10/06/2025
Przyzwolenie na bunt jako wspierający element rozwoju młodego człowieka
Polecam artykuł
Joanna Szulc: Przyjrzyjmy się jeszcze, proszę, takiej sytuacji. Dojrzewające dziecko szuka swojej tożsamości, eksperymentuje z wyglądem i ma potrzebę, żeby malować sobie twarz niczym maskę wojenną, mieć kolorowe włosy, zgolone brwi, masywne kolczyki i łańcuchy, najeżoną obrożę na szyi, prowokacyjne napisy na plecaku. Kiedy rodzice widzą to dziecko rano, jeszcze w piżamie, to mają ochotę je przytulić, pogadać. Ale gdy jest gotowe do wyjścia, włącza się w nich strach. To jest ktoś obcy, groźny.
Agnieszka Stein: Pojawia mi się takie pytanie: „Czy jestem w stanie zobaczyć swoje dziecko, kiedy ono pokazuje na zewnątrz to, co kryje w środku? Z jego próbami, poszukiwaniami, z tym wszystkim, co dotąd było ukryte?”. Dziecko w wieku 15 lat nie jest tym samym dzieckiem, jakim było w wieku lat 10. Czy zgadzam się na to, że ono się zmienia?
Myślę w ogóle, że nastoletni wiek to trochę ziemia niczyja. Gdybym zobaczyła moją siostrę z kolorowymi włosami i pomalowaną dziwnie twarzą, to pewnie bym sobie pomyślała, że jest dorosła i robi, co chce. Jakby to było małe dziecko, to pewnych rzeczy bym mu mogła zabronić. A w przypadku nastolatka nie bardzo wiadomo, z którego skryptu czerpać – to ani dziecko, ani dorosły. Przestają działać tradycyjne skrypty, które się stosuje wobec dziecka, czyli że ja jestem rodzicem, mam przewagę, decyduję.
Na konsultacjach dużo rozmawiamy z rodzicami o tym, że etap nastoletni to jest czas wychodzenia z domu, oddzielania się od rodziny, samostanowienia i uczenia się, jak być ze sobą – w takim znaczeniu, że nie jestem tylko dzieckiem moich rodziców, ale właśnie osobną osobą.
Fragment rozmowy Joanny Szulc z Agnieszką Stein, w książce: Szulc, J. (2023). Kochaj i pozwól na bunt. Jak towarzyszyć nastolatkom w dorastaniu. Warszawa: Agora, s. 33.
Fot. Kateryna Hliznitsova