, których odprowadzałem do wagonów. Nie mam prawa mówić w ich imieniu, bo nie wiem, czy ginęli z nienawiścią, czy katom przebaczali. I już się tego nikt nie dowie. Ale mam obowiązek, żeby pamięć o nich nie zaginęła. Wiem, że potrzebna jest pamięć o tych kobietach, dzieciach, ludziach starych i młodych, którzy odeszli w nicość, zostali zamordowani bez sensu i bez powodu. (…)
Zrozumiałem wtedy, że każdy człowiek może okazać się zdolny do popełnienia tak strasznych rzeczy i że przed tym trzeba ludzi przestrzegać. (…) I dziś wciąż w każdym z nas kryje się atawistyczna skłonność do niszczenia, zabijania. Nad tą skłonnością trzeba zapanować. (…)
Trzeba więc pilnować, by kultura pielęgnowała dobroć, nie nienawiść. Wojna się skończyła, a my ciągle tego nie potrafimy. Najlepsze uniwersytety europejskie, a takim jest Sorbona, w najbardziej demokratycznym państwie, a takim jest Francja, mogły wykształcić największych ludobójców, bo takim był Pol Pot. To znaczy, że nie dość dobrze uczymy, system edukacyjny jest zły. Bo nienawiść dużo łatwiej wzbudzić, niż skłonić do miłości. Nienawiść jest łatwa. Miłość wymaga wysiłku i poświęcenia.
Pozwalamy, żeby na ulicach miast demokratycznych krajów, w imię swobód demokratycznych, odbywały się parady nienawiści i nietolerancji. To zły znak. I to nie jest demokracja, bo demokracja nie polega na przyzwoleniu na zło, nawet najmniejsze, bo ono może nie wiadomo kiedy urosnąć. Musimy uczyć w szkołach, w przedszkolach, na uniwersytetach, że zło jest złem, że nienawiść jest złem i że miłość jest obowiązkiem. Musimy walczyć ze złem tak, żeby ten, który czyni zło, zrozumiał, że nie będzie dla niego litości.

Marek Edelman, czerwiec 2005 roku

20/07/2025

"Z badań empirycznych nad psychoterapią wynika coraz wyraźniej, że to właśnie relacja łącząca pacjenta i terapeutę ma charakter leczący. Relacja jednak to pojęcie nieco abstrakcyjne. Co zachodzi między dwiema osobami, kiedy jedna z nich wchodzi w relacje z cierpieniem, a wychodzi z niej czując, że pozbyła się objawów, że jest bardziej pełna życia, sprawcza, szczera? Badania neuropsychologiczne pokazują, że gdy pozostajemy w intymnym związku emocjonalnym z drugą osobą, w naszym mózgach obiektywnie zachodzą zmiany. Subiektywnie jednak wydaje się, że między dwiema osobami zrodziła się miłość, która wywiera na klienta wpływ terapeutyczny. Uważam, iż Bergmann ma rację (a sądził tak również Freud, co wyraził w słowach skierowanych do Junga, że psychoanaliza to uzdrawianie poprzez miłość), twierdząc, że tym, co początkowo pobudza miłość pacjenta do terapeuty, jest poczucie, iż terapeuta jest zarówno podobny (dzięki swej opiekuńczej roli) do opiekunów pacjenta z jego dzieciństwa, jak i odmienny od nich. Po ustanowieniu przymierza terapeutycznego często zdarza się, że największe oddziaływanie na pacjenta ma to, w jaki sposób terapeuta różni się od jego rodziców."

Nancy McWilliams, Psychoterapia Psychoanalityczna
fot Charlesdeluvio

06/07/2025

Być może najważniejszą cechą struktury narcystycznej jest żądanie podziwu od innych. Może to jednak przybierać bardzo subtelną formę. Osoba narcystyczna po kryjomu idealizuje siebie, ale drogą idealizacji projektuje tę będącą spełnieniem pragnienia fantazję na innych ludzi albo na aktywności swojego życia. Dokonuje się swoista wymiana. Ty idealizujesz mnie – ja idealizuję ciebie. Narcyz zgadza się wprowadzać innych do wyidealizowanej socjety, którą sam wykreował. To jest właśnie „kontrakt narcystyczny”. Ja będę podnosił twoją wartość, a ty zrobisz to samo dla mnie, a potem zaoferujemy tę usługę innym. W ten sposób kruche poczucie wartości własnej zyskuje wsparcie. Życie w świecie idealizacji to wygrzewanie się w promieniach światła emitowanego przed idealizowane obiekty.

📖 Christopher Bollas, "Trzy struktury charakteru – narcystyczna, borderline, maniakalno-depresyjna"
📸 Oliver Sjöström

03/07/2025

"Zrozumienie specyfiki ról domagającej i wycofującej ( w związku) jest pierwszym krokiem ku bardziej spokojnemu życiu we dwoje. Najważniejszym elementem zmiany dla osoby domagającej się bywa przeniesienie nacisku z gniewu na faktyczne uczucia, które kryją się za maską złości. Kiedy osoba domagająca się zdoła w bezpieczny sposób ukazać swój smutek, samotność i tęsknotę za uwagą, wzrasta szansa, że partner to zauważy i inaczej na to zareaguje.
Innym istotnym krokiem jest uświadomienie sobie, jak własne zachowania (nawet jeśli całkowicie zrozumiałe z perspektywy osoby domagającej się) mogą oddziaływać na drugą stronę, dodatkowo ją raniąc i powodując jeszcze mocniejsze wycofanie. Zmiana nie polega na udawaniu, że nie ma problemu, lecz na świadomym komunikowaniu się z większą wrażliwością i otwartością – zarówno na swoje emocje, jak i na emocje partnera.

Aby przerwać ten cykl, kluczowe jest też zrozumienie, że w głębi duszy również osoba wycofująca się pragnie bliskości, lecz boi się odrzucenia i braku akceptacji. Przełom może nastąpić, gdy zdecyduje się pokazać partnerowi swoje uczucia i lęki – zamiast milczeć lub uciekać, może nazwać swój stan: „Czuję się przytłoczony/a”, „Boję się, że i tak cię zawiodę”. Wówczas domagający się ma szansę zauważyć prawdziwe emocje, a nie tylko mur obojętności. Z perspektywy pracy nad związkiem istotne jest, aby wycofujący się zyskał przestrzeń i odwagę do wyrażania własnych emocji i potrzeb, zamiast w nieskończoność rezygnować z siebie w obawie przed konfliktem. Chodzi tu o naukę akceptowania i komunikowania pragnień (np. „Chcę czasem pobyć sam/a, ale to nie znaczy, że cię odrzucam”) oraz obaw („Boję się, że znowu zrobię coś nie tak i cię zawiodę”).
Otworzenie się na rozmowę o potrzebach i obawach pozwala obojgu partnerom zbudować zrozumienie, które jest pierwszym krokiem do przełamania spirali nieporozumień i odbudowy bliskości."

Matylda Porębska
fot Alexander Gray

24/06/2025

"Osoby stale domagające się kontaktu w związku zazwyczaj wykazują cechy lękowego stylu przywiązania, który często wynika z doświadczeń zdobytych w dzieciństwie. W rodzinach, gdzie atmosfera emocjonalna była chwiejna lub warunkowa, dziecko mogło się nauczyć, że uwaga i troska rodziców pojawiają się tylko wtedy, gdy głośno protestuje, dramatycznie prosi o wsparcie albo nieustannie domaga się bliskości. Taka sytuacja sprawia, że w dorosłości pojawia się intensywny lęk przed odrzuceniem oraz silne pragnienie zapewnienia sobie trwałej więzi. Utrwala się przekonanie, że miłość trzeba nieustannie „wywalczać” lub „wymuszać”, w przeciwnym razie zostanie ona odebrana. Właśnie dlatego osoby o lękowym stylu przywiązania tak szybko reagują niepokojem na wszelkie oznaki dystansu czy milczenia ze strony partnera."

Trudne momenty w romantycznych związkach
Newsweek Psychologia, dwumiesięcznik 2/2025
Matylda Porębska, terapeutka par w LP
fot Hosein Sediqi

24/06/2025

"Dziecko w okresie dojrzewania jest trudne do kochania: robi okropne rzeczy, działa nam na nerwy, zachowuje się w sposób nieprzewidywalny, często szalony. W tym trudnym okresie, w którym nie rozpoznajemy naszego dziecka, łatwo przegapić, że to jest to samo dziecko, które – wbrew pozorom – tak samo potrzebuje naszej miłości i akceptacji. Że się oddala, buntuje, kontestuje, a my mamy je po staremu kochać i stawiać sensowne granice. Nadal jesteśmy dla niego punktem odniesienia. I żeby za kilka lat zacząć budować z nim relację opartą na wzajemności, musimy teraz ten okres rozumnie przetrwać."

Zofia Milska-Wrzosińska
fot Daniil Onischenko

18/06/2025

prof. Katarzyna Schier: Dzieci będące w niedobrych relacjach z rodzicami potrafią niejednokrotnie – jak powiedziała moja pacjentka – nakarmić się kropelką, czyli z czegoś małego wyciągnąć wiele. Są często odporne psychicznie, inteligentne, odpowiedzialne i mądre życiowo. Mają poczucie humoru, dystans do siebie i rzeczywistości. Jeśli tylko popracują nad wiarą w siebie i pozwolą się sobie rozwinąć, dadzą sobie radę z różnymi zadawnionymi emocjami.
Katarzyna Czarnecka: I będą mogły nie tylko przerwać wielopokoleniowy ciąg cierpienia i stać się wystarczająco dobrymi rodzicami dla swoich dzieci. A w pewnym sensie także…
KS: …rodzicami sami dla siebie.
fragment rozmowy

Profesor Katarzyna Schier będzie gościć na naszej letniej konferencji. Będzie bardzo ciekawie, zapraszamy!

fot Jonathan Borba

04/06/2025

Uznanie, że zachowanie matki się nie zmieni, pewnie daje ulgę, ale trudno to zrobić na komendę: „Dziś uznaję, że moja matka się nie zmieni, więc będę bardziej cierpliwa, wyrozumiała".
– Nie jestem pewna, czy chodzi o wyrozumiałość, bo jeśli coś nas wkurza, to wkurza i łatwo nie przestanie. Jednak wkurzanie się na bieżąco jest lepsze niż wściekanie się za całe życie. Podobnie jak w przyjaźniach i związkach romantycznych – lepiej być poirytowaną, jeśli partner nie rozładuje zmywarki, niż wkurzoną za wszystkie nierozładowane zmywarki z przeszłości. Złość tu i teraz jest inna, łatwiej rozwiązać w niej konflikt. Niekoniecznie chodzi więc o bezbrzeżną wyrozumiałość, lecz o pogodzenie się z myślą, że jeśli coś nie wydarzyło się przez 40 lat, to już się nie wydarzy. Chodzi o ukojenie przeszłości.

Jak to zrobić?
– To przypomina proces żałoby, która wynika z tego, że pewna iluzja po prostu się kończy. Każda z nas ma jakieś wyobrażenie relacji z matką – fantazjujemy o tym, że możemy sobie o wszystkim powiedzieć, że zawsze możemy na siebie liczyć. Niestety, ta fantazja zwykle nie pokrywa się z rzeczywistością, dlatego lepiej uznać, że skoro jesteśmy dojrzałe i do tej pory czegoś nie dostałyśmy, to już nie dostaniemy. Bardzo pomaga w tym wsparcie innych kobiet, spoza rodziny.

Otaczanie kobietami w różnym wieku – starszymi i młodszymi od siebie, w ogóle wydaje mi się ważne.
– Jeśli nie możesz czegoś dostać od rodziców, szukaj tego w świecie, czyli w innych relacjach. Życie byłoby dużo prostsze, gdybyśmy dostali od rodziców kompas, dobrą mapę, wszystko, czego potrzebujemy, żeby móc zaciekawiać się światem. Ale często nasi rodzice sami tego nie dostali. Dali nam tyle, ile mogli. Zwykle mniej, niż potrzebowaliśmy.

Ale więcej, niż sami dostali.
– Prawie zawsze jako rodzice dajemy więcej, niż sami dostaliśmy. Nasi rodzice dali więc nam więcej, niż otrzymali od swoich. Nawet jeśli czujemy, że to za mało, to samo uznanie, że nasza matka była najlepszą matką, jaką mogła i potrafiła być, może pomóc. Oczywiście nie chodzi o to, żeby zaprzeczać rzeczywistości, tylko o to, żeby zrozumieć: ona naprawdę nie mogła mi więcej dać. Taka perspektywa pozwala złapać oddech.

fragment rozmowy Marty Szarejko z Agnieszką Koch
fot Kurniawan kami saputra

27/05/2025

"Ponieważ granice wewnętrzne zostają gruntownie naruszone, ważne jest to, by chociaż granice zewnętrzne pozostały stabilne, w przeciwnym razie nastolatek utraci wszelkie oparcie i zostanie pozbawiony jakichkolwiek punktów orientacyjnych. Uwaga ta odnosi się w pierwszym rzędzie do jego rodziny, ale szerzej - również do całego społeczeństwa. Chodzi o to, by rodzice nie myśleli, że mają zmieniać się wraz z dziećmi, które stają się nastolatkami. Granice międzypokoleniowe powinny być wyraźnie potwierdzone, nie mogą być rozmyte, tworząc jakiś artystyczny nieład. Reguły i zasady, które cechują każdą strukturę społeczną, mają zastosowanie do wszystkich, nie wyłączając młodzieży. Fakt, że nastolatkowie tych zasad nie przestrzegają i muszą ponieść tego konsekwencje, to już inna sprawa. Najważniejsze, by nie udawać, nie podtrzymywać złudzenia, że te granice młodych nie obowiązują. W końcowym efekcie, znacznie bardziej szkodliwe dla rozwoju nastolatków jest odgrywanie przez dorosłych roli wspólnika, kumpla współodpowiedzialnego za brak granic, aniżeli pogodzenie się z faktem, że jest się przez jakiś czas postrzeganym jako ten niedobry dorosły."

Francois Ladame
Wieczne nastolatki
Dojrzewanie, dorosłość, tożsamość
Wydawnictwo Imago
fot Nima Saram

Adres

11 Listopada 9/13
Bedzin
42-500

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 16:00 - 20:00
Wtorek 16:00 - 20:00
Środa 16:00 - 20:00
Czwartek 16:00 - 20:00
Piątek 16:00 - 20:00
Sobota 09:00 - 14:00

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Balans Pracownia Diagnozy, Terapii i Psychoedukacji umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Balans Pracownia Diagnozy, Terapii i Psychoedukacji:

Udostępnij

Our Story

Celem naszej pracowni jest pełna diagnostyka , terapia i psychoedukacja dzieci, młodzieży i dorosłych, ze szczególnym uwzględnieniem trudności małżeńskich, wychowawczych i rodzinnych. Naszą misją jest psychobalans, czyli osiągnięcie równowagi psychofizycznej każdej trafiającej do nas osoby. Uwzględniając fakt, jak ogromne znaczenie w życiu człowieka mają relacje i rodzina, dużą uważność kierujemy na funkcjonowanie w parze, małżeństwie, w rodzinie.