ZPP-P w Częstochowie Poradnia on-line

ZPP-P w Częstochowie Poradnia on-line profesjonalna pomoc psychologiczna on-line Poradnia on-line jest częścią Zespołu Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych w Częstochowie.

Aktualne zadania Poradni on-line to:
- specjalistyczna pomoc osobom, które tego potrzebują, a z różnych powodów nie zgłaszają się do poradni (brak czasu, odległość, niewiedza, wstyd),
- wsparcie zarówno młodych ludzi w kryzysowym momencie ich życia, jakim jest okres dojrzewania, jak i rodziców i nauczycieli w pełnionej przez nich roli przewodników w dorosłość,
- szeroko rozumiana profilaktyka. Za

praszamy na oficjalną stronę Zespołu Poradni http://zppp.ids.czest.pl/

Jeśli szukasz pomocy, a nie możesz lub nie chcesz przyjść do poradni, napisz na adres online.poradnia@gmail.com

Dzieci uczące się w częstochowskich szkołach oraz ich rodziców zapraszamy do naszych placówek.

on Sunday morning at…Tydzień temu pojawił się przez chwilę temat lęku.Pomimo tego, że wakacyjność za progiem jest to na ...
06/07/2025

on Sunday morning at…

Tydzień temu pojawił się przez chwilę temat lęku.

Pomimo tego, że wakacyjność za progiem jest to na tyle nośna historia, że pobędę z nią trochę w naszym dzisiejszym spotkaniu.

Pierwsze skojarzenie pojawia się u mnie dość nieoczywiście ….

jak u Platona – jaskinia i cienie.

Przesuwają się na ścianach kształty, na które nie masz wpływu,

ale masz rozbudowaną wyobraźnie, czym mogą być.


Każdy szmer, błysk światła wywołują w ciele różne reakcje.

czy to jest słabość?

strażnik?

doradca?

czy więzienie?

Aby to zrozumieć trzeba zejść z poziomu tylko objawu w ciele i zapytać -

po co człowiekowi lęk?

Lęk miał i ma nadal ogromne znaczenie w naszym życiu.

Kiedyś, kiedy Tesla nie jeździła ulicami, a Roblox nie rządził w sieci, lęk pełnił rolę ochronną w nieco innym wymiarze, chociaż…..

W przeszłości lęk pełnił funkcję alarmu - ostrzegał przed realnym zagrożeniem - dzikim zwierzęciem, burzą, obcym plemieniem.

Reagował na bodźce, które rzeczywiście mogły zagrozić przetrwaniu.

Dziś jego rola nie zniknęła, ale zmienił się pejzaż zagrożeń.

Już nie goni nas tygrys, tylko deadline.

Nie walczymy z ogniem, tylko o uwagę partnera, szefa, dziecka.

Lęk wciąż ostrzega - tyle, że nie przed tym, co realne i natychmiastowe,

ale przed tym, co nieuchwytne:utratą relacji, statusu, porażką.

Zamiast pomagać paraliżuje.

Zamiast ratować wypala.

Z innej natomiast strony osoby z podwyższonym poziomem lęku

/ i na to są dowody badawcze – Arne Ohman – szwedzki badacz automatycznych procesów przetwarzania lęku/

mające naderaktywny system alarmowy,

czyli to ich neurobiologia jest u źródeł reakcji a nie jakiś rodzaj „słabości”.

Są bardziej wyczulone "w całym swoim byciu" na świat.

A tak by the way to właśnie te badania dały podstawy pod terapię ekspozycyjną , EMDR, uważność i pracę z ciałem, opierających się nie tylko na rozmowie, ale na regulacji układu limbicznego.

Nie chcę przyjmować tonu eksperckiego, dlatego użyje metafory: człowiek w podwyższonym poziomem lęku usłyszy tygrysa tam, gdzie inni go nie słyszą.

A dzieje się tak, nie dlatego, że jest histeryczny, tylko dlatego, że jego uszy są nastawione na przeżycie.

Problem pojawia się wtedy, gdy lęk przestaje być sygnałem a staje się dominującym tłem codziennego funkcjonowania.

Zaburzenia lękowe to dziś najczęściej diagnozowana grupa problemów psychicznych /WHO 2022/.

Dzieje się tak, gdy lęk odcina dostęp do działania, myślenia, bliskości i zaufania.

Pętla unikania wzmacnia jego siłę.

A każda próba zabezpieczenia się np. przez kompulsję, kontrolę czy izolację działa tylko na chwilę.

Potem lęk powraca – często silniejszy.

Ale nie każdy lęk ma swoje źródło w traumie albo biologii.

Na kolejne spotkanie zaproszę Irvina D. Yaloma – niech towarzyszy nam jego mądrość, odwaga i czułość wobec ludzkiego lęku.

Pomoże to nam zatrzymać się przy tym co trudne, ale niezwykle ważne.

A czy Twój lęk jest z Tobą zaprzyjaźniony?
📌by JG

On Sunday morning at…..Niedziela, a zwłaszcza poranek i treści jakie ze sobą niesie powodują, że mam ochotę na przyjrzen...
29/06/2025

On Sunday morning at…..

Niedziela, a zwłaszcza poranek i treści jakie ze sobą niesie powodują, że mam ochotę na przyjrzenie się czemuś,

co jest opozycją do eskapizmu i bovaryzmu ….. dojrzałości.

Bo w świecie, w którym tak łatwo uciec w iluzję, w historię piękniejszą od naszej własnej,

w niekończący się strumień obrazów i obietnic – dorosłość i dojrzałość wydają się aktem odwagi.

Teraz i tu świat przypomina potok niekończących się sygnałów – powiadomień, alertów, ofert, zadań.

Spotykamy się z informacjami, którymi nigdy wcześniej nie musieliśmy zarządzać.

To, co kiedyś budowaliśmy latami – relację, umiejętności, reputację, dziś można zdobyć kliknięciem, lajkiem, błyskiem atencji.

Dojrzałość w takim świecie nie jest oczywista.

To akt ciągłego wybierania – czemu i komu poświęcamy uwagę.

Jak pisze w „Paradoksie wyboru” Barry Schwartz - w epoce

nadmiaru nie stajemy się szczęśliwsi –

przeciwnie tracimy grunt pod nogami, bo boimy się, że każda decyzja odcina milion innych możliwości.

A jednak to właśnie dojrzałość wymaga by umieć powiedzieć „nie” światu, który krzyczy – wszystko jest ważne!!!!

Dojrzałość wymaga, by zwolnić, gdy inni przyspieszają,

by świadomie rozróżniać swoje pragnienia od podszeptów reklam, trendów i presji społecznej.

Dojrzałość to także umiejętność obcowania z lękiem,

który podpowiada: nie zdążysz, przegrywasz, wypadasz z gry.

Ona nie rodzi się wtedy, gdy lęk znika, ale gdy uczymy się z nim żyć.

Lęk jest cieniem, który towarzyszy naszej drodze.

W młodości próbujemy go zagłuszyć – hałasem, relacjami, marzeniami o wielkości.

Z wiekiem uczymy się go nie uciszać, ale słuchać. I usłyszeć w sobie, że to co robię ma znaczenie.

Dojrzałość to umiejętność rozpoznania, że lęk nie zniknie i zawsze będzie w kącie pokoju, gotów odezwać się w chwili ciszy.

Ale to właśnie w tych chwilach dojrzewa w nas wytrzymałość – zdolność do kochania pomimo ryzyka,

do zaczynania pomimo niepewności i podnoszenia się, gdy wszystko się sypie.

To akt codziennej odwagi – cichej bez fanfar.

Bo być dojrzałym to widzieć świat takim, jaki jest: niepewny, czasem okrutny, ale wciąż wart tego, by próbować, by wierzyć, by opowiadać własną historię.
📌byJG

Bardzo dobra wiadomość na koniec roku szkolnego!
27/06/2025

Bardzo dobra wiadomość na koniec roku szkolnego!

Sejm przegłosował ustawę, dzięki której osoba nastoletnia, która ukończyła 13 lat, będzie mogła skorzystać ze wsparcia psychologicznego bez zgody rodzica lub opiekuna prawnego.

Taka pomoc będzie udzielana wyłącznie w gabinetach mających podpisaną umowę z NFZ.

Opiekun ustawowy zostanie poinformowany o wizycie, z wyjątkiem sytuacji, w których przekazanie takiej informacji mogłoby zagrażać dobru pacjenta. Osoba udzielająca pomocy zawiadamia wówczas sąd opiekuńczy.

To ważne i potrzebne rozwiązanie!
Dzięki temu dostęp do pomocy zyskują młodzi, którzy w swoich rodzinach:
🔸nie dostają wsparcia emocjonalnego;
🔸nie czują się wysłuchani i zauważeni;
🔸doświadczają przemocy, zaniedbania i osamotnienia.

Ustawa nie wyklucza rodziców z procesu terapeutycznego, wręcz przeciwnie, może dać całej rodzinie szansę, by o problemach ze zdrowiem psychicznym mówić otwarcie i zyskać odpowiednią pomoc.

Ustawą zajmie się Senat. Jeśli zyska ona poparcie senatorów i akceptację prezydenta, realnie pomoże tym nastolatkom, którzy dotąd byli ze swoimi problemami sami 🧡

Tekst: Joanna Szulc - psycholożka, ekspertka projektu

On Sunday morning at…..Poproszono mnie o rozwinięcie tematu z poprzedniego tygodnia. Idąc w tę stronę pomyślałam o cichy...
22/06/2025

On Sunday morning at…..

Poproszono mnie o rozwinięcie tematu z poprzedniego tygodnia.

Idąc w tę stronę pomyślałam o cichym języku frustracji pokolenia, które może „mieć wszystko”, ale nie potrafi czuć się spełnione.

I tak dziś zbliżymy się do bovaryzmu.

Pewnie znakomita większość z nas miała szansę poznać panią Bovary.

Bo to jej historia dała pierwowzór pojęcia.

Publikacja książki Gustave’a Flauberta wywołała spore zamieszanie w połowie XIX w.

i na dobą sprawę można powiedzieć, że zmieniła się scenografia i kostiumy, ale zjawisko jest nadal niezwykle aktualne.

Psychologia opisuje bovaryzm jako trwałą tendencje do uciekania od realności poprzez idealizację życia, miłości i samego/ej siebie.

to nie tylko fantazjowanie. To sposób patrzenia na świat poprzez filtr zawodu, niespełnienia i nieustannego - to nie tak – to nie to.

W epoce Instagrama, seriali o „lepszym życiu” i niekończących się możliwości wyboru,

to zjawisko wraca – bo łatwiej niż kiedykolwiek porównać się, poczuć niedosyt, odpłynąć w „gdyby tylko…”.

Bovaryzm to dziś nie tylko kategoria literacka, ale narzędzie do rozumienia psychicznego cierpienia ludzi, którzy żyją w „wersji B” w wiecznym odroczeniu szczęścia.

I znowu, tak jak przed tygodniem, nie zapraszam Was do rezygnacji z marzeń.

Nie twierdzę też, że marzenia nie są bezpieczne.

Chcę obudzić jakiś rodzaj czujności i obserwacji,

bo jeśli fantazja staje się jedyną przestrzenią,

w której potrafimy być sobą,

a życie codzienne zaczyna być zbyt nudne, zbyt bolesne,

zbyt niesatysfakcjonujące wchodzimy w mechanizm bovaryzmu.

I tak eskapizm to chwilowy azyl, miękki koc z marzeń, pod który chowamy się przed twardą strukturą codzienności.

Ale bywa, że ten koc zmienia się w kokon.

I zamiast wracać do rzeczywistości z nową energią zaczynamy coraz mocniej tkwić w tym, co wyobrażone.

Bovaryzm zatem pełni funkcję obrony przed:

lękiem przed rozczarowaniem (w wyobraźni nic się nie psuje),

niższym poczuciem własnej wartości (tam jestem wyjątkowy/a),

poczuciem braku kontroli nad życiem (w marzeniach mogę wszystko zaplanować).

To nie znaczy, że osoby z tendencją do bovaryzmu są słabe.

Często to osoby wrażliwe, inteligentne, ale brak im narzędzi do integracji swojego wewnętrznego świata z zewnętrznym.

Emma Bovary nie przegrała dlatego, że marzyła. Przegrała, bo nie umiała uznać, że prawdziwe życie ma inną tonację niż wyobrażenia i to nie musi być złe.
📌by JG

on Sunday morning at.....Dziś rzecz dotyczy eskapizmu.Pojęcia, które na dobre zagościło w słowniku i jest częściej spoty...
15/06/2025

on Sunday morning at.....

Dziś rzecz dotyczy eskapizmu.

Pojęcia, które na dobre zagościło w słowniku i jest częściej spotykane w przestrzeni społecznej.

Jednak zanim zaczęto używać tego słowa mówiono o mechanizmach obronnych takich jak: fantazjowanie, wyparcie, regresja czy dysocjacja. To u Freuda.

Adler to samo zjawisko nazywał kompensacją.

Karen Horney mówiła o neurotycznym uniku.

Choć nie nazwano tego eskapizmem istota zjawiska była
rozpoznawana jako ucieczka od rzeczywistości,

która staje się sposobem radzenia sobie z niepokojem,

brakiem sensu i samotnością, psychiczną ucieczkę od trudnych emocji, niepewności i chaosu.

Może być naturalnym mechanizmem obronnym, ale w nadmiarze myślę, że może być więzieniem.

Taka reakcja pojawia się najczęściej wtedy, gdy realność staje się zbyt bolesna lub zbyt przytłaczająca.

Teraz, gdy wojna i kryzys dają znać o sobie silniej niż kiedyś...
a w tle jest przeciążenie informacją,

samotność w tym co czujesz a może nawet jakaś forma przemocy.

Jak sobie z tym radzić?

może właśnie uciec?

Podstawowym pytaniem w tych okolicznościach
jest to – dlaczego uciekamy?

Dlaczego mamy potrzebę zniknięcia????

Psychologicznie to próba regulacji emocji: unik, dysocjacja, kompensacja.

I teraz bomba!!!!!

Social media!!!!!

Instagram, Tik Tok, YouTube, seriale na autoplayu – nasze na teraz ucieczki.

Paradoks polega na tym, że te miejsca z pozoru dają ukojenie, ale jednocześnie odcinają nas od realnego wpływu na nasze życie i otoczenie.

Taki sposób reakcji nie tylko nie leczy źródła bólu, ale go utrwala

– bo nic się nie zmienia a my jesteśmy coraz bardziej zmęczeni.

Scrollujemy zamiast czuć.

Oglądamy zamiast działać.

Komentujemy zamiast rozmawiać.

Uprawiamy to od stuleci ….

Eskapizm nie jest nowy.

Kiedyś mówiliśmy o fantazjowaniu, kompensacji, alienacji.

Mechanizm ten sam, odciąć się od świata który boli.

Przestać czuć, przestać myśleć.

Być gdzie indziej.

Na chwilę.

A potem znów jeszcze bardziej zagubieni wrócić tam, gdzie jest jeszcze trudniej.

Ale kiedy ucieczka staje się zagrożeniem????

Gdy odcinasz się od emocji.

Gdy nie słuchasz ciała i psyche.

Gdy media stają się narkotykiem reagującym na każdy nastrój.

Gdy życie poza ekranem wydaje się mniej „prawdziwe”

No i tu moment prawdy….

Nie namawiam NIKOGO do całkowitej rezygnacji z chwil rozrywki, ulgi czy wypoczynku.

Chodzi o świadomość!!!!!

CZY TO CO ROBIĘ JEST WYBOREM CZY UCIECZKĄ????

Czy umiesz pójść na spacer ??? bez telefonu???

Czy możliwe jest obejrzenie serialu bez binde – watchigu?????

Czy umiesz zatrzymać się i nazwać to co trudne??
📌by JG

on Sunday morning at.......Naturalnym dla mnie – po wyborczych napięciach - tematem do oglądu jest – demokracja….Co czuj...
08/06/2025

on Sunday morning at.......
Naturalnym dla mnie – po wyborczych napięciach - tematem do oglądu jest – demokracja….

Co czujesz, kiedy słyszysz to słowo?

Znasz je.

Ale czy na pewno jesteś w stanie przyjąć jego siłę?

Demokracja w swoim naiwnym założeniu miała być spotkaniem.

Miejscem, gdzie różnice nie są przeszkodą a stają się wezwaniem do wysłuchania, ale coś się popsuło.

Może nie od razu.

Może powoli.

Może wtedy, gdy przestaliśmy słuchać a zaczęliśmy mówić - „my” i „oni”.

Demokracja nie zawsze jest łatwa do zniesienia.

Szczególnie wtedy, gdy większość wybiera nie tak, jakbyśmy chcieli.

Kiedy czujesz, że „oni” wygrali a „my” zostajemy z uczuciem niesprawiedliwości i żalu.

Filozofowie od Arystotelesa po Rawlsa – pisali, że społeczeństwo demokratyczne to nie wspólnota zgody – ale wspólnota uznania różnicy.

Demokracja nie tuli, nie głaszcze po plecach i nie mówi – masz rację.

To możliwość, gdzie większość może wybrać wbrew Tobie, wbrew Twoim wartościom, Twoim lękom, Twojej przyszłości.

I to jest w porządku.

Bo demokracja nie obiecuje bezpieczeństwa.

Ona obiecuje, że nie będziemy zabijać się za różnice.

To brutalne narzędzie, z którym nie sposób się kłócić, ale nadal najlepsze jakie mamy.

11 listopada 1947 roku w brytyjskiej Izbie Gmin Winston Churchill powiedział, że demokracja jest uciążliwa, ale mniej niebezpieczna niż autorytaryzm, tyrania czy wojna domowa.

Dlatego czasem trudno pogodzić się z przegraną.

Przegrana nie ma zapachu, nie świeci, nie daje ulgi, nie jest szlachetna, mimo że w książkach tak o niej piszą.

Przegrana jest jak drzwi, które zatrzaskują się z hukiem tuż przed Tobą.

Z hukiem, którego się nie spodziewałeś, bo jeszcze chwilę temu trzymałeś klamkę.

Zostajesz po drugiej stronie z ciszą, która drży w powietrzu.

Przegrana mówi prawdę o świecie, który nie jest idealny.

W demokracji zgoda na przegraną nie oznacza poddania się.

Oznacza, że uznajesz reguły wspólnego życia, nawet jeśli dziś są dla Ciebie niekorzystne.

Psychologicznie – uczysz się żyć z frustracją bez uciekania w cynizm.

Egzystencjalnie – dojrzewasz – bo nie wszystko zależy od Ciebie – a mimo to uczestniczysz, bo wierzysz w sens procesu.

Najtrudniejsze w demokracji jest to, że można mieć rację i przegrać.

Nie wystarczy mówić prawdę.

Nie wystarczy chcieć dobrze.

Bo większość nie zawsze słyszy.

📌by JG

01/06/2025

Jutro obudzimy się w Polsce powyborczej a dziś,

teraz
rozpoczynam nowy rozdział,

seria okulistyczna zakończona.

Rozpoczyna się :

On Sunday morning at……..

I dziś w Dniu Dziecka, chcę powiedzieć do tej części Ciebie, która wciąż patrzy z zaciekawieniem, która tęskni, wierzy, czasem się boi – ale nie przestaje marzyć.

Niech Twoje wewnętrzne dziecko poczuje dziś, że nie musi być dzielne ponad siły,

że nie musi udowadniać swojej wartości.

Że jest ważne dlatego, że jest!

Niech ktoś może Ty, weźmie je dziś za rękę i powie:

„Już jestem, nie jesteś sam/a, już nie musisz wszystkiego rozumieć ani wszystkiego naprawiać”.

Niech dostanie dziś:

❤️ bezpiecznej przestrzeni do odpoczynku

❤️ na śmiech bez powodu

❤️opiekę, której kiedyś mogło zabraknąć.

I niech wie, że ma prawo płakać,
złościć się,

rysować na marginesach i

mówić „nie”- nawet wtedy, gdy to boli.

I niech usłyszy takie zdanie:

Jesteś wystarczająco dobry/a bo jesteś.

📌byJG
a tu małe coś od Mike'a Pattona
https://youtu.be/vPzDTfIb0DU?si=0dx0bsRDSLc6hB8B

W ten szczególny niedzielny poranek chyba nie można pisać o niczym innym jak o wyborach prezydenckich.Mam nadzieję, że n...
01/06/2025

W ten szczególny niedzielny poranek chyba nie można pisać o niczym innym jak o wyborach prezydenckich.

Mam nadzieję, że nie łamię w ten sposób ciszy wyborczej.

Nie będę pisać o kandydatach, ale o emocjach i mechanizmach zaplecionych w ten rodzaj aktu demokracji.

No właśnie – dlaczego wybory budzą tyle emocji?

Wybory to nie tylko aktywność polityczna – to symboliczne przesilenie, moment, w którym społeczeństwo patrzy w lustro.

I jak często bywa z lustrem – obraz nie zawsze jest wygodny.

Głosowanie może przypominać spotkanie przy rodzinnym stole, gdzie siedzą zarówno ci, którzy chcą zmiany, jak i ci, którzy boją się ruszyć z miejsca.

Ten stół łączy i dzieli jednocześnie. Jak w domu, gdzie niektóre tematy są tabu a inne wracają jak refren.

Każdy kandydat symbolizuje jakąś postać z rodzinnej opowieści: silnego ojca, zawiedzioną matkę, młodego buntownika, czy dziwnego kuzyna, który „ wie lepiej”.

Wybieramy nie tylko politykę, wybieramy wersję, jaką chcemy kontynuować.

Dla wielu Polaków to nie tylko decyzja „kto wygra”, ale opowieść – kim jesteśmy jako naród.

Czy jesteśmy wspólnotą, która ufa sobie wzajemnie, czy tylko zbiorem indywidualnych lęków i interesów.

Czy chcemy opowieści o odwadze czy tylko o przetrwaniu?

W czasach kryzysu – wojny za granicą, niestabilnej gospodarki, zmęczenia konfliktem politycznym wybory nabierają szczególnego znaczenia.

To jakby społeczeństwo próbowało przejść przez most nad przepaścią.

Kandydaci to przewodnicy, każdy obiecuje, że zna drogę.

Ale nie każdy nie każdy wzbudza zaufanie i nie każdy mówi prawdę.

Glos oddajemy nie tylko z nadzieją, ale często z lękiem.

Emocje nie są przypadkiem, są echem wielokrotnego zawodu i jakiegoś rodzaju traumy wspólnoty.

W emocjonalnym pejzażu wyborczym jest jeszcze jedno ciche miejsce – to które zajmują ci, którzy nie idą głosować.

Często pomijani w analizach, spychani do kategorii „biernych” lub „obojętnych” być może jest to jakiś cień prawdy a być może noszą w sobie osobny rodzaj emocji – rezygnację, bezsilność, głębokie zranienie społeczne.

Psychologicznie to może być postawa wyuczonej bezradności, która rodzi się tam, gdzie ludzie przez lata nie doświadczyli realnego wpływu na swoje otoczenie.

To też kwestia zaufania a raczej jego braku.

W krajach takich jak Belgia czy Australia brak udziału w wyborach wiąże się z mandatem karnym.

Państwo uznaje tam głosowanie nie za przywilej, lecz za obowiązek obywatelski – akt współodpowiedzialności za wspólnotę.

Kara pieniężna nie jest formą represji, ale wyrazem przekonania, że milczenie w demokracji ma swoją cenę.

W Polsce brak uczestnictwa w wyborach bywa natomiast społecznie akceptowalny.

Nawet manifestowany jako „mądry dystans” lub „wolność od systemu” ale to dystans, który kosztuje, bo milczenie również kształtuje wynik.

Wybory to rytuał obecności.

Głos to nie tylko decyzja – to akt istnienia we wspólnocie.

Gdy rezygnujemy z tego aktu, zostawiamy innym opowieść o nas.

A potem być może znów czujemy się niezrozumiani.

Może właśnie, teraz gdy to czytasz masz wrażenie, że Twój głos niczego nie zmieni.

Że to wszystko teatr, że kandydaci się zmieniają a problemy pozostają.

Ale pójście na wybory to nie deklaracja wiary w polityka.

To akt troski o tych, których kochasz o miejsce, w którym żyjesz, o przyszłość i o wizerunek Twojego kraju w Europie i na świecie.

Nie musisz wierzyć we wszystko.

Wystarczy, że uznasz, że chcesz mieć wpływ.

I że zależy Ci by inni nie decydowali za Ciebie.
Wybieraj!
📌by JG

Dziś oko miej na relację …Już kilkakrotnie zapraszałam Was do rozkminy na temat relacji, ale jeszcze nie było takiego wą...
25/05/2025

Dziś oko miej na relację …

Już kilkakrotnie zapraszałam Was do rozkminy na temat relacji,

ale jeszcze nie było takiego wątku jak: relacja terapeutyczna.

Inspiracją, przecinkiem i kropką jest moja wczorajsza rozmowa z przyjaciółką, gdzie brzmieniem tej rozmowy było: „smutne, że ludzie płacą za to, żeby być prawdziwie słuchanym bez oceny”

Zastanawiałam się nad tym od jakiegoś czasu, kiedy jedna z moich pacjentek powiedziała mi, że w gabinecie jest nareszcie taka, jaką jest.

To co takiego robi z nami świat i co my dajemy ze sobą robić światu, że tak się dzieje?

Czytamy, że współczesna psychologia wskazuje na fundamentalne znaczenie relacji.

Od relacji terapeutycznej po codzienne więzi społeczne.

A w tle pojawia się informacja, że kontakt może działać jak lek, regulując nasz układ nerwowy, zwiększając odporność psychiczną, regulując odporność na stres, korelując tym samym z lepszym zdrowiem psychicznym.

Czy każdy ma do tego dostęp?

Czym więc jest „lecząca relacja”?

Jakie mechanizmy stoją za jej działaniem?

Ale od początku.

Nie pierwszy raz mówię o teorii więzi, powołując się na treści z odległej przeszłości, ale ciągle na topie psychologicznym, której autorem jest Edward John Mostyn Bowlby.

Nie bez znaczenia w tym kontekście pojawia się też Karl Rogers, twórca terapii skoncentrowanej na osobie i to właśnie on wierzył, że nie techniki, ale relacja terapeutyczna jest kluczowym czynnikiem leczącej zmiany.

I aby było jasne – nie jestem przeciwko technikom terapeutycznym.

Nawet z niektórych korzystam.

Idąc dalej tą ścieżką, powiem, że zaufanie, empatia, autentyczność są otwarcie, gdzie fotel terapeutyczny jest nie tylko miejscem analizy, ale staje się przestrzenią doświadczania nowego, bezpiecznego rodzaju więzi.

Co na to neurobiologia?

Relacje wpływają bezpośrednio na układ nerwowy.

Kontakt fizyczny, wzajemna uważność i empatia stymulują układ przywspółczulny / odpowiedziany za regenerację i spokój / oraz uwalniają oksytocynę – hormon zaufania i przywiązania.

Regularny kontakt z osobami wspierającymi obniża poziom kortyzolu i wspiera neuroplastyczność.

Czyli psychoterapia to nie tylko słowa?

Co więcej, to nie tylko techniki, pytania czy zadania – to przede wszystkim relacja!

To taka delikatna nić, która z czasem staje się mostem – mostem pomiędzy „nie dam rady” a „mam w sobie siłę”.

Między samotnością a byciem zauważonym.

Między chaosem a oddechem.

W gabinecie terapeutycznym nie zawsze dziej się coś spektakularnego.

Czasem „tylko” ktoś z nami jest w stanie znieść ciszę.

Jest ktoś, kto patrzy uważnie, kiedy mamy spuszczony wzrok i nie przerywa, kiedy mówimy: „jest mi źle”.

I to właśnie „tylko” bywa najważniejszym doświadczeniem.

Bo kiedy ktoś jest z nami naprawdę – bez pośpiechu, bez ocen – nasz układ nerwowy zaczyna się uspokajać.

Mózg uczy się, że nie każda bliskość boli.

Że można być słabym i nie zostać opuszczonym.

Ciekawa jestem, czy masz takie doświadczenia?
📌by JG

18/05/2025

Chyba każdy tak ma, tylko nie każdy o tym mówi 🤫

No to mówię ja, na wypadek gdybyście też mieli dziś pełną głowę🤯🥁🎺☁️🌪️

Przychodzą i odchodzą🌊.
Czasem całkiem głośno tupią🐾

Ale to tylko myśli, nie my🫧.

miej oko na……. bliskość i samowystarczalnośćMożna ten temat zamknąć w zdaniu – potrzebuję cię, ale nie chcę cię potrzebo...
11/05/2025

miej oko na……. bliskość i samowystarczalność

Można ten temat zamknąć w zdaniu – potrzebuję cię, ale nie chcę cię potrzebować….

Mam przekonanie graniczące z pewnością, że chociaż raz miałeś/aś myśluwę w temacie - silni i niezależni, ogarnięci emocjonalnie.

Trudno jej nie mieć, skoro różne środki przekazu proponują nam taki kurs, gloryfikując jednocześnie samowystarczalność.

A tymczasem w relacjach z drugim człowiekiem coraz częściej pojawia się napięcie: chcemy być blisko, ale jednocześnie boimy się zależności.

To tak jakby bliskość miała swoją cenę – utratę kontroli, niezależności, siebie.

Tymczasem z półki zerka na mnie książka Aronsona – Człowiek istota społeczna.

I jak tu w tej dychotomii wytrwać?

Z jednej strony – ukłon w stronę Sue Jonson – twórczyni EFT
/ Emotionally Focused Therapy / która mówi, że potrzeba więzi jest tak podstawowa, jak potrzeba oddychania.

Co popiera teoria przywiązania Bowlby’ego mówiąc, że bezpieczna więź pozwala na eksplorację, rozwój i autonomię.

To nie samotność nas wzmacnia, ale relacja, w której możemy być sobą.

Zdrowa bliskość nie wyklucza autonomii, przeciwnie daje jej grunt.

Kiedy czujemy się kochani i akceptowani, łatwiej nam działać niezależnie, bo mamy bezpieczną bazę.

Problem pojawia się, gdy nasze doświadczenia uczą, że bliskość boli.

Że zależność oznacza porzucenie, krytykę, albo chaos.
Wtedy wycofujemy się w „niezależność”, która nie jest już wolnością, ale murem.

Warto więc zapytać siebie: czy moja samowystarczalność to wybór, czy zbroja?

Czy potrafię prosić o pomoc?

Czy w bliskości umiem zostać sobą?

Nie musimy wybierać pomiędzy bliskością a niezależnością.

To nie są przeciwieństwa, lecz dwa filary zdrowych relacji.

Samowystarczalność może być wartością, jeśli nie służy izolacji, lecz jakiegoś rodzaju swobodzie bycia.

Bliskość może być siłą, jeśli nie oznacza rezygnacji z własnych granic.

Psychologia nie mówi nam „musisz być zależny”.

Nie mówi też „musisz być niezależny”.

Mówi: potrzebujesz bezpiecznej więzi, żeby wzrastać i potrzebujesz autonomii, żeby wiedzieć kim jesteś.

Obie te potrzeby są spełnione w relacjach z innymi.

Jeśli czujesz, że to napięcie między: potrzebuję a nie chcę potrzebować jest Ci znajome – możesz je zrozumieć i oswoić.

W gabinecie przyglądamy się temu z czułością i uważnością.

Bo to co często nazywamy słabością, okazuje się ludzką odwagą, gotowością by być w relacji naprawdę.

Jesteśmy tu, jeśli chcesz, możemy o tym rozmawiać.

📌by JG

Dziś miej oko na jutro!Dziś chyba nie można o niczym innym, jak tylko o egzaminie maturalnym!Matura. Słowo, które od dzi...
04/05/2025

Dziś miej oko na jutro!

Dziś chyba nie można o niczym innym, jak tylko o egzaminie maturalnym!

Matura.

Słowo, które od dziesięcioleci niezmiennie wywołuje podobne reakcje: napięcie, oczekiwanie, często lęk.

Kojarzy się często z egzaminem z wiedzy, kartką z wynikami i wejściówką na studia.

Ale czy naprawdę chodzi tylko o sprawdzenie ile zdołaliśmy zapamiętać z matematyki czy języka polskiego?

A może to egzamin z dorastania?

Drodze ku dojrzałości, której nie da się zamknąć w kluczu odpowiedzi.

Zawodowo rzecz ujmując według Erika Eriksona, adolescencja to jeden z najważniejszych kryzysów rozwojowych.

Matura przypada dokładnie w tym czasie, kiedy młody człowiek intensywnie poszukuje odpowiedzi na pytania:

- kim jestem?

- kim chcę być?

- czy to co robię naprawdę pochodzi ode mnie, czy może spełniam oczekiwania innych?

Egzamin dojrzałości nie jest więc tylko testem wiedzy.

Dla jednych potwierdzeniem tego, kim się stali.

Dla innych- kryzysem, który wyzwala niepewność, porównania a czasem głęboki lęk.

Szczególnie wtedy – gdy inni już wiedzą, kim są, a ja nie mam pojęcia.

Ten sam Erikson mówił, że tożsamość nie tworzy się w próżni.

Buduje się w relacjach……

z rówieśnikami, nauczycielami, ważnymi dorosłymi i rodzicami.

Jeśli środowisko jest wspierające, młody człowiek ma szansę przejść przez ten etap z poczuciem wewnętrznej spójności.

Jednak, gdy do głosu dochodzi presja, ambicje innych czy lęk przed oceną – łatwo o zagubienie.

I właśnie w tedy pojawia się stres – ten nieunikniony towarzysz matury.

A sposób w jaki sobie z nim poradzimy mówi więcej niż najlepiej napisana analiza „Lalki”.

I znów zawodowo – według Lazarusa i Folkmana , stres nie jest czymś zewnętrznym, co nas po prostu „dopada”.

To proces, który zaczyna się od interpretacji sytuacji i naszych zasobów.

To dwa podstawowe kroki:

• ocena pierwotna – czy sytuacja jest zagrożeniem, wyzwaniem czy stratą

• ocenę wtórną – czy mam czym sobie z tym poradzić.

Uczeń, który uzna maturę za zagrożenie – jeśli nie zadam zawiodę wszystkich – uruchomi zupełnie inne emocje i reakcje niż ten, który uzna maturę za wyzwanie – jest trudno, ale dam radę.

Kluczowa jest tu ocena zasobów:

- czy jestem kompetentny, wspierany, przygotowany?

- czy mam narzędzia, by ten stres oswoić?

I tak różne strategie radzenia sobie – od planowania i działania po regulację emocji – wpływają na to jak młody człowiek przeżywa ten czas.

A dojrzałość nie polega na tym, by nie czuć stresu, tylko, by umieć go czytać jako sygnał, że dzieje się coś ważnego i że warto sobą się zaopiekować.

Bo kiedy stres mobilizuje zamiast paraliżować, otwiera się przestrzeń na działanie.

Młody człowiek przygotowujący się do matury musi mieć przekonanie, że to co robi jest jego decyzją, że ma wpływ i sprawczość i że nie jest sam.

Tu ukłon w stronę teorii autodeterminacji Deciego i Ryana / początki badań to 1985r. /

i jej trzy komponenty
- autonomia

- kompetencja

- relacja

Zatem matura to nie tyle egzamin z wiedzy o całkach, Apeninach i Sklepach Cynamonowych, ale to egzamin z samego siebie.
Z tego, jak radzę sobie z presją.

Jak myślę o przyszłości, jak wybieram, komu ufam i czego chcę.
Może właśnie matura to egzamin dojrzałości.

Wszystkim, którzy jutro przystąpią do takiego właśnie Egzaminu – po prostu – trzyma kciuki !

A jeszcze na koniec spotkania – czy pamiętasz Swoją Maturę?
📌by JG

Adres

Czestochowa
42-200

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy ZPP-P w Częstochowie Poradnia on-line umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do ZPP-P w Częstochowie Poradnia on-line:

Udostępnij

Kategoria

Our Story

Poradnia on-line prowadzona jest przez pracowników Zespołu Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych w Częstochowie. Aktualne zadania Poradni on-line to: - specjalistyczna pomoc osobom, które tego potrzebują, a z różnych powodów nie zgłaszają się do poradni (brak czasu, odległość, niewiedza, wstyd), - wsparcie zarówno młodych ludzi w kryzysowym momencie ich życia, jakim jest okres dojrzewania, jak i rodziców i nauczycieli w pełnionej przez nich roli przewodników w dorosłość, - szeroko rozumiana profilaktyka. Zapraszamy na naszego bloga http://poradniaonline.wordpress.com/ oraz oficjalną stronę Zespołu Poradni http://zppp.ids.czest.pl/ Jeśli szukasz pomocy, a nie możesz lub nie chcesz przyjść do poradni, napisz na adres poradnia@tlen.pl Dzieci uczące się w częstochowskich szkołach oraz ich rodziców zapraszamy do naszych placówek.