
26/09/2025
O edukacji zdrowotnej słów kilka...
Temat żywy - w mediach, w kościele, w rodzinach i oczywiście w szkole. Temat ten pojawia się także w gabinecie. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o.... lęk. I tym razem nie o lęk dzieci, ale o lęk dorosłych. Chociaż, w efekcie działań dorosłych, lęk w dzieciach wtórnie prawdopodobnie się pojawi. Nie chcę wypowiadać się o lęku na poziomie państwa i kościoła. To jak wsadzenie kija w mrowisko. Chociaż trudno tutaj nie skojarzyć cytatu "Nieświadomym społeczeństwem łatwiej się rządzi". To rodzice i nauczyciele są najbliżej dziecka i, w moim poczuciu, to oni potrzebują najwięcej wsparcia. Czego obawiają się rodzice w związku z edukacją zdrowotną? Tego, że sami w tym zakresie mają zbyt mało wiedzy. Nikt z nimi nie rozmawiał o tym, jak dbać o siebie i często sami tego nie potrafią. Boją się, że nie będą umieli odpowiedzieć na wątpliwości i pytania swoich dzieci w tym zakresie. Obserwuję w gabinecie dużą bezradność rodziców wobec różnych problemów dzieci - tych związanych z ciałem, z kondycją psychiczną, z relacjami rówieśniczymi. Jeśli do wsparcia w wychowaniu dziecka potrzebna jest wioska, to do wsparcia rodzica potrzebne są dwie wioski. Przepychanki na poziomie medialnym, politycznym i kościelnym w tym nie pomagają, a jedynie wzmacniają zagubienie. Rodzice obawiają się, że stracą kontrolę nad jakością wychowania swoich dzieci. Że treści, które będzie przekazywać szkoła nie będą zgodne z ich światopoglądem i wartościami. Na te zagrożenia szczególną uwagę zwraca kościół katolicki. Rodzice w swoim zagubieniu szukają oparcia w autorytetach, które jasno opowiedzą się o tym, co jest dobre, a co szkodliwe dla ich dzieci. Tymczasem nikt nie wyręczy rodziców w samodzielnej odpowiedzi na te pytania. I nikt ich nie powinien wyręczać. Odpowiedzi te wymagają autorefleksji, samoświadomości, a na pewno wsparcia. I w tym miejscu widzę duże pole dla szkoły. Nauczyciel, który ma przekonanie, że edukacja zdrowotna jest ważna, który wie, jaką wiedzę dzieciom chce przekazać, w jakie umiejętności wyposażyć i wie, w jaki sposób chce to zrobić, razem z rodzicem może stworzyć dobry zespół. Ale jak to zrobić w tak drażliwym temacie, skoro współpraca rodziców ze szkołą w ogóle jest w odwrocie? W jaki sposób nauczyciel może wspierać rodzica, jeśli sam ma szereg trudności i wątpliwości w temacie edukacji zdrowotnej? Problemy, które zgłaszają nauczyciele dotyczą braku przygotowania podstawowej bazy do prowadzenia tego przedmiotu. Brak szkoleń, materiałów, systemu wsparcia i finansowania. Nauczyciele są pozostawieni sami sobie - swojej kreatywności, zaradności i entuzjazmowi, o który trudno w atmosferze otaczającej edukację zdrowotną. Mają doświadczenie pedagogiczne i metodyczne w swoim kierunkowym przedmiocie, nie posiadają często umiejętności socjoterapeutyczych, których ten przedmiot wymaga. Reprezentują przedmiot, którego racji bytu trudno jest bronić. Lekcje często są na samym końcu długiego dnia szkolnego, uczniowie i inni nauczyciele traktują go jak przedmiot drugiej kategorii. Trzeba naprawdę się wysilić, żeby zachęcić dzieci do aktywnego uczestnictwa i zainteresować poruszanymi treściami. Możemy w tej bezradności i ogromie problemów powiedzieć sobie - to i tak nie będzie na długo, za jakiś czas zmieni się władza, przedmiot zniknie i nie warto w niego inwestować. Ja myślę jednak, że warto wykorzystać ten czas, kiedy edukacja zdrowotna jest w naszych szkołach i prowadzić ją w taki sposób, by była wsparciem zarówno dla uczniów, rodziców, jak i nauczycieli. Jestem wdzięczna za świadomych, zaangażowanych rodziców i nauczycieli, którym ten temat zdrowia psychofizycznego dzieci i młodzieży nie jest obojętny. Efektem inspirujących rozmów z nimi jest cykl postów wspierających nauczycieli w zakresie prowadzenia edukacji zdrowotnej. Zapraszam do obserwowania i dzielenia. Niech moc będzie z nami!