05/07/2025
Dziś będzie trochę bardziej prywatnie — wczoraj zawiozłam mojego syna na lotnisko✈️. Poleciał na letni kurs na College of Medicine na National Cheng Kung University w Tainanie (Tajwan). To międzynarodowy program, który zgromadzi studentów z całego świata, oferując intensywne wykłady i warsztaty z zakresu medycyny chińskiej (ale również koreańskiej i japońskiej), a także humanistyki i nauk społecznych. Dla niego to niezwykła okazja do poszerzenia wiedzy łączącej perspektywę azjatycką i zachodnią, z naciskiem na globalne trendy w medycynie oraz tradycyjne spojrzenie na zdrowie.
W obecnych, trudnych czasach dla TCM w Polsce to naprawdę budująca wiadomość. Wyjazd został zorganizowany przez państwową uczelnię, dla której współpraca z wydziałem medycyny chińskiej jest okazją do poszerzenia wiedzy młodych ludzi.
Tak też było na mojej wrocławskiej uczelni — pierwsze informacje o medycynie chińskiej pojawiły się już na studiach. Podczas wykładów z dendrologii stosowanej często wspominano o roślinach wykorzystywanych w tradycyjnej medycynie chińskiej. W Ogrodzie Botanicznym Wydziału Farmacji oglądaliśmy zioła chińskie i poznawaliśmy ich właściwości (oczywiście wg zasad zachodnich). Kilku znajomych doktorantów prowadziło badania i pisało prace na temat roślin, które są powszechnie używane w TCM, badano tzw. chińskie grzyby — oczywiście wszystko z perspektywy zachodniej nauki. Kilka lat po obronie brałam udział w badaniach nad skutecznością naturalnych preparatów ochrony roślin, które wywodziły się z medycyny Kampo (japońskiej tradycyjnej medycyny), teraz są one w powszechnym użyciu w ogrodnictwie.
Można więc powiedzieć, że od początku mojej edukacji akademickiej — zupełnie nieświadomie — miałam kontakt z wiedzą zaczerpniętą z medycyny Wschodniej.
Aktualnie wiele grup badawczych czerpie inspiracje i poszukuje rozwiązań swoich problemów na Wschodzie. Dlatego decyzja o studiowaniu medycyny chińskiej była dla mnie całkowicie naturalna — bez oporów, za to z dużą dawką ciekawości, z nadzieją, że dostanę odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. W końcu mogłam dowiedzieć się więcej o systemie medycznym, o którym wspominano, i o którym ja sama mówiłam moim ówczesnym studentom, a wtedy kompletnie nie wiedziałam o czym mówię😂🤣.
Na początku do TCM przekonały mnie publikowane badania naukowe — ich jakość, wielkość próby, rzetelność. Później zaczęłam zagłębiać się w teorię, która wcale nie różniła się tak bardzo od opisu natury, znanego mi z szeroko pojętych nauk przyrodniczych. TCM opisuje człowieka jako część przyrody — mechanizmy zachodzące w ludzkim ciele są analogiczne do tych, które rządzą światem natury. Opisujemy ten sam świat tylko z innej perspektywy, zmiana perspektywy czasami pozwala zobaczyć dużo więcej.
Dobrze, że nikt mnie nie straszył medycyną chińską tylko pokazywał inne możliwości, inne spojrzenie, to powoduje, że stajemy się otwarci na nowe, a z tego często wychodzi coś dobrego.
Strach przed nieznanym wynika tylko i wyłącznie z niewiedzy. Tym tłumaczę obecną nieuzasadnioną nagonkę na całe środowisko praktyków TCM.
Często słyszę w gabinecie słowa: „ jakie to proste i logiczne”, „czemu nikt o tym nie mówi”, „tego powinno się uczyć w przedszkolu”.
Dlatego warto pisać, rozmawiać o medycynie chińskiej, nie znam osoby która poznałaby medycynę chińska i nie była zachwycona tym systemem.
W załączniku świeżo przesłane przez dziecko zdjęcia z Tajpej, pochmurno dziś mają😃.