28/08/2025
Patricia Routledge w lutym skończyła 96 lat.
Pewnie większość z nas kojarzy ją z serialu „Co ludzie powiedzą” (Keeping Up Appearances), gdzie wcieliła się w niezapomnianą Hiacyntę Bucket 🫶🏻
Miesiąc przed swoimi 95. urodzinami napisała coś, co jest czymś więcej niż wspomnieniem aktorki – to piękne, mądre wyznanie o życiu i starzeniu się ⤵️
„W najbliższy poniedziałek skończę 95 lat. W młodszych latach często towarzyszył mi niepokój — obawa, że nie jestem dość dobra, że nikt już mnie nie obsadzi, że nie spełnię oczekiwań mojej matki. A dziś każdy dzień zaczyna się spokojem, a kończy wdzięcznością.”
Moje życie tak naprawdę nie ukształtowało się do czterdziestki. Pracowałam nieustannie — na prowincjonalnych scenach, w słuchowiskach radiowych, w produkcjach West Endu — ale często czułam się zagubiona, jakbym szukała w sobie domu, którego jeszcze nie odnalazłam.
W wieku 50 lat przyjęłam rolę telewizyjną, z którą wielu później zaczęło mnie utożsamiać — Hiacynty Bucket w serialu „Co ludzie powiedzą” (ang. Keeping Up Appearances). Myślałam, że to będzie mała rola w niewielkim serialu. Nigdy nie przypuszczałam, że trafię dzięki niej do salonów i serc ludzi na całym świecie. A prawdę mówiąc, ta rola nauczyła mnie akceptować własne dziwactwa. Uleczyła coś we mnie.
W wieku 60 lat zaczęłam uczyć się włoskiego — nie dla pracy, lecz po to, by móc śpiewać operę w jej ojczystym języku. Nauczyłam się też, jak żyć samotnie, nie czując się samotną. Każdego wieczoru czytałam na głos poezję — nie po to, by doskonalić dykcję, ale by wyciszyć duszę.
W wieku 70 lat wróciłam na scenę szekspirowską — coś, co kiedyś uważałam za niemożliwe z racji wieku. Tym razem jednak nie miałam nic do udowodnienia. Stałam na deskach w bezruchu, a publiczność to czuła. Już nie grałam. Po prostu byłam.
W wieku 80 lat zaczęłam malować akwarelami. Malowałam kwiaty z mojego ogrodu, stare kapelusze z młodości i twarze, które zapamiętałam z londyńskiego metra. Każdy obraz był cichym wspomnieniem, które nabierało kształtu.
Teraz, mając 95 lat, piszę listy odręcznie. Uczę się piec chleba żytniego. Wciąż co rano oddycham głęboko. Nadal uwielbiam się śmiać — choć już nie staram się rozśmieszać innych. Ciszę kocham bardziej niż kiedykolwiek.
Piszę to, by powiedzieć coś prostego:
Starzenie się nie jest końcowym aktem. Może być najpiękniejszym rozdziałem — jeśli pozwolisz sobie zakwitnąć na nowo.
Niech te nadchodzące lata będą twoimi latami skarbów.
Nie musisz być sławny. Nie musisz być bezbłędny.
Musisz tylko pojawiać się — w pełni — w życiu, które wciąż należy do ciebie.
Z miłością i czułością,
— Patricia Routledge