17/05/2025
Czasem ptaki śpiewają głośniej.
Są takie dni, kiedy świat jakby uśmiecha się do mnie.
Ptaki śpiewają wtedy głośniej niż zwykle, świat wydaje się bardziej zielony, kolory są intensywniejsze, a nawet gąbka na zlewie – tak, ta zwyczajna, do mycia naczyń – wygląda jakby puszczała do mnie oko.
Wszystko dookoła zdaje się mówić: „Jesteś częścią czegoś pięknego. Masz tu swoje miejsce.”
I ja wtedy to miejsce czuję – nie w głowie, ale w ciele, w sercu, w oddechu. W takich chwilach jestem wdzięczna nawet za rutynę. Za to, że mogę rano zrobić herbatę, rozwiesić pranie, iść do pracy tą samą drogą. Za to, że jestem.
Ale są też inne dni.
Dni, w których wszystko wydaje się ciężkie. Szare. Głuche.
Nie wydarzyło się przecież nic szczególnego – nic złego, żadnej katastrofy – a mimo to rzeczywistość jest trudna do uniesienia.
Ja sama jestem dla siebie trudna do zniesienia. Myśli stają się ciemniejsze, bardziej surowe, a życie wydaje się nie tyle złe, co… nieznośnie.
Jakby coś się wyłączyło, ale nie wiadomo co.
Być może znasz ten stan. Może też czasem tak masz.
I wtedy przychodzi pytanie: skąd się biorą te różnice?
Dlaczego jednego dnia świat jest cudem, a drugiego – ciężarem? Skoro obiektywnie nic się nie zmieniło, co się właściwie zmienia?
Na pierwszych wykładach z psychologii eksperymentalnej usłyszałam zdanie, które głęboko we mnie zostało:
„Człowiek nie postrzega rzeczywistości taką, jaka ona jest. Postrzega ją przez pryzmat, swoich przekonań w danej chwili.”
To właśnie dlatego dla jednej osoby szklanka jest do połowy pełna, a dla innej – do połowy pusta. To nie zawartość szklanki się zmienia. To nasze myślenie.
W psychoterapii poznawczo-behawioralnej Aaron Beck, jeden z jej twórców, opisał coś bardzo prostego, a zarazem rewolucyjnego: nasze myśli nie są faktami. Są interpretacjami.
A osoby w depresji – mówił – mają charakterystyczny sposób myślenia: ich myśli o sobie, o świecie, o przyszłości stają się negatywne, surowe, zniekształcone. Co ciekawe, niekoniecznie muszą dziać się złe rzeczy, by czuć się źle. To wewnętrzny filtr może zmieniać wszystko.
I to była dla mnie, osobiście, odkrywcza myśl:
że nie zawsze trzeba zmieniać świat, by poczuć się lepiej. Czasem wystarczy zauważyć, jak się go właśnie teraz widzi i odkryć przyczyny tej zmiany.
Dziś, kiedy przychodzą te trudniejsze dni – bo one przychodzą, jak pory roku – próbuję nie walczyć. Zamiast tego pytam siebie:
Jakie okulary mam dziś na nosie? W co dziś wierzę o sobie, o życiu? Gdzie się tego nauczyłam? I czy na pewno to wszystko prawda?
Bo może to nie świat się zmienił. Może to tylko mój wewnętrzny krajobraz na chwilę zasnuł się deszczem.
I wiesz co? Staram się wytrzymać ten stan. Bo wiem, że ptaki znowu kiedyś zaśpiewają głośniej.
I znowu zobaczę uśmiech na zlewie.
A Ty?
Czy też miewasz takie dni, kiedy świat wydaje się cięższy, mimo że nic się nie zmieniło?
Jak wtedy rozmawiasz ze sobą? Jak wygląda Twój wewnętrzny krajobraz?