21/06/2025
Perfekcjonizm — o niewidzialnej tęsknocie za byciem przyjętym ❤️🩹.
Czasem nie usłyszeliśmy tego wprost. Czasem to było jedno spojrzenie. Albo porównanie z kimś innym. Albo cisza tam, gdzie najbardziej potrzebowaliśmy słów.
Dostaliśmy sygnał, że bycie sobą może nie wystarczyć. Że trzeba się trochę bardziej postarać, poprawić, zasłużyć. Że musimy się zmieniać, udowadniać, dorastać do cudzych oczekiwań.
I wtedy powoli zaczynamy budować wokół siebie zbroję. Czasem nawet nie wiemy, kiedy to się stało. To przychodzi cicho — niezauważenie. Jedno „powinieneś bardziej się postarać”, jedno „patrz, jak ona sobie radzi”, jedno „znowu ci nie wyszło”. I zanim się obejrzymy — już nosimy w sobie to przekonanie, że nie wystarczamy tacy, jacy jesteśmy. Że trzeba się dopasować, zasłużyć, dorównać.
Uczymy się, że jeśli będziemy lepsi, bardziej ogarnięci, bardziej zasłużeni — to może wreszcie ktoś nas zobaczy. Może wtedy poczujemy się ważni. Może wtedy przestaniemy się bać, że zostaniemy odrzuceni.
Ale problem w tym, że nawet kiedy już „robimy wszystko jak trzeba”, to poczucie braku w środku nie znika. Czasem wręcz rośnie. Im bardziej się staram — tym mocniej słyszę w sobie: „To wciąż za mało.”
To jest jak pętla. Im bardziej próbuję dorównać wyobrażeniom o tym, jaki powinienem być, tym bardziej oddalam się od siebie.
Perfekcjonizm często z zewnątrz wygląda jak siła. Ludzie mówią: „Jesteś taki poukładany”, „Masz wszystko pod kontrolą”. Ale pod spodem… pod spodem kryje się tęsknota. Głęboka, często niewypowiedziana.
Tęsknota za tym, żeby ktoś — a przede wszystkim my sami — powiedział: „Jesteś wystarczający. Jesteś ważny. Bez warunków. Bez poprawek.”
Nie dlatego, że coś osiągnąłeś. Nie dlatego, że zasłużyłeś. Nie dlatego, że na to „zapracowałeś”.
Tylko dlatego, że jesteś.
To, co naprawdę boli w perfekcjonizmie, to właśnie ten brak poczucia, że mogę być przyjęty z całą swoją nieidealnością. Z bałaganem w środku. Z wątpliwościami. Z lękiem.
Terapia nie jest drogą do tego, żeby stać się idealnym. To droga do siebie. Do miejsca, w którym nie trzeba już zasługiwać na prawo do bycia sobą.
To powrót do tego, co w nas najbardziej prawdziwe. Bez masek. Bez udawania. Bez wiecznej kontroli.
I jeśli to czytasz i czujesz, że to o Tobie — to pamiętaj: z tym nie musisz zostawać sam.
Naprawdę można żyć inaczej. Naprawdę można oddychać pełniej.