18/08/2024
DMT, NDE i Kambo?
Szyszynka ma wielkość ziarnka grochu i znajduje się w środku mózgu. W przeciwieństwie do większości struktur w mózgu, które występują parami, szyszynka jest tylko jedna. Te cechy sprawiły, że stała się ona podstawą wielu spekulacji w ezoterycznych systemach, które istniały przed pojawieniem się metody naukowej. Od starożytnego Egiptu do Kartezjusza szyszynka była uważana za coś wyjątkowego, być może nawet za siedzibę duszy. Dla Kartezjusza w szczególności szyszynka była miejscem w mózgu, w którym niematerialna dusza wchodziła w interakcję z ciałem fizycznym.
W swojej książce "DMT: Molekuła Duszy" psychiatra i pionierski badacz substancji psychodelicznych Rick Strassman ożywił te idee dotyczące szyszynki i powiązał je z DMT. Przed badaniem DMT Strassman badał skorelowany związek i główny produkt szyszynki, melatoninę. Po zaobserwowaniu dramatycznych efektów podania DMT u swoich pacjentów zainteresował się centralną rolą szyszynki w ezoterycznych tradycjach przeszłości. Jego pacjenci z DMT mieli żywe doświadczenia przenoszenia się do innej krainy zamieszkanej przez byty i często czuli się dziwnie znajomo. Doświadczenia te wydawały się odzwierciedlać doświadczenia ze świata duchowego lub życia pozagrobowego, które miały miejsce na przestrzeni dziejów, zwłaszcza w doświadczeniach bliskich śmierci (Near Death Experience / NDE).
A co jeśli te doświadczenia były wynikiem skoku DMT wytwarzanego przez mózg? Czy w szczególności szyszynka może być za to odpowiedzialna? Jeśli tak, czy może to wyjaśniać obsesję na punkcie szyszynki w ezoterycznych szkołach myślenia?
W 2013 roku profesor Jimo Borjigin z laboratorium Uniwersytetu Michigan poddał tę ideę testowi. Główny badacz Steven Barker przeanalizował substancje chemiczne obecne w szyszynce szczura. Jak to często bywa w medycynie, mózgi gryzoni zostały użyte do zbadania tego, co dzieje się w mózgach ssaków w ogóle, zamiast próbować pracować z mózgami ludzkimi. Zgodnie z teorią DMT-szyszynka odkryli, że DMT rzeczywiście występuje w szyszynce. Wydawało się to pewniakiem dla teorii, ale był jeden problem; nie było go zbyt wiele.
W 2017 roku prof. David Nichols, lider w dziedzinie psychofarmakologii psychodelicznej, wygłosił prezentację na temat dowodów na hipotezę DMT-szyszynka na konferencji Breaking Convention. Nichols twierdzi, że w szyszynce nie ma wystarczająco dużo DMT, aby wywołać jakiekolwiek efekty psychoaktywne, co oznacza, że szyszynkowe DMT nie może być odpowiedzialne za doświadczenia religijne i bliskie śmierci. Według Nicholsa:
„Główną funkcją szyszynki jest produkcja melatoniny. Produkuje mikrogramy melatoniny w ciągu 24 godzin. Jeśli nie może produkować miligramów melatoniny, która jest jej głównym produktem, z pewnością nie może produkować miligramów DMT. Jeśli wierzyć materiałom, które Strassman i jego współpracownicy opublikowali na podstawie swoich badań klinicznych, trzeba by podać ludziom około 25 miligramów, aby wprowadzić ich do tak zwanej „przestrzeni DMT”. Natomiast jeśli jest uwalniana bezpośrednio do mózgu, może być potrzebne mniej niż 25 miligramów. Ale wyraźnie wykracza to poza możliwości szyszynki, aby wyprodukować tak dużą ilość DMT”.
W 2019 roku laboratorium Jimo Borjigina powróciło do tematu, przeprowadzając niesamowitą serię eksperymentów. Główny badacz Jon Dean usunął szyszynkę u szczurów i odkrył, że nie zmniejszyła ona poziomu DMT w mózgu. W połączeniu z faktem, że w szyszynce znajduje się tak mało DMT, dowody nie są zbyt dobre dla teorii DMT-szyszynka. Szyszynka nigdy nie była jednak najważniejsza. To, że szyszynka może nie być zaangażowana, nie oznacza, że inne części mózgu nie produkują i nie są pod wpływem DMT. Główna idea, że DMT może leżeć u podstaw spontanicznych doświadczeń religijnych, przetrwała ten konkretny eksperyment.
W tym samym badaniu naukowcy zmierzyli poziom DMT w innych częściach mózgu. W korze mózgowej, pomarszczonej zewnętrznej powierzchni mózgu, gdzie zwykle działają substancje psychodeliczne, znaleźli DMT. DMT mierzono w stężeniach podobnych do innych neuroprzekaźników, takich jak serotonina i dopamina. DMT znaleziono w stężeniu około 0,5 nano mola (nM), pół miliardowej części mola, co jest standardową jednostką stężenia. Neurobiolog Andrew Gallimore i Rick Strassman wcześniej współpracowali, aby zasymulować, w jaki sposób stężenia DMT mogą być niezawodnie kontrolowane w warunkach eksperymentalnych i odkryli, że do pełnej podróży DMT, w „przestrzenie DMT”, wymagane jest stężenie około 300 nM. Czy stężenie DMT w mózgu może wzrosnąć 600-krotnie w sytuacjach śmiertelnego zagrożenia, wywołując doświadczenie bliskie śmierci?
Jon Dean i Jimo Borjigin przeprowadzili test tej idei bezpośrednio, mierząc poziomy DMT w mózgu szczura podczas zatrzymania akcji serca. Co ciekawe, odkryli, że nastąpił wzrost DMT w chwili śmierci, czego można by się spodziewać, gdyby DMT powodowało doświadczenia bliskie śmierci. Maksymalny wzrost był 10-krotnie wyższy od średniej wartości bazowej, z 0,5 nM do 5 nm. Chociaż jest to wynik niższy od dramatycznego 600-krotnego wzrostu, który byłby konieczny, gdyby poziom bazowy był podobny u ludzi, nie można wykluczyć, że poziomy DMT mogą być różne w mózgu człowieka. Co więcej, mózg może być bardziej wrażliwy na DMT w stanie bliskim śmierci. Według Jimo Borjigina:
„Podczas stanów bliskich śmierci aktywność mózgu, która wspiera czynności wówczas nieistotne, takie jak chodzenie, jest poważnie ograniczona. Do tej pory naukowcy badali doświadczenia, gdy ludzie byli w pełni obudzeni, gdy ich mózgi wykonywały wiele innych czynności. Tak więc, aby mieć doświadczenie psychodeliczne, potrzebne są wysokie poziomy DMT, które przewyższają inne szumy generowane przez nasz mózg. W stanie bliskim śmierci poziom DMT potrzebny do przeżycia doświadczenia bliskiego śmierci może nie być taki sam, jak u normalnych ludzi mających normalne doświadczenie psychodeliczne”.
A jaki to wszystko ma związek z Kambo?
Może mało znaczący, ale jednak dla człowieka, dla jego całego Jestestwa Kambo jest ekstremalnym doświadczeniem.
Kambo nie jest psychoaktywne, nie zawiera żadnych psychoaktywnych substancji, prawnie jest w pełni legalne.
Ale podczas sesji z Kambo istnieje sposobność do zaistnienia sytuacji spontanicznego wyrzutu endogennego DMT.
Jest to mianowicie moment omdlenia, który nie zdarza się zawsze.
Zdarza się w okolicach połowy trwania sesji taki moment, gdy krążenie jest już słabsze a intensywność procesu nie maleje, że człowiek "odlatuje".
Jest to chwila już poprzedzana pewnego rodzaju obrazami, wizjami. Coś jak przenosiny w inny świat, w inny równoległy wymiar. Bywa, że towarzyszy temu niepokój ego przeczuwającego doskonale coś czego kontrolować się nie da: własną śmierć.
Jednak bez obaw. Po chwili jesteśmy już w pełni gdzie indziej, bez lęku, bez pamięci.
Stany te trwają od kilkunastu do kilkudziesięciu sekund. Obrazy są wyraźne i czytelne jak rzeczywistość codzienna.
Pomimo tego, że wydarzeń mających tam miejsce nie sposób zapamiętać to znam osoby, które były przekonane, że zostało im tam przekazane coś ważnego. Pozostając w zaufaniu i puszczając bardzo często to co dostaliśmy i mamy zachować do nas wraca.
Coś jak przypominanie sobie minionego snu. Samoistnie.
Przy okazji omdlenie bardzo przyjemnie resetuje układ nerwowy. Puszcza stres.
Uważam, że spontaniczne wyrzuty DMT w mózgu następują właśnie w ekstremalnych sytuacjach życiowych.
Uważam również, że Kambo jest tego ciekawym przykładem.
Jest spotkaniem z nieznanym, ze śmiercią i ciekawą realizacją tego czym ona jest, czym nie jest i co właściwie umiera.
To wszystko również ciekawie potwierdza, że wszechświat porozumiewa się obrazami.
A tak na marginesie to oczywiście pomimo wykorzystywania wiedzy naukowej nie jestem zwolennikiem wykorzystywania zwierząt w celu dowiedzenia się czegokolwiek o naszym funkcjonowaniu. Mocno jest to nadużywane.
W mocnym uproszczeniu są to metody "pięciozmysłowe", niedoskonałe, pozbawione wymiaru czucia. Dlatego wierzę, że również Kambo pozyskiwane jest w tradycyjny sposób nie raniący ani zwierząt, ani lasu.
Aho!