19/11/2025
Nie będzie to kolejny post o tym, żeby zachęcić dziewczynki do emancypacji i wyrwania się spod reżimu bycia grzecznymi.
Żeby nie było, jestem za kulturalnym stawianiem granic i nierzadko omijam szerokim łukiem to, co wypada, ale sprawia, że w brzuchu mam kocioł gorącej lawy.
Jestem za słuchaniem siebie i zostawiłam za sobą narrację życiową pt „co ludzie powiedzą”. Chodzę raz w makijażu, raz bez, noszę głównie używane ciuchy, lubię się wygłupiać i zdaje sobie sprawę, że jestem spóźnialska i zapominam (i mam jeszcze milion innych wad, które czynią mnie tą, którą jestem).
Ten post nie będzie też jednak o mnie.
Jestem za szczerością i prawdą i dziś będzie właśnie o tym.
Często słyszę ostatnio o „wyzwaniach”, które sobie stawiają młodzi ludzie, dzieci. Niestety nie chodzi tu o żadne ambitne plany, a o zabawy, które mogą być niebezpieczne, mogą kogoś wystraszyć albo sprawić, że ktoś inny poczuje się źle. O znikanie na 48 godzin i zrobienie jak największego zamieszania w związku z tym; o wybieranie osoby, która będzie doznawała hejtu w danym tygodniu; o zaliczenie jak największej ilości chłopaków przez nastoletnie dziewczynki; o samookaleczenie się w grupie lub na polecenie lidera takiej grupy.
To wszystko i jeszcze więcej wydarzyło się na prawdę. Cześć tych historii znam z mediów, część z mojego najbliższego otoczenia, niestety.
I moglibyśmy wspólnie teraz pomyśleć, że prowodyrami tych zachowań są dzieciaki z trudniejszym startem w życiu, z problemami w szkole lub rodzinie, ale nie. To nie ma żadnego znaczenia, choć młodym ludziom, którzy nie bardzo mogą liczyć na wsparcie rodziny, trudniej z tego pogubienia się wydostać.
Niejednokrotnie wydarzenia związane z hejtem, ostracyzmem w szkole, które znam z własnych doświadczeń lub z opowieści najbliższych prowokowane były przez wzorowe uczennice, grzeczne dziewczynki, czy chłopców z „dobrych domów”.
Niemożliwe, Madzia taka nie jest, nie zrobiłaby tego. Ma dobre oceny i wzorowe zachowanie.
Taka słodka dziewczynka (lub chłopiec) nie mogłaby tak powiedzieć.
Nie wydaje mi się, na pewno nie moja Basia.
Nie, dziewczynki przecież są takie grzeczne.
To na pewno nie mój synek, jest za mały.
Wybierz jedno z powyższych lub dopisz własne.
Takie przemyślenia mam już od jakiegoś czasu, w sumie odkąd zabrałam dzieci ze świetlicy, bo tam właśnie dziewczynki mogły znacznie więcej, np chodzić do automatu z przekąskami - chłopcy nie mogli. Gdy miała miejsce niesnaska, czy nawet bójka, tylko chłopcy ponosili konsekwencje. To, żeby dziewczynki nabroiły, było niemożliwe, a argumenty chłopców odbijały się od ściany z napisem „dziewczynki są przecież grzeczne”.
Zmierzyłam się też kiedyś z sytuacją, gdzie mój syn pobił się z dziewczynką i zarówno mama, jak i siostra mamy nie wierzyły, że dziewczynka mogła brać czynny udział w bójce. Nakrzyczałam wówczas na syna i usłyszałam, że mnie nienawidzi. Wiem, że dlatego, że zabrakło mi wnikliwości i przede wszystkim, że go nie obroniłam.
Zabawa zwłaszcza młodszych dzieci nie ma płci. Dzieci i młodzież robią różne dziwne rzeczy, po prostu, bo poznają świat i się go uczą i często go nie dźwigają.
Czasem chcą się wyróżnić, przypodobać, a czasem walczą o pozycję lidera w grupie używając metod, które są dla nich skuteczne.
Czasem chcą się zwyczajnie zbuntować, a czasem nie wiedzą, kim są i podążają za innymi.
Tutaj chodzi o prawdę przed samym sobą, o życie w szczerości. O refleksje i zainteresowanie się, co tak naprawdę robi moje dziecko, nawet jeśli ma dobre oceny i „nie sprawia problemów”. Czym się interesuje, co ogląda w internecie, z jakich korzysta aplikacji. Co u niego w ogóle słychać.
Chodzi też o zmierzenie się z rzeczywistością. O wsparcie młodego człowieka, niezależnie od tego co robi i przyjęcie go takiego, jakim jest. O kontakt, rozmowę i relacje - rodziców z dzieckiem, a potem dziecka z otoczeniem.
Wypieranie, negowanie trudności na moje oko mówi dziecku - nie akceptuję Cię takiego i takiej.
Ja bym w takiej sytuacji chciała usłyszeć: nieważne co ludzie powiedzą, pomogę Ci. Nie jesteś sama. Nie musisz robić tego i tamtego, masz wartość sama w sobie, bo jesteś.
Dzieci są ludźmi, a ludzie nie zawsze są święci. Tylko my, rodzice możemy sprawić, żeby dziecko czuło się widziane i ważne i żeby mogło wrócić do nas po pomoc, zamiast topić się w kłopotach i ratować się za wszelką cenę - przemocą, hejtem, konfliktami z prawem, autoagresją.
Tylko musimy znaleźć w sobie chęć poznania całej prawdy o nas samych i naszej rodzinie i zmierzenia się z nią, póki nie jest za późno.
́ciemy ́stwobezlukru