22/08/2025
Mózg małego dziecka traktuje rzeczywistość z tu i teraz jako ostateczną. Dlatego jeśli herbatnik się ułamał, w lodówce nie ma soku z borówek, a zamek z piasku się zawalił - rozpacz ma rozmiary epickie. Bo to jest koniec świata. Dziecko zamknięte w tym pobudzeniu nie może przyjąć argumentu, że są inne ciastka, a zamek można odbudować. Nie jest w stanie czerpać z uprzednich doświadczeń (kiedy to miało dwa lata i tata przecież odbudował mu pałac z Lego). Tu i teraz rozpościera się na wieczność. To jest neurobiologia, ograniczenie rozwojowe. Piętnastolatek uważa, że skoro nie lubi go jeden kolega, to oznacza, że nikt go nie lubi. To też jest ograniczenie rozwojowe typowe dla okresu dojrzewania; myślenie czarno – białe i generalizacja. Trudno to przyjąć ale z biologią ciężko dyskutować.
To już rozumiesz dlaczego trzylatek w szatni wyrywa się, krzyczy, wczepia w rodzica, kopie i ucieka? Bo wychodzący rodzic oznacza trwałe zniknięcie. Mama wyszła, a stan „nie ma” wydaje się być nieograniczony. W desperacji mówimy, że mama wróci po pracy / po południu ale przecież niejeden siedmiolatek ma kłopot z ogarnięciem zegarka. W grupie dzieci trzyletnich będą takie, które poradzą sobie z rozstaniem mniejszymi emocjami – bo każde dziecko jest gdzie indziej na osi normy rozwojowej.
Przeciążony, przestymulowany układ nerwowy daje znać światu, że już nie mieści za pomocą rozdrażnienia, płaczu, trudnych zachowań, gotowości do reagowania złością, brakiem współpracy. Wołaniem 'do maaaaaamy' bo trzyletnie zasoby nie dysponują zbyt wielkim arsenałem sposobów na wyregulowanie tsunami napięcia. Daje znać pobudkami w nocy i pilnowaniem mamy na każdym kroku – lękiem separacyjnym.
Dlatego stopniowo wydłużaj czas pobytu w przedszkolu. To, że córka kuzynki Bożeny od razu poszła na 8 godzin, nie oznacza, że ten schemat sprawdzi się u Ciebie. Tak, Bożena może sugerować, ze wychowujesz lelum polelum, maminsynka i ofermę. Ale ty nie musisz wyznawać ulubionej prawdy Bożenki „Jeszcze nikt od płaczu nie umarł, a niejeden mniej w nocy sikał”. Jako psycholog dziecięcy, który zajmuje się później efektami porad typu „Im szybciej pani wyjdzie, tym lepiej”, „Im dłużej zostanie od razu, tym szybciej zrozumie, że nie ma zmiłowania i się pogodzi” - mówię Ci – autorzy tych porad nie zapłacą za konsultację u mnie, ani u żadnego specjalisty. A jeśli dziecko zacznie wymiotować rano na myśl o przedszkolnej szatni, to cóż, powiedzą, peszek, inni jakoś nie wymiotują. Wymiotuje? To dlatego, że już wcześniej był rozpuszczonym maminsynkiem. Umów się na znak z przedszkola - żeby nie dopuszczać do sytuacji, w której dziecko upłacze się do nieprzytomności. Tak to jest trudne. Ale adaptacja jest tylko raz w życiu, w tak wrażliwym okresie rozwoju. Warto rozważyć zaplanowanie kilku dni urlopu, wsparcie babci, ulubionej cioci - bo to wszystko okazuje się później lepszą niż inwestycją niż radzenie sobie z objawami układu nerwowego, który nie podołał.
O tym jak wspierać dziecko które idzie do przedszkola, zerowki i pierwszej klasy, jak wspierać w regulacji porannego lęku i popoludniowego rozdrażnienia - dowiesz się z długiego newslettera - pełnego praktycznych wskazówek.
Link zapisowy na bezpłatny newsletter
https://agnieszkamisiak.pl/moj-newsletter/
Czyta go 45 000 osób. Warto dołączyć.