19/07/2025
Prawdziwej mety nie było.
240 KILOMETRÓW 7 SZCZYTÓW 1 CEL
Miał być finał wielomiesięcznej pracy - piękne zakończenie akcji , medal na mecie, łzy szczęścia…
…jednak nie tym razem.
Już na samym starcie wiedziałem, że będzie ciężko.
Stojąc na linii startu rozpętała się ulewa. Na początku było to nawet przyjemne, ale wraz z narastającymi trudami trasy, kumulacją godzin w nogach - pogoda tylko się pogarszała.
Ogromna ilość błota, śliskie kamienie i korzenie, stojąca woda, uporczywa ściana deszczu i spadek temperatury w nocy...
..i to wszystko przez około pierwszych 10 godzin biegu.
Na Śnieżniku czułem się jak w horrorze. Nikogo za mną, nikogo przede mną - tylko ja z latarką czołową w środku ulewy i mgły, przez którą ciężko było stwierdzić, czy jestem już na szczycie. Zapamiętam to doświadczenie na długo.
Na pierwszym punkcie z moim supportem - czułem, że moje stopy są w złym stanie. Moja ekipa dopiero na chłodno powiedziała mi, że ich stan był tragiczny, ale nie dawali po sobie poznać, aby mnie nie złamać.
Woda, której pełno było w moich butach narobiła spustoszenia w postaci licznych pęcherzy, odcisków, czy pęknięć na skórze.
W tym momencie zaczął się rollercoaster - raz było dobrze, innym razem tragicznie. Ból doszczętnie zniszczonych stóp narastał z każdym muśnięciem przez korzeń, czy kamień. Doszło do tego, że zbiegi wykonywałem z zaciśniętymi zębami i dosłownie płacząc z bólu.
Obudziłem support z prośbą o przyjazd na punkt wcześniej niż planowaliśmy. Wiedziałem, że tylko ta wcześniejsza pomoc może sprawić, że pobiegnę dalej.
Poleżałem chwilę z zamkniętymi oczami w VANie. W tym czasie żona przebijała nożem moje pęcherze i opatrywała stopy. Czas był kiepski, więc zerwałem się na trasę - niestety nadal z tym samym bólem, ale i nadzieją, że to pomoże.
Wiedziałem, że osiągnięcie kolejnego punktu w limicie czasowym to będzie prawdziwa walka. Łzy napływały mi do oczu za każdym krokiem. Nigdy w życiu nie czułem takiego bólu.
Na kolejnym punkcie miałem pojawić się do 14:00 - w innym przypadku odpadam z biegu. Na swoim zegarku zobaczyłem, że zostało mi 20 minut i o wiele za dużo kilometrów, by zdążyć.
Nagle poczułem jakiś zastrzyk motywacji. Zacisnąłem zęby, zignorowałem ból i pełnym impetem zacząłem morderczy zbieg.
Moja ekipa supportowa relacjonowała mi, że obsługa trasy zaczęła już pakować się do opuszczenia punktu. Zawodnicy przede mną dali informację, że jestem daleko w tyle i raczej nie dotrę na czas.
Ja tymczasem bez kalkulacji biegłem dalej. Bliżej punktu Piotrek z mojego supportu dołaczył do mnie i biegł, nadając mi jeszcze lepsze tempo.
To było wręcz niemożliwe, a jednak. Wbiegłem na granicy 14:00/14:01. Telefon od organizatora - punkt zaliczony.
W tym momencie wiedziałem, że walczymy na nowo o 240km. Nie spędziłem tam za dużo czasu i po prostu pobiegłem w stronę kolejnego punktu z tym samym entuzjazmem.
Wiedziałem, że dotarcie na kolejny punkt w limicie na tamten moment jest w pełni w zasięgu. Leciałem po swoje, aż do jednego momentu…
…około 10 km przed punktem stopa, z którą miałem największe problemy - wpadła głęboko w błoto. To spowodowało, że straciłem wszystko, co osiągnęliśmy dobrym zabezpieczeniem i opatrzeniem stopy.
Demony wróciły ze zdwojoną siłą. Każdy krok bolał, jak po kontakcie z rozgrzanym ostrzem.
Nic już nie pomagało, a na dodatek pojawił się kryzys z powodu braku snu.
Ze łzami w oczach dobiegłem do punktu w Kudowie-Zdrój.
Zegar powiedział „dość”. Byłem po limicie.
Wszystko legło w gruzach.
To już nie był mój bieg.
Złość, łzy, rozczarowanie.
Największą frustracją było to, że zagrało dosłownie wszystko, a zawiódł element losowy.
Do końca dnia czułem, że dalej mogłem być na tej trasie. Byłem na to przygotowany. Mogłem to przebiec.
Ale ten bieg jest nie tylko o mnie - to przede wszystkim ludzie, których widzicie na zdjęciu.
To nie był tylko support.
To była moja siła.
Mój zespół. Moja rodzina na trasie.
Dali z siebie wszystko.
I nie zawiedli ani przez chwilę.
W Kudowie-Zdrój otrzymałem medal za ukończenie biegu Super Trail na dystansie 130 kilometrów.
Nie jest to jednak mój medal.
Mój cel to było 240 km.
Medal jako pamiątkę trafi na licytację charytatywną dla dzieci, dla których to wszystko robiliśmy.
Jedno jest pewne - wrócę.
Bo ta historia jeszcze nie ma puenty.
A jeśli już mam ją napisać…
…to tylko razem z Wami.
Bardzo dziękuję za zainteresowanie, wsparcie i doping.
To było niesamowite przeżycie.
🛡 SPONSORZY STRATEGICZNI:
IVEL Electronics
Śląskie Laboratoria Analityczne
Badaj.to Laboratorium Medyczne
Dopler
🏆 SPONSOR GŁÓWNY:
Interefekt
Nowa Deweloper
efektywni.pl
💙 WSPIERAJĄCY:
Galeria Ceglana: łączy miasto i ludzi
darczyńca anonimowy 🙂
👕 PARTNER SPRZĘTOWY:
Allsport
Salomon
🏃 POMOC TRENINGOWA:
FIZJOPODOLOGIA
🤝 WSPARCIE MEDIALNE:
Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich
Poyepka
Mikser
Robert Karaś
Kamil "Kundzia" Kuździeń
Jerzy Górski
Ultra Beskid Sport
Radio Katowice
Gazeta Regionalna
Marek Kaminski
Piotr Cyrwus
Aquamundi
NORBI official
Życie Częstochowy i powiatu
Częstochowa - Dzielnica Północ