
11/09/2025
Czasy jakoś tak stały się bardziej niepewne. Więc i lęku w nas więcej, a tuż za nim czai się stres. Onegdaj pisano, że u większości istot (więc u ludzi także) wobec zagrożenia włączają się reakcje walki (gdy mamy szanse na wygraną i/lub uciekać już nie możemy) lub ucieczki (gdy uważamy, że nie mamy szans w walce, a ucieczka jest możliwa). Jak ani walczyć nie można, ani uciekać pozostawało jeszcze zamrożenie - znieruchomienie, które mogło zdezorientować, zniechęcić przeciwnika i/lub ograniczyć doznane szkody. Do tych reakcji można też dołączyć - już chyba obecną tylko u naczelnych - reakcję obłaskawiania, podporządkowania się (jeżeli oczywiście zagrożenie jest tego typu, że jest to w ogóle możliwe). W sumie to - w języku angielskim - 4F - fight, flight, freeze, fawn.
Tylko po którą z tych reakcji mamy sięgnąć wobec aktualnych wiadomości o ataku dronowym? Walczyć - jak, z kim? Uciekać - ale jak, dokąd? Popaść w zamrożenie - i czekać, aż coś nam na głowę spadnie? Ugłaskiwać - kogo, jak i czy ten Ktoś może dać się ugłaskać? Stajemy się bezradni wobec myśli o zagrożeniu...i coraz bardziej zestresowani.
I to byłoby na tyle, gdyby nie nie ustalenia psycholożki Shelley Taylor. Naukowczyni stwierdziła, że 4F to nie jedyny zestaw reakcji na stres. Ludzie mają jeszcze jeden zestaw - częściej niż mężczyźni sięgają po niego kobiety. To zachowanie „opiekuj się i zaprzyjaźnij” („tend and befriend”). Doświadczając poczucia zagrożenia i związanego z nim stresu możemy szukać wsparcia u innych osób to zaś prowadzi do obniżenia poziomu stresu, a w konsekwencji chroni przed destrukcyjnym zachowaniem i problemami zdrowotnymi.
Więc wobec tego, co obecnie przewala się nad naszymi głowami (niestety dosłownie) warto odezwać, spotkać się z przyjaciółmi, rodziną, zatroszczyć się o siebie nawzajem, porozmawiać o zwykłych sprawach, pożartować. To pozwoli nam przetrwać ten trudny czas, który przecież się kiedyś skończy.