24/07/2025
Niestety w swojej codziennej pracy też spotykają mnie takie sytuacje 🙄
Do poczytania...ku przestrodze i dla refleksji 💚
Historia o tym jak pani dermatolog zdiagnozowała u mojego syna ADHD…
Dziś chcę się z Wami podzielić sytuacją, która na pierwszy rzut oka mogłaby wydawać się zwyczajna. Ale w jej cieniu kryje się coś znacznie głębszego — coś, co poruszyło mnie jako mamę, specjalistkę i człowieka💔. To był moment, który ujawnił, jak łatwo – w dobrej wierze – można przekroczyć granicę🛑.
Mieliśmy dziś wizytę u dermatologa dziecięcego z moim synem🧒. Termin wyczekiwany od dwóch miesięcy. Bardzo zależało mi, by ocenić znamię, które mnie niepokoiło. Franek był bardzo zmęczony – dziś wyjątkowo nie spał w przedszkolu, a codziennie wykorzystuje czas leżaków na regenerację. Dodatkowo planował dziś nocowanie z kolegą, więc emocje były bardzo skrajne. Nie chciał iść do lekarza – to był wysiłek, by objąć te emocje, zadbać o Jego potrzebę bezpieczeństwa. Mogłam odwołać wizytę, owszem. Nie chodziło o pieniądze, które musiałbym zapłacić za jej odwołanie w tym samym dniu. Chodziło o sprawę dla mnie priorytetową - Jego zdrowie, ponieważ kolejna możliwa była w październiku.
Po dotarciu na miejsce – opóźnienie. Czekamy prawie godzinę(!) na prywatną wizytę z videodermatoskopią do 10 znamion (koszt 480 złotych!). Dla rodzica – wyzwanie. Dla mojego dziecka – przekroczenie granicy wytrzymałości. Wreszcie wchodzimy. W gabinecie kolejne emocje – i tu muszę podkreślić: lekarka wykazała się empatią. Ogromnym nakładem emocjonalnym udało się doprowadzić wizytę do końca.
I wtedy… na koniec, w obecności dzieci, usłyszałam od lekarki👩⚕️:
„Mam jeszcze dla Pani książkę do polecenia…” i wymieniła tytuł, którego teraz nie jestem w stanie odtworzyć, ale książka dotyczyła tematyki ADHD.
Zamarłam 😵💫.
Ale… Zareagowałam.
Poprosiłam dzieci o wyjście na korytarz i zaczekanie przy uchylonych drzwiach. Nie chciałam kontynuować rozmowy przy nich, aby zadbać o ich komfort.
Gdy wyszły, odpowiedziałam, że wiem czym jest ADHD – bo jestem pedagogiem i prawie psychologiem, pracuję z dziećmi, z rodzinami, z nauczycielami. I stawianie diagnozy, w tej sytuacji, w tej kwestii nie należy do Jej kompetencji - bo to ani nie czas, ani miejsce. Zadałam pytanie czy zdaje sobie sprawę, jakie mogą być dla rodzica konsekwencje i koszty emocjonalne takiej „diagnozy”?
Odpowiedziała, że to nie diagnoza. Że to po prostu tak, żeby wspierać rodzica… Nie zrozumiała.
I tu nie chodzi o to, czy moje dziecko ma ADHD, czy nie! To nie o diagnozę. To o to, że w ciągu kilkunastu minut, bez znajomości tła dnia, kontekstu, potrzeb dziecka w tej jakże dla Niego trudnej sytuacji dokonała oceny. Publicznie. W obecności dzieci. Bez mojego zaproszenia do rozmowy❗️
I to mnie zabolało – jako matkę, bo wiem ile mnie kosztowało, by ochronić dziś emocje mojego dziecka. I jako specjalistkę – bo wiem, jak ogromną odpowiedzialnością jest każde słowo kierowane do rodzica.
To już druga taka historia – kilka miesięcy temu do mojego gabinetu zgłosił się rodzic, którego pani alergolog (!) „zachęciła” do diagnozy dziecka, bo jej córka też ma ADHD, a to przecież podobne. Rodzic przyszedł zagubiony, obciążony, zdezorientowany😭.
Bo jedno zdanie wypowiedziane z pozycji autorytetu potrafi zasiać lęk, wątpliwość i poczucie winy.
🔴 To nie jest historia przeciw lekarzom.
🔴 To nie jest historia o tym, że nie wolno podejrzewać trudności rozwojowych.
🔴 To nie jest historia o moim dziecku.
To jest historia o granicach, o odpowiedzialności za słowo, i o etyce❗️❗️❗️
Bo kiedy mówimy coś jako specjaliści – mamy wpływ.
I ten wpływ, jeśli nie jest poparty kontekstem, relacją, zaproszeniem – może ranić.
Piszę to, by przypomnieć:
🧡 Rodzic ma prawo czuć złość, smutek, wątpliwość.
🧡 Dziecko ma prawo do bezpiecznej przestrzeni, nawet w gabinecie lekarskim.
🧡 Specjalista ma obowiązek znać granice swoich kompetencji.
➡️ Dzielę się tą historią nie po to, by oceniać. Dzielę się nią, bo takich sytuacji spotykam coraz więcej – jako specjalista, jako matka.
I jeśli mamy zmieniać jakość systemu wsparcia dzieci i rodzin – to musimy mówić o tym, co nie działa, co przekracza, co zostawia ślad.
Jeśli kiedyś ktoś zasiał w Tobie wątpliwość jednym rzuconym mimochodem zdaniem – pamiętaj: masz prawo dopytać, masz prawo nie przyjąć, masz prawo się nie zgodzić❗️
I masz prawo – jako rodzic – być widziany w kontekście, nie przez pryzmat jednej trudnej wizyty.
Z serca, z doświadczenia, z potrzeby mówienia głośno o tym, co ważne.
💛