06/01/2024
Im bardziej zagłębiam się w Ajurwedę, tym bardziej mam wrażenie, że życie naprawdę byłoby o wiele prostsze gdybyśmy wszyscy zaczęli stosować jej niezwykłe metody...
Ten cykl będzie dla osób zmęczonych ( czyli dla jakiś 90 % z nas...no dobra 96 %...?), które chcą sobie poukładać relacje ze swoim ciałem. Ajurweda nie ocenia, ale mówi Ci kim naprawdę jesteś i jak daleko oddaliłeś się od Siebie.
Kiedy to zrozumiesz, postępując zgodnie ze swoją naturą, uspokoi się Twój umysł, a za nim pójdzie ciało...
Weź Ajurwedę pod roz-WAGĘ:)
Namaste
Ania💚
W cyklu:
Ajurweda w sprawach wielkiej WAGI.
„Noworoczne POSTanowienia ”
Zima – czas zatrzymania, refleksji, otulenia, ciepła...NATURAlny proces przyrody, która odpoczywa - zbiera siły do wiosennego odrodzenia...drzewa gromadzą cukry i białka, izolują się grubą korowiną, okrywają liśćmi korzenie, a łuskami delikatne pąki...zwierzęta gromadzą zapasy, szykują gawry, zwiększają swoją objętość, zmieniają ubarwienie, stroszą piórka, hibernują lub migrują...
Nikt tutaj nie dyskutuje...
Ale jak pisze Clarissa Pinkola Estés autorka Biegnącej z Wilkami -
„ Natura odmierza czas inaczej, inaczej niż człowiek...”
Bo co robi człowiek? Spisuje noworoczne postanowienia, a jednym z tych, które od lat nie schodzi z czołówki listy przebojów jest : przechodzę na dietę(sic)
Ajurweda pięknie nas uczy, że my ludzie jesteśmy nierozerwalną częścią natury...
Tak, nawet w XXI wieku, w globalnej wiosce, z botoksem i sztuczną inteligencją... Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę i przestaniemy zawracać kijem Wisłę, tym lepiej dla nas. Istnieją pewne NATURAlne uwarunkowania, które trzymają nas w szachu, a my desperacko próbujemy je przeskoczyć, ominąć, zakłamać odmrażając sobie w końcu, na złość Matce Naturze, uszy....
Z ogromną trwogą obserwuję opłakane skutki uboczne „noworocznych diet”, tym bardziej, że zwykle kaliber ich restrykcyjności jest wprost proporcjonalny do świątecznych „ciężkich” kalorii i nierzadko jeszcze„ cięższych” emocji... monodiety, posty warzywno-owocowe, diety niskowęglowodanowe albo wysokobiałkowe, a może dieta słoneczna...:)
Oczywiście kultura instant nie zakłada fazy intro...
nie, nie, jeńców nie bierzemy... bo i faktycznie miotając na oślep kolejne keto-maczety, vege-noże, soko-armaty czy inne super-(na pewno) działa… kończymy poobijani, umordowani, sfrustrowani i zniechęceni.
Ociężali, chorzy, załamani… znowu na tarczy…
Proponuję, aby na początek przyjrzeć się naszej motywacji. Czas temu sprzyja. Zimowa cisza subtelnie zaprasza do wycofania części energii skierowanej na zewnątrz i przekierowania jej ku wnętrzu.
Nasze postanowienie powinno być sformułowane w sposób przyjazny dla mózgu, a mówiąc jeszcze dokładniej dla naszego nerwu błędnego, którego lubię nazywać O!błędnym, bo spełnia tyle różnych funkcji w naszym organizmie!
Za każdym postanowieniem stoi emocja, emocje są świetnymi motywatorkami! Zadaj sobie jednak pytanie na fali jakich emocji płyniesz po świętach...
WSTYD, że nie zmieściłaś się w spódnicę, którą kupiłaś w zeszłym roku...
ŻAL, że żona komplementuje olimpijską formę kuzyna...
FRUSTRACJA, że dawno niewidziany wujek uskuteczniał przaśne żarty na temat „ świątecznych boczków...”
ZŁOŚĆ, kiedy „serdeczna” koleżanka cały sylwestrowy wieczór zachwalała nowego trenera personalnego, speca od „spraw beznadziejnych...
czy wreszcie SMUTEK- wierny towarzysz – ten, w którym tak błogo trawi się sernik, tort i pierniczki...
Dla kogo zatem będzie dedykowane Twoje postanowieni...dla Ciebie?... Czy raczej męża, żony, kuzyna, wujka, koleżanki... Czy będzie w nim chodziło o Twój dobrostan, czy usatysfakcjonowanie osób trzecich...Czy prawdziwe brzmienie postanowienia będzie „kocham Siebie więc zatroszczę się w tym roku o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne”, czy raczej „gardzę sobą, muszę schudnąć, bo jestem obrzydliwa(y)"...
Zimowe miesiące, to czas kiedy na pierwszy plan wychodzą Vata i Kapha...Bardziej odczuwamy zimno i suchość, szybciej się męczymy, gromadzimy dodatkowe kilogramy, robimy się ospali, mniej ruchliwi, leniwi, często melancholijni, dopadają nas sezonowe infekcje...Czy faktycznie jest to dobry czas na dokładanie sobie kolejnego stresora w postaci wymagającego planu żywieniowego połączonego często z przesadnym wysiłkiem fizycznym...? Twój organizm jest niezwykle mądry, a neuromatrix baaardzo pamiętliwy... zapamiętuje szybko jak Vata, ale przechowuje wspomnienia długo jak Kapha:) . Jeśli jesteście weteranami diet, możecie być pewni, że sama myśl o kolejnym „wyzwaniu” spowoduje w waszym organizmie szereg procesów biochemicznych...
”O nie! znowu będzie nas głodzić...” - następuje zwolnienie maszyny losującej i pospolite ruszenie przestraszonych adipocytów białych tłumnie zaczyna upychać się w coraz to grubszą warstwę tkanki tłuszczowej przeznaczonej na „chude lata i przyszłe okresy głodu...
Kochani, chciałabym, aby z tego tekstu wybrzmiała bardzo ważna, o ile nie najważniejsza informacja. Kiedy jesteśmy zestresowani, kiedy nasz nerw błędny działa w trybie neuronalnym walki lub ucieczki czyli kontrolę przejmuje współczulny układ nerwowy,
NIE TRAWIMY !!! Za to, na skutek stale zawyżonego poziomu kortyzolu możemy nadmiernie gromadzić tkankę tłuszczową....paradoksalnie, bo przecież cały czas uciekamy przed tygrysem... :) Kortyzol jako hormon stresu jest odpowiedzialny za zwiększenie dowozu glukozy w sytuacji zagrożenia, co ułatwia ucieczkę. Taka była jego pierwotna rola. Obecnie nie mamy potrzeby stałego uciekania, a kortyzol mimo to przewlekle utrzymuje się na wysokim poziomie, generując np. silną ochotę na słodkie przy jednoczesnym hamowaniu funkcji trawienia, odporności i rozmnażania...Aktywacja tzw. „szlaku nagrody” w takiej sytuacji może skutkować, o zgrozo, przewlekłym przejadaniem się... Niestety, osoby o nadmiarowej wadze lub otyłe są zwłaszcza narażone na łagodną hiperkortyzolemię, a każdy dodatkowy stresor (restrykcyjność żywieniowa, intensywny wysiłek fizyczny) będzie pogłębiać ten stan wpędzając w pułapkę błędnego koła...W rezultacie zanim na dobre zaczniemy naszą dietę cud, zamiast tygrysa dopadnie nas efekt jojo i kompletny dołek emocjonalny...bo przecież zima, przecież Vata, przecież Kapha, przecież depresja... mniej serotoniny, więcej melatoniny, mniej witaminy D3 więcej tkanki tłuszczowej (o tym szerzej następnym razem:)
Szanując nasze uwarunkowania oraz psycho-emocjonalno-somatyczną równowagę popracujmy przez ten zimowy czas nad naszym przywspółczulnym układem nerwowym. Pogadajmy ciepło z nerwem błędnym (on to uwielbia) dzięki czemu będziemy częściej w stanie systemu zaangażowania społecznego - trawienia i relaksacji, a to otworzy przestrzeń do odbudowy lub w ogóle nawiązania relacji z naszym ciałem. Skorzystajmy z ajurwedyjskiego masażu, spotykajmy się z przyjaciółmi, zróbmy coś dobrego dla innej istoty, praktykujmy jogę Jin, śpiewajmy mantry, szydełkujmy, piszmy bajki, śmiejmy się, wychodźmy na długie spacery (nawet jak troszkę zmarzniemy, będzie to dobre dla budowania naszej pożytecznej brunatnej tkanki tłuszczowej:) medytujmy, siedźmy przy świecach lub kominku, przytulajmy (nawet samych siebie), praktykujmy samowspółczucie – róbmy wszystko co wprowadzi nasz organizm w stan spokoju, bo tylko wtedy będziemy mogli efektywnie pójść dalej np. rozsądnie ograniczając kalorie z początkiem wiosny, odciążając organizm poprzez ajurwedyjski sezonowy detoks...NATURAlnie płynąc z prądem:)
Pamiętajmy, że Ajurweda podchodzi do zdrowia, szczęścia i rozwoju człowieka w aspekcie fizycznym, emocjonalnym, duchowym i społecznym! Wszystkie one muszę być zaopiekowane z jednakową miłością, uważnością i wrażliwością.
Nie inaczej jest w kwestii dietetycznej:)
Weźmy zatem Ajurwedę pod roz – Wagę!
Gorąco zachęcam i tego Wam życzę w 2024 roku:)
Kiedy będziecie tworzyć swoje satwiczne postanowienia, polecam posłuchać pięknego utworu opartego na słowach Biegnącej z Wilkami...
https://www.youtube.com/watch?v=w5BINgC0s58
lub na Spotify CISI „Inkaust” Natura odmierza czas inaczej.
Ania Malok
Konsultanka Ajurwedy, holistyczna konsultantka żywieniowa, psychodietetyczka
PoWolność Jedzenia
https://www.facebook.com/PoWolnoscJedzenia