
05/09/2025
🔥 Wypalenie zawodowe w wieku 49 lat
Nie kupiłam motoru.
Nie wyjechałam w Bieszczady.
Zaliczyłam za to sanatorium i szpital psychiatryczny. (Mama była zadowolona, bo w końcu „ktoś się mną zajął”).
Po 18 miesiącach terapii byłam już zmęczona… terapią.
A kiedy poprosiłam psychiatrę o kolejne badanie, tym razem pod kątem ADHD, usłyszałam:
👉 „Po co Pani ta diagnoza?”
Foch. Dramat. Tupnięcie nogą.
Już miałam zapłacić innej terapeutce, która chętnie za $$$ zrobiłaby diagnozę.
Ale… zanim kliknęłam „potwierdź przelew”, pytanie wróciło.
„Po co mi ta diagnoza?”
Wiecie co? Odwołałam wizytę.
Pieniądze przeznaczyłam na weekend z Mężem. 🥂
I nagle przyszło olśnienie:
– Jestem neuroatypowa (prawdopodobnie).
– Miewam epizody depresji (a kto nie ma?).
– Jestem wysokowrażliwa.
– Jestem „stara” (50 lat na karku).
– I średnio pasuję do świata … itp. itd.
I… mam to gdzieś. 🙃
Bo dziś wiem, że moje samopoczucie nie zależy od diagnozy.
Tylko ode mnie. Mojej sprawczości. Moich decyzji.
I tu wchodzi cały biohacking:
☀️ Światło rano zamiast kolejnej tabletki.
😴 Sen przed północą zamiast przewijania FB.
🌿 Olejek cytrusowy w dzień i lawenda na noc – zamiast garści chemii.
🚶♀️ Spacer z psami = darmowa terapia.
To są moje małe codzienne „hacki”, które naprawdę działają.
Bo na końcu to ja decyduję, czy chcę się spalić… czy odrodzić.
💭 A Ty? Wolisz kolejną diagnozę czy własny biohacking – po swojemu?